Szukaj na tym blogu

sobota, 31 marca 2018

Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku - Beata Ostrowicka, Jola Richter-Magnuszewska


To wyjątkowa książka o wyjątkowym człowieku. Napisana dla dzieci, przystępnie, mądrze, zrozumiale i odpowiedzialnie. Nie ma w tekście infantylizmów, jest za to ciekawie zrekonstruowana historia wspaniałego pedagoga i wielbiciela dzieci Janusza Korczaka. Autorka bardzo umiejętnie oddaje jego podejście, zasady, wiarę i potrzebę pomocy dzieciom. Opisuje w ciekawej formie życie w domu dla sierot, metody wychowawcze, udzielaną pomoc, zrozumienie, ciepło i serdeczność.
Janusz Korczak i pani Stefa Wilczyńska to osoby, które poświęciły dla odrzuconych i porzuconych dzieci swoje życie z pełną świadomością, radością i oddaniem. Janusz Korczak pozostawił po sobie wiele książek i publikacji naukowych oraz książek dla dzieci. Ten nadzwyczajny człowiek, lekarz, pedagog, twórca systemu wychowawczego, pisarz, dziennikarz, społecznik był prawdziwym przyjacielem i orędownikiem równoprawnego traktowania dzieci i dorosłych. Jego podejście obierało kierunek na zapewnienie dzieciom szczęśliwego i bezpiecznego dzieciństwa, które da im podwaliny dobrego życia dorosłego. Wszystkie jego działania były skierowane na naukę odpowiedzialności i szacunku względem drugiego człowieka. Pomagał, pokazywał, ukierunkowywał, tłumaczył i dyskutował, poddawał się tym samym prawom. Był zagorzałym orędownikiem dawania dzieciom wolności i praw, sprawiedliwości i możliwości osądów, wypowiadania się, wyciągania wniosków, ponoszenia konsekwencji i dokonywania wyborów.

Ta książka urzekła nas od początku i tak pozostało do końcowych wyrazów. Oczywiście koniec jest poruszający, bo takie było życie Janusza Korczaka, oddane w pełni dzieciom. Do końca ich nie opuścił, bo kochał je najbardziej na świecie, były jego misją i darem. Piękna książka dla dzieci i dorosłych o dzieciach i dorosłych, którzy nie różnią się niczym, chyba, że wzrostem i patrzeniem na świat.

"Pandoktor lubił dzieci i je rozumiał"

 Historię opowiadają nam prababcia Frania i jej prawnuczek Jasiek, który z powodu choroby spędza czas w łóżku. Babcia spełnia prośbę wnuka i opowiada po raz kolejny historię swojego dzieciństwa, kiedy to straciła obydwoje rodziców i trafiła do sierocińca. To było niemiłe miejsce, a dzieci traktowano okrutnie i niesprawiedliwie, były zaniedbane, brudne, głodne i niekochane, mieszkały w byle jakich pomieszczeniach i spały po kilkoro w łóżkach.
Los Frani odmienił się pewnego dnia, kiedy do tegoż sierocińca przybyła elegancka pani w sukni i zabrała małą Franię oraz resztę dzieci na ulicę Krochmalną 92. Pod tym adresem stał wielki, biały i czysty "Dom sierot"a czekał uśmiechnięty i serdeczny Pandoktor - taki przydomek dostał Janusz Korczak od dzieci. Frani wszystko w tym domu się spodobało, a nade wszystko podejście panadoktora i pani Stefy do dzieci. Byli dla nich mamą i tatą. Z równą troską podchodzili do dzieci, oddając im swoją miłość i cierpliwość. Stworzyli dom dla setek dzieci, które wychodząc z niego mieli poczucie istotności swojej egzystencji. Czuli się ważni takimi jakimi są, bo dostawali od panadoktora i pani Stefy miłość, zrozumienie i bezpieczeństwo. Oni uczyli ich odpowiedzialności i samodzielności, poszanowania pracy i nauki.

Babcia Jasia opisała mu zasady panujące w domu prowadzonym przez panadoktora, możliwości samorozwoju i poznawania zasad panujących w świecie dorosłych. Mogły redagować czasopismo, głosować w Sejmie, rozstrzygać sprawy sporne w Sądzie, rywalizować z własnymi słabościami, dostawać nagrody. Dozwolone były uczciwe wymiany ciosów, ale tylko równych sobie. Ciekawym rozwiązaniem w domu była specjalna skrzynka na listy, do której dzieci wrzucały kartki z opisami różnych sytuacji, prośbami i skargami, na które pandoktor udzielał wyjaśnień. Szanował dzieci i ich godność, dawał wszystko co miał, ucząc i wymagając, bawiąc i rozśmieszając.

Uważał i wyraźnie to przekazywał innym, że "nie ma dzieci, tylko są ludzie"

Niestety wybuchła II Wojna Światowa a wraz z nią wprowadzono absolutne ograniczenie praw Żydom, w roku 1940 powołano getto, do którego trafili także wychowankowie "Domu sierot"oraz ich opiekunowie. Przeżyli w nim dwa trudne lata, po których zostali wraz z pandoktorem wywiezieni do obozu koncentracyjnego do Treblinki. Pandoktor nie opuścił dzieci do ich i swojego końca. Choć miał możliwość uratować się z pożogi nie zrobił tego wierny swoim ideom i wychowankom. 

I tu historia odbiera głos a z oczu wyciska łzy. To historia o tym jak zło zabrało dobro, ale tylko fizycznie. Pozostało przesłanie, nauki i opracowania propagowane w czasach powojennych. 
Polecam książkę.

Amelia Bedelia i Boże Narodzenie - Peggy Parish



Kolejna przeczytana przez nas (tym razem samodzielnie przez moją latorośl) książka z Amelią Bedelią w roli głównej.

Amelia Bedelia przygotowuje Święta Bożego Narodzenia. Oczywiście Pani Rogers zostawia rozpisaną szczegółowo listę zadań, ale tradycyjnie Amelia Bedelia interpretuje wszystko według własnego pojmowania spraw.
Pani Rogers z mężem wyjeżdżają na dworzec po ciotkę Myrę, a Amelia Bedelia działa.
Zabiera się zatem za pieczenie ciasta świątecznego, przygotowanie dużej ilości chrupków kukurydzianych, ubranie choinki i to całkiem specjalnie, napełnienie skarpet na prezenty, przygotowanie kolęd i  powitania świętego Mikołaja. A wszystko ma być tak zrobione aby ciotka Myra była miło zaskoczona i zadowolona.
Jak to w historiach o Amelii Bedelii jest mnóstwo ciekawego podejścia bohaterki do wykonywania poleceń pani Rogers, interpretacji działań, dużo dobrych chęci i opatrznych efektów. Ratuje ją jak zwykle wykwintne ciasto i ciotka Myra, wychwalająca jej zdolności cukiernicze.

