Szukaj na tym blogu

środa, 29 listopada 2017

Twój Vincent - Wizyta w kinie


Dla mnie to zachwycający film. Siedziałam oszołomiona cudem techniki i ludzkimi możliwościami. To jak oglądanie obrazów, które nagle ożywają. Niebywałe, malownicze i kolorowe.

Głównym motywem fabuły jest podróż Armanda Roulina, syna listonosza, przyjaciela Vincenta van Gogha, z ostatnim napisanym przed śmiercią listem Vincenta do brata. W klimacie kryminału Roulin odwiedza osobę po osobie zbierając kawałki układanki. Chce rozwiązać zagadkę śmierci malarza, choć czasami odnosiłam wrażenie, że akcja była mało dynamiczna, zbyt spokojna i niczym nie zaskakująca. Trochę zabrakło mi równowagi pomiędzy warstwą wizualną i treścią. Niemniej całość jest spójna i autentyczna, twórcy wykorzystali obrazy, miejsca i osoby z życia wielkiego malarza.
Mocnym elementem filmu jest także muzyka, która potęguję odbiór obrazów, wyraża ich emocje i nastrój.
To film dla miłośników twórczości malarza, uznających nowoczesne formy prezentacji sztuki.
Wyszłam z filmu usatysfakcjonowana i ukołysana barwami i muzyką.

Polak sprzeda zmysły - Konrad Oprzędek

Z biblioteki.

Ta pozycja jest dowodem na to, że czytanie ogłoszeń może być inspiracją a już na pewno może dać materiał do tworzenia. Autor nie był prekursorem, bo 53 lata temu (1964) zrobił to Krzysztof Kąkolewski w książce "Trzy złote za słowo". Obserwacje Konrada Oprzędka ukazują jednak już inny obraz społeczeństwa. Z książki wyłania się efekt zmian zachodzących w pokoleniach na przełomie XX i XXI wieku. Zmiany dotyczą oczywiście wielu obszarów życia, min. podejścia do seksu i miłości, realizowania swoich powinności lub potrzeb, świadomości i sposobów  leczenia traum po "kulturze" bicia przez rodziców oraz kultywowanej martyrologii.

Aby pozyskać ów materiał autor przeglądał źródło wiedzy wszelakiej czyli internet. Nawiązywał łączność z autorami ogłoszeń, czasem była to tylko krótka wymiana zdań, innym razem dłuższy kontakt, czasem nawet spotykał się bezpośrednio. Okazało się, że internet to źródło wszelkiej mocy i nieograniczonych możliwości. Ludzie realizują siebie i swoje potrzeby poprzez najróżniejsze chwyty. W książce poczytamy o przemianach jakie w ludziach zachodzą, o czarach, które zwabiają rzesze poszukiwaczy, o miksturach szczęścia, szeptach, głosach, ocieplaczach. Oczywiście będzie też o ułudach, chwilowości, absurdalności, niewiarygodności. Czytelnik skonfrontuje swoje obserwacje zachowań społeczeństwa, być może nie będzie mu to obce, ale może go coś zaskoczy.

Po przeczytaniu tego reportażu poczułam zmieszanie, zadziwienie, trochę smutek, współczucie i własną naiwność. Okazuje się, że nie śledząc pewnych obszarów internetu, nie posiadam świadomości i wiedzy jak wiele w tym kraju dzieje się niepojętych rzeczy, jak bardzo ludzie gonią za rzeczami, za pieniędzmi, czasem za drugą osobą. Okazuje się, że płodzą swoje pragnienia i niespełnienia jednocześnie rozpaczając za tym czego nie mogą mieć. Nie widzą tego co mają, nie doceniają, ale chwytają się wszelkich sposobów, aby zaspokoić swoje często wydumane "marzenia".
To chyba taka otoczka tych czasów: gonić, łapać, mieć i tak w kółko. A nie warto byłoby zatrzymać się i pomyśleć po co?

sobota, 25 listopada 2017

Małe życie - Hanya Yanagihara

Wypożyczona w bibliotece.

