Szukaj na tym blogu

piątek, 29 października 2021

Historia jednego życia - Ludwik Hirszfeld

"Widzę, w czym leży ta tajemnica przemiany człowieka w zbrodniarza. Należy dokonać małego przesunięcia w duszy ludzkiej: odebrać przyszłej ofierze atrybuty ludzkie i nadać jej cechy jakiegoś specjalnie obrzydliwego gatunku: pluskwy, szczura, wszy." (str. 242)

Trafiła w moje ręce książka z 1957 roku autorstwa Ludwik Hirszfelda, w której opisał wycinek swojego życia. Ten naukowiec, człowiek renesansu, odkrywca grup krwi, pedagog, opisał w swojej książce niezwyczajne życie, które było jego udziałem. Odniosłam wrażenie, że ten człowiek bardzo lubił, szanował i darzył życzliwością ludzi i ta energia do niego wracała. Uwielbiał się uczyć, poznawać, odkrywać i dzielić się zdobytą wiedzą z innymi. Był wyjątkowym edukatorem i wychowawcą, zachęcającym do rozwoju i samorealizacji. Był wzorem niesienia pomocy innym. Żył domem i pracą, bez tego źle funkcjonował, zawsze aktywny, pomocny, poszukujący "samozastosowania".  "Zakład jest dla uczonego jak płótno dla malarza, jak szachownica dla szachisty. Trzeba tylko narzucać farby lub przesuwać figury." (str. 219) Kiedy ten zakład został mu odebrany nie ustawał w poszukiwaniach innych miejsc do działania na rzecz ludzi.

Ludwik Hirszfeld był oddany swojej żonie i córce, związany z nimi głęboką miłością, przywiązaniem i wdzięcznością. Uważał, że "Rodzina jest najpiękniejszą formą życia społecznego, ale życie rodzinne wymaga pieczy." (str. 192) Szanował w swojej żonie nie tylko kobietę, ale partnera, z którym dzieli się pasje i zrozumienie dla niej. W córce starał się rozbudzać ciekawość życia w wielu obszarach, motywował ją do nauki i rozwoju.

To książka opisująca trudy wojny i bezwzględną podłość okupanta. To przemyślenia mędrca, który rozważa wszystkie aspekty człowieczeństwa. To humanista, który doszukuje się przyczyn przemiany ludzi w okrutne potwory, które niszczą swój gatunek. To patriota, który mimo możliwości nie opuścił swojej ojczyzny i swoich współobywateli w największej próbie życia, przed którą jeden naród postawił inne narody.

Choć opowieść Ludwika Hirszfelda pochodzi z przed siedemdziesięciu laty to wszystko co w niej zawarł jest takie aktualne. Pokazał, że szlachetnym i przyzwoitym człowiekiem się jest, a nie się bywa w zależności od okoliczności. Pokazał jak łatwo można zagubić swoje człowieczeństwo i zniszczyć drugiego człowieka. Uświadomił ponownie jak cienka jest granica między dobrem a złem i jak kruchy jest człowiek wobec spirali zła. Pokazał, że warto nawet w największej nędzy i upokorzeniu dbać o swoje jestestwo, zachować godność. Autor dał wiarę i nadzieję w to, że pomimo upokorzeń, niszczenia, brutalności, podłości warto zachowywać się przyzwoicie. Pokazał, że warto dbać o kolejne pokolenia, wlewać w nich mądrość, przekazywać dobro, pielęgnować szacunek, aby stanowili kolejne świadectwa człowieczeństwa. 

Bardzo wartościowa książka, świadectwo i przewodnik dla ludzi.

