Szukaj na tym blogu

czwartek, 27 kwietnia 2017

Maja i jej świat: Ciekawość - Subi, Anna Obiols

Z biblioteki.

Ulubiony Pan bibliotekarz zaproponował nam ledwie co zakupione i przygotowane książki.

Jestem zachwycona całą serią (4 książki), bo jest ciekawa, łagodna, wielce interesująco graficznie zaaranżowana, na papierze, którego do tej pory w książkach nie spotkałam.
Każdemu tomowi towarzyszy kolor dominujący - Ciekawości zieleń. Treść książki też napisana jest niestandardowo, zmieniana jest wielkość czcionki, pisana w różny sposób, zakręca, czasem faluje, to znowu powiększa się, aby innym razem zmniejszyć się, opada do dołu, szybuje w górę, kręci się, wygina - niespokojna i poruszająca myśli. Miałam wrażenie, że słowa wyrażają emocje, intonują, podkreślają i zwracają uwagę. Na mnie to działało i mimowolnie podporządkowywałam się im albo szłam tymi ścieżkami wytyczonymi przez autorkę.
Ilustracje są czarne z dominującym kolorem zagadnienia; dla mnie jak obrazy. Każda książka zawiera ćwiczenia (polecam) i przewodnik dla rodziców.


Bohaterka Maja ma siedem lat, jest bardzo rezolutnym, refleksyjnym dzieckiem, empatycznym i ciepłym. Z zainteresowaniem uczestniczy w ofercie świata, a jest ona bogata i kolorowa, przynajmniej taką stara się widzieć Maja.
W tej książce zawarta jest opowieść o poznawaniu innego: człowieka, języka, kraju, obyczajów, jedzenia. Jest ku temu dobra okazja, bo do klasy Mai na początku roku przyszła nowa dziewczynka. Przyjechała z Afryki i ma na imię Finda. Maja chętnie jej pomagała, starała się być dla niej serdeczna. Bardzo była jej ciekawa, z zainteresowaniem chłonęła więc jej zwyczaje, opowieści i kulturę.
Dobrą okazją do pogłębienia wiedzy była wizyta u Findy w domu, zobaczyła tam afrykańskie maski, skosztowała tamtejszej kuchni, została jej zrobiona typowa fryzura i nauczyła się tradycyjnej gry.  Tak ją to wszystko zaciekawiło, że postanowiła poszerzyć zakres informacji o tym kontynencie, udała się więc do biblioteki, gdzie pod wpływem lektur o Afryce niejednokrotnie ponosiła ją fantazja.
Niestety, nadeszły wakacje i Finda odjechała do Afryki, co zasmuciło Maję.
Niemniej wiedziała też, że bardzo zyskała na znajomości z Findą. Dowiedziała się, "że nie wszystkiego można się nauczyć w szkole." Zapragnęła także w przyszłości pojechać do Afryki, a od czegóż są marzenia?

Mnie cała seria urzekła, bo zawiera świat wyobraźni, jakieś ulotne zjawiska, delikatności i szczegóły na które autorka zwróciła uwagę w niezwykły sposób. Uwypukliła rzeczy codzienne, pokolorowała je aby ukazać ich ważność i istotę, skupić się na nich bo to one tak naprawdę są najcenniejsze.
Bardzo ciepło polecam:)

środa, 26 kwietnia 2017

Lena - Silvia Serreli - seria książek


Wypożyczona  z biblioteki.

Książki napisane i przetłumaczone bardzo starannie, językiem bez infantylizmów i nowomowy.  Mają uczyć, edukować, rozwijać w dzieciach pozytywne społecznie wzorce i odkrywać  sferę emocjonalną. Czyta się je z przyjemnością i sympatią dla głównej bohaterki. Książki opatrzone są komentarzem psychologa i przez niego opracowane. Zawierają propozycje zabaw związanych z tematyką książki. Mogą służyć dzieciom do samodzielnego czytania. Tematy poruszane w książkach są uniwersalne, dotyczą zarówno dziewczynek i chłopców.
W serii ukazało się dziesięć książek. Wydawane od 2016 roku. 

 
Każda książka przybliża jakiś problem dziecka, zjawisko społeczne albo pytanie o rzeczy i zjawiska niezrozumiałe dla dziecka.
Bohaterką książek jest Lena, sześciolatka, która chodzi do szkoły. Na początku każdej książki jest jej wizytówka z której dowiadujemy się pokrótce o jej rodzinie, zainteresowaniach i antypatiach.
Lenka poznaje świat, rozszerza swoje obszary fizyczne, myślowe i emocjonalne,  pomagają jej mądrzy i życzliwi dorośli.
Zapraszam do świata Lenki, bo to świat zrozumiały, racjonalny, ciekawy, tolerancyjny, empatyczny i życzliwy.
Książki mogą być wsparciem i pomocą w objaśnianiu podobnych zagadnień swojemu dziecku.













poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie - Paweł Smoleński

Z biblioteki.

Ta książka to wspomnienie po podróżach autora do Iraku i Kurdystanu. Można pozyskać z niej zarys historii i ogólne informacje o ponad 30 milionowym narodzie bez własnego państwa, rozsianym między Turcją, Irakiem, Iranem i Syrią, targanym niepokojami, niezrozumieniem i zachłannością.
Kurdowie to lud indoeuropejski zamieszkujący krainę zwaną Kurdystanem z historią sięgającą starożytności. Pod wpływem burzliwych wydarzeń na tym terenie przechodzili pod różne rządy, niemniej największy wpływ miała ekspansja arabska która islamizowała Kurdów, po dziś dzień większość z nich to sunnici. Kraina Kurdów to kraj "miodem i mlekiem płynący" jak na warunki tamtego rejonu. "W jakim miejscu wykopiesz dołek, tryśnie ropa naftowa... Mamy tu rzeki, jeziora, jesienią pada deszcz, a zimą śnieg jak w Alpach. Na Bliskim Wschodzie woda to towar cenniejszy niż ropa." Właśnie dlatego najbliżsi sąsiedzi, silniejsi i bardziej wpływowi podzielili między siebie ten cenny kawał ziemi i nie wypuszczają ze swoich rąk, czerpiąc z niego ile się da. Niestety nie dbając przy tym o jego prawowitych mieszkańców, pozostawiając im tylko "głód, nędzę i śmierć". Na szczęście wiele zachodzących zdarzeń w regionie dało nadzieję a nawet przyniosło realne możliwości na zmianę.