Jak zwykle w książkach o Amelii Bedelii są urocze ilustracje, pełne barw i ciepła, odzwierciedlające wyczyny Amelii Bedelii.

piątek, 30 marca 2018

Wiewiórki, które nie chciały się dzielić - Jim Field, Rachel Bright


To historia niezbyt długa, ale bardzo pouczająca, trochę przypominała mi wiersz Jeana de La Fontaine o koniku polnym i mrówce, tym bardziej, że także napisana jest wierszem, choć z innym zakończeniem.
Na szczególną uwagę zasługują przepiękne ilustracje, czasami wyglądające jak obrazy.

Otóż, kiedy jesień była w rozkwicie pewnej wiewiórce o imieniu Beztroski Cyryl przypomniało się, że nie zrobił zapasów na zimę. Świetnie się bawił latem i nie miał czasu i ochoty na pracę. Kiedy przypomniał sobie, że jednak jakoś trzeba przygotować się do zimy niewiele zostało na gałęziach i w poszyciu. Kiedy dostrzegł szyszkę na wysokiej sośnie okazało się, że nie jest jedynym chętnym na nią. Wiewiórka Błażej również zapragnęła jej do swojego spichlerza. Ach, pogoń za szyszką była bardzo dynamiczna, energiczna i wymowna, miałam wrażenie, że słyszę odgłosy jej uderzeń, odbić, lotu, itd. Wiewiórki spadły nawet za nią do wody, ale niestety w tym szale nie spostrzegły, że mają jeszcze jednego amatora szyszek. A potem zaskoczyła ich jeszcze jedna przygoda w wodzie i to bardzo niebezpieczna. Skończyła się jednak zaskakująco bezpiecznie, bo wreszcie zrozumieli, że ta mała szyszka nie warta była życia żadnego z nich. Książka kończy się nauką i miłym akcentem.

Ciekawie przekazana przypowieść o sprawach ważnych i nieistotnych. Z przesłaniem i morałem.

Miotła Wiedźmy Hogaty - Tomasz Siwiec

Seria: Ekoopowieści Misia Sortusia

To nasza pierwsza książeczka z serii, ale będziemy poszukiwać, bo warto. W ciekawy sposób przybliża dzieciom zagadnienie ekologicznego środka transportu. Może być przewodnikiem po ekologicznym stylu życia, do edukacji wczesno-przedszkolnej lub rozumnym i ciekawym czytadłem.

O dbałości o środowisko dużo się mówi, ale mało się robi, dlatego ważne aby edukować dzieci, bo może one zechcą jakoś inaczej podejść do naszej planety, zdecydują się mniej konsumować a więcej dzielić i cieszyć z być a nie mieć.

Historia tej książeczki opowiada o wiosce, w której mieszkają wiedźmy. Zajmują się uprawą ziół i robieniem mikstur na różne urodowe lub zdrowotne problemy. Ze swoimi wyrobami pędzą na swoich starych, ale ekologicznych miotłach na targ. Tak nie czyni tylko wiedźma Hogata, która korzysta z miotły spalinowej śmiejąc się w głos i szydząc z uwag a propos jej miotły i zachowania. Nie daje się przekonać, że jej miotła jest hałaśliwa i zanieczyszcza środowisko. Aby dokuczyć innym wiedźmom pewnego wieczoru zostawia włączoną miotłę na całą noc. Rano czeka ją niemiła niespodzianka, która daje potężny argument do porzucenia nowoczesności na rzecz tradycji.

Książeczka jest kolorowa, rysunki adekwatne do wieku czytelników i proste w odbiorze. Kolory wyraziste, soczyste i nieco abstrakcyjne zachęcają do sięgnięcia po pędzle i kredki.

wtorek, 27 marca 2018

Nowe przygody skarpetek (jeszcze bardziej niesamowite) - Justyna Bednarek


Doczekaliśmy się wreszcie kolejnych przygód skarpetek, ciekawych, fascynujących, zabawnych, odkrywczych, ale nade wszystko kreatywnych i przebojowych.