środa, 27 października 2021

Eli, Eli - Wojciech Tochman

  

Eli, Eli, lama sabachthani? – „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46 oraz Mk 15, 34); 

Autor nie bez kozery użył powyższych słów do tytułu swojej książki, bo czytając tekst szybko się można przekonać o ich słuszności i adekwatności do opisanego tematu. Tym razem Wojciech Tochman zabiera nas do Manili stolicy  Filipin, w której oprócz bogatych dzielnic jest całe mnóstwo wysp biedy i to takiej skrajnej, w której ludzie mieszkają na stertach śmieci, cmentarzach, tam, gdzie jeszcze mogą, gdzie jest skrawek nie zabudowanej ładnymi budynkami ziemi. Wojciech Tochman otwiera przed nami zaułki miejsc tak skrajnie strasznych, brudnych, przeludnionych, niebezpiecznych do życia, że trudno się o tym czyta. Pokazuje jednocześnie, że te miejsca stanowią swoistą atrakcję dla białych turystów, którzy potrzebując dodatkowych doznań płacą za oprowadzanie po nich, robią zdjęcia, czasem coś dadzą biedakom, ale w większości przypadków po zrobieniu zdjęcia odwracają się ze wstrętem.

Wojciech Tochman opowiada o swojej wyprawie do slamsów Manili, którą odbył ze znanym polskim fotografem Grzegorzem Wełnickim. Pierwszy to uważny słuchacz i obserwator, drugi to uważny i ciekawy różnorodnego świata obserwator. Obaj pojechali tam, aby przyjrzeć się swoim bohaterom z bliska, poznać ich, a nawet zbliżyć się do nich. Grzegorz Wełnicki powracał do Manili, właśnie dlatego, że ludzie z wysypisk i cmentarzy stali się jego przyjaciółmi, cieszyli się na jego widok, przyjmowali w bardzo skromnych progach, dzielili się tym co mieli. Czasem to on mógł pomóc im, bardziej lub mniej, nie zawsze dając pieniądze, ale kupując kanapkę robiąc zdjęcie, zawożąc nad morze, spełniając drobne marzenia. Bo jak pokazują w książce, człowiek który ma tak mało, nie potrzebuje wiele do szczęścia, nawet nie chce marzyć o wielkich rzeczach, chce drobiazgów, albo uśmiechu, serdecznego słowa. 

Swoje przeżycia jeden zapisał w tej książce, drugi zachował na swojej stronie. Zarówno opisy jak i obrazy są bardzo poruszające, a czym historia dokładniej opowiedziana tym większe wywołuje emocje.

Sięganie po książki Wojciecha Tochmana to lekcja twardej rzeczywistości z życia poza obszarem bogatej Europy. To poruszające obrazy z niechcianych przez ludzi i Boga zakątków świata, gdzie jedni ich nie chcą i omijają szerokim łukiem zaś drugi chyba spogląda w inną stronę świata. Takich zakątków jak Manilia jest wiele, ich historie są podobne, ich losy i konsekwencje także, trudno powiedzieć, gdzie jest większa bieda, czy na śmietnikach Manili czy w slamsach Brazylii, Wenezueli czy Bombaju. Wszędzie tam widać prawdziwe ubóstwo człowieka.

Autor jak ma to w zwyczaju ocenę, wnioski, refleksje pozostawia czytelnikom.

poniedziałek, 25 października 2021

Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór - Anna Mieszczanek

 

Anna Mieszczanek do swojej książki wybrała kilka postaci, reprezentantów kilku znanych bardziej lub mniej rodzin ziemiańskich. Zaciekawiła mnie książka, ponieważ jest naszpikowana zdjęciami bohaterów, ich dworów i miejsc. Czyta się z pozoru lekko, chociaż mnie przeszkadzały przeskakiwania autorki z wątku na wątek. To porzucanie bohaterów na rzecz innych, aby nawiązać do czegoś lub kogoś w tym samym miejscu, ale w innym czasie wprowadzało mi chaos. Autorka operowała też językiem, który czasami pozostawiał we mnie rozdrażnienie.