Autor robi retrospekcję ze swoich podróży zaczynając od 1988 roku, kiedy to Husajn wysłał broń chemiczną na Kurdów, przez 2005 kiedy to pierwszym prezydentem powojennego Iraku został polityk Patriotycznej Unii Kurdystanu Dżalal Talabani, następnie rok 2011 kiedy dyskutowano i ustanawiano najbardziej demokratyczne prawo w regionie, dbające o równoprawność kobiet i mężczyzn we wszystkich obszarach życia aż do roku 2015, w którym autor odbył kolejną wyprawę, już do całkiem odmienionego kraju.

W Kurdystanie zachodzą zmiany, które mogłyby być wzorem dla całego regionu. Należałoby życzyć Kurdyjczykom oby trzymali swój kurs i oby nikt im w tym nie przeszkadzał, nie wchodził na drogę do samorozwoju i dobrostanu.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Kim jest Ryś? Opowieść o chłopcu z zespołem Aspergera - Joanna Chromik-Kovačs

Wypożyczona w bibliotece.

Ta książka bardzo przypadła mi do serca, bo w bardzo przystępny sposób opisuje życie dziecka z zespołem Aspergera oraz reakcje otoczenia na jego postawę.
Jest napisana bardzo poprawnym językiem, dodatkowo w tekście wytłuszczono idiomy, które na końcu książki są objaśnione. W zakończeniu zaś autorka zestawiła charakterystyczne cechy Rysia - chłopca z zespołem Aspergera. Książka zawiera także obszerne wyjaśnienie dotyczące zespołu chorobowego ZA ujęte w szerokim kontekście.

Po feriach do klasy dołącza nowy kolega - Rysiek. Zachowuje się inaczej niż większość dzieci, jest bardzo poważny, nie lubi przerw i spóźniania się. Nie bawi go wf i wygłupy chłopaków, nie uczestniczy w grach zespołowych, bo nie lubi dotykania. Nie wie co to radość, smutek i inne uczucia. Bardzo źle działa na niego hałas, agresja czy nagłe zdarzenia.
Niemniej Ryszard ma dużą wiedzę z przyrody i matematyki, potrafi długo i wyczerpująco opowiadać o bardziej lub mniej znanych gatunkach zwierząt. Pamięta o datach i uroczystościach. Wszystko co schematyczne, da się policzyć, uporządkować, zapisane łatwo, jest przyswajalne i zrozumiałe dla Ryśka. Dlatego z nim trzeba rozmawiać konkretnie, nazywając rzeczy po imieniu.

Koleżanki i koledzy z klasy okazali się dla Ryśka bardzo życzliwi, opiekuńczy, pojmujący i empatyczni. Przekonali się, że można w nim zdobyć świetnego, pomocnego kolegę z nieprzeciętną wiedzą, który na dodatek nią nie epatuje tylko jest nią zachwycony i umie się dzielić z innymi.

Trochę jak w "Trzech muszkieterach" - "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Bardzo polecam.




Mój młodszy brat - Monika Krajewska

Z biblioteki.

Autorka przybliża czytelnikom tematykę niepełnosprawności cielesnej i umysłowej. Oczywiście przy takim obszarze nie mogło obyć się bez stereotypów, nietolerancji, nieżyczliwości czy braku zrozumienia. Ale pokazała też pomysły jak sobie z tymi zachowaniami ludzkimi radzić.

Bohaterką książki jest Zuzanna, pierwszoklasistka. Rodzina Zuzanny to mama, tata i dwaj bracia-starszy i młodszy. Młodszy brat Antoś ma zespół Downa, co dla Zuzanny jest naturalne, bo to jej brat, zna jego twarz, znaki szczególne, zwyczaje i zachowania. Jest jaki jest, a jaki ma być, to w końcu brat. Ale to oczywiście tylko jej zdanie na temat brata, inni ludzie mają różne zdania (pozytywne i negatywne). Najbardziej przykre dla dziewczynki są zachowania nie przyjemne względem jej brata: naśmiewanie się z niego, pokazywanie palcami, nazywanie go i mówienie o nim pogardliwie.

Na szczęście klasa Zuzi miała bardzo mądrą wychowawczynię, która rozumiała wiele spraw i problemów, pokazywała je dzieciom, tłumaczyła i nazywała. Zorganizowała specjalną lekcję plastyczno-poznawczą na której dzieci dowiedziały się jak to jest być niepełnosprawnym, jakie się z tym wiążą ograniczenia i komplikacje. Dowiedziały się o różnych rodzajach niepełnosprawności fizycznej i umysłowej. Wymieniały się doświadczeniami, wiedzą i opowieściami.
Pewnego dnia w ich klasie został zorganizowany bal przebierańców na który można było przyjść z rodzeństwem. To był fantastyczny pomysł, dzieci poznały rodzeństwo swoich kolegów i koleżanek a także zobaczyły, że z niepełnosprawnymi dziećmi można się bawić bardzo wesoło i ciekawie.

Jedyne co mi nie przypadło do gustu w tej książce to używane czasami przez autorkę wyrazy zbyt kolokwialne, wolę aby książki dla dzieci zachowały swój edukacyjny charakter. Niemniej bardzo polecam.