To książka, która mnie niestety "zmogła" i po około 200 stronach  nie dałam rady czytać strona po stronie. Nie miałam siły się przepychać i przedzierać przez jej gęste i kolczaste zarośla. To długie "wprowadzenie" zniechęciło mnie do wnikliwej lektury a  pobieżne czytanie dalszych fragmentów utwierdziło mnie w tej niechęci.
Nie chciałam przeżywać traum wymyślonych bohaterów, bo prawdziwych nie brakuje. Nie przemówiło do mnie nazywanie przyjaźnią relacji czasami wręcz toksycznych i zakłamanych. Mocno sztuczny wydawał mi się sposób wyrażania uczuć i emocji przez męskich bohaterów książki. Tajemnice, kruczki, nieszczęścia, a przy tym sukcesy, pieniądze, dostatnie życie i zmanierowanie wydawały mi się zbyt plastikowe i kiczowate. Pozbierane z różnych amerykańskich zaułków albo przestrzeni. Wydumane i przedłużone do granic.
Chcę jednak pogratulować autorce możliwości pisarskich pozwalających jej na stworzenie tak obszernej książki. Niemniej mnie nie wciągnęła i nie przekonała swoimi zabiegami.

Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo - Grzegorz Gortat

Wypożyczona

Jak żyć w kraju, w którym od lat toczy się haniebna wojna, podyktowana chorym ego uzurpatora i interesami wąskiej grupki najgorszego rodzaju ludzi.
Jak żyć mimo ciągłego zagrożenia od  ludzi i maszyn, z powierza i lądu.
Jak żyć skoro tak niewiele zostało do życia.
Jak żyć, kiedy człowiek człowiekowi jest tylko zagrożeniem i to w imię ponoć tej "samej religii".
Jak podają media i literatura - ogromnie trudno i strasznie jest żyć tam gdzie jest woja a tak toczy się od kilku lat w Syrii a właściwie w jej zgliszczach.

Pomimo to dzieciństwo pozostaje dzieciństwem i ma swoje przywileje, nawet w tak ograniczonych okolicznościach. Dzieci chcą się bawić i śmiać, biegać, skakać, dokazywać, grać w piłkę, spacerować. Niestety rzadko mają ku temu okazję i niestety często te potrzeby dzieciństwa kończą się śmiercią. Smutne to przerażająco, bo to nie one wywołały wojnę i nie one są odpowiedzialne za brak spokojnego dzieciństwa. Niestety zwykłych obywateli nie pyta się o zdanie i bierze się pod uwagę zwłaszcza jeśli żyją w kraju rządzonym przez zachłannych despotów.

Książka jest poruszająca i smutna, bo jakaż mogłaby być w takich okolicznościach. Niemniej są krótkie fragmenty w których przebija nadzieja i radość z maleńkich rzeczy. I to one, chyba, są zarzewiem i nadzieją na lepszą  przyszłość. Ale czy te dzieci, których dzieciństwo przypadło na czas wojny, głodu i bezduszności będą umiały się odnaleźć w czasach spokoju? Zapewne tak, jak pokazują przykłady z historii, ale z jakim obciążeniem. Czy pozbawione podstawowych praw - wolności, bezpieczeństwa, możliwości nauki i rozwoju będą umiały zadbać o siebie i swój kraj - miejmy nadzieję.

W książce "Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo" bohaterka, ośmioletnia Jasmina opisuje czytelnikowi swoją codzienność. Jej życie mimo trudów wojny jest szczęśliwe, bo ma kochanych i mądrych rodziców i rodzeństwo. Pokazuje, że mimo braku całego szeregu rzeczy można się bawić i być radosnym, oczywiście często w ograniczonym obszarze i zakresie. Można się uczyć i wzajemnie motywować do pozytywnych działań. Można a nawet trzeba się wspierać, chronić i dzielić.
Dzieci adaptują się do takich warunków w jakich przyszło im żyć. Bawią się w chowanego w gruzach swojego miasta, budują domy gdzie chcą i z czego chcą, robią sobie piaskownice w resztkach budynków. Niestety ma to swoją straszną cenę, bo często podczas takich zabaw giną od miny albo zostają bez ręki lub nogi. Czasami giną, bo chcą bawić się w szkołę a ktoś dorosły niestety skonstruował minę długopis. Chcą się bawić w żołnierzy a dorosły daje im do ręki prawdziwy karabin i każe strzelać do innych.

Smutne i straszne, że są takie miejsca w których dzieci nie mają spokojnego dzieciństwa. Kiedy giną członkowie ich rodzin, nie mają dachu nad głową, brakuje im jedzenia i prądu, stykają się z podłością dorosłych nawet bez przyczyny. Jak pomóc? Można wesprzeć swoimi możliwościami, choćby nabyciem tej książki, bo oprócz treści zgodnej z aktualnymi wydarzeniami ma też konkretny cel - zebrany dochód ze sprzedaży PAH chce przekazać na pomoc Syrii.To kropla w morzu potrzeb, ale to może być ta kropla, która drąży skałę i przelewa czarę goryczy. Bo ile można?

czwartek, 23 listopada 2017

Zapiski z Rakki. Ucieczka z Państwa Islamskiego - Samir

Z biblioteki.

