Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 sierpnia 2016

Historia pszczół - Maja Lunde


Usłyszałam o tej książce w radio i dość długo na nią czekałam. Zainteresowało mnie to, że autorka bardzo poważnie podeszła do tematu, którym zajęła się w swojej powieści. Pszczoły poznała od "ula", rozmawiała z wieloma specjalistami, czytała, słuchała zaś zebraną wiedzę ubrała w trzy ciekawe historie, które połączyła pewnymi wątkami. Choć książka dotyczy pszczół, bohaterami są też ludzie - nieodłączni towarzysze, czerpiący z dobrodziejstw "udomowienia" pszczół. To ludzie dbają o pszczoły, ale ludzie też niszczą pszczoły, co jak się okazuje w dłuższej perspektywie ma kolosalne znaczenie dla przetrwania ich gatunku.

Wydawałoby się, że człowiek to największy mocarz tego świata a zagraża mu takie maleńkie stworzenie. Czasami mam wrażenie, że ludzie stali się uzurpatorami i nie widzą niczego poza własnymi potrzebami, zachciankami, wymysłami, żądaniami, chucią, konsumpcjonizmem i egoizmem. Widać takie podejście w wielu aspektach, kontekstach i płaszczyznach. Chcą, chcą, chcą, często nie myśląc o konsekwencjach, nie oglądając się na nic i nikogo, nie słuchając specjalistów i ekspertów - jeszcze i jeszcze, czerpać, brać, mieć, użytkować ile się da.
Niestety wszystko ma swój kres, wszechmocny człowiek będzie ukarany przez samego siebie, nie od razu, ale jednak. Już dzisiaj słychać, że kończą nam się zasoby naturalne, że produkujemy za dużo, konsumujemy bez umiaru, nie zważamy na zmiany w naturze, że zabieramy przestrzenie innym gatunkom, że ocieplamy swoimi działaniami klimat, że zabijamy pośrednio lub bezpośrednio zwierzęta, że działamy na szkodę otoczenia wielorako. Często ludzie nie zastanawiają się nad niewielkimi ale ważnymi sprawami, pędzą, nie patrzą szerzej, nie zastanawiają się, nie działają razem, nie wspierają siebie i natury.Jestem przekonana, że warto się zatrzymać w tym pędzie, aby coś zrobić dobrego w kierunku ratowania i wspierania naszego świata.
 Ale wracając do clou, książka bardzo mnie wciągnęła i szybko ją przeczytałam. Autorka opowiada ciepłe historie, pełne emocji, ludzkich rozterek i trosk, bliskie zapewne wielu osobom. Opisane przez Maja Lunde historie ludzi są gęste od uczuć i emocji. Niedopowiedzenia, nie spełnione nadzieje i oczekiwania, fizyczny ból, strata bliskiej osoby, poszukiwanie możliwości samorealizacji, strach, odwaga w poszukiwaniu prawdy, pasje i marzenia i oczywiście miłość.

Książka łączy ze sobą dwa światy ludzi i pszczół, tak inne ale jednak podobne, chociaż bardziej na płaszczyźnie symbolicznej niż fizycznej. Tak u ludzi jak i u pszczół, gdy młoda królowa dorasta, szuka sobie nowego miejsca i nowego ula, zabierając ze sobą część roju. Dzieci też potrzebują własnej przestrzeni do realizacji własnych pomysłów, ale zabierają ze sobą to co dostały w procesie wychowania. Nic bardziej naturalnego. Niemniej w obrębie swojej kolonii pszczoły się o siebie troszczą, jeśli zaprzestają o siebie dbać poprzez pozostawianie osobników na śmierć, tak jak ma to miejsce w CCD, to znak zarazy, klęski, wynaturzenia. U ludzi niestety ten mechanizm już działa, rodziny rozpraszają się, zapominając o sobie, nie wspierając się w ważnych i trudnych momentach, młodzi odrzucają starych i niepotrzebnych. Widać to w najbardziej rozwiniętych i bogatych społeczeństwach, gdzie często ludzie starzy choć mają za co żyć, ale nie mają dla kogo, czują się samotni, pozostawieni, bezużyteczni.
Może warto spojrzeć na te społeczeństwa mniej "rozwinięte" technologicznie i mniej bogate, gdzie jeszcze każdy młody, czy stary ma swoje miejsce w rodzinie i uczyć się od nich, bo może oni są bliżej natury i prawdy? Może czas przestać dbać tylko o siebie i swoje potrzeby, rozwój kariery i zdobywanie dóbr?
Może warto spojrzeć szerzej, na innych współzasiedlających tą ziemię i wziąć odpowiedzialność i wspierać się nawzajem w dążeniu do zachowania równowagi. 