Księga tysiąca pomyłek - Moritz Silke

Z biblioteki.
Trafiła w nasze ręce całkiem ciekawa propozycja - Księga tysiąca pomyłek - książka dla dzieci, które oprócz czytania, słuchania lubią się bawić. Książka zawiera duże ilustracje w których można znaleźć tytułowe tysiąc pomyłek, a te są tak ciekawe i intrygujące, że aż zadziwiają (śmiechom nie było końca). Pomysłowość ilustratora zasługuje na oklaski. Dla lubiących sto procent pewności co do poprawności rozwiązania, na końcu książki znajdują się obrazki z zaznaczonymi wszystkimi pomyłkami.

Autor przygotował historie, których głównym bohaterem jest mag Zachariasz, miły, spokojny czarodziej, który naprawia efekty rozrabiania i robienia psikusów przez znudzone skrzaty, krasnoludki i dżina.
W pierwszym rozdziale zaraz po przebudzeniu Zachariasz stwierdza ogromny rozgardiasz w domu i w najbliższym otoczeniu. Domyślił się, że sprawcami tego zamieszania są dwa skrzaty, które "pożyczyły" sobie jego magiczną różdżkę. Efekty ich czarowania prowadziły maga i jego wiernego towarzysza białego królika przez różne miejsca, w którym zaszły ogromne zmiany.
W drugim rozdziale ciekawskie skrzaty wypuściły z butelki grubego dżina. Uwolniony miotał zaklęciami powodując rozgardiasz po drodze. Tym razem czytelnik wyrusza z Zachariaszem w podróż przez różne krainy  aby dostać się na  Daleki Wschód, miejsce rodzinne dżina. Ciekawa podróż kończy się obopólnym zadowoleniem.
W trzecim rozdziale Zachariasz wyrusza do krainy baśni, bo i tam komuś zachciało się mocno zamieszać w bajkach niewybrednymi żartami. Długo zeszło się magowi zanim znalazł sprawcę i wysłuchał jego wyjaśnień.
W czwartym rozdziale Zachariasz dostaje list od świętego Mikołaja, w którym ten prosi go o pomoc w odnalezieniu jego pomocników-krasnoludków, bo bez nich nie zdąży przygotować bożonarodzeniowych prezentów. Oczywiście mali uciekinierzy narozrabiali nie mniej niż skrzaty i dżin w poprzednich historiach. Zachariasz miał więc sporo pracy. A swoją drogą co spowodowało, że krasnoludki uciekły.

Podsumowując, opowiadania mogą być rozrywką dla dzieci i dorosłych, ćwiczeniem ze spostrzegawczości, znajomości rzeczy oraz logicznego myślenia.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Mama Mu na drzewie i inne historie - Jujja Wieslander, Sven Nordqvist

Wypożyczona.
Po wyczytaniu książek obrazkowych o przygodach Mamy Mu zabraliśmy się za lekturę zbioru opowiadań. To książka raczej dla większych dzieci (7 lat i więcej), bo zwiera dużo treści a zdecydowanie mniej obrazków. Opowiadania są ciekawe, ale czasami niepotrzebnie wydłużane niczego nie wprowadzającymi dialogami i kombinacjami sytuacyjnymi. Trochę mnie nużyły niektóre historie, niemniej nie na tyle aby nie przeczytać do końca i nie uśmiechać się:)
Mama Mu to krowa, która nie poddaje się stereotypom, nie daje się zagnać do obory i do swoich "podstawowych" obowiązków. Przełamuje stereotypy i wyobrażenia, zadziwia, zaskakuje i otwiera na nowe spojrzenie.
Ma jak zwykle nietuzinkowe pomysły i odwagę na ich realizację. Robi to metodycznie, sukcesywnie i konsekwentnie, z rozsądkiem i roztropnością. Jest niestrudzona w pokonywaniu swoich ograniczeń, nie poddaje się z byle powodu. I to co mnie najbardziej urzeka w Mamie Mu nie przyjmuje do siebie negatywnych opinii, "bo tak nie wypada", "bo się nie uda", itp. Podąża wytyczoną przez siebie ścieżką do realizacji swoich marzeń.

W opowiadaniach Mama Mu wspięła się z sukcesem na drzewo i z niego zeszła, ku zdziwieniu - ponoć ostatniemu - Pana Wrony (towarzysza bohaterki). Jej  nowa umiejętność powracała w kolejnych opowiadaniach. Potrafiła na chwilę zawisnąć na gałęzi głową w dół, ale trudno jej było wydostać rogi z ziemi po upadku z niej. Lubiła przesiadywać pod drzewem podczas deszczu, oglądać zachody słońca, bawić się w udawanie innych zwierząt. Nauczyła się jeździć na rowerze, którym to wyruszyła do Wroniego Lasu aby odwiedzić swojego przyjaciela.
Nie dziwiła się upodobaniom kulinarnym Pana Wrony, ani pomysłowi stworzenia zoo. Miała cierpliwość kiedy zmieniał zdanie, krytykował, żeby po chwili chwalić. Była jak zwykle życzliwie nastawiona do świata.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Historia Marii - wizyta w kinie


Historia Marii to wzruszający portret niewidomej od urodzenia dziewczynki. To pozytywna opowieść oparta na faktach. Marie Heurtin, głucha i niewidoma od urodzenia żyła we Francji pod koniec XIX wieku. W wieku 14 lat kochający, ale całkiem bezradni rodzice proszą siostry w Larnay Institute (edukacyjnej placówce, gdzie zakonnice opiekują się niesłyszącymi dziewczynkami) o objęcie nad nią opieki.