Wyobraź sobie,
      - że nie możesz kontaktować się za pomocą internetu, telefonii
        komórkowej, stacjonarnej, itd.
      - że nie możesz uzyskiwać informacji ze świata żadną drogą,
      - że nie możesz z nikim porozmawiać, nikomu się poskarżyć, od nikogo
        oczekiwać pomocy,
      - że za kontakt z zachodnimi mediami grozi ścięcie,
      - że nie możesz poruszać się swobodnie po okolicy,
      - że nie możesz spotykać się z kim chcesz,
      - że nie możesz jeść ani ubierać tego co chcesz,
                                             - że nie możesz pracować i nie możesz dać jeść swoim dzieciom,
                                             - że nie możesz się uczyć, bo masz nie umieć,
                                             - że nie masz prądu, ogrzewania, domu, łóżka,
                                             - że nie czujesz się bezpiecznie.

Wyobraź sobie, jeśli jesteś w stanie,
              - że widzisz ukrzyżowanego syna przed resztką swojego domu,
              - że widzisz przyjaciela wiszącego bez głowy,
              - że widzisz dziesiątki ciał po ostrzale samolotu,
              - że widzisz kamienowanych publicznie ludzi,
              - że widzisz publiczne chłosty i egzekucje,
              - że widzisz jak dziecko ma zabić starszego mężczyznę.

                               Czy możesz wyobrazić sobie:
                                          głód, strach, zimno, brak domu, rodziny, brak nadziei.

Jeśli możesz to sobie wyobrazić to jesteś w dobrej sytuacji, bo nie musisz tego przeżywać każdego dnia od kilku lat.
Życie w miejscu gdzie nie trzeba sobie nic z tych rzeczy wyobrażać, bo to się dzieje na prawdę, jest częścią terytorium "Państwa Islamskiego". Obrazy okrucieństwa bólu i strachu tworzone są na nowo każdego dnia. Człowiek nic nie znaczy, to tylko narzędzie do działań chorych z agresji i arogancji ludzi. Niegdyś miasteczko w północnej Syrii - Rakka, zostało zamienione w zgliszcza i zaanektowane na potrzeby agresora.

Ta książka to opowieść Samira, działacza grupy wolnościowej Asz- Szarkija 24, który spisywał swoje przeżycia w Rakkce i wysyłał jako szyfrowane wiadomości sms do Turcji, skąd trafiały do telewizji BBC. Ta ostatnia zaś wydała ją w wyjątkowej formie i z nadzwyczajnymi ilustracjami, oddającymi w pełni treść wydarzeń. Niezwykłe w obrazach i kolorach, wyrażające emocje i działające na zmysły, ogromnie poruszające.

To ważna relacja młodego człowieka, naocznego świadka strasznych wydarzeń, zwykłego mieszkańca, syna, brata, przyjaciela. Człowieka, który miał marzenia, plany, studia, rodzinę, dziewczynę. Niestety przyszło mu żyć w zniewolonym i coraz bardziej zniszczonym kraju. Przyszło mu patrzeć na to co robi Daisz z prawdziwym islamem, jak dalece go wypacza i wykorzystuje do swoich zbrodniczych celów. Przyszło mu żyć tylko resztkami nadziei, że świat dojrzy krzywdę Syrii i wspomoże jego mieszkańców, zwykłych ludzi, znoszących każdego dnia ogromną przemoc.

"Nie sądziliśmy tylko, że społeczność międzynarodowa będzie stała z założonymi rękami, przyglądając się bezczynnie, jak dokonuje się zbrodni na bezbronnych ludziach, domagających się praw, które im się słusznie należą." (str. 46)

środa, 22 listopada 2017

Zaklęcie na „W” - Michał Rusinek, Joanna Rusinek

Seria: Wojny dorosłych - historie dzieci.

Ta książka o wojnie widzianej oczami dziecka. Napisana tak, aby dziecko mogło je zrozumieć a rodzic mógł dopowiedzieć i pociągnąć temat. Bohaterem jest ośmiolatek, zatem i lektura powinna być zrozumiała dla dzieci w podobnym wieku.

To książka niezwykła w treści i w obrazach. Autor Michał Rusinek oparł swoją opowieść na autentycznych wspomnieniach pana Włodzimierza Dusiewicza. Dla mnie niezwykłym walorem jest jej szata graficzna wykonana przez Joannę Rusinek. Ilustracje to nie obrazki, ale rozlane po stronach wymowne projekcje opowiadanej historii. Czarno-białe w czasach wojny i kolorowe poza jej okresem. Czasem szare, bo przecież nie wszyscy i wszystko było oczywiste, czasem to Biali byli źli a Czarni dobrzy.  Dla mnie te obrazy to absolutny majstersztyk.

