Szukaj na tym blogu

środa, 24 marca 2021

Elizabeth i jej ogród - Elizabeth von Arnim

 

Zanim wejdziemy do ogrodu Elizabeth, warto zapoznać się z krótką notatką o samej autorce, bo to bardzo ciekawa historia, miejscami może nawet ciekawsza od samej książki.

"Czytanie jest dobrym zajęciem dla mężczyzn.; dla kobiet jest to niegodziwe marnotrawienie czasu." (str. 40)

Gdyby nie moja ulubiona vlogerka książkowa nie widziałabym, że była taka pisarka jak Elizabeth von Arnim. To opowieść o potrzebie ciszy, spokoju, napawania się przyrodą, widokami kwiatów, drzew, pól i czerpania spokoju i witalności z mieszkania na wsi. To zachwyt nad odkrytymi przymiotami życia z dala od ludzi, to radość z odzyskanego każdego dnia, to opis odzyskanej wolności. To wreszcie nabycie umiejętności życia z dala od wiecznego natłoku towarzyskiego: "To nieustanne pragnienie bycia razem z podobnymi do siebie i strach, że w pewnej godzinie zostanie się samą, są dla mnie zupełnie nie zrozumiałe. Ja mogę przez długie tygodnie sama ze sobą rozmawiać, ledwo przy tym zdając sobie w ogóle sprawę z panującej wokół ciszy." (str. 42) Autorka i bohaterka opisuje radość z tworzenia ogrodu, niezmierzonych wręcz możliwości wynikających z miejsca, przestrzeni, różnorodności pomysłów i pomocy robotników. Jej planowanie rozmieszczania roślin według wielkości, kolorów, kształtów jest opisane na tyle obrazowo, że przenosiłam się do własnego ogrodu i planowałam zmiany. Jej barwne opisy kwiatów, przytaczane nazwy, pomysły na rozlokowanie nasadzeń zachęcały do wdrażania własnych pomysłów. Bliskie mi były spotkania z książką, gdzieś w zacisznych zakamarkach tegoż ogrodu i domu.

W książce autorka porusza dodatkowo ważne tematy tamtych czasów, m.in. stosunek do kobiet. "Czy to prawda - Minora odwróciła się do Gniewnego (...) - że wasze prawo umieściło w jednej grupie kobiety z dziećmi i niedorozwiniętymi umysłowo? - Oczywiście - odpowiedział natychmiast - naprawdę to bardzo słuszna kwalifikacja. (...) - To jest okrutne - wykrztusiłam wreszcie. - Prawda, moja droga, zawsze jest okrutna..." (str. 113) Opisuje też położenie i