Jak widać ta książka poruszyła we mnie wiele emocji i przemyśleń około natury i dbałości o nią. To my ludzie rozpoczęliśmy ten proces wyniszczania i my możemy go zatrzymać, jestem o tym przekonana, ale trzeba to zacząć robić, małymi czy dużymi krokami mniej istotne, ale robić. Tylko biorąc a nie dając idziemy po równi pochyłej ku samozagładzie.... Zatrzymajmy to wspólnie.

środa, 24 sierpnia 2016

Złoty Korab - Małgorzata Duczmal


Słowem wstępu: przeczytałam kilka książek Małgorzaty Duczmal i każdą czytało mi się z zainteresowaniem. Autorka jest specjalistką od epoki Jagiellonów, dlatego i akcje swoich książek osadza najczęściej w tym okresie.

"Złoty Korab" chociaż tomiszcze to ciężkie i wielkość ponadstandardowa to nie rozstawał się ze mną, wciągnął do ostatniej literki.
Akcja rozgrywa się w  XVI w. Głównymi bohaterami uczyniła autorka rodzinę Łaskich, był to w jagiellońskiej Rzeczypospolitej jeden z najpotężniejszych rodów magnackich, bogaty, wpływowy i "zasobny w męskich potomków", których można było osadzać na intratnych stanowiskach.
Autorka prowadzi czytelnika po manowcach wielkiej polityki, bezdrożach dyplomacji europejskiej a co za tym idzie pasmami intryg, knowań i manipulacji.
Z książką podróżujemy z zachodu na wschód Europy, zatrzymujemy się w nic nie znaczących zajazdach i w pałacu sułtana, wyrzuca nas za drzwi król, ale przyjmuje cesarz.
Opowieść ma gęsty splot wątków i zdarzeń, miejsc i ludzi a ludzkim namiętnościom nie ma końca. Przyjaciel okazuje się najzagorzalszym wrogiem, knującym za plecami, zaś wróg ratuje z opresji. Żądza władzy towarzyszyła ludziom od zawsze i towarzyszy nadal, tylko od środków i możliwości zależy jej moc.Wielkie ambicje, hm to kolejna zgryzota, coraz większa w miarę wspinania się po szczeblach "kariery". Pieniądze, to oczywistość, więc i pisać wiele nie trzeba. W książce są oczywiście wątki miłosne, soczyste, zasuszone, chwilowe, na całe życie, jedyne, pełna gama. Autorka poruszyła też dla mnie, może najważniejszy aspekt - przyjaźń, która ma wiele wymiarów i znaczeń, od tej do końca życia do krótkiej jednorazowej na potrzeby chwili.
Kończąc jednym zdaniem, miłośnicy gatunku powinni być zadowoleni z lektury książki.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Róża - Róża Thun