Tym razem tata małej Be dostał od mamy bojowe zadanie, miał uprać ubrania segregując je na kolory. Kiedy wrzucał do pralki rzeczy w barwach czerwieni, zauważył, że zniknęła jego lewa malinowa skarpetka z ulubionej pary. Tego już było za wiele, z werwą odsunął pralkę aby poszukać jej w czarnej dziurze znajdującej się pod sprzętem piorącym. Niestety było za późno, skarpetka odeszła. Zdesperowany tata postanowił zakleić dziurę aby już żadna skarpetka nie wymknęła się przez nią. Niemniej te, którym się już udało wiodły nader ciekawe życie.
1. Wspomniana już malinowa skarpetka lewa bardzo chciała polecieć w kosmos i udało jej się, ale zanim to zrobiła pomogła misiowi z trzema uszami znaleźć przyjaciółkę. Kiedy dziewczynka dorosła została astronautką i zabrała wiernych przyjaciół w kosmos w poszukiwaniu nowych cywilizacji.
2. Niebieska prawa skarpetka była fantastką z nieograniczoną wyobraźnią, ciągle widziała jakieś stwory i dziwolągi, których nikt inny nie potrafił zobaczyć. Szukając potwierdzenia dla otaczających ją stworów trafiała w różne miejsca, ale nikt nic nie widział. Pewnego dnia otoczenie niebieskiej skarpetki ujrzała pewna pisarka  i zachwycona zaprosiła ich do domu. Zainspirowana ich wyglądem i przygodami napisała o nich książkę i stała się sławna a skarpetka pozostała jej pomocnicą.
3. Różowa skarpetka lewa stała się pocieszycielką i wielką przyjaciółką pieska małej Be, zwłaszcza podczas wyjazdów dziewczynki. Jedynym minusem całej sytuacji był pozostawiony bałagan w mieszkaniu, bo zarówno skarpetka jak i pies uwielbiali różniste zabawy.
4. Żółta skarpetka prawa została serowarem, bo chciała przeżyć swoje życie ciekawiej niż być tylko skarpetką noszoną na stopie. Kiedy uciekła z domu Be i wyszła z tunelu poczuła najcudowniejszą woń na świecie, zapach robionego sera (!):). Poprosiła serowara o pracę, a ten wiedziony przeczuciem zgodził się przyjąć ja do pomocy. To była świetna decyzja dla nich obojga, jedno zyskało utalentowanego pomocnika, a drugie mogło realizować swój talent i pomysły.
5.. Prawa granatowa skarpetka pomogła panu Markowi dogadać się z robotem. Zrobił ją dziadek małej Be z wełny merynosów. Skarpetka granatowa miała duszę podróżniczki i jak tylko znalazła się w koszu z brudną bielizną od razu udała się na ogląd świata. Trafiła do lasu a tam zobaczyła szałas wynalazcy, który tworzył różne ciekawe sprzęty, ale marzył o zbudowaniu mówiącego robota. Nawet udało mu się zbudować jednego, nie chciał jednak słuchać poleceń pana Marka. Granatowa skarpetka zawitała do szałasu akurat wtedy gdy wynalazca próbował wyprostować cienką złotą blaszkę, a że nie udawało mu się złorzeczył okrutnie. Na uwagi skarpetki jeszcze bardziej się zaperzył, potem była kłótnia z Alojzym robotem), czego skarpetce było już za wiele. Rzeczowo porozmawiała z robotem, który postawił swoje ultimatum i odtąd żyli we trójkę w szałasie, w miarę zgodnie i ciekawie.
6. Odważna bordowa skarpetka - znowu prawa - uratowała chomika poświęcając własne jestestwo. Uciekła w poszukiwaniu sprawiedliwości, na zewnątrz natknęła się na pożar i wkroczyła do akcji.
7. Lewa skarpetka w palmy, dzięki której górnik Henryk zmienił swoje życie to cudna historia, bo zarówno skarpetka jak i zmotywowany przez nią górnik zmienili swoje życie. Wyjechali do ciepłych krajów, gdzie Henryk znalazł pracę a na emeryturze kupił jachcik, którym pływali po ciepłych morzach i oceanach. Ech:)
8. Czarna lewa skarpetka z anilany została Superbohaterem i pomogła małemu chłopcu. Ta skarpetka była ofiarą swojej siostry, aż pewnego razu się zbuntowała i uciekła. Stała się świadkiem podobnej sytuacji, grupa chłopców naśmiewała się z jednego chłopca. Tego skarpetka nie mogła ścierpieć. Dodała chłopcu otuchy, który  i wsparty pokazał grupie jak się strzela gole. Chłopiec zaczął grać w drużynie, zaś po skarpetkę przybyła skruszona siostra.
9. Prawa skarpetka w kolorze khaki znalazła prawdziwą miłość. Skarpetka musiała spędzić z tatą ciężkie chwile na szkoleniu wojskowym, ale dzięki temu awansowała do stopnia majora. Niestety w koszu z brudną bielizną nikt nie chciał jej słuchać zatem postanowiła zdezerterować. Wypłynęła wprost do pięknego ogrodu gdzie słychać było muzykę Straussa a na sznurze powiewała przecudna pończoszka. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Major skarpetka nim przedstawił się pończoszce stoczył walkę z konikiem polnym, który przypiął się do obiektu westchnień. Miłość została odwzajemniona i stali się nierozłączni.
10. Lewa biała skarpetka została duchem, bo tata tak ją zacerował, że miała zębiska. Po ucieczce z łazienki znalazła się w hotelu gdzie miało straszyć a nie straszyło. Kiedy biała skarpetka wzięła sprawy w swoje ręce straszyło tak, że goście uciekali. Stała się wykładowcą z dziedziny straszenia i przygotowywała kandydatów na strachy i duchy.
11. Zielona skarpetka lewa została Zielonym Kapturkiem i to gdzie na scenie teatru. Zmieniła scenariusz opowieści czym przyciągnęła publiczność i zyskała sławę.
12. Sportowa skarpetka prawa uciekła przed nudą, bo ani była sportową ani robiła coś ciekawego. Kiedy czmychnęła z łazienki trafiła na grupę znudzonych chłopaków. Pokazała im, że zamiast się nudzić można grać na instrumentach. Poszło im to tak świetnie, że stali się popularną kapelą a skarpetka ich menadżerem.
13. Prawa czerwona skarpetka została pomocnikiem Świętego Mikołaja, bo tak się ślizgała, że wpadła w dziurę pod pralką i wylądowała w śniegowej krainie. Tam grubszy i starszy jegomość trudził się przy zbieraniu rozsypanych właśnie paczek. Skarpetka zaoferowała mu pomoc, stała się workiem na prezenty, obleciała z Mikołajem świat zostawiając prezenty pod właściwymi adresami (choć czasami zdarzały się pomyłki).
Historia kończy się zaklejeniem dziury pod pralką przez tatę, choć nie do końca, bo w ostatniej chwili przed zaschnięciem zaprawy mała Be zrobiła niewielką dziurę, tak na wszelki wypadek:)

Super ciekawe i śmieszne historie. Wyobraźnia autorki rodzi zazdrość i podziw.

niedziela, 25 marca 2018

Rośliny nas ocalą - Miriam Borovich


Na 220 stronach autorka zamieściła podstawy ziołolecznictwa. Wyjaśniła czytelnikom, że nie jest to "traktat fitoterapeutyczny" tylko pewnego rodzaju podręcznik, po który można sięgnąć szybko i wygodnie, aby znaleźć rozwiązania dla niektórych problemów ze zdrowiem. Nakreśliła rolę koncernów farmaceutycznych w promowaniu leków, aby oświecić nieco czytelników mniej świadomych. Przypomniała historię wykorzystywania roślin w leczeniu schorzeń oraz ich ogólnych wartościach. Co istotne zamieściła porady praktyczne jak stosować zioła, kto nie powinien ich używać i co dokładnie można z nich zrobić i jak. Zachęciła do samodzielnej uprawy ziół, bo to nie trudne i przyjemne.

Autorka wyselekcjonowała 15 ziół i opisała prosto, czytelnie i bez zbędnych ozdobników. Każda roślina została opisana wg schematu: ogólna informacja o rodzaju dolegliwości dla której dedykowana jest roślina, ogólna informacja na temat rośliny, zawarte w niej substancje czynne, sposoby stosowania, uprawa domowa, przeciwwskazania i interakcje.
1. Mięta - lek przeciwbólowy, usprawniający proces trawienia, funkcjonowanie wątroby, obniżający gorączkę. Podawany jako napar ułatwia odkrztuszanie, poprawia krążenie krwi, odświeża oddech.
2. Lukrecja - środek przeciwko nadmiarowi soku żołądkowemu, pomaga w oczyszczaniu wątroby, ma też działanie wykrztuśne.
3. Kocanka włoska - cudowny lek antyhistaminowy dla alergików, ułatwia gojenie ran i ma właściwości antybakteryjne. Pomaga w leczeniu górnych dróg oddechowych. Można go stosować w formie odwaru wewnętrznie (6 gramów kocanki do 1/2 litra wody gotować przez 10 min, płyn pić 2-3 razy dziennie) i zewnętrznie na ranę lub jako olejek eteryczny na zmiany skórne lub do inhalacji (3-5 kropel 2/3 wody i wdychać przez 10 min). Dla osób powyżej 3 lat.
4. Babka płesznik - roślina na zaparcia. Nie dla osób z cukrzycą i nadwrażliwości alergicznej.
5. Kurkuma - właściwości przeciwnowotworowe, przeciwzapalne, przeciwutleniające się, pomaga zapobiegać zakrzepicy i miażdżycy. Stosować jako przyprawę, okłady i olejek eteryczny.
6. Dziurawiec - doskonały antydepresant, wpływa na metabolizm i gojenie ran. Stosować w postaci odwarów, kapsułek i olejków eterycznych.
7. Głóg - reguluje ciśnienie tętnicze, zmniejsza arytmię serca, wzmacnia siłę skurczów przy jednoczesnym obniżaniu jego pobudliwości. Spożywać w postaciach: naparu, nalewki, toniku, produktów spożywczych.
8. Kozłek lekarski (waleriana) - na zaburzenia snu i depresje. Stosować można w postaci odwaru, kompresów i nalewki.
9. Żeń-Szeń - zwiększa odporność na stres, wspiera układ odpornościowy, wzmacnia układ sercowo-naczyniowy, zmniejsza duszności, koi stres związany z menopauzą. Kapsułki, odwar, przyprawa to podstawowe formy do spożycia.
10.Czosnek - naturalny antybiotyk, regulator cholesterolu, ułatwia krążenie, przeciwzakrzepowy, dawka witaminy B6. Sposoby spożywania: na surowo, ugotowany, w kapsułkach, w formie olejku.
11. Aloes - na gojenie oparzeń i codzienne problemy okulistyczne. Posiada silne właściwości przeciwzapalne, zewnętrznie działające bakteriobójczo, grzybobójczo i przyspieszający gojenie. Stosowany w postaci soku lub żelu.
12. Pokrzywa - na problemy z krążeniem, wzmacniająca przy niedoborze żelaza, wzmacnia krew, odporność i opóźnia procesy starzenia się. Stosować jako napar i macerat, sparzoną można też spożywać w posiłkach.
13. Mniszek pospolity - na kłopoty z wątrobą, działanie moczopędne, obniżające stężenie cholesterolu. Możliwe stosowanie w formie: naparu, odwaru, kapsułek i maceratu.
14. Lawenda - jako środek na oparzenia, w walce z bezsennością, o działaniu moczopędnym i przeciwbakteryjnym. Szerokie możliwości zastosowania: napar, odwar, macerat, olejek eteryczny.
15. Miłorzęb dwuklapowy - zapobiega chorobom naczyniowym, poprawia krążenie krwi. Ma działania, przeciwzapalne i przeciwzakrzepowe. Poprawia pamięć i koncentrację.