Wybrani przez autorkę bohaterowie, np Szlenkierowie, Sapiehowie, Maria Dąbrowska, Pusłowscy, Dmowscy, Małachowscy, Maria Rodziewiczówna, Zofia Nałkowska to znane postaci, ale w tej książce można spojrzeć na nich z innej perspektywy, ziemiańskiej, tych którzy posiadali, zarządzali i dawali pracę. Autorka nierówno potraktowała swoich bohaterów, bo niektórym poświęciła kilka stron, a o innych rozpisała się dość obszernie, jednych ujęła w szerokiej perspektywie a innych wpisała już w jakiś wąski wycinek ich życia. Jednak tym co ostatecznie nie przekonało mnie do książki był brak obiektywnego, niezależnego spojrzenia na bohaterów. Autorka starała się pokazać opisywanych bohaterów jak najzacniej, z jak najlepszych stron, wznosiła peany na temat ich dokonań i dobroci dla ludzi podległych i zależnych. Opisała życie ziemian jako oczywistość, naturalną kolej rzeczy, zaś czas odbierania im majątków jako okrutność i niesprawiedliwość dziejową. Ziemiaństwo było tak głęboko osadzone w swoich zwyczajach i przekonaniach, że tak było, jest i będzie, że nie interesowało się poprawą życia poddanych im chłopów i robotników. Autorka wypisała zasługi wielu z przedstawionych bohaterów swojej książki, ale to był tylko promil z ziemian i lepsza strona tychże. Jedynie ustami żony Pawła Sapiehy juniora, Virgilii Peterson wybrzmiała obserwacja co do nierówności społecznych i potrzebie wprowadzania zmian, ale to oczywiście była tylko kropelka nic nie wnosząca w sytuację. Zabrakło mi w niej krytycznego spojrzenia na ziemian i ich rolę w ówczesnej "Polsce".


Tamara Łempicka. Sztuka i skandal - Laura Claridge

 

Czując niedosyt po poprzedniej sięgnęłam po kolejną książkę o Tamarze Łempickiej. Tym razem dostałam biografię bardzo gęsto utkaną: faktami, opisami epoki, zdarzeniami, obszernym tłem wokół. Było tak gęsto i duszno, że zaplątałam się w tym i zagubiłam. Autorka zebrała tak mnóstwo materiałów, historii i opisała postaci pobocznych, że miejscami zagubiła się główna bohaterka. Doceniam pracę Laury Claridge, ale mimo ciekawości, chęci i samozaparcia nie przeczytałam jej książki z przyjemnością, znużyła mnie ilością i natlokiem informacji. Jeśli ktoś lubi szczegółowe opisy wątków pobocznych to będzie to dla niego ciekawa, otwierająca mnóstwo wąskich korytarzy tamtego świata, lektura, w przeciwnym przypadku może czuć się przytłoczony ilością materiału. Jak dla mnie za mało w niej zdjęć i materiałów rozluźniających książkę, a trochę za dużo pisania dla samego mnożenia stron.

Szkoda, bo w obecnym czasie z tak obszernego materiału i tak dużej dostępności informacji o tej malarce mogłaby powstać porywająca biografia.

sobota, 23 października 2021

Mirabelka - Cezary Harasimowicz, Marta Kurczewska

 

Dzieci były pod urokiem tej książki, chociaż nie jest to opowieść o rzeczach wesołych, czarodziejskich albo fantastycznych. To jest opowieść o życiu w kraju, a w zasadzie mieście, a tak konkretnie to na warszawskim Muranowie, ukazane na przestrzeni kilkudziesięcioleci. Historia zaczyna się przed wybuchem II Wojny Światowej. Autor przybliża wszystkich bohaterów kamienicy na ulicy Nalewki i najbliższej okolicy. Opisuje panujące zwyczaje, oddaje atmosferę tamtych czasów, kiedy to mieszkańcy w niedzielne popołudnia udawali się na spacer do Parku Krasińskich. Narratorką opowieści jest Mirabelka, drzewo, które rosło na podwórku otoczone kamienicami. Mirabelka ma taki dar, że umie rozmawiać z dziećmi i tym pierwszym, z którym rozmawia jest Dorka, dziewczynka, która przychodzi zwierzać się do Mirabelki. Dzięki Mirabelce przyglądamy się zmianom jakie zachodzą w otoczeniu, widzimy dorastanie Dorki i wszystkich wokół. To drzewo opowiada czytelnikom o wojnie, o latach powojennych, o zmianach zachodzących w najbliższym otoczeniu tych dostrzegalnych i namacalnych i tych raczej jedynie wyczuwalnych. Mirabelka też zmienia się na przestrzeni tych lat, nie zawsze jest to to samo drzewo, ale kolejne, czerpiące z korzeni swoich przodkiń.