Książka nie pozwalała mi się oderwać, odłożyć, zostawić na dłużej.
Książka zawiera szczegółowy opis życia od dzieciństwa do chwili podjętej misji w Parlamencie Europejskim.
Chwilami miałam wrażenie, że  to chyba za dużo zdarzeń jak na jedną osobę, ale jednak.
Życie bohaterki zaciekawia, pobudza do działania i poszukiwań, nie poddawania się, wyciskania z życia ile się da i ile można. Poruszająca książka o kobiecie niezłomnej, napędzanej do działania, właścicielki siły i niespożytej energii. Czytając tą książkę miałam poczucie zazdrości, że ja tak nie dam rady, nie potrafię, nie mogę. Fakt, jestem inna, uff. Niemniej wyobrażam sobie, że musiała być dobrze zorganizowana, pozytywnie nastawiona z zapleczem wiary i przekonaniem o możliwościach własnych i najbliższych.
Miała szczęście urodzić się w domu gdzie jej mózg działał na najwyższych obrotach, chłonęła ludzi - intelektualistów - odwiedzających jej ojca, ich przemyślenia, dyskusje i działania. Wszystko co działo się wokół niej a co potem robiła z całą świadomością ma miano poczucia głębokiego sensu i przekonania w słuszność działania.
To kobieta świetnie wykształcona edukacyjnie i intelektualnie, obyta w świecie, otwarta, tolerancyjna, mądra i życzliwa.
To też spełniona i szczęśliwa żona i matka czwórki dzieci. Chyba ogólnie słowo spełnienie do niej pasuje, bo tak układała i dalej układa swoje życie, aby nie marnować możliwości do robienia rzeczy ważnych, które podsyła jej życie.
Była osobą lubiącą zwiedzać świat, i jak za młodu robiła to spontanicznie, autostopem tak teraz robi to dalej, ale już w ramach planów i obowiązków, niemniej dalej z pasją i potrzebą działania.
Takich kobiet, takich ludzi a teraz jeszcze polityków chciałoby się jeszcze więcej, bo działają zamiast siać niepokoje albo udają, że coś robią...
Polecam bardzo tak ogólnie, ale też ze względu na walory podróżnicze (Katmandu).

sobota, 20 sierpnia 2016

Książki.........

Zaczęłam pisać tego bloga powodowana sugestią koleżanki, okazało się, że pisanie przyniosło mi radość, odskocznię i satysfakcję. Że sama tworzę dla siebie historię moich lektur. Może kiedyś uda mi się opisać emocje związane z książkami przeczytanymi kiedyś, bo na razie piszę na bieżąco.

Taka myśl przyszła mi do głowy, że blog żyje dzięki jego twórcom, jeśli tworzą i dzięki czytelnikom jeśli czytają, odwiedzają, uczestniczą i komentują...
Może zechcecie skomentować albo napisać parę słów do mnie, chętnie poczytam co myślicie na temat moich odczuć dotyczących książki. Może przeczytaliście i podzielicie się własnymi odczuciami? Zapraszam...

wtorek, 16 sierpnia 2016

ISIS, państwo Islamskie - Benjamin Hall



Przyznam, że choć książka jest ciekawie napisana, trudno mi się ją czytało, ze względu na tematykę. Czytałam, odkładałam a w międzyczasie czytałam inne, znowu brałam do ręki, itd...
Dużo emocji uruchomiła mi ta książka, emocji negatywnych, min. złość, strach i bezsilność, smutek.
Czuję złość na bezkarność działań ludzi, którzy stworzyli organizację ISIS, na ich bestialstwo, hipokryzję, hedonizm i konsumpcjonizm. Boję się bezradności, którą okazuje świat zachodni wobec działań ISIS. Czuję bezsilność, bo to mnie przerasta i przeraża swoim bestialstwem. Smucę się, bo cierpią niewinne istoty.

Cały czas zastanawia mnie dlaczego ludzie są takimi bestiami, dlaczego czynią takie złe rzeczy względem drugiego człowieka. Czy to naprawdę tylko potrzeba przetrwania, atawistyczne prawo silniejszego, czy już wyrachowany konsumpcjonizm i potrzeba hedonistycznego życia otoczona maseczką ideologii religijnej a podtrzymywana za pomocą metod zastraszających wykorzystujących nowoczesną broń i techniki.