Autorka kończy swoją książkę ogólnymi zasadami dbania o lepsze samopoczucie i zwracanie uwagi na połączenia różnych roślin, produktów, warzyw i napojów. Zaleca sprawdzanie dawkowania i pochodzenia roślin. Prosto, logicznie i na temat.

piątek, 23 marca 2018

Pojutrze. O miastach przyszłości - Paulina Wilk


Książka to dziecko autora, każdy autor to człowiek z własnym spojrzeniem na świat i w tej książce widać to bardzo wyraźnie.

Z książką Pauliny Wilk podróżowałam po świecie, odwiedziłam wiele miast, wielkich i mniejszych, niektórych trochę podobnych do siebie, ale głównie zróżnicowanych. Różne pod względem mieszkańców, zaawansowania kulturowo-technicznego, budowli, przeznaczenia i zapewne ich przyszłości.
Pojeździłam, przemieszczałam się z półkuli na półkulę, bez optymalizacji tras i cięcia kosztów. Bywałam w miejscach bogatych i biednych, samotna lub otoczona tłumem ludzi.

Niemniej nie poznałam tak naprawdę ani tych miast, ani wizji na ich przyszłość. Książka Pauliny Wilk to taki traktat "filozoficzno - poznawczy", może wizjonerstwo, ale mocno zawoalowane, może reportaż, ale bez konkretnego motywu, może to pamiętnik z podróży (czasem w głąb siebie), bo ogromnie dużo w nim wewnętrznych rozmyślań i spostrzeżeń, emocji i odczuć. "Może",... można mnożyć, ale na pewno nie wiadomo.
W książce są ogromne połacie wielowarstwowych porównań, górnolotnych tworów językowych, rozemocjonowanych opisów rozmytych spraw i rzeczy. Mnóstwo treści bez celu i związku, ale za to skomplikowanych i z roszczeniami do wielkiej literatury. Wiele można z nich wynieść, ale na pewno nie poczucia poznania miasta ani ważnych informacji o nim a tym bardziej jaka przyszłość je czeka (z niewielkimi wyjątkami).
Czytając książkę czasami wątpiłam, czasami miałam nadzieję, z wiarą śpieszyłam do kolejnych miast. Czasem rozczarowana, często przytępiona  lub obojętna, momentami zadziwiona lub zainteresowana, ale zdeterminowana by dotrwać do końca.


Autorka podróżuje do dziewięciu miast w różnych częściach świata. Począwszy od Dubaju, poprzez Seul, Kampalę, Masdar, Bombaj, Singapur, Limę, Kopenhagę, na Songdo kończąc. Wybór tych miast nie jest oczywisty i do końca lektury tego w pełni nie pojęłam. Niektóre z nich to mocno zaawansowane technicznie i bogate miasta, inne biedne, dopiero budujące, często z nietrwałych materiałów swoje zręby. Kilka z nich to "raje na ziemi", niektóre to "piekła". Niektóre to mozaiki i zlepki przeplatającego się bogactwa i biedy, rozwoju i zacofania, myśli i bezmyślności, dbałości lub kompletnej indolencji.
Liderzy organizacji wysokiej jakości życia dla wszystkich to oczywiście Kopenhaga i Singapur choć każde na swój sposób. Masdar to trochę eksperyment, utopia i niewiadoma. Songdo to wielka wizja i nowoczesność, zimna i majestatyczna. Seul przerażający swoją zabieganą i stłoczoną automatyczną masą postaci i zautomatyzowanym trybem życia (czułam się trochę jak w Black Mirror - serial o przyszłości Netflixa). Dubaj to kraj dla bogatych, bo biedni są tylko posługaczami. Bombaj to zlepek bogactwa i biedy, która "współpracuje" ze sobą, Kampala i Lima to przerażające i odrzucające anty miasta, jeszcze biedne, brudne i brzydkie.

Autorka być może chciała, co wynika z krótkich opisów założeń i typów miast, pokazać wizje różnych form miasta w rzeczywistości. Założenie w porządku, ale nie zawsze udało jej się powiązać jedno z drugim. Być może moje założenie jest błędne, co wcale by mnie nie zdziwiło.

Niemniej, książka nie dawała mi spokoju i nie pozbawiła nadziei do końca. Ta przedostatnia wizja - Kopenhaga przemówiła do mnie najbardziej, połechtała marzenia i zmotywowała do dokładniejszego o niej poczytania. Nie odrzucam tej książki i nie spisuje na straty, ale nie jest dla każdego a już na pewno nie dla kogoś oczekującego konkretów czy oczywistych informacji.

wtorek, 20 marca 2018

Niemiłość - Wizyta w kinie

To kolejny film Zwiagincewa, który pozostanie w mojej pamięci na dłużej. Jako wytrawny obserwator rzeczywistości, tym razem podaje widzowi obraz o współczesnym stylu życia, egoistycznym, próżnym i w pewnym sensie pustym. Życia bez refleksji, łatwego i szybkiego, głównie dla siebie i swoich przyjemności. Obraz, który ma coraz mniej barw, w którym dominuje kolor szary. Emocje służą tylko krótkiej chwili, bo poza nią nakładana jest maska. Z filmu wyłania się ilustracja malowana nienawiścią, niechęcią i obojętnością. To pesymistyczny wymiar współczesnego związku, rodziny, relacji rodzic-dziecko. Zwiagincew zarzuca widza toksycznymi relacjami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie i nie daje nadziei na poprawę. Reżyser prowadzi widza ciernistymi ścieżkami, w których łatwo o skaleczenie, nie pozwala na wygodne przyglądanie się i nie odczuwanie.