Cezary Harasimowicz stworzył opowieść o życiu, o jego blaskach i cieniach, o ludziach różnych pod każdym względem, niemniej wszystkich potrzebujących tego samego. Jego bohaterka-narratorka w subtelny i prawdziwy sposób opowiada zdarzenia trudne dla dziecka, robi to tak naturalnie, że dzieci chłoną po prostu te opowieści, dopytując tylko o jakieś szczegóły. Cała konstrukcja książki wciąga, jej mądrość i przesłanie ilustracje, bohaterowie. Mnie urzekła cudownie naturalna opowieść o ciągłości życia, które nigdy się nie kończy, przechodzi z pokolenia na pokolenie. Matka przekazuje życie córce, które dostała je od swojej matki a ta również od swojej matki i tak to było jest i będzie. Jesteśmy częścią czegoś większego, żyjemy z innych i w innych.

Piękna, wymowna, mądra i głęboka opowieść dla każdego, do tego piękny język, nic tylko zasiąść do jej lektury.

wtorek, 19 października 2021

Święto ognia- Jakub Małecki


Po tej książce jestem już ugruntowana w przekonaniu, że Jakub Małecki  to mój ulubiony pisarz. To książka, która wciąga w wir emocji, miłości, smutku, radości i tańca. Tym razem historia dzieje się wokół wąskiej grupy ludzi, na przestrzeni jednego pokolenia. Autor, jak ma to w zwyczaju, odkrywa przed czytelnikiem powoli karty, aby uderzyć ze wzmożoną siłą w końcówce opowieści. Jakub Małecki nakreślił trójkę głównych bohaterów i kilkoro drugoplanowych, którzy też mają istotne dopełniające funkcje całej opowieści. Pierwszą bohaterką jest Anastazja, młoda kobieta, która ma porażenie mózgowe. Autor z niezwykłą umiejętnością, wrażliwością i wyczuciem przekazał czytelnikowi język i zachowanie Anastazji, przybliżył jej postrzeganie świata, czyli proste i radosne obserwacje najbardziej zwyczajnych rzeczy, których zdrowi nie zauważają (zapewne nic w nich ciekawego). Bohaterka z porażeniem, a raczej z "porożem" jak to sympatycznie nazywa autor,  pokazuje człowieka po drugiej stronie lustra, za które najczęściej nie zaglądamy, nie interesujemy się nią. Druga bohaterka to Łucja, która pragnie być baletnicą idealną, osiągającą  wszystko, wzniesie się na wyżyny tej sztuki, która nieomal zatraca się w tańcu, aby zagłuszyć towarzyszący jej od lat ból utraty. Trzeci to ojciec tych kobiet Poldek,  który niezmordowanie opiekuje się chorą córką, zarabia na utrzymanie, zrobił kurs masażu, aby pomagać córce wtedy kiedy jest taka potrzeba, a jest ciągle. Autor z niezwykłą precyzją pokazał ich życie, tętniące emocje, uczucia, zmagania z bólem tym zewnętrznym, a także z tym wewnętrznym, zapewne jeszcze dotkliwszym. Próbował docierać do najciaśniejszych zakamarków duszy, aby pokazywać jej sekrety, zasuszone skargi, posiwiałe zmartwienia. Wszyscy za czymś tęsknią, wypatrują oczy, zatajają swoje smutki, żale i tęsknoty, jedni ukryli je głęboko świadomie, drudzy nie umieją ich wyartykułować tak umiejętnie jakby chcieli. Jedni i drudzy kryją się ze swoimi emocjami, potrzebują mocnych przeżyć, aby je wreszcie ponazywać, otworzyć się z nimi, pokazać innym. Jakub Małecki stworzył swoich bohaterów tak różnie patrzących na świat choć przez pryzmat tego samego doświadczenia.