Nie będę obiektywna, bo wcale nie chcę, jak napiszę, że najbardziej złości mnie bestialstwo wobec słabszych, przede wszystkim kobiet. One najbardziej cierpią na tych eksperymentach męskich a najgorsze jest to, że zawsze spotka je krzywda czy to ze strony agresora - jeśli zostanie porwana i zniewolona psychicznie lub/i fizycznie, czy ze strony członków własnej rodziny - potępiona,odrzucona, ukamienowana bo zhańbiona!!!

Jak czytam takie książki to zawsze chce mi się krzyczeć, dlaczego na igraszkach i fanatycznych "zabawach" męskich cierpią kobiety i dzieci. Dlaczego nie skupią się na sobie?! Naiwne pytania, pewnie tak, ale dlaczego ich nie zadawać, czasami podnoszone głośno i na szerszym forum pomagają...

Zastanawia mnie czy znajdzie się ktoś kto spróbuje zatrzymać tą przemoc rozlewającą się na coraz większe obszary i miejsca. A jeśli się znajdzie to kiedy?

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Simona - Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak, Anna Kamińska



To miała być odskocznia od trudnej tematycznie książki i spełniła swoje zadanie.
Bardzo rzeczowo, dokładnie i ciekawie napisana książka o kobiecie, która "miała odwagę realizować swój model życia".
Z wielką przyjemnością, błogością i trochę z rozrzewnieniem czytałam o życiu kobiety, która znalazła dla siebie spełnienie w życiu. Żyła z pasją, z misją, ciężko pracując i oddając całą siebie zwierzętom - opiece nad nimi, obserwacji, poznawaniu i uczeniu się ich zachowań. Z determinacją walczyła o ich dobro i bezpieczeństwo. Kiedy znalazła swoje miejsce na ziemi - Dziedzinkę i Puszczę Białowieską - walczyła o nie jak "lwica", nie pozwalała innym na ingerencję niszczycielską, wszelkimi metodami stawała w obronie swoich podopiecznych albo nawet całej puszczy. Potrafiła własnym ciałem bronić drzewa przed ścięciem. Nie poddawała się trudnościom, atakom i autorytetom. Dla niej świętością były zwierzęta i ich bezpieczeństwo. Z ludźmi miewała trudne relacje, ale zwierzęta kochały ją bezgranicznie, ona je rozumiała, a one się za to odwdzięczały przywiązaniem, miłością i ufnością.
Była przeciwniczką zabijania zwierząt dla przyjemności, myślistwo, którym parali się także jej przodkowie, potępiała z całą mocą. Głośno nawoływała do ratowania puszczy i jej mieszkańców. Zgadzała się na odstrzał zbyt dużej populacji zwierząt, ale w sposób humanitarny.
Obserwowała świat zwierząt i poznawała ich zwyczaje, przekładała je na zwyczaje i zachowania ludzi, które okazały się spójne. Bardzo zaciekawiło mnie jej twierdzenie o dominacji "nie najsilniejszy zwycięża, tylko zwycięzca staje się najsilniejszym" - wystarczy odpowiednio nagradzać i motywować jednostkę aby wyhodować zwycięzcę, "zwycięstwo z niego zrobi krzepkiego człowieka".

Bohaterka nie przywiązywała wagi do dóbr materialnych, żyła skromnie, zgodnie z naturą, ekologicznie, oszczędnie gospodarując pożywieniem. Z lubością hodowała warzywa, owoce i kwiaty. Miała oczywiście swoje nałogi i nawyki np. palenie ogromnej ilości papierosów i picie ogromnej ilości kawy, które przyczyniły się do jej choroby.