Niemniej wracając do opowieści; to mądra, prosta i wciągająca historia chłopca, który zamiast do szkoły ruszył 1 września 1939 roku do "walki" z "Czarnymi Panami", oczywiście nie od razu i nie dosłownie. Został łącznikiem, pomagał obrońcom ojczyzny, często nie mając o tym wiedzy. Przewoził rowerem zaproszenia ślubne, odbierał nowe znaczki na poczcie jako filatelista, nie wiedząc o tym, że to tylko "przykrywki" i mają drugie tajne dno. Ze względów bezpieczeństwa Włodek o ważności tych działań dowiedział się dopiero po wojnie, w trakcie uważał swoje zadania za nudne.
Tak naprawdę to Włodek nie rozumiał tej wojny a już na pewno jej nie chciał, zwłaszcza że zabrała mu tatę i szansę na spełnienie wielu obietnic. Wszystko straciło sens, radość i kolory. Targany emocjami postanowił pomagać i wstąpił do Szarych Szeregów, by wesprzeć działalność "Białych Panów". Włodek próbował działań na własną rękę, ale okazało się, że są one niebezpieczne dla niego osobiście i dla całej organizacji.

Wojna nauczyła go, że nawet najdzielniejsi chłopcy płaczą, że nie zawsze tylko Czarni Panowie są straszni i źli, bo czasem to Biali Panowie okazywali drugie oblicze i strzelali do swojego. Przekonał się, że wojna niesie ze sobą głód, zimno, rozłąkę i utratę, że "Wojna jest przez to zawsze przegrana, dla obu stron."

To bardzo wartościowa książka, czytelna, zrozumiała i wyjątkowa.

sobota, 18 listopada 2017

Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania - Katarzyna Bonda

Z biblioteki.

To książka poradnik, ale napisana tak, że trudno się od niej oderwać. Czyta się ją z zainteresowaniem, wciąga w zawarte tajniki, pokazuje drogi i dróżki, przestrzega przed kluczeniem i ciemnymi zaułkami w procesie pisania książki. Autorka proces tworzenia książki, nazywa rodzeniem. Pokazuje jak powołać to nowe dziecko dbając o jego prawidłowy rozwój, jak doglądać jego parametrów, prawidłowo odżywiać, dopieszczać, itd.
Dla mnie ten przewodnik po "rodzeniu książki" jest  logiczny, przejrzysty, zrozumiały, prosty i pomocny. Zawiera wszystko co najważniejsze dla twórcy.

Katarzyna Bonda przekonuje swoich czytelników, że pisanie to jest ciężka praca, którą można a nawet trzeba kształtować i rozwijać całe życie. Pokazuje, że pisanie to jest rzemiosło, które właściwie podsycane i uprawiane przyniesie mistrzowskie efekty. Pisanie według Bondy to nie tylko pasja, to mrówcza praca na cały etat. To praca, która wymaga pisania, czytania, słuchania, doświadczania, konsekwencji i systematyczności w tych działaniach.

Autorka krok po kroku przeprowadza czytelnika po dróżkach, które prowadzą do poznania różnych aspektów pisarstwa. Jak alchemik rozkłada na czynniki pierwsze wszystkie mikstury, które dają pożądany efekt. Pokazuje wytyczne prowadzące do spełnienia, czyli napisania książki. Na tym nie koniec, bo pisanie książki to przecież część procesu, potem jest jeszcze przechodzenie przez poletka wydawców, często zarośnięte, przez, które trudno się przedrzeć i dostać do jądra decyzyjnego. Jeśli się uda i wyprawa nie będzie nadaremna to spłodzoną książkę uda się ujrzeć na półce w księgarni.


Autorka pokazuje jasne i ciemne strony płodzenia książki, wzloty i upadki, ciernie i płatki, jasne polany i wysokie góry. Tak, na tej twórczej drodze autor napotka na ogrom różnorodności.
Z pewnością aby odnieść pożądany efekt, napisać, być wydanym i sprzedanym trzeba grać na emocjach, bo to one wiodą prym w tym obszarze. Książki mają poruszać czytelnika, zagnieżdżać się w duszach, "wwiercać" w umysły, nie dać o sobie zapomnieć. Mają działać na czytelnika jasno wedle gatunku, czyli: bawić, wyciskać łzy, przerażać, prowadzić po śladzie, zaciekawiać, współczuć, kochać, fantazjować.