Ta pozornie prosta opowieść, napisana prostym językiem zawiera mocny ładunek emocjonalny. Jej bohaterowie w poszukiwaniu ukojenia i utulenia przeszłości zatracają się w różnych zajęciach. Może tylko Anastazja nie daje za wygraną i nie traci nadziei, widzi codzienne zmagania ojca, przygląda się zatracaniu siostry i uznaje, że każdy potrzebuje czasu, aby znaleźć swój sposób na odnalezienie spokoju, światła, zrozumienia stanu rzeczy. Anastazja tłumaczy świat i zachowania najbliższych w sposób prosty, wydawałoby się, że oczywisty. Wbrew temu co widać, czyli niewładne ciało, kłopot z komunikowaniem się, Anastazja jest bardzo zrównoważona emocjonalnie, umie wszystko klarownie wytłumaczyć, nie kluczy, nie manipuluje, stara się po prostu brać sprawy takimi jakimi są. Łucja musi pokonać samą siebie, aby powstać i stać się silniejsza, wolna od narzuconych sobie ograniczeń. Ojciec musi się zapaść w najgłębszą ciemność swojej duszy, aby wydostać się z niej na światło i móc wyraźniej spojrzeć na swoje życie.

Książka jest bardzo intymna, ukazująca człowieka zaszytego w jego ułomne ciało i próby wydostania się z niego. To książka bolesna, ale dająca nadzieję. To opowieść kameralna, ale o wielkim wydźwięku.

niedziela, 17 października 2021

Ziele Marianny - Katarzyna Enerlich

 

Czekałam na tą książkę po przeczytaniu pierwszej części, czyli „Akuszerka z Sensburga”. Niezmiennie u autorki jest bardzo sensualnie, czuć jak pachną zioła, jak biją serca, jak ludzie przeżywają różne emocje. Namacalnie opisuje budynki i obrazowo oddaje doprowadzanie ich do stanu używalności, łatwo z nią wejść w las, zanurzyć się w wodzie, powłóczyć się po polach i chodzić ulicami miasteczek. Niewątpliwie autorka ma zdolność pokazania swojej pasji i uwielbienia do ziemi Warmii i Mazur. 

W "Ziele Marianny" mamy dalsze losy bohaterek i bohaterów, towarzyszymy już losom ich dzieci. Autorka oddała klimat wojny i podnoszenie się ludzi po niej. Trudne czasy i wydarzenia, budowanie się nowej rzeczywistości, nowe porządki, nowi ludzie, ale zawsze jedni milsi, inni zdecydowanie mniej przyjaźni. Stasia i Marianna urzeczywistniają swoje marzenia zawodowe, choć nie zawsze jest to łatwe. Mają dużo na głowie, kochają, tęsknią, płaczą, ale trwają w swoich postanowieniach. 

Katarzyna Enerlich potrafi pisać tak klimatycznie, że zdecydowanie warto oddać się lekturze jej książek.

poniedziałek, 11 października 2021

Dom Holendrów - Ann Patchett

 