To kobieta czarno-biała, konkretna, broniąca swoich przekonań, czasami wręcz apodyktyczna, lubiąca mieć rację. Samotniczka, wolna duszą i ciałem, intelektualistka, niezależna, bezkompromisowa w swoich działaniach, nie ulegała żadnym presjom i naciskom.
Simona Kossak to postać nietuzinkowa, nieszablonowa, niepospolita, tajemnicza i tolerancyjna.

Przyznam, że z zazdrością patrzyłam na jej wybór i realizowanie siebie. Czasami potrzeba mi tej wolności, którą wybrała dla siebie Simona Kossak, ale ona miała wielką odwagę i poczucie misji, ja ciągle poszukuję misji...
W mojej opinii warto przeczytać książkę o niej bo to uczta dla duszy i emocji.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Kochają mnie do szaleństwa: (prawdziwa historia Jureczka) / Brygida Grysiak



Usłyszałam o historii w radio, dlatego postanowiłam przeczytać książkę.
Poruszająca historia chorego chłopca i walka o jego życie, którą prowadzili rodzina, przyjaciele, znajomi i obcy.
Autorka uczyniła bohatera narratorem. W chwili opowiadania Jurek, ma pięć lat i "naprawdę dużą głowę – to taki trochę mój znak rozpoznawczy". Głowa dlatego taka duża, bo "zamieszkał" w niej glejak złośliwy - guz, nowotwór, rak. Diagnoza była jednoznaczna i nie pozostawiała złudzeń rodzinie. Jednak ta rodzina była bardzo wierząca w Boga, nie poddawali się złym prognozom, prosili o pomoc, o modlitwy, wierzyli w niemożliwe. Przy takiej chorobie bliskiej osoby, a może zwłaszcza dziecka skupienie wszystkich mocy dobrej energii jest konieczne do przetrwania.
Historia Jureczka pokazała jak silna była jego rodzina, jak nie poddawała się przeciwnościom, czasami dziwiłam się skąd biorą siłę na tak długą i heroiczną walkę. Podziwiałam, dopingowałam im, zazdrościłam tej mocy, wiary i nadziei. Niezwykłe dla mnie było też to, że rodzice potrafili zgromadzić tak dużo ludzi wokół  jego sprawy, nie wstydzili się prosić, a nawet błagać o pomoc. Jeśli ktoś wyrzucił ich drzwiami to wracali oknem, ratowali dziecko na wszelkie możliwe i dopuszczalne prawem sposoby.

Może to ta miłość z tytułu dała im siłę do walki o dziecko. Może miłość do Boga i zawierzenie jego opiece? Może wiara w jakiś wyższy plan?

Takie historie pokazują, że warto nie poddawać się i nie zapadać w rozpacz, ale działać, szukać pomocy innych. Nie bać się prosić, nie zniechęcać się niekompetencją i brakiem życzliwości, bo zawsze, gdzieś znajdzie się ktoś empatyczny i pełen zapału by zrozumieć, by umieć postawić się w sytuacji innych.
Takie historie dają nadzieję na pokonanie nawet z góry przegranych spraw, dają wiarę w wielką wygraną.
Pokazują ile tak naprawdę mamy w sobie siły, ile drzemie w nas możliwości. Warto cenić to co się ma, cieszyć się z drobnych spraw i wierzyć, że życie nasze jest jedyne i niepowtarzalne.
Takie historie mogą dawać też siłę i dodawać energii ludziom, którzy mają w sobie niepewność, ale w głębi są otwarci.
Niemniej książkę polecam każdemu. Ku pokrzepieniu serc...

Hrabina. Tragiczna historia Elżbiety Batory - Rebecca Johns



O bohaterce książki krążą legendy. Jej historią zajmują się badacze. Oskarżyciele chcą widzieć w niej samo zło, Ci zaś których interesują fakty znajdują racjonalne argumenty obalające ich twierdzenia. Nikt jednak nie cofnie się do jej czasów i nie sprawdzi co tak na prawdę się wydarzyło, jakim człowiekiem była Elżbieta Batory.
Jako, że ciekawią mnie losy kobiet, a w tym przypadku jeszcze niejednoznaczne i poruszające skrajne emocje, poszukałam książki o Elżbiecie Batory...