Główni bohaterowie Żenia i Borys, małżeństwo w rozsypce, kłócą się zaciekle o dziecko. To oczywiście nic nadzwyczajnego w przypadku rozwodu rodziców, niemniej tutaj reżyser odrzucił schematyzm. W Niemiłości syn Aleksiej to towar zbędny, zużyty, grat, który zawadza w nowej świetlanej przyszłości. Żadne z rodziców nie ukrywa swojej odrazy do niego, głośno wyrażają swoją obojętność i niechęć opieki nad nim. Dramat chłopca aż boli, kłuje w oczy, rani serce, ale tylko widza. Jego dojmująca i przenikająca rozpacz przygnębia i zasmuca. Dla rodziców jest on tylko balastem z przeszłości, z którym nie ma co zrobić w przyszłym, "ulepszonym" życiu. Nie pasuje do matki wiecznie zapatrzonej w siebie, swoje potrzeby i w swój telefon. Przeszkadza w wizytach u fryzjerek, kosmetyczek, masażystów, zawadza w nowym "związku", w którym najważniejszy jest seks i wygoda. Nie potrzebny jest ojcu, który żyje uwikłany w pozory życia rodzinnego, mającego już na drugim planie kolejną partnerkę i dziecko. Oboje nowe drogi chcą zacząć bez zbędnego obciążenia, chcą zresetować swoje konta.

Czy jest jakieś wyjście z takiej sytuacji, owszem reżyserowi udało się rozwiązać kłopot i nie jest to bajkowe rozwiązanie z happy endem, żaden banał, ale prawdziwie bolesny finał jak na wielkiego twórcę przystało.
Otóż dziecko pewnego dnia znika z życia rodziców i z oczu widza. Reżyser w tym momencie zaprasza widza na sekcję zwłok tych resztek relacji, które nie służą wspólnemu celowi odnalezienia dziecka, ale szukaniu okazji do wylania na siebie resztek pomyj, brudu i toksycznych odpadów. Może potrzebują zrzucić swoje poczucie winy na tą drugą osobę, może zrzucić skórę przed nową porą. Mocnym akordem dla obojga rodziców jest wizyta w kostnicy, oboje uderzeni możliwością i podejrzeniem, że zmasakrowane ciało może być odpadem po ich synu, zostają pozostawieni w niepewności.
Jak się poczuli rodzice można się tylko domyślać, czy wyrzucali sobie bezduszność,  wygodnictwo, czy ich myśli poszybowały w otchłań rozpaczy, tego nikt się nie dowie. To można sobie tylko dopowiedzieć, oczywiście jeśli jeszcze starczy na to siły.
Nie dowiemy się już niczego, nikt nie dozna oczyszczenia z poczucia winy, nie będzie rozgrzeszenia, nie odnajdziemy ukojenia, domysły będą rodzić się i nie zaznamy spokoju. Nie będzie ulgi, brak będzie stałym towarzyszem.

niedziela, 18 marca 2018

Wojna na Pięknym Brzegu - Andrzej Marek Grabowski, Joanna Rusinek

Seria: Wojny dorosłych - historie dzieci.

Książka oparta na losach Krystyny Grabowskiej mamy autora, jej rodziny i przyjaciół. Opowiedziana przez główną bohaterkę historia pokazuje jej świat chwilę przed wybuchem II Wojny Światowej oraz codzienne życie podczas jej trwania. Opisuje zwykłe działania i powinności każdego członka rodziny w tym trudnym okresie. Przeżycia smutne i wesołe, miłości, przyjaźnie, bohaterstwo, różnoraką walkę z okupantem. Książka przybliża też obraz Żoliborza, gdzie Krysia mieszkała, chodziła do szkoły, bawiła z przyjaciółkami.
Czytałam ją z wielkim zainteresowaniem, bo autor zawarł w niej  informacje o życiu rodzin w czasach okupacji. Przybliżył życie ludzi widziane oczami swojej mamy, która podczas wybuchu wojny miała dziesięć lat. Nie była na to przygotowana i nie miała świadomości grozy sytuacji, ale przerobiła przyśpieszony "kurs" dojrzewania. W książce różne zdarzenia pokazały, że ludzie musieli podejmować bardzo trudne decyzje, np. zostawić rodzinę i uciekać, bo taki dostali rozkaz. Okazało się, że do szkoły mogły chodzić tylko dzieci, a  młodzież już nie. Ulica nie była już  bezpiecznym miejscem, bo mogła zdarzyć się łapanka, za nic można było przypłacić życiem. Pewnego razu zobaczyła na własne oczy, że mama i babcia mogą zostać rozstrzelane i że może zostać sierotą.  Doświadcza pierwszej miłości, która jednak kończy się tragicznie. Dowiaduje się o smutnych losach bliskich i obcych polaków i żydów. Włącza się do walki z okupantem poprzez działania konspiracyjne.

Autorowi udało się napisać piękną opowieść o trudnych czasach, o ludzkiej życzliwości, o rozstaniach, o dojrzewaniu, o nauce nowych umiejętności. We wszystkie te zwykłe dni wplatał wszystkie istotne dla tamtego czasu zdarzenia i fakty, min. opuszczenie Warszawy przez polski rząd, utworzenie getta, Powstanie Warszawskie, ewakuację ludności Warszawy do obozu w Pruszkowie, ucieczkę z niego.
Ta książka może być doskonałą szkolną lekturą, bo daje obraz zwykłego życia w czasach okupacji, przybliżając młodym ludziom rzeczywistość rówieśników w tamtym trudnym czasie. Ciekawie, naturalnie i wprost przybliża różne oblicza wojny. Nie ma w niej zbędnych frazesów, żalu, obwiniania czy przemocy, jest przekazanie zwykłych zdarzeń w wojennej rzeczywistości.

wtorek, 13 marca 2018

Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski? Dariusz Kaliński

"To wojna. Ludzie bydlęcieją".

To powyższe stwierdzenie oddaje ducha tej książki a dodając jeszcze ten "Oddamy wam tylko mury i pustą ziemię, wszystko pozostałe wywieziemy", mamy całość. Autor odziera mit czerwonych wyzwolicieli, nie pozostawiając na nich suchej nitki.