Pierwsze spotkanie nie wypada korzystnie dla Marie, dzika, wystraszona, dotykana przez obcych niszczy ogródek, odpycha siostry zakonne, ucieka na drzewo. Siostra przełożona podejmuje decyzję odmowną. Niemniej Maria wzbudziła zainteresowanie i sympatię jednej z sióstr i to ona przekonawszy przełożoną sprowadza Marie ponownie do ośrodka.
Praca z dziewczyną nie jest łatwa, ale siostra Małgorzata jest pełna wiary w przeistoczenie tego "dzikiego dziecka" w samodzielną istotę. Jej wiara i nadzieja wielokrotnie wystawione zostają na ciężką próbę. Jej starania długo nie odnoszą spodziewanych efektów, ale pierwsze sukcesy podnoszą ją na duchu i dodają energii na kontynuowanie edukacji. Maria osiągając pewne umiejętności cieszyła się niebywale i wchłaniała duże "partie" materiału. Siostra Małgorzata poprzez dotyk nauczyła ją alfabetu Braile’a, pisania, czytania, a przede wszystkim praktycznych czynności życiowych.
Dzięki staraniom zakonnicy i miłości jaką darzyła swoją podopieczną Marie staje się inną osobą. Nie ma śladu po zamkniętej, wystraszonej i wycofanej dziewczynie, stała się otwartą, ciekawą świata, niezależną  młodą kobietą. Co prawda niepełnosprawność pozostaje jej naturą, ale nie zakłóca już odbioru świata pozostałymi zmysłami.
Małgorzata świadoma swoich ograniczeń i choroby śpieszy się z wychowywaniem i edukacją swojej podopiecznej. Najtrudniejsze dla niej jest jednak duchowe i emocjonalne rozstanie z Marią. Pomaga jej w tym matka przełożona.

Maria pozostała w Instytucie przez resztę swojego życia (zmarła mając 36 lat), opiekując się i edukując nowe wychowanki.

Film pokazuje pozytywne strony człowieczeństwa, opiekę nad słabszymi, wzmacnianie ich w przystosowaniu do życia społecznego i okazywanie im pozytywnych emocji. To tak potrzebny przykład życzliwości w życiu, szacunku dla każdego człowieka i miłości bliźniego. To obraz niepełnosprawnych, którzy otoczeni pomocą i fachowym wsparciem mogą wiele osiągnąć.

Ciepły, serdeczny i wzruszający, bez grama ckliwości, z piękną przyrodą, spokojem i ciszą.

piątek, 14 kwietnia 2017

Elle - Wizyta w kinie

O tym filmie trudno mi się wyrazić w prostych słowach, bo też obraz jaki stworzył Paul Verhoeven prostym nie jest.
Stworzył bohaterkę tak skomplikowaną emocjonalnie dodatkowo z nietuzinkową siatką powiązań rodzinno-przyjacielskich, że trudno pozostać na nią obojętnym.
Ojciec od wielu lat z dożywociem siedzi za masowe morderstwo. Matka w dobrym zdrowiu, ciągle odmładzająca się żyje z młodym utrzymankiem u boku. Mąż choć zatroskany to już były. Obecny kochanek może i zadowalający, ale to mąż jej najbliższej przyjaciółki. Syn spodziewający się dziecka, tyle że nie swojego. Ona sama choć w pierwszej scenie filmu zostaje zgwałcona przez włamywacza, pozostaje na to niejako obojętna.
Michelle to postać nietuzinkowa, choć jest literaturoznawczynią, robi gry wideo i to jakie, używa cierpkiego języka, rzuca prawdę w twarz odbiorcy, jest jednocześnie wyuzdana i rygorystyczna. Bohaterka jest czasem śmieszna innym razem dramatyczna, ale nigdy nudna.
Sam film jest pełen gęstej atmosfery, począwszy od ataku wymierzonego w godność bohaterki, z późniejszą kontynuacją, podejrzeniami, insynuacjami, którą reżyser rozbudowuje mnożąc fałszywe tropy i utrzymując napięcie.

Elle to film wielowymiarowy, po pierwsze to historia zbrodni i zemsty, po drugie to nakładanie przez bohaterów masek, fałszywych tożsamości, tak wobec bliskich jak i mniej znanych osób. Bohaterowie kłamią w bezpośrednich relacjach ujawniając swe prawdziwe oblicza w przebraniach. I wreszcie po trzecie o podstawowych instynktach, w których wiodącym jest wstyd. 
Końcówka może trochę rozczarowująca i zbyt oczywista to jednak zważywszy na całość wybaczalna.

Sekretne życie drzew - Peter Wohlleben

Wyczekana w bibliotece.

To lekka i niezobowiązująca lektura, która może zainteresować, ale literaturą popularno-naukową zdecydowanie nie jest, wnioskując z kolejek w bibliotekach bardziej popularną i wzbudzającą zainteresowanie wynikające z ochów i achów zapoznanych już z nią czytelników (oczywiście nie wszystkich).

Byłam ciekawa co leśnik napisze o swoich codziennych obserwacjach tych wielce wartościowych i tajemniczych istot. Początek był zaciekawiający, ale wraz z przeczytanymi kolejnymi stronami energia mi spadała. Zastanawiałam się dlaczego, być może to wpływ ostatnich niesatysfakcjonujących lektur, kryzys czytelniczy, wiosenne zmęczenie materiału a może nadmiar pozytywnych opinii na jej temat spowodował, że oczekiwałam bardzo wiele. Być może wszystko po trochu a najgorsze, że spowodowało uczucie zawiedzenia.
Autor snuł swoją gawędę o lesie, przyjemnie, spokojnie i malowniczo, czasami aż nazbyt, co miało efekt usypiający. Stworzył opowieść antropomorficzną, w której drzewa porównał  do ludzi co być może miało przybliżyć je odbiorcy (to tylko założenie własne). Momentami to działało, ale po jakimś czasie zaczęło mi przeszkadzać, (zaczęłam czuć się jak w wymyślonym świecie Tolkiena, którego tam byłam w pełni świadoma) bo nastawiłam się na informacje realistyczne. Dlatego choć czyta się przyjemnie, można poczuć w tej kwestii rozczarowanie. Dodatkowo w błąd może wprowadzić ilość bibliografii na której wsparł się autor.