Autorka opisuje dzieje Elżbiety od urodzin do zamknięcia w wieży. Przyjmuje jedną z kilku wersji na które natknęłam się w internecie.
Niemniej po przeczytaniu tej książki miałam wrażenie, że mogła być to historia o jakiejkolwiek bogatej kobiecie, której przyszło żyć w burzliwych czasach. Przyznam, że nie znalazłam w niej ciekawych informacji i odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Dużo opisów panującego przepychu na dworach bogatych, przygotowaniach do wystawnych biesiad, szycia i ubierania wymyślnych i drogich strojów, itp. Bohaterka wspomina swoje niepokoje związane z przyjazdem do domu narzeczonego, potem jego brak zainteresowania jej osobą, wreszcie ślub, trudne dziesięć lat małżeństwa, porody, śmierci, itd., czyli ogólnie ujmując zwykłe życie kobiety w tym przypadku bogatej i wpływowej poprzez nazwisko swoje i męża.
Autorka sporo tekstu poświęciła problemom jakie Elżbieta miała ze służbą, a mianowicie z ich lenistwem, niesubordynacją, nielojalnością, nieuczciwością, nieudacznictwem, rozwiązłym prowadzeniem się. Karała ich za te występki i przewinienia, niekiedy tak dotkliwie, że tracili życie. Złościła się, że nie może polegać na służbie, ufać w ich kompetencje, liczyć na wypełnianie powierzonych zadań.


Odniosłam wrażenie, że starała się być silną kobietą i nie poddawała się trudnościom, samotnemu zmaganiu  z całym domem, obowiązkami żony, matki i zarządczyni (kompetentnej). Nie pozwalała sobie na próżnowanie i tego samego wymagała od innych. Może chciała jednak od czasu do czasu powierzyć ten trud komuś innemu, ale takiego kogoś nie było, więc zmęczenie rodziło frustracje, które potrzebowała na kogoś przerzucić?! Na kogo najłatwiej, słabszych, poddanych, zależnych...

Ze smutkiem przyznam, że przeczytanie tej książki nie przyniosło satysfakcji, czułam pustkę w myślach i emocjach, może dlatego też ta notka jest taka oględna.
Ocenę zostawiam innym chętnym na przeczytanie tej pozycji.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rok na Majorce - Anna Klara Majewska



To lekka książka na letnie, wakacyjne chwile. Nie zmęczy, pozwoli na uśmiech i zamyślenie a nawet na rozmarzenie.
Czytałam kiedyś "Rok w Prowansji" i jego kontynuację, czytałam "W dojrzewającym słońcu...." i dlatego sięgnęłam po tą książkę. Bohaterką jest Polka, która po rozstaniach najpierw z mężem a potem z austriackim chłopakiem próbuje szczęścia na Majorce, dlaczego tam, hm nie wiem, ale dlaczego nie?
Przeprowadza się, podejmując próbę budowania dla siebie i syna nowego miejsca do życia. W swoich działaniach jest zawsze odważna, choć czasami łatwowierna albo nie znająca realiów życia na wyspie. Znajduje ludzi którzy ją wspierają, czasami są barwne postaci, kontrowersyjne, ale mają pozytywny wpływ na bohaterkę i jej zmagania.
Bohaterka to kobieta przywykła do życia na wysokiej stopie, nie licząca się z wydatkami, którą stać na szaleństwa w drogich butikach. Na Majorce musi dokonywać wyborów, znajduje się na krawędzi bankructwa, ale samodzielność, przebojowość i otwartość na pomoc innych dodaje jej skrzydeł.
Poznaje oczywiście swojego księcia z bajki i blablabla, byłoby jak w bajce, Niemniej to przekorna kobieta i zakończenie nie jest oczywiste.
Polecam tę książkę bo jest naiwna, śmieszna i smutna, budzi emocje i uśmiech na twarzy. Nie wszystko musi być na serio, poważnie i realnie....