Niemiecka okupacja zrobiła z Polaków tanią siłę roboczą, zastraszony tłum, zaganiany do obozów i gett. Kiedy przyszli "czerwoni wyzwoliciele" ograbili naszych przodków z resztek tego co im jeszcze zostało. Upodlili ile się jeszcze dało, na każdy możliwy sposób. Okradli i zabrali co się dało i ile się dało, zabili wielu ludzi, ścigali polskich bohaterów. Ogólnie mówiąc niszczyli nasz kraj jak tylko im się żywnie podobało, mieli odgórny nakaz i przyzwolenie.
Krasnoarmiejcy to idealni "żołnierze"do łupieżczej działalności, to dzika armia z dzikimi, siłą wcielonymi do armii ludźmi, którzy po trudach, wojny, wygłodzeniu w oddaleniu od rodziny i domu byli bestiami, nie mieli nic do stracenia a wiele do zyskania. Nie ma się co dziwić ich zachłanności, skoro nigdy nie widzieli tyle bogactw ile zobaczyli w kraju zostawionym przez Niemców, bądź co bądź gospodarnych "ludzi".

Wiele w moich słowach żalu, wstrętu i smutku. To druga taka książka w moich rękach po pozycji Magdaleny Grzebakłowskiej 1945 traktująca o wyzwalaniu Polski. Ta pozycja zawiera wiele danych liczbowych, co daje obraz ogromu zabranych Polakom dóbr. Te miliony, które ukradł Polsce ZSRR, jak pisze autor, starczyłyby na spłatę długów Gierka i jeszcze by zostało. Autor pokusił się o zebranie relacji osób, które były świadkami wyzwalania naszego kraju przez żołnierzy rosyjskich.
Oczywiście ogrom podłości i bestialstwa poraża. Potworność zbrodni paraliżuje. Wstrząsa bezkarność tych ubranych w mundury nieokrzesanych wojaków.
Traktowali nasz kraj jako trofeum i łup, nagrodę za trud walki. Nie bacząc na znękanych ludzi, biedę, strach i rozpacz zaatakowali z każdej strony. Przed nimi nie było ratunku, niszczyli wszystko co napotkali na swojej drodze. Armia Czerwona to prawdziwe czerwone tsunami, pozostawiała po sobie zgliszcza i ruiny, śmierć i trwogę, ból i potępienie. To ludzie, którzy innych ludzi mieli za nic, wyzwalając rościli sobie wszelkie prawa do nich.
Wskazane przez autora straty materialne, pokazują jaką ruinę zrobili z Polski "wyzwoliciele".

piątek, 9 marca 2018

Oszust - Javier Cercas


W tym miesiącu w DKK książka Javiera Cercas'a, łącząca ze sobą fakty, wydarzenia i losy człowieka, który w pewnym momencie swojego życia wymyślił siebie od nowa. Cercas trochę wbrew sobie zajął się życiorysem oszusta na wielką skalę, bo demaskacja jego działalności odbiła się szerokim echem nie tylko w Hiszpanii, ale też w innych zakątkach globu.

Nie jest to może oryginalny przypadek, bo literatura odnotowała już podobne historie, ale ten zdarzył się naprawdę i to w czasach, kiedy media elektroniczne mogą takie sprawy rozdmuchiwać do dowolnych rozmiarów i przesyłać w dowolne rejony świata. Dla mnie zagadkę stanowił tylko ten długi czas, przez który bohaterowi udawało się podtrzymywać fikcję.

Książka zawiera min. rozmowy autora z obiektem opowieści, efekty prywatnych poszukiwań, rozmowy z twórcami filmu i opisy wydarzeń w tle. Autor poszukuje w różnych miejscach odpowiedzi o motywy postępowania, które kierowały człowiekiem. Czy tragedia innych była dla niego tylko trampoliną dla jego próżności i egoizmu. Czy był tak spragniony szumu wokół siebie, uznania, bałwochwalczych słówek, że nie ważnym było na czyich prochach zbudował swój piedestał. A może był nieświadomy, pusty  i bezrefleksyjny i nie przywiązywał do tego wagi i zbyt wielkich emocji dopóki działało i służyło jego interesom.

Autor z zacięciem iście naukowym włożył w powstanie książki dużo wysiłku i materiału dowodowego. W mojej opinii książka napisana jest całkiem ciekawie, z wyczuciem na szczegóły i fakty, ludzi i zdarzenia. Autor poszerzył też kontekst książki wpisując opowieść o człowieku w tło historyczne Hiszpanii w XX wieku. Bazując na tym motywie poszerzył temat moralności, kłamstwa, prawdy i partykularnych interesów. Niektórych może przytłoczyć ilość polityki, ale cóż, skoro bohater w tym światku się obracał.

Autor sfabrykowanego życiorysu pokazał, że udało mu się wciągnąć wielkie rzesze ludzi do swojej gry, zrobić "karierę" na cierpieniu ludzi w obozach II Wojny Światowej, nawet zbudować swojego rodzaju autorytet, oklaskiwany, nagradzany i cytowany.

A kimże jest ten kłamca nad kłamcami, otóż to mocno wiekowy już pan Enric Marco Beatlle, pochodzący z Hiszpanii. Urodzony w 1921 roku,  wychowywany  w ubogiej barcelońskiej rodzinie. Będąc nastolatkiem brał udział w wojnie domowej, zaś podczas drugiej wojny światowej trafił do Niemiec. Po powrocie do Hiszpanii,  Beatlle udzielał się bardzo czynnie społecznie i politycznie, na czym zrobił zresztą karierę. Pielęgnował pamięć o ofiarach II Wojny Światowej, nie dawał zapomnieć innym. Był widziany i słyszany, wydawał, pisał, głosił odczyty do różnych grup społecznych w swoim kraju.Te działania uczyniły go rozpoznawalnym, cenionym i zapraszanym.
Ta faza świetności skończyła się w 2005 roku, gdy historyk Benito Bermejo tuż przed sześćdziesiątą rocznicą wyzwolenia obozu w Flossenburgu, ogłosił iż Beatlle nigdy nie był więźniem tegoż. Te rewelacje wywołały konsternację wśród wielu Hiszpanów. Wobec rewelacji Bermejo  Beatlle przyznał się publicznie do kłamstwa, ale nie byłby sobą gdyby nie zaczął się usprawiedliwiać, tłumacząc że dzięki temu zwrócił uwagę na sprawę holokaustu. Czy dla niego to była gra, zabawa, ironia? Wiele osób przeżyło te rewelacje boleśnie, być może nie rozumieli jak można zadrwić sobie z takiego nieszczęścia ludzkości i okoliczności.

Moim zdaniem ten człowiek  dalej był sławny, może tylko przymiot tej sławy się zmienił. Znowu dyskutowano, pokazywano, omawiano i dzielono włos na czworo. Pisarze, politycy i filozofowie dawali upust swoich zawiedzionych ufności. W końcu nikt nie lubi być wystrychniętym na dudka.

poniedziałek, 5 marca 2018

Sprawa pułkownika Miasojedowa - Józef Mackiewicz


Dzięki tej książce przeczytałam informacje archiwalne o tym bohaterze skandalu i natchnieniu Józefa Mackiewicza. Przyznaję to historia wielce ciekawa, a opisana tak, że staje się porywająca.

