Szukaj na tym blogu

wtorek, 6 czerwca 2017

Geniusz - A. Scott Berg

Przeczytana na potrzeby Dyskusyjnego Klubu Książki.



Geniusz to pokaźnych rozmiarów księga, zapisana gęsto drobnymi literkami, jakby autor bał się, że nie zawrze wszystkiego o życiu swojego bohatera.
Na okładce zdjęcie mężczyzny w okularach pochylonego nad maszyną do pisania. Tytuł mocno wymowny - Geniusz - dający pole do zastanawiania się dopóki nie doczyta się informacji zapisanej na kartce zwisającej z maszyny do pisania:
„Biografia Maxa Perkinsa – człowieka, który stworzył amerykańską literaturę XX wieku”.

Te wszystkie wielkie słowa dotyczą człowieka, który w procesie przygotowywania książki do druku jest niewidoczny i nieznany, choć jak się okazuje niezbędny. Redaktor, bo o nim mowa jest na tyle istotny, że czasami decydujący o być albo nie pisarza. Oczywiście to zapewne zależy jaki człowiek pełni tą funkcję. W przypadku Geniusza mamy do czynienia z pasjonatem zafascynowanym pomaganiem twórcom, wspieraniem ich, prostowaniem krętych ścieżek w dotarciu do sedna pomysłu na książkę. Bohater Berga to redaktor, przyjaciel, doradca, coach, mentor, nauczyciel, "bankier". To człowiek, który z oddaniem poświęcał się swojej pracy, albo raczej swojej pasji, który pomagał, wspierał, podsuwał pomysły, korygował błędy, budował ramy i wyznaczał granice. Człowiek, który z empatią, cierpliwością i troską podchodził do "swoich" twórców. Perkins to redaktor, który dawał szansę nowicjuszom, wspierał wypalonych, zachęcał, motywował, namawiał a czasami inspirował.

Czytając książkę odnosiłam wrażenie, że  czasami to on był twórcą książki, bo nie tylko poddawał pomysł, tworzył jej strukturę to jeszcze dokładnie ją redagował, co w przypadku niektórych autorów było niemalże równoznaczne z przepisaniem książki od nowa.
Czasami zastanawiałam się dlaczego sam nie pisze, aż na stronie 176 znalazłam odpowiedź na moje pytanie zadane ustami innej kobiety. Perkins był redaktorem i na tym się skupiał. Chciał pozostać niewidocznym i nieznanym, co nie zawsze mu się udawało, bo niektórzy wdzięczni pisarze dedykowali mu swoje książki.
Jego sekretarka, Irma Wyckoff wspomniała, że pan Perkins wyżywał się literacko w listach, których pisał około dwudziestu dziennie, zwracając szczególną uwagę na interpunkcję. Niektórzy z jego twórców twierdzili, że jego wypowiedzi o literaturze są lepsze niż pisarzy.


To opowieść biograficzna o nadzwyczajnym choć zwykłym człowieku, którego w rewelacyjny sposób na światło dzienne wydobył Scott Berg. Choć to biografia pełna szczegółowych informacji z zawodowego i prywatnego życia Perkinsa, nie nudzi, nie dłuży się. Przyciąga talentem i entuzjazmem bohatera, mnogością znanych i/lub wielkich pisarzy, ilością spraw, ludzi, zdarzeń. W tle historia kraju i świata, wydarzenia małe i podniosłe, ciekawe i zaskakujące.

Pracując w wydawnictwie Scribner's Sons, pozwolił zaistnieć takim twórcom jak Scott Fitzgerald, Ernest Hemingwey, Thomas Wolfe, Marjorie Rawlings, Ring Lardner, Nancy Hale, Marcia Davenport. Na 501 stronie znajdziecie opis jak podchodził do pisarzy, którzy tworzyli książki chaotycznie np. Marcia Davenport . Pisał do nich list albo listy z propozycjami zmian, które często liczyły wiele stron."Szkicował całą książkę, tworzył ramy i półki, autorowi pozostawiał wypełnienie ich szczegółami.

Ta książka wymagała ode mnie dość sporo czasu, niemniej nie był to czas stracony. Zarówno bohater jak i autor byli interesujący a miejscami nawet zachwycający i zadziwiający.
Czasami miałam wrażenie, że Perkinsa było mniej niż opowieści o jego autorach, co mi akurat nie przeszkadzało, bo dawało możliwości poznania przy okazji znanych pisarzy. W swojej książce Berg bardziej skupił się na stronie zawodowej Maksa Perkinsa, co widać właśnie po szczegółowych opisach relacji z autorami. Opisał rozkład dnia pracy, jej intensywność, ważność dla bohatera i oddanie swojej pasji. Autor nie pominął życia prywatnego, ale miałam wrażenie, że było ono tylko wypunktowane na osi czasu i ograniczone do najistotniejszych elementów. Dowiadujemy się o jego miejscach, domach, trasach, wyjazdach prywatnych i służbowych, ulubionych restauracjach. O dzieciństwie, wyborze studiów, ożenku, narodzinach córek i ważniejszych wydarzeniach z ich życia, wreszcie o odejściach do innego wymiaru różnych ważnych dla Perkinsa ludzi. O jego relacjach z kobietami - żoną, córkami, przyjaciółką, pisarkami.
O jego wyglądzie, charakterystycznych atrybutach, zachowaniach, nawykach, o jego wadach, zaletach i emocjach. Poznajemy jego sympatie, zachwyty, zrozumienie, wsparcie dla ulubionych autorów i poświęcanie dla nich ogromu swojego życia.


Ten bohater był dla mnie wart tej książki i nie żałuję ani minuty jej poświęconej. Zazdrościłam mu talentu i wizjonerstwa, pasji i oddania.


Obejrzałam też film, który został stworzony na podstawie książki. Z obsadą: Colin Firth jako Perkins, Jude Law jako Wolfe. Co prawda tym tytułowym geniuszem jest tutaj Wolfe, ale oglądając film miałam wrażenie, że było to starcie dwóch geniuszy, z działania których wychodziły dzieła.
Oparty na książce, ale całość dopasowana do formuły filmu. Oddaje osobowość obu panów, pokazuje ich relację i odmienne charaktery.

1 komentarz:

  1. Przeczytałam, początkowo z zacięciem, potem zapał mi przeszedł. Odczułam też ilość stron. Nie da się zaprzeczyć, że postać Maxa wyjątkowa, a i towarzystwo z wyższej półki. Trudno mi polecić z czystym sumieniem, powiedziałabym dla zainteresowanych i pracujących w wydawnictwach.
    "Geniusz jest rzeczą bezwzględną: można być genialnym portierem hotelowym czy sprzedawcą tekstyliów, o geniuszu decyduje, jak się daną rzecz robi, a nie co się robi." Leopold Tyrmand – Zły

    OdpowiedzUsuń

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)