Poradnik autorstwa Katarzyny Bondy jest bardzo racjonalny, logiczny, pomocny, wspierający i systematyzujący. Może jest to spowodowane jej kilkuletnim doświadczeniem jako pisarki.
Można w nim znaleźć ćwiczenia wspomagające szukanie inspiracji, doskonalenie możliwości i opis niezbędników o których trzeba pamiętać przy pisaniu książki.

Książka składa się z ośmiu rozdziałów, takich kolejnych stopni wtajemniczenia, od podstawy czyli świata wewnętrznego pisarza, gatunków literackich, poprzez zagłębienie się w bohatera, pokazanie sposobów na jego przedstawienie, rolę i drogę. Pisze o strukturze, fabule, narracji i dialogu. Przytacza "Dekalog Pisarza", nie zapomina o wygładzaniu czyli poprawianiu, redagowaniu i przekazywaniu w inne ręce.
Książka wypełniona jest narzędziami, tabelami, wykresami metodami pracy autorki, sprawdzonymi i potwierdzonymi.
Autorka podkreśla, że pisanie to ciężka praca, której można się nauczyć, nie trzeba tylko poddawać się zbyt szybko, bo proces twórczy to lata a nie chwile. Należy ćwiczyć, doświadczać i ufać swojej intuicji. Bardzo przypadła mi do gustu.

piątek, 17 listopada 2017

Kaprysik. Damskie historie - Mariusz Szczygieł

Z biblioteki.
To pozycja maleńka, słodka i o kobietach, z mężczyznami w tle lub obok.
Książka do przeczytania w 1,5-2 godziny, taka na oderwanie się od innych cięższych lektur. "Kaprysik" to taki kwiatek: kolorowy, pachnący i ciekawy.
To tomik reportaży o kobietach, różnorodnych, barwnych, interesujących, zaskakujących. O kobietach, które coś osobliwego stworzyły, w czymś osobliwym brały udział, były dla kogoś albo samej siebie inspiracją.
To zbiór sześciu historii tak różnych jak różne są kobiety. Czasem przeczytamy o codzienności, innym razem o pasji fotografii, jest i o poszukiwaniu kobiet ze zgubionej listy, o miłości, smutku, rozstaniu, przyjaźni.

Mariusz Szczygieł przekazuje opowieści z uśmiechem, czarem, subtelnością, delikatnością i czułością.
W rozdziale pierwszym -Reality- autor opisuje postać kobiety, która całe swoje życie zawarła w ponad 700 zeszytach, opisując jego codzienne drobiazgi, bez emocji i opisów, skupiając się na szczegółach dotyczących domowych obowiązków, wydarzeń z życia rodziny.

W następnym rozdziale „Kaprysik” opowiada o pani stomatolog, która regularnie od dziesięciu lat odwiedza zakład fotograficzny prosząc o zdjęcia w przygotowanych przez siebie kostiumach. Kreacje bywają subtelne lub kuszące, ale zawsze pomysłowe i radosne.

Kolejny - Kartka - intryguje próbą rozpracowania tajemniczej listy znalezionej  w kawiarni Nowy Świat. Zawierała nazwiska i imiona kobiet wraz z rokiem, zapisane odręcznie. Autor poszukiwał odpowiedzi na postawione hipotezy aż doszedł do ściany, niemniej...

Czwarty rozdział - Dowód - to historia miłości profesora, rektora AGH w Krakowie do swojej żony Małgorzaty. W dowód tej miłości z własnej potrzeby i finansów postawił posąg oblubienicy w korytarzu uczelni, z zamysłem rozczulania i ocieplania miejsca.

Piąty rozdział - Rozstanie jest ostre jak miecz - to historia miłości i sposobu przeżywania żałoby piosenkarki Tercetu Egzotycznego Izabelli Skrybant -Dziewiątkowskiej po śmierci męża. Trochę tu wspomnień, wyjaśnień, usprawiedliwiania.

Szósty - Serial na dwa długopisy - to niebywała historia dwóch przyjaciółek, które przez ponad 50 lat pisały do siebie listy. Ta zupełnie niewiarygodna determinacja i więź dawała im siłę w trudnych momentach, dzieliła radość, utulała smutek.

To książka dla każdego, relaksująca i pozytywna.

sobota, 11 listopada 2017

Podróżowanie z Beniaminem - Martin Vopěnka

Wypożyczona w bibliotece.