Chociaż tak z drugiej strony, myślę sobie, że dla osób, które nie lubią czytać skomplikowanych i nużących opisów naukowych ta książka może okazać się ciekawa. Autor użył plastycznego i łatwo przyswajalnego języka, co może pozwalać łatwiej zapamiętać ciekawostki z życia drzew. Z książki można się dowiedzieć o upodobaniach (szeroko pojętych) drzew, o nawiązywaniu relacji z innymi drzewami tego samego lub innego gatunku, o ich chorobach, dokuczliwościach, potrzebach, upodobaniach, itp.
Odniosłam też wrażenie, że autor jest zagorzałym przeciwnikiem wycinki drzew a to jest dla mnie na plus.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Lew Staszek i siła uważności - Agnieszka Pawłowska

Wyczekana w bibliotece.

A oto ostatnia książka z serii o Uważności, której głównym bohaterem jest wesoły i energiczny, mały lew Staszek, wpadający czasem w gniew. Ten gniew u Staszka przybierał różne oblicza, od niezadowolenia, poprzez złość do furii. Porównywał te stany z chmurami: "burzowe, ciemne, mroczne", bo tak łatwiej było mu nazwać to co nim targało i nie dawało spokoju. Złościło go wiele rzeczy i zachowań innych. Czasem to była nie lubiana potrawa na obiad, czasem niemoc na zrobienie czegoś, ale często złościł się z powodu lepszych wyników i osiągnięć u innych. Gniew Staszka potrafił przybierać też postać niemiłych czynów, np. rzucanie przedmiotami, odwracanie się "na pięcie", obrażanie się, krzywdzenie fizyczne innych, niszczenie czyjejś pracy. Przyjaciele Staszka bardzo to przeżywali, było im smutno i przykro. Staszek też bardzo przeżywał swoje zachowanie, chciał zrozumieć co złego się z nim dzieje.
Na szczęście miał bardzo mądrego tatę, który opowiedział mu o gniewie. Staszek dowiedział się, że gniew to normalne zjawisko i że zdarza się każdemu. Ważne jest to aby nie dać się temu zjawisku zdominować i aby umieć sobie z nim radzić, przede wszystkim trzeba nauczyć się spokojnie mu przyjrzeć i je zaakceptować. Walka z gniewem powoduje powielanie, gromadzenie, kumulowanie i w końcu wybuch.
Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Staszek otrzymał od taty elementarne informacje jak radzić sobie ze złością. Po pierwsze skupić się na sobie i w sobie, zwrócić uwagę na swój oddech: wdech i wydech, na otaczające dźwięki, otworzyć swoją wyobraźnię na pozytywy. Nauka Uważności to proces i warto o tym pamiętać, dlatego nie trzeba się zrażać kiedy nadejdzie jakiś słabszy moment tylko ćwiczyć nieustająco.

Mały Staszek podrósł i stawał się coraz bardziej spokojny i silny, drobiazgi nie były dla niego ważne, więc go nie denerwowały, bardziej się skupiał i rozumiał z innymi. Podzielił się swoją wiedzą i praktyką z przyjaciółmi, którym bardzo spodobało się ćwiczenie uważności. Tak jak Staszkowi tak i im ćwiczenia z uważności przyniosły więcej satysfakcji, spokoju, zadowolenia, radości, piękna i serdeczności.

Warto odganiać ciemne chmury aby jak najwięcej promieni słonecznych miało dostęp do naszego ciała i duszy. Nauka z tych książek płynąca jest bardzo prosta i bardzo ważna, pomaga w uświadamianiu co tak na prawdę jest istotne a co spokojnie można odsunąć na boczny tor.
Przyjemnej lektury.

piątek, 7 kwietnia 2017

Żar. Oddech Afryki - Dariusz Rosiak

Wypożyczona z biblioteki.

Sięgnęłam po ten zbiór reportaży, może nieco już leciwych, ale stanowiących wartość bądź to historyczną, bądź bliską współczesnej. W dużej części tych państw niewiele się zmieniło, czasami nastąpił jakiś przewrót albo przeprowadzono wybory i jest kolejny prezydent  "wizjoner" obiecujący rozliczne reformy i rozwój kraju. Niestety w wielu  krajach dla zwykłych ludzi zmian na korzyść zbrakło i dalej żyją tak jak żyli. To książka dla tych, którzy chcą pozyskać elementarną wiedzę o krajach Afryki. Reportaże powstały w latach 2007-2010 podczas podróży autora w ramach cyklu „Trójka przekracza granice”. Dariusz Rosiak odwiedził Senegal, Zimbawbe, Mali, Ghanę, Etiopię, Rwandę, Demokratyczną Republikę Konga, Ugandę, Angolę Kenię, Południowy Sudan, Tanzanię i Republikę Południowej Afryki. Każdemu z tych krajów poświęcił odrębny rozdział.

Niewątpliwą wartością reportaży jest krótki rys historyczny, który daje podłoże do zrozumienia trudnej i/lub okrutnej drogi poszczególnych państw od czasów kolonizacyjnych po współczesność. Autor starał się naświetlić aktualną na tamten moment sytuację ekonomiczną i polityczną. Jako, że rozdziały nie są długie a przy tym zawierają barwne zdjęcia lekturę można rozłożyć w czasie. Tym bardziej, że mimo że jest to lektura wciągająca to historie opisywane do łatwych nie należą.
Autor podczas swojej podróży spotykał się z różnymi mieszkańcami opisywanych krajów, rozmawiał też czasami z Polakami mieszkającymi w Afryce, często byli nimi misjonarze i siostry zakonne, ale również właściciele ziemscy.