Lata temu nałogowo czytałam książki Ann Patchett, aż wyczytałam wszystkie wówczas dostępne i "zapomniałam" o niej, aż do tej pory, bo sięgnęłam po "Dom Holendrów". Książkę czytało mi się dość szybko, nawet miejscami stawała się dla mnie wciągająca, ale chyba to już nie jest mój czas na tego typu opowieści, nieco naiwne, ckliwe, mocno osadzone w wierze. To opowieść o miłości, tęsknocie, bezwzględnym przebaczeniu pomimo doznania emocjonalnej i fizycznej krzywdy. To opis relacji brat - siostra, ich wzajemnym oddaniu, wspieraniu siebie, zapewnianiu poczucia bezpieczeństwa, wypełnianiu wzajemnych oczekiwań. To przypowieść o złej macosze i matce, krzywdzącej pasierbów i własne dzieci. To zlepek ludzi, ich charakterów, zachowań, wyborów, a wszystko to osadzone wokół konstrukcji jednego domu, który miał według autorki jakąś przedziwną moc, bo albo wciągał w siebie ludzi, albo dosłownie odrzucał na zewnątrz. Jedni chcieli się od niego uwolnić, wręcz uciec z niego, inni byli nim zauroczeni i bronili go jak twierdzy. "Dom Holendrów" to dom dla wielu nie przystosowany, mało wygodny dla mieszkańców w ogóle, a jednak wzbudzał zainteresowanie wielu mieszkańców. W książce znajdziemy opowieści-wspomnienia niektórych bohaterów, co daje światło na szerszy kontekst historii, ale głównie krążymy wokół dwójki rodzeństwa Maeve i Dannego i ich losów.

Książka jest opowieścią o rodzinie, w której dzieje się sporo niemiłych sytuacji, w której rodzice podejmują irracjonalne, a może nawet okrutne, z punktu widzenia dziecka decyzje. To przypowieść o życiu, które kołem się toczy i przekazuje swoją energię na kolejne pokolenia.

sobota, 2 października 2021

Dziewczyna, kobieta, inna - Bernardine Evaristo

 

"...to wypróbuj Stany na trochę, jak nowe ciuchy, które mogą ci pasować albo nie, w życiu chodzi o to, żeby ryzykować, a nie chować głowę w piasek" (str 469)

To książka ożywcza, świeża, zaskakująca, ale też na czasie z tematami: LGBT, równouprawnieniem dla każdego, z nowym podejściem do postrzegania człowieka i rozumienia płci. To powieść o poszukiwaniu tożsamości i miejsca w świecie. Nie brakuje w niej rasizmu, braku akceptacji do inności, obcych kulturowo i odmiennych w orientacji seksualnej. To także historie kobiet poszukujących swojej drogi, to czasem mierzenie się z pustką tego świata, z jego zobojętnieniem, niemożnością decydowania o sobie, niezrealizowanymi marzeniami i chęcią zrobienia wreszcie czegoś dla siebie. To dwanaście historii kobiet, które przybyły do Anglii jako emigrantki, albo są kolejnym pokoleniem. Niektóre historie są ze sobą związane blisko, bo dotyczą babki/wnuczki, matki/córki inne korelują lub przenikają się w niektórych momentach czy zdarzeniach. Autorka przybliżyła historie swoich bohaterek i dała im siłę do zmian. Każda z bohaterek wciąga w swoją opowieść, zbliża, daje poczucie bliskości, porozumienia. Można wędrować po ścieżkach ich życia, doświadczeń i realizacji.

Książka jest oryginalna ze względu na formę zapisu, zdania zaczynające się małą literą, w których brakuje kropek i przecinków. Każdej bohaterce autorka przypisała własny, specyficzny język, zależny od kultury, pochodzenia i wykształcenia. Dodać do tego należy majstersztyk tłumaczki Ady Zano, która oddała całościowy przekaz w języku polskim na najwyższym poziomie.

Dla mnie pierwsza historia płynęła nieśpiesznie, ale kiedy przeszłam do drugiej, trzeciej porwała mnie wraz ze swoim nurtem. Bardzo dobrze mi się czytało stworzoną przez Bernardine Evaristo opowieść o kobietach, które przeszły różne, nieraz bardzo trudne doświadczenia, potrafiły podnieść się i zmienić swoje życie tak, aby zrealizować swoje marzenia.