Kolejna książka inspirowana czeskimi opowieściami Mariusza Szczygła.

Pisarz przygotowując się do napisania tej książki, najpierw odbył podróż, którą potem podążył jego bohater. Przemierzył Włochy, Grecję, Rumunię i Bułgarię, aby doświadczyć emocji, które będzie przeżywał książkowy ojciec z synem. W książce umieścił własne dylematy i rozterki moralno - uczuciowe.
Ta książka mnie nie wciągnęła szaleńczo, ale zainteresowała i była w moich myślach za każdym razem kiedy musiałam ją odłożyć. To nie jest książka zawierająca typowy "czeski humor i postrzeganie świata".
Niemniej w wielu aspektach główny bohater-ojciec był dla mnie interesujący, a zwłaszcza jego przemyślenia i obserwacje, w jakiś sposób mi bliskie.

Po tragicznej śmierci żony ojciec postanawia zabrać pogrążonego w żałobie syna w podróż w Nieznane. Nie planuje trasy, nie rezerwuje noclegów, nie sprawdza atrakcji, po prostu jedzie a zatrzymuje się wtedy kiedy coś go zainspiruje, zainteresuje albo ulegnie namowom syna. Co prawda syn nie jest niemym uczestnikiem wyprawy, ale to ojciec został postawiony przez autora jako punkt odniesienia. Najwięcej treści i słów autor dedykuje ojcu, choć co nieco dowiemy się o odczuciach i potrzebach syna.

Książka jest nie tylko o podróży, ale o poszukiwaniu, potrzebach, sensie i strachu przed samotnością.

Zanim wyruszą w podróż odwiedzają opuszczony cmentarz, kontemplacja miejsca ma być krokiem w zrozumieniu śmierci matki i żony. W takich miejscach widać pustkę po śmierci, braku ciągłości i zapomnieniu.  Bohater wyraża to takimi słowami: -"Nie znałem miejsca, w którym wyraźniej niż tu można było sobie uświadomić, co to znaczy zostać opuszczonym".(str. 23) Takie myśli i mnie dopadają kiedy widzę opuszczone groby, kiedy wszyscy bliscy i dalecy zapomnieli, wymarli, ślad zaginął. To ma u mnie jeszcze głębszy kontekst, zastanawiam się ile tak naprawdę znaczymy, co po nas zostaje? Czy jesteśmy oczkami w swetrze i wtedy każde ma znaczenie, czy elektronami, które czasem spotykają się, ale pozostają oddzielnymi bytami.

Ta podróż jest ważna dla bohatera książki i bynajmniej nie z powodu żałoby po śmierci ukochanej kobiety, bo nie było w tym związku ani miłości, ani przywiązania, pozostał niezrozumiały nawyk bycia ze względu na syna. David (bo tak ma na imię ojciec) chce uciec od codzienności, szaleńczego zabiegania często za rzeczami błahymi i ulotnymi, których istotność zniknie za chwilę, niezrozumiałego konsumpcjonizmu, miałkości życia. Jego słowa "Przeraża mnie bezmyślna codzienność i to jak wszyscy wmawiają - oto, po co jesteśmy na świecie i w jaki sposób możemy napełnić nasze życie ważką treścią w czasach, kiedy nie jesteśmy skazani na samą tylko walkę o przeżycie - nie dają w ten sposób odpowiedzi i jej dać nie mogą, bo zasadą tej cywilizacji jest, żeby ludzie chcieli więcej i więcej."(str. 34) wyrażają też moje obserwacje współmieszkańców.

David ma świadomość tego, że "... życie musi toczyć się tu i teraz, a jeśli je zmarnuję, to nie dostanę już drugiej szansy." (str. 41) Od lat jestem przywiązana do tej filozofii, staram się ją docenić i wykorzystać (jeśli tylko pozwalają mi na to mój charakter i umiejętności) wszystko co teraźniejszość niesie, nie rozpamiętywać przeszłości i nie rozważać co może się stać w przyszłości. To pozwala mi w pełni skupić się na tym na co mam realny wpływ.