Oczywiście zadawał trudne i niewygodne pytania dotyczące przyszłości Afryki. Rozmyślał nad sensem płynącej do Afryki "pomocy" i możliwych scenariuszach i konsekwencjach jej ograniczania. Porównywał podejście Europejczyków i Amerykanów versus Chińczyków do Afrykanów, którzy to inwestują pieniądze w Afryce przyczyniając się do jej rozwoju gospodarczego, czerpiąc w zamian zyski z bogatych zasobów naturalnych kontynentu.
Książka do powolnego i raczej kontemplacyjnego czytania, zmuszająca do przemyślenia tego co ma miejsce na Czarnym Lądzie. Autor nie podaje prostych rozwiązań i nie zostawia gotowych recept.

Wizyta w Kinie - Lion. Droga do domu.



Dla mnie ten film był piękny i wzruszający. Miałam nadzieję, że to nie będzie przesłodzona historia (tak jak to zrobiono w przypadku Białej Masajki) i tak też się stało. Reżyser Garth Davis w sposób subtelny poruszył w filmie wszystkie trudne przejścia głównego bohatera. Obnażył widzowi tylko tyle ile trzeba, aby domyślił się całej prawdy, poruszający struny i zarówno te cienkie i te grubsze.
Piękne zdjęcia Greiga Frasera, który jednakowo prawdziwie pokazuje indyjskie slumsy Kalkuty, wioskę rodziny Saroo, jak i zjawiskową panoramę australijskiej Tasmanii.

A sama historia, oto pięcioletni Saroo (wzruszająca rola Sunny Pawara) zasypia na stacji kolejowej w prowincjonalnym mieście w Indiach. Nie dotrzymuje obietnicy danej starszemu bratu i zamiast czekać do jego powrotu zaczyna w panice go szukać. Zmęczony wsiada do pustego wagonu, w którym zasypia. Budzi się w pędzącym przez góry i lasy, opuszczonym wagonie i pociągu. Wysiada setki kilometrów od domu, jak się później dowiaduje w Kalkucie. Saroo nie zna dialektu regionu do którego trafił i nie zna nazwy miasteczka, z którego pochodzi, nikt nie umie mu pomóc ani go wesprzeć. "Swoje" miejsce znajduje się na ulicy, a łóżkiem jest kartonowe pudło. Narażony na porwanie przez dorosłych wykorzystujących dzieci, głodny, brudny, samotny i smutny trafia do sierocińca. Niezrażony ciągle wierzy, że odnajdzie swoją ukochaną mamę i rodzeństwo a tymczasem spotyka tam kobietę, która wyciąga takie dzieci jak on z sierocińców i proponuje im inną rodzinę. Saroo zgadza się na adopcję przez parę Australijczyków (Nicole Kidman, David Wenham). Po roku, już zadomowiony w Australii wita chłopca z Indii, adopcyjnego brata.

20 lat później, młodemu odnoszącemu sukcesy Australijczykowi ciągle nie daje spokoju potrzeba odnalezienia biologicznej rodziny. Dzięki inteligentnemu wykorzystaniu internetu i Google Earth, Saroo znajduje swoją wioskę i po omówieniu wyprawy z rodzicami rusza do Indii. Spotkanie jest słodko-gorzkie, ale odtąd ma dwie rodziny.

„Lion” to opowieść o sile miłości rodzinnych więzów, o tęsknocie i o dorastaniu do dojrzałości.
Mnie ten film wzruszył bardzo, zwłaszcza w momentach, kiedy mały chłopiec narażony był na niezliczone niebezpieczeństwa ze strony dorosłych.

Mam prawo i nie zawaham się go użyć - Joanna Olech, Edgar Bąk

Z biblioteki.

Książka pod patronatem Rzecznika Praw Dziecka zawierająca dziewięć praw przysługujących dzieciom. Dla nas była to ciekawa pozycja, bo autorka wpadła na niekonwencjonalny pomysł mianowicie, poważne zapisy sprawy ujęła w bajkowy sposób, niemniej poważnie i ciekawie. Główną bohaterką jest Czerwony Kapturek, która jako znawczyni praw dziecka używa ich do ochrony własnej lub dzieci ze swojego otoczenia. Autorka w swoich historiach z prawem w tle konsekwentnie wykorzystuje bohaterów bajkowych. Jednak same historie dzieją się bardzo współcześnie i opierają się na jak najbardziej współczesnych problemach dzieci.

I tak, w pierwszym rozdziale mamy historię o wyprawie Czerwonego Kapturka do babci, ale jakże inne od tradycyjnej opowieści. Następnie spotkanie z Dziewczynką z zapałkami, której pomaga rodzina Kapturków. Trzecia historia jest o nowym sąsiedzie i jego psie, biegającym bez kagańca i smyczy. Czwarta o bardzo aroganckiej sprzedawczyni? Piąta o szacunku dla prywatności drugiej osoby. Kolejna o balu i gościach, min. krasnoludkach, którzy nie umieli czytać i pisać. Siódma jest o wyprawie do teatru i o tym kto może albo nie wchodzić do niego. W ósmej smutna historia o eurosierotce Marysi, której rodzice wyjechali do Dublina a ona jest "nielegalna". Dziewiąta o księżniczce, która miała spełniać oczekiwania i marzenia taty króla.

