Szukaj na tym blogu

piątek, 24 kwietnia 2020

Donikąd. Podróże na skraj Rosji - Michał Milczarek


Książki drogi są w moim kręgu zainteresowań, dlatego sięgnęłam po "Donikąd. Podróże na skraj Rosji" Michała Milczarka. Czytałam o podróżach w różne rejony świata i o różnym charakterze, były wśród nich opowieści o egzotyce, kulturze, krajobrazach, chwaliły piękno przyrody, pokazywały ludzi, wydarzenia, historie, zwyczaje, etc. W "Donikąd...." też zwiedzamy krajobrazy, zahaczamy o historie, dowiadujemy się o obyczajowości i otoczeniu. Autor zabiera czytelnika w miejsca, o których w poprzednim stuleciu było głośno, miały pełnić ważną rolę w sukcesie komunistycznej gospodarki ZSRR, które w czasach Stalina przerażały, w których masowo umierali ludzie. Pokazuje te miejsca w XXI wieku doprowadzone na skraj niebytu, ruiny, kiedy stały się składowiskami złomu, odpadów przemysłowych często niebezpiecznych, albo po prostu śmietnikiem wielkiej Rosji. Zostały zapomniane, bezludne, brudne, stały się pogorzeliskami historii. 

Wrócę jednak do początku książki. Autor od dziecka interesował się geografią, podróżował palcem po mapach, ale zazwyczaj ciągnęło go do miejsc odludnych, zapomnianych, nieuczęszczanych. Podróżował po północnych krańcach globu: Grenlandii, Skandynawii, Rosji. Ciągle poszukiwał tej największej nicości. "...szukałem w geografii absolutu. Absolutnej realności, rzeczywistości totalnej, podstawy istnienia. Właśnie dlatego północ. Północ była stopniowym pustoszeniem świata z rzeczy i słów. Była metafizyczna. U kresu zostawały tylko nagi byt albo naga nicość. ... Tam właśnie znajdowało się źródło - początek i koniec. Absolut leżał na północy." (str. 15)
Zaczęło się od podróży do Norwegii, potem Wyspy Owcze, ale nie dało to zaspokojenia. W 2003 roku Michał Milczarek kupił bilet z Moskwy do Pietropawłowska Kamczackiego i to był początek spełniania jego poszukiwań. Wreszcie znalazł się we wnętrzu mapy. We wschodniej Rosji odnalazł to czego tak usilnie poszukiwał, bo to tam dzisiaj gości wielka nicość, zgliszcza wielkiej propagandy, ubóstwo wielkich idei, odpadki rozbuchanych marzeń o mocarstwie. Wyprawa przewyższyła nawet oczekiwania co do nicości, nierzadko autor zastanawiał się gdzie jest, czy możliwe jest to co widzi, czy może jego mózg zwariował? Dotykał granicy nonsensu, wchodził w środek "niczego", tracił wiarę w jego znaczenie, mierzył się z końcem. Choć on stykał się z tym na czym mu zależało, to jednocześnie spotykał się z niezrozumieniem ludzi tam mieszkających, mimo to brnął dalej w błoto, śnieg, mróz, chwilowość, ulotność. Te skrajnie trudne warunki do życia a mimo to utrzymujące jeszcze przy życiu, dawały autorowi paliwo do posuwania się najdalej jak się da.

Czytając książkę czasami miałam wrażenie, że się duszę, że jeszcze chwila i ucieknę od niej. Czytałam o mieszkańcach opisywanych miejsc i nie chciałam wyobrażać sobie nawet co mogłoby mnie tam ściągnąć. Miejsca mnie odpychały swoją brzydotą, zaniedbaniem, zostawieniem. Niemniej była też w niej prawdziwość i istnienie, o którym trzeba wiedzieć, mieć ich świadomość. Imponujące odległości, czasy na ich przejechanie, drogi, warunki pogodowe i otoczenie to wszystko nie jest dostępne na co dzień.
Niektórym chęć autora może się wydać niezrozumiała, dziwaczna, wręcz absurdalna. Warto jednak pamiętać, że pojechał tam człowiek wolny, który miał wybór i możliwości spełniania swoich potrzeb. Ja odbierałam jego książkę bez oceniania, z ciekawością poznania jego motywacji i obserwacji.
Trafił do mnie bardzo obrazowy styl autora, jego opisy oddawały dosłownie zapach, wygląd, klimat i atmosferę. Nieomal widziałam te zgliszcza, wszędzie leżące śmieci i odpady, zalegające błoto i słyszałam chrzęst chodzenia po nich. Niemniej nie chciałam wyobrażać sobie jak to jest mieszkać tam, w tych miejscach o których zapomniały władze i współmieszkańcy tego kraju zamieszkujący zachodnie ziemie tego wielkiego kraju. Odstraszała mnie ta nicość, której tak poszukiwał autor.


środa, 15 kwietnia 2020

Podróż ludzi księgi - Olga Tokarczuk


Choć to początek twórczości Olgi Tokarczuk to bardzo udany, język może jeszcze nie tak finezyjny jak w późniejszych książkach, ale już pokazujący poziom. Już w tej pozycji pojawiły się jej fascynacje tajemnicami, astrologią, alchemią i oczywiście zachowaniami ludzi. To także zapowiedź dalszych opowieści z drogi, ruchu, poszukiwania i odkrywania świata.

"Podróż ludzi księgi" prowadziła mnie przez siedemnastowieczną Francję, a dalej przez Pireneje do Hiszpani. W owych burzliwych czasach kilku śmiałków wybrało się w poszukiwaniu tajemniczej księgi, która ponoć kryje w sobie niewyobrażalną moc, mądrość i spokój. Jednak dla mnie nie sama podróż jest najważniejsza w tej książce, ale odkrywanie miejsc, ludzkich zachowań i zmian społecznych. W książce wyczuwało się tajemnicę, alchemię, odkrywanie nieznanego, ciekawość i chęć poznania tego co niezbadane, nieodkryte i nieznane. A jeden z głównych bohaterów wręcz pała ciekawością zrozumienia tejemnic tego świata i zbadania "niemożliwości".

A co w książce. Po wstępnym przybliżeniu bohaterów: Markiza, pana de Berle, de Chevillon, kawalera d'Albiego, Weroniki i Gauche'a, autorka "wysyła" ich do pewnej oberży skąd po zebraniu sie wszystkich podróżników miała wyruszyć ekspedycja.Niestety na miejsce nie dotarł kawaler d"Albi ku rozczarowaniu panów i żalowi Weroniki. Kobieta znalazła się tam z powodu kawalera nie zaś samej ekspedycji, niemniej  daje sie wciągnąć przez towarzystwo i zostaje dopuszczona do tejemnicy. Po pewnym czasie opuszczają oberżę i ruszają w dalszą drogę. Następnym przystankiem staje się dom pana de Chevillon, całego mózgu operacji. W tym przeuroczym, klimatycznym miejscu zapadają decyzje co do wyprawy. Okażą się one brzemienne w skutkach, ale też nieco zaskakujące. Autorka, choć sama podkreśla, że niektórzy w tym przypadku Gauche, nie mają znaczenia, to jednak odgrywają ważne role. Ci nie wybijający się na pierwszy plan, sprowadzają na ziemię i pokazują swoim zachowaniem rangę priorytetów. Wybierają życie, nie zaś sławę i śmierć.

Może opowieść nie porywała mnie, zwłaszcza po przeczytaniu już kilku książek autorki, ale pobudziła wyobraźnię, doceniłam także zdolności opisywania rzeczy niezwyczajnych, zaskakujących, czasem nawet dziwnych.