Podróż czasem jest wygodna, czasem trudna, zwłaszcza dla kilkuletniego chłopca, ale jak uważa, jego ojciec, warto doświadczyć różnych realiów egzystencji. Współczesne wygodnictwo mierzi go dlatego tłumaczy synowi i pokazuje, że nie wszędzie ludzie mogą i podchodzą w taki sposób jak w jego otoczeniu. Chce wpoić synowi własne obserwacje o  współczesnej egzystencji. "Często myślałem o tym, w jak wygodnych czasach żyjemy, jak my wszyscy wszystko dosłownie przeżremy, że zliżemy samą śmietankę - pławimy się w dobrobycie i korzystamy z wcześniej niedostępnych możliwości, a nawet z dłuższego okresu pokoju, jemy, podróżujemy i zużywamy grubo ponad możliwości naszej planety. Jakby historia postawiła nas na szczycie, nas - nienasyconych, goniących za przyjemnościami, należących zaledwie do kilku pokoleń zanim wszystko zniszczymy, a nasze marzenia z hukiem zwalą się na głowy naszym prawnukom". (str. 52)
Niestety piękne idee i pomysł ucieczki zderza się z realiami, nie da się uniknąć w dzisiejszym świecie nawet w małych miejscowościach świątyń konsumpcjonizmu, miejsc przepełnionych rzeczami, "których w danym roku trzeba wyprodukować i zużyć więcej niż w roku poprzednim, żeby ekonomiści byli zadowoleni i nie wpadali w depresję" (str. 52)

W czasie wyprawy z Nieznane bohater przeżył nie jedno wyzwanie, miewał rozterki, przechodził metamorfozy, zmieniał początkowe pewności w wątpliwości. Wątpił w samego siebie, w słuszność swoich wyborów i działań: "Kim ja właściwie jestem? - pytałem sam siebie. - Wzorowym, kochającym ojcem czy zwariowanym hazardzistą, który jest ścigany listem gończym za porwanie dziecka i który wymyślił sobie, że pojedzie z synem zagubić się w Nieznane, bo nie miał mu co dać?"(str. 199)
Zastanawia się co ma dalej zrobić, jak będzie wyglądała jego przyszłość. "Kiedyś sam sobie wydawałem się potężny - byłem niezależnym graczem na giełdzie, maklerem zdolnym zarabiać na zwyżce i spadku cen akcji. Potem wyruszyłem zagubić się w nieznane - z dzieckiem, które kochałem, ale któremu nie dałem możliwości wyboru. Może nie skłoniła mnie do tego moja troska o niego, tylko moje ego. Zamiast przyznać się sam przed sobą do bezradności i szukać drogi we własnym sercu, byłem arogancki. Teraz znalazłem się na samym dnie. Nie został nawet ślad po potędze ani arogancji." (str. 255)

To pozycja, która poruszyła u mnie kilka istotnych strun emocjonalnych. Ciekawymi były także intymne wyznania Davida, nagłe, realne i gwałtowne potrzeby seksualne, zalewające umysł, które wymagały zaspokojenia aby móc spokojnie funkcjonować i podejmować jasne decyzje. Pierwszy raz spotkałam się z takimi prostymi opisami potrzeb natury męskiej w literaturze. Ich naturalność i brak wyuzdania wzbudzała tylko chęć zrozumienia. Wszystko było opisane ze smakiem i delikatnością, z istotnością dla Davida.

Mimo świadomych przemyśleń, wiedzy i wiary bohater - ojciec popełnił błędy, których nie mógł naprawić, za które nie mógł odpokutować czy zadośćuczynić - nie uda mu się przywrócić życia ojcu, który tak kochał wnuka, że kiedy ich rozdzielono zmarł.

Powodowany oczywistymi niepowetowanymi stratami David, próbuje zadośćuczynić tym którzy jeszcze nie odeszli z tego świata. Szuka ludzi, oddaje im rzeczy, wyjaśnia swoje postępowanie, sprawia przyjemności.
Choć David pozostaje człowiekiem świadomym, to i tak pewne oczywistości docierają do niego dopiero w jesieni życia - "Dopiero po kilku latach częściowo zmieniłem pogląd, że nie powinienem wtrącać się w życie innych ludzi"

To książka w której bohater poszukuje odwiecznych prawd, o człowieku, Bogu i sensie w tym wszystkim co go otacza i czego jest uczestnikiem.

Zen i sztuka osługi motocykla - Robert M. Pirsing

Na potrzeby Dyskusyjnego Klubu Książki.

Z pewnością z własnej woli nie sięgnęłabym po nią, ale siła wyższa.
Dla mnie ta pozycja była niezwykle trudna do czytania i pojmowania. Niestety nie zainteresowała mnie też pod względem filozoficzno - poznawczym, tym bardziej jest mi przykro, że jak to głosi napis na okładce, zainspirowała ona rzesze czytelników do zmiany swojego życia. Widocznie za wysoki poziom na moje możliwości percepcji.