Przeczytajcie, na prawdę warto, bo możliwe że skorzystacie na tym wszyscy. Książka oprócz ciekawej lektury zawiera wiedzę i to niezwykle ważną i potrzebną.

wtorek, 4 kwietnia 2017

Wizyta w Kinie - Manchester by the Sea

Film, jak mocne i niespodziewane uderzenie po, którym trudno się szybko pozbierać i który zapadł w mojej pamięci. Na początku nic nie zapowiadało takich emocji i przeżyć. Przyszedł jednak taki moment , że siedziałam w kinie i płakałam i nie byłam w tym sama, wokół było mnóstwo widzów reagujących w ten sam sposób na to co reżyser odkrywał w kolejnych kadrach. Poziom emocji, był tak wysoki, że łzy leciały i nie mogły się zatrzymać, że słowa więzły w gardle i nie dawały się wypowiedzieć.
 
Początek filmu nie zapowiadał nic nadzwyczajnego, ot widzimy faceta, sfrustrowanego dozorcę w Bostonie, który nie dba gdzie i jak mieszka, jak żyje, co je, z kim się spotyka. Powody jego stłumionej agresji (która od czasu do czasu uwalnia się a wtedy ktoś obrywa) widz poznaje stopniowo.
Pewnego dnia Lee dostaje informację o śmierci brata, bierze więc kilka dni wolnego i jedzie do Manchester aby załatwić formalności pogrzebowe oraz wesprzeć nastoletniego bratanka. Widzimy wspomnienia, pod wpływem których zmienia się postrzeganie głównego bohatera. Wybuch następuje w chwili, gdy Lee dowiaduje się od notariusza, że zgodnie z ostatnią wolą brata to on ma zostać opiekunem osieroconego Patricka. Zmuszony przez zmarłego brata do podjęcia obowiązków próbuje zorganizować sobie życie. Nie jest to proste, bo ma to zrobić w mieście, którego nienawidzi, wśród ludzi, którzy patrzą na niego z mieszaniną litości, gniewu i rozczarowania. W mieście z którego uciekł aby nie mieć przed oczami przeszłości. Dlaczego, co jest tego przyczyną. Reżyser powoli odsłania kolejne kurtyny, aby pokazać widzowi całą prawdę o życiu Lee.Z prawdziwą wirtuozerią uderza w widza mocą przeżyć, zdarzeń i faktów.

Casey Affleck zagrał niezwykle trudną rolę, bo przedstawić taki bagaż doświadczeń i pokazać taki ładunek emocji nie łatwo. Wypisane na twarzy Lee połączenie rezygnacji i znudzenia, to tak naprawdę oznaka  spalenia, beznadziei i poczucia braku sensu. To bohater, który ma niezagojoną ranę, której czas nie leczy a która zaważa na życiu tu i teraz. Niebywała gra poruszyła najcieńsze struny, nie dała zapomnieć, wywoływała skrajne uczucia.
Poruszająca była też dla mnie rola Michelle Williams, jej odwaga w podjętej decyzji, była jak pozbieranie się ze zgliszczy, zastanawiałam się czy miałabym odwagę i chęć.

To film o życiu, które jest tak bardzo kruche, że wystarczy drobne nieuwaga i wszystko się kończy. Film ulotności ludzkich planów; wielorakości przyczyn i skutków podjętych decyzji, konsekwencjach brania odpowiedzialności za siebie i innych.
"Film o wybaczaniu rzeczy niewybaczalnych i życiu na przekór pragnieniu, by na zawsze zniknąć". Piorunujący.

Piaskowy wilk i ćwiczenia z myślenia - Åsa Lind, Kristina Digman

Wypożyczona z biblioteki.

I trzecia pozycja z kolejnymi historiami i przeżyciami Karusi i Piaskowego Wilka.
I znowu Wilk przy pomocy swoich nadprzyrodzonych możliwości i wielowiekowego doświadczenia tłumaczy dziewczynce zachowania dorosłych tak aby były bardziej zrozumiałe dla niej.

Po pierwsze, jak to jest przyjmować czyjeś reguły, nie zawsze jasne i proste i że lepiej omawiać je i przestrzegać rodzinnie. Po drugie, jak to jest z tym zakochaniem i czy to dotyczy jeszcze rodziców. Po trzecie, czy warto upierać się przy chęci posiadania zwierzątka, może jest jakieś inne obok.
Czwarte, jak ważna i długa jest przyjaźń, czy brzydkie jest tak samo ważne jak ładne. Piąte, fajnie jest dostać nowe spodnie, ale najlepiej ze starą zawartością. Po szóste, o pojmowaniu, czasu, pogody i dotrzymywaniu słowa. Siódme, czy złość jest potrzebna, co wyraża, jak z nią postępować. I o tym, że można zwariować jak trzeba po stokroć komuś coś powtarzać.
Po ósme, jak walczyć z komarami i czy w ogóle to robić. Może lepiej się zaopatrzyć w specjalne zabezpieczenia i pozwolić im na swobodną egzystencję. Po dziewiąte, czy małe kłamstwo to coś niestosownego czy to tylko niewiniątko. Po dziesiąte, czy warto innym zazdrościć umiejętności, może lepiej docenić własne. Może zdrowiej wziąć przykład, nauczyć się od kogoś, skorzystać z jego doświadczenia.
Po jedenaste, czy warto palić ognisko bez opieki dorosłych nawet jeśli to takie intrygujące. Czy niebezpieczeństwa tylko na początku są potulne i sympatyczne. Po dwunaste, jak to jest ze Śmiercią czy faktycznie jest mniej decyzyjna od Życia, bardziej tajemnicza i niespodziewana. Trzynaste, jak wydostać się z mgły, jak to jest poczuć się zagubionym i że dobrze jest zachować w takich przypadkach zimną krew.
Czternaste, warto być otwartym na zabawy z nową koleżanką, ciekawą nowego człowieka i tego co zaproponuje. Piętnaste, czy książki są naprawdę takie ciekawe, czy łatwo je tworzyć, gdzie szukać inspiracji.