Angole - Ewa Winnicka


Trafiła do mnie wprost z biblioteki, ale to nie był mój plan, tylko wybór Dyskusyjnego Klub Książki do którego mam zamiar dołączyć:)

Niemniej Angole to książka napisana prostym językiem, łatwo i szybko przyswajalnym. Autorka postanowiła przyjrzeć się życiu polskich emigrantów przybyłych do Wielkiej Brytanii po 2004 roku.

Bohaterami tej książki stali się ludzie różnego pokroju: studenci, przedsiębiorcy, inteligenci, robotnicy, bezrobotni, uciekinierzy od odpowiedzialności; kobiety i mężczyźni, ludzie w różnym wieku. Historie są tak różne jak różni są ludzie, jednym się udało więc są zadowoleni, jedni przyjechali bo nie wiodło się im w kraju i na emigracji jest podobnie. Są tacy którzy szybko złapali bakcyla nowego klimatu, kultury, dostali wiatru w żagle, pootwierali działające przedsięwzięcia, albo znaleźli satysfakcjonującą i dobrze płatną pracę. Są i tacy którzy odnaleźli się na gruncie pracy, ale czują się samotni i tęsknią za krajem i rodziną. Są wreszcie tacy, którzy uciekli przed problemami które im towarzyszyły w kraju. Mieli nadzieję, albo raczej mamili się, że w nowym kraju będzie im łatwiej i lepiej, że grubą kreską oddzielą swoje życia. Ale tak jak granice zostały wytarte z mapy Europy tak i u nich ich zabrakło i nie uchroniły ich przez upadkiem po raz wtóry. I tak jak na początku nie wiedzieli co począć z euforią pseudo wolności tak potem nie wiedzieli jak poradzić sobie z marazmem i brakiem sensu. Upijali się do nieprzytomności, tracili prace, pieniądze, mieszkanie, znajomych, budzili się na dnie, a czasem już się nie budzili.
Bohaterowie opisują też swoje postrzeganie tubylców, ich kulturę, zachowania, prawo, podejście do innych.
Historie bohaterów książki ukazują postawy tubylców względem emigrantów i odwrotnie i tak jak wszędzie, po obu stronach można znaleźć uczciwych i nie uczciwych, mądrych i głupich, odpowiedzialnych i nie, pomocnych i wykorzystujących. Pokazują siłę i odwagę ludzi, butę i arogancję, lęki i słabości, nadzieje i rozczarowania. Skutki zderzenia z inną kulturą, nieprzygotowanie na nią, brak wiedzy o kraju wyjazdu, nieznajomość języka, naiwność, nieprzewidywalność, brak celu, lenistwo.
Pokazują też możliwości jakie daje lepiej zorganizowany system dla ludzi przedsiębiorczych, pomysłowych, którzy nie zrealizowali się w kraju urodzenia. Losy bohaterów, którzy wyjechali z pomysłami, z językiem są optymistyczne i zachęcające do podążania ich śladem. Świetnie zorganizowana służba zdrowia i służby socjalne, ochrona i kontrola praw pracowniczych, dbałość o ludzi starych, słabych, dzieci, podejście do przemocy daje poczucie bezpieczeństwa. Niektórym rozwijają się skrzydła i daje im to motywację do samorozwoju, często mimo późnego wieku.
W książce znalazłam też taką informację, że lepiej na emigracji radzą sobie kobiety jako te silniejsze i bardziej zmotywowane, które mają dla kogo się zmieniać, rozwijać, bronić praw i zarabiać. I ta informacja jest bardzo uniwersalna bowiem przewijała mi się przez książki z różnych epok i historii.
Kończę, resztę wniosków pozostawiam Wam:)