To książka autobiograficzna o szerokim spektrum tematycznym, przede wszystkim zaś o relacji ojca z synem, o podróży przez Stany Zjednoczone Ameryki po drogach mało uczęszczanych, o środku transportu czyli motocyklu i o znajomych-towarzyszach podróży. O filozofii, pojęciu  Jakości, o chorobie głównego bohatera, czyli schizofrenii i o drugiej tożsamości zwanej Fajdrosem.

Uważny i zainteresowany czytelnik pozna sztukę przygotowywania do podróży motocyklem, począwszy od dokładnego pakowania niezbędnych rzeczy, poprzez poznanie obsługi pojazdu i zaplanowanie trasy. Usłyszy także o różnorodnym podejściu do powyższego przez innych uczestników wyprawy.
Skorzysta ze szczegółowych opisów mijanych miejsc, widoków i spotkanych ludzi.
Może skorzysta też z rozważań filozoficznych o naturze człowieka, specyfice edukacji i jej ułomnościach, o połączeniach sztuki z techniką, przyswoi szeroko rozumianą wartość Jakości w życiu.

Cierpliwy czytelnik dowie się jak ułożyły się relacje ojca i syna i co owa podróż przyniosła każdemu z nich. Być może dotrwa do zakończenia, co może okazać się ciekawe.

To książka dla uważnych, cierpliwych, poszukujących, filozofujących, słowem pojmujących tok rozumowania autora.

To niełatwa książka o niełatwych losach człowieka, niemniej może być interesująca.
Tak na koniec, osobiście zastanawiało mnie, czy autor, chory na bardzo poważną chorobę, nie miał obaw przed podróżowaniem z dzieckiem. Kim była kobieta, która pozwoliła na taką podróż syna i jego nieobliczalnego ojca.

środa, 1 listopada 2017

Mruk. Opowiadania o kotkach, kotach i kociskach - Renata Piątkowska

Z biblioteki.

Po książce o koniach przyszedł czas na koty, a że te uwielbiamy bardzo to i historie opisane przez autorkę czytaliśmy z rozrzewnieniem.
Dziesięć różnych historii o kotach, pięknych, mądrych, przytulaśnych i przyjacielskich. Każdy niepowtarzalny i niebanalny jak na kota przystało.
Opowieści z różnych zakątków ziemi, pouczające i wzruszające, wszystkie bez wyjątku pokazujące jak niebywałe jest to zwierze.

Pierwsza historia jest o kotce, która pływała na okręcie wojennym, trudniła się tam łapaniem mysz i dawaniem radości strudzonym marynarzom. Każdy chętnie głaskał miłą kotkę a ona mruczała i łasiła się z wdziękiem. Na statku powiła też pięcioro maluchów, co wcale nie przeszkodziło jej w pełnieniu obowiązków. Pewnego razu, kiedy okręt został ostrzelany przeżyła naprawdę trudne chwile, zwłaszcza, że kociątka były małe i wymagały jej troski i pomocy... Ale i z tym sobie poradziła.
Druga opowieść dotyczy pewnego ciekawego hotelu, gdzie pracują koty. Każdy gość po zameldowaniu w recepcji dostaje do pokoju kota. Jakże miło mieć mruczącego i ciepłego zwierzaka daleko od domu. Od razu sobie wyobraziłam, że też  jestem gościem tego hotelu. Mrrr.
Trzecia historia pokazuje, że kot jest dobry na wszystko nawet na obłaskawienie naburmuszonego chłopca.
Czwarte opowiadanie mrozi krew w żyłach, bo kot ratuje swoich opiekunów od katastrofy. Bardzo wzruszająca historia o mądrości i miłości kociej.
Piąta opowieść jest o kocie, który był policjantem ochotnikiem. Mieszkał na komisariacie i rozpoznawał przestępców w oka mgnieniu. Był niezawodny w swoim wyczuciu.
W szóstej historii mamy niezwykłą przyjaźń pomiędzy kotem a niewidomym psem. Niezwykła opowieść o empatii, wyczuciu i wsparciu.
Siódme opowiadanie jest zabawne i ciekawe, bo dowiadujemy się w nim, że w pewnym mieście na Alasce kot jest burmistrzem, który z powodzeniem piastuje swój urząd od szesnastu lat.
Ósma opowieść jest o kotce przyjaciółce i opiekunce trójki rodzeństwa.
Dziewiąta traktuje o bardzo przebiegłej i mądralińskiej kotce.
Dziesiąta to opowieść o wielce dostojnym kocie, który miał ostateczny głos w doborze chłopaków swojej opiekunki. A nosa w tych sprawach miał doskonałego.
Bardzo ciepłe i przemiłe opowieści, polecam.