Tak wiele treści i mądrości w tych opowieściach, że aż szkoda było nam się rozstać z Karusią i Piaskowym Wilkiem, ale cóż wszystko co dobre kiedyś się kończy, na szczęście można natknąć się na następny skarb.

Araf - Elif Şafak

Wypożyczona.
Przeczytałam kilka książek tej autorki, niektóre podobały mi się bardzo (Bękart ze Stambułu, Czarne mleko, Pchli Pałac), inne mniej (Sufi, Lustra miasta, Czterdzieści zasad miłości). Araf to niejednoznaczna lektura, ani lekka ani łatwa, która wymaga cierpliwości, skupienia, wyrozumiałości, chęci czekania, patrzenia przez szkło powiększające i szukania szczegółów dla siebie. Odkrywając kolejne warstwy można poddać się refleksji a wtedy znajdzie się ważne współczesne problemy człowieka, chociażby odwieczne poszukiwanie samego siebie, potrzebę zrozumienia własnych reakcji, zahamowań i działań. Poszukiwanie swojego miejsca na świecie i oczywiście zawiłości relacji międzyludzkich, które czasami są bardzo trudne. Potrzebę akceptacji i zrozumienia ze strony rówieśników, integracji przy jednoczesnym zachowaniu swojej indywidualności. Problemy z przynależnością do danej kultury, kraju i poczucie obcości, a także stereotypowe postrzeganie ludzi ze względu na ich pochodzenie. Problemy z zaburzeniami związanymi z jedzeniem.

Araf czyli Czyściec mimo swoich walorów tematycznych nie przypadł mi do gustu. Trudno mi było skupić się na niektórych stronach, bo fabuła była zawiła, niezrozumiała czasem trochę dziwna. Miejscami niecierpliwiłam się, chciałam skończyć, bo nie widziałam celu mojego czytania. Zdecydowanie ciekawsza była dla mnie część z podróżą do Istambułu, zaś koniec zaskakujący.
Ale z drugiej strony być może książka dobrze oddaje ideę Czyśćca, w którym przychodzi duszy czekać na rozstrzygnięcie co dalej się z nią stanie, przeżywa różne rozterki, sprzeczne odczucia, znaki zapytania... Waham się, bo trudno mi jednoznacznie podsumować opinię..

Jeśli chodzi o bohaterów książki to poznajemy ich losy, przyzwyczajenia, lęki i paranoje. Autorka zataczała coraz mniejsze kręgi, przybliżając bohaterów do siebie, wiążąc ich ze sobą, żeby z czasem oddalić. Pokazywała przemiany niektórych z nich albo życie z niemożnością zmiany swoich nałogów.
Postaci tak różne jak różni są ludzie pochodzący z różnych kultur i rodzin. Poprzez swoich bohaterów autorka zwraca uwagę na życie emigrantów, ich postrzeganie za granicą, nieskuteczną walkę ze stereotypami. Samo słowo "emigrant" odziera z osobowości, staje się typowym przedstawicielem kraju i kultury pochodzenia. “Będąc cudzoziemcem, nie można już być skromnym sobą. Jesteś swoim narodem, swoim miejscem urodzenia. Jesteś wszystkim, tylko nie sobą”. Dlaczego tak patrzymy - bo łatwiej, po to zresztą istnieją stereotypy, żeby nie zagłębiać się w kolejne problemy i to obcego, którego jeszcze trudniej zrozumieć.

Autorka rozdzieliła zagadnienie współżycia wielokulturowości blisko siebie pomiędzy bohaterami swojej książki. Gail, Debra Ellen Thompson, Alegre, Omer, Abed i Piyu mieszkających w Bostonie. Drzemie w nich duch migracji wewnętrznej i zewnętrznej. Gail Żydówka, Amerykanka, która niezbyt dobrze czuje się w swojej skórze i w swoim kraju, zmienna, raczej skomplikowana osobowość ze skłonnościami samobójczymi. To bohaterka, która na przestrzeni tych 400 stron przeszła największą przemianę od zagubionej, spokojnej i skromnej dziewczyny do buntowniczki, intelektualistki, nieokrzesanej i skonfliktowanej. Omer to Turek ze Stambułu, bardzo szybko adoptujący się w warunkach bostońskich, odpowiada mu luz panujący w relacjach między ludźmi, zwłaszcza w nawiązywaniu bliskich kontaktów męsko-damskich. W Ameryce robi doktorat związany z naukami politycznymi.
Kolejny bohater Abed biotechnolog, nieco apodyktyczny i rozczarowany stereotypowym postrzeganiem Arabów w Ameryce, jednocześnie negujący kulturę w której przyszło mu żyć. Piyu to Hiszpan, pełen sprzeczności, chce zostać dentystą, mimo lęku przed ostrymi narzędziami.Chce ożenić się z Alegre, ale targają nim wątpliwości, nie może z nią uprawiać seksu, zastanawia się czy jest dla niej najlepszy.
Alegre, Meksykanka pochodząca z dużej katolickiej rodziny i zagubiona w niej; cierpiąca na zaburzenia odżywiania, zapalona kucharka, pojawiająca się w życiu Piyu.
Jest jeszcze Debra Ellen Thompson świadek zmian Gail, wspólniczka w słodyczowym interesie. Dawna przyjaciółka, wsparcie, partnerka, obecnie obciążenie, wyrzut sumienia, hamulec.

Autorka podkreślała na różne sposoby, że mimo emigracji do Ameryki, czyli mniej lub bardziej świadomej decyzji, trudno się przybyszom przyzwyczaić do nowych zachowań. Wszystko dziwi, ciekawi, gorszy lub wydaje się niezrozumiałe. Przybyszom bliżej do przybyszów, bo przynajmniej znajdują się w podobnej sytuacji. Miejscowych nie chcą poznawać, być może obawiając się odrzucenia, niezrozumienia i wyższości...