Tytułowy bohater — Sergiusz Miasojedow to pułkownik rosyjskiej żandarmerii, który został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec, w następnie czego skazany na śmierć i stracony w warszawskiej Cytadeli w roku 1915. Czy był winien, czy nie, posłużę się opinią książkowej żony Miesojedowa i powiem, że może jest winien, ale niekoniecznie tego o co go oskarżono, a jeśli już to nie więcej niż pozostali jemu podobni, równi stopniem i uprawnieniami.

Książka podzielona została na dwie części, pierwsza poświęcona pułkownikowi rozpoczyna się w marcu 1903 roku, kończy zaś w lutym 1945, druga część rozpoczyna się po jego śmierci i poświęcona została losom jego żony Klary. Tak jak pierwsza część jest osadzona w historii tak druga część to hipotetyczne losy.

To książka napisana niedzisiejszym językiem, eleganckim, kwiecistym, zdobnym. Autor zadbał o szczegóły i drobiazgi z życia głównego bohatera. Opisy są bardzo realistyczne, dokładne, wręcz drobiazgowe, pokazujące walory danego miejsca. Wartością książki jest staranność i pietyzm z jakim autor oddawał realia historyczne i prowadził skomplikowane wątki. To mistrz prawdy i szacunku tak względem bohatera jak i czytelnika. Kontekst książki wiecznie żywy, można go przenieść w inną czasoprzestrzeń wciąż pozostanie aktualny i bliski naturze człowieka. Znajdziemy w niej miłość, namiętności, zawiść, potrzebę władzy, awansu, adorowania i zauważenia. Dowiemy się w niej o mechanizmach i zasadach działania władzy, jej cynicznej rozgrywce, w której człowiek jest tylko przedmiotem przeznaczonym do zmielenia przez bezduszny system. I o drugiej stronie medalu, czyli obserwatorach, którzy w zbiorowym, ślepym i dzikim szale, pokazują  najniższe instynkty. Pokazane jest tło historyczne epoki, zachowania społeczne, kulturowe, polityczne i kulturalne. Dlatego dzięki książce czytelnik nie znający realiów tamtych czasów ma szansę zagłębić się w klimat panujący w carskiej Rosji. Jednym zdaniem, Józef Mackiewicz splótł opowieść pierwszej próby.

A w czym rzecz? Otóż stąpający równo i systematycznie po stopniach kariery w żandarmerii wojskowej Miesojedow używa życia (tak jak większość w podobnej sytuacji) gdzie może i kiedy może. Życie jest pasmem spotkań, hulanek, miłostek i dostatniego życia. Zdarzają się przemyt, uprzywilejowane traktowanie, swoboda obyczajów, degrengolada systemu i funkcjonariuszy. Miesojedow był jednym z wielu korzystających z możliwości swojego stanowiska, nie był ani lepszy ani gorszy, ani sprytniejszy ani bardziej leniwy. Ponieważ się dało to brał, a że gdzieś po drodze wciągnięty został w aferę szpiegowską przeciwko swojemu państwu to być może była tylko zasłona dymna, aby zatuszować winy i jeszcze większe malwersacje jego antagonistów. Brak dowodów, świadków, wiele domniemywań i bałagan przypieczętowały jego los.

niedziela, 4 marca 2018

Dziewczyna z białym psem - Anne Booth


Ta książka mnie urzekła. Pierwsze rozdziały delikatnie naświetlały sytuację głównych bohaterów, wprowadzały jakby nieśmiało w historię przyjaźni babci i wnuczki z psem.
Jednak w pewnym momencie książka nabrała rozpędu. Złączyła historie z przeszłości z wydarzeniami bieżącymi. Wspomnienia przeplatały się z działaniami tu i teraz, niesprawiedliwość, arogancja i agresja ze zrozumieniem, współczuciem i pomocą. Zrzucanie winy na obcokrajowców z tłumaczeniem ich zachowań i zrozumieniem. Wyjaśnianie i pokazanie wydarzeń z różnych perspektyw. Zło i dobro, walka o sprawiedliwość i agresja, przyjaźń i nienawiść, miłość i zdrada. Autorka wlała wiele emocji do tej książki, pokazała jak ważne jest zwracanie uwagi na dyskryminację, powstrzymywanie agresji, wyjaśnianie przyczyn nietolerancji. Pokazała do czego doprowadziła nagonka propagandy nazistowskiej na różne grupy społeczne, jak system wprowadzony przez Hitlera zataczał coraz szersze kręgi i zaciskał okowy.
Autorka przypomniała historie z II Wojny Światowej, kiedy naziści tworzyli pierwsze obozy koncentracyjne. Przypomniała o ważnych elementach propagandy, które doprowadziły do wybuchu wojny. Napisała o różnorodności i rozmiarze środków manipulacji. Przekazała informacje o pierwszym obozie koncentracyjnym w Dachau. I to wszystko z myślą o młodszej młodzieży, czy te poważne i trudne sprawy z historii spodobają się tym młodym ludziom. Może właśnie dzięki tak ujętym historiom zainteresują i dotrą do nich głębiej i wyraźniej?

Bohaterką książki Anne Booth jest Jessie, sympatyczna i empatyczna dziewczyna, może trochę nieśmiała i niepewna siebie. Nastolatka która nie ma problemu z odróżnieniem dobra od zła, tylko nie zawsze ma odwagę zwrócić uwagę komuś kto tego nie odróżnia. Mieszka z mamą, ale jest też częstym gościem u swojej ukochanej babci. Jej tata wyjechał za granicę, aby znaleźć pracę i zarabiać na dom. Jessie ma też kuzynkę w swoim wieku Fran, która z pozoru jest jej przeciwieństwem, ale to samoobronna maska przed nie radzeniem sobie z emocjami i smutkami, które ją ostatnio dotknęły.
Babcia dziewczyn zapadła na zdrowiu i trafiła do szpitala, cała rodzina martwiła się jej losem, może oprócz Fran. Jessie roztoczyła opiekę na szczeniakiem babci, prześlicznym białym owczarkiem niemieckim. Dzięki temu zobowiązaniu życie Jessie zmienia się bardzo, poznaje nowe osoby lub zbliżają się do tych niedostrzeganych.  Zaprzyjaźnia się z chłopcem, z którym chodzi do klasy, a do tej pory mijali się w szkole, poznaje jego mamę i babcię co zaowocuje znamiennymi wydarzeniami. Dopowiem tylko, że pewnego dnia dociera do domu babci kartka z Niemiec zaś w pokoju babci Jessie znajduje pudełko z korespondencją i zdjęciami, absolutnie zaskakującymi i pokazującymi jej babcię w nowym świetle.

Kończąc bardzo polecam książkę, bo w ciekawy sposób przekazuje trudną historię poprzedniego wieku. Umiejętnie łączy ją z wydarzeniami codziennymi z tu i teraz.

sobota, 3 marca 2018

Bezsenność Jutki - Dorota Combrzyńska-Nogala, Joanna Rusinek

Seria: Wojny dorosłych - historie dzieci. 
 
"Bezsenność Jutki"to kolejna historia z czasów II Wojny Światowej, autorka przenosi czytelnika do getta Łódzkiego, które powstało na terenie biednych dzielnic Łodzi - Bałut i Starego Miasta. Na ten niewielki kawałek miasta Niemcy wcisnęli 160 000 Żydów z całej Europy. Jak w większości takich miejsc warunki były tragiczne, a Żydzi traktowani byli jako tania siła robocza w fabrykach, albo "czekali" na wywózki do obozów zagłady.
Ludzie cierpieli z powodu braku pożywienia, zimna i chorób typowych w takich sytuacjach. W 1940 roku Niemcy chcieli się pozbyć części niezdolnych do pracy Żydów, zwłaszcza starców i dzieci, dlatego poprzez przewodniczącego Żydowskiej Rady Starszych - Chaima Rumkowskiego -  zaapelowali do mieszkańców getta żeby dobrowolnie oddali tych najsłabszych. Przewodniczący zgodził się na ten akt samozagłady, bo w swojej naiwności był przekonany, że uratuje przy selekcji więcej ludzi niż zrobiliby to Niemcy. Nie udało się, po bardzo drobiazgowej segregacji do obozu w Chełmnie na Nerem wywieziono 15 000 osób w tym prawie sześć tysięcy dzieci poniżej 10 roku życia. Akcja nazywała się "Wielką szperą".

Bohaterka książki to Jutka, kilkuletnia dziewczynka, która dziwi się "nowej" rzeczywistości. Nie może spać, często nie ma co jeść, bywa jej zimno, ale najsmutniejsze jest to, że nie ma mamy i taty, którzy gdzieś zniknęli. Żyje na zamkniętym drutem kolczastym terenie z dziadkiem i ciocią Esterą. Dziadek dentysta od pokoleń dba o rodzinę jak może, przygotowuje posiłki, robi ciepłą odzież, naprawia buty, przyjmuje pacjentów. Ciocia całymi dniami bardzo ciężko pracuje. Jutka spotyka się z koleżankami i kolegami, czasami chodzi popatrzeć na tramwaj przejeżdżający przez getto, z którego czasem pasażerowie wyrzucają jedzenie. Często bawią się w chowanego albo poszukują węgla i drewnianych ścinków na opał. Jutka uwielbia też opowieści dziadka, którymi ten "karmi" ją przed snem, najbardziej podoba jej się ta o Minotaurze. Jutka ma też przyjaciela gawrona, któremu dała na imię Wawelski. Dziewczynka zazdrościła ptakom, bo miały skrzydła i mogły uciec z takiego miejsca jak to. Wawelski jednak jej nie opuszczał, ostrzegał ją przed niebezpieczeństwami, czasem bawił a najczęściej towarzyszył. Kiedy Niemcy kazali pracować nawet małym dzieciom, dziadek przeniósł ich rodzinę do małego i starego domku na granicy getta. Tam Jutka poznała Basię mieszkającą po drugiej stronie drutów. Dziewczynki zaprzyjaźniły się, czasem nawet spotykały się pod drutami. Pewnego dnia jej kolega Josek przyniósł wiadomość, o tym że Przewodniczący gminy na polecenie Niemców wybiera starców i dzieci do wywózki. Dziadek postanowił ratować córkę i wnuczkę, za ostatnie pieniądze zorganizował ich szmugiel za granice getta. Nie było to łatwe, ale udało się, niestety to był jeden z nielicznych przypadków ocalenia.

Autorka opisała bardzo przystępnie tragiczne losy Żydów z getta Łódzkiego. Uchwyciła tragizm człowieka i sytuacji. Przypomniała historię, o której może już mniej się pamięta, a na pewno mniej mówi.

czwartek, 1 marca 2018

Dachołazy - Katherine Rundell


To książka, która pobudza wyobraźnię i uruchamia pomysłowość. Czytałam ją z zainteresowaniem, ciekawością a czasem nawet z drżeniem i niepokojem.
Książka o niełatwym życiu, o różnych losach dzieci i otaczającego je świata. Fascynujące, zaakcentowane grubą kreską postaci, wielobarwne, nietuzinkowe i niepowtarzalne. Jest w tej książce miłość, przygoda, przyjaźń, poszukiwanie i uprawianie "dachołazikowstwa".

Dachołazy to nieoczywiste sytuacje i zachowania, szalone pomysły i życie bez narzuconych przez system schematów. Autorka ustami swoich bohaterów zadawał mnóstwo pytań, ale żadnego nie pozostawiła bez odpowiedzi.Bardzo realistycznie opisała życie na dachu, jego zasady, zależności, trudy i oczywiście jasne strony.

Książka pozostawia swobodę do fantazji. Jej okładka jest wypukła, lśniąca i wyróżniająca się. Choć w zimnych tonacjach, to otwiera drzwi i wciąga w przygodę, ukazując niemych bohaterów, czyli gołębi.

Główni bohaterowie  to:
- Sophie, która jako niemowlę została znaleziona przez Charlesa,
- Charles Maxim, nietuzinkowy naukowiec, mieszkający samotnie,
- Matteo sierota żyjący na dachach Paryża,
Pojawiają się też postaci drugoplanowe: Panna Eliot z Krajowego Urzędu Opiekuńczego, oschła, zasadnicza i oficjalna; Anastasia i Safi, siostry zamieszkujące na drzewach Paryża.

Charles cudownie zwariował na punkcie Sophie, kochał ją, pokazywał niezwykłe rzeczy, uczył o niebanalnych sprawach, wychowywał w pełnej swobodzie i miłości. Starał się rozwijać w niej ciekawość świata, ludzi i rzeczy. Wpajał zasady życzliwego zachowania, bo sam zawsze był uprzejmy. Optymistycznie podchodził do życia i korzystał z niego w zupełnie nie schematyczny sposób.
Sophie uwielbiała swojego opiekuna, cieszyła się z możliwości i swobody jaką jej dawał. Czuła się kochana i bezpieczna, w pełni korzystała z nauk, które przekazywał jej Charles, była otwarta na rożne intelektualne doznania i różnorodność świata. Umiała nauczyć się wielu rzeczy a często wyobrażała sobie, że choć nie umie to z pewnością potrafi to zrobić. To optymistka i marzycielka, wyznająca zasadę, że jeśli coś nie jest pewne to jest możliwe.

Kiedy Sophie ukończyła 12 lat, system opiekuńczy postanowił ich rozdzielić, na co oni oczywiście nie przystali i uciekli do Paryża. Mieli w tym ważny cel, odnalezienie matki Sophie, w której istnienie dziewczynka mocno wierzyła.

W Dachołazach nie zabrakło ciepła, serdeczności, wzruszeń, miłości, przywiązania, oddania drugiej osobie. W głównej bohaterce tkwiła głęboka wiara i nadzieja na spotkanie z matką, w Charlesie, że dziewczynka może mieć rację, a w Matteo niezachwiana pewność, że wiele się może zdarzyć.
Optymistyczna i pogodna opowieść o niezwyczajnym życiu, w którym najważniejsze jest by być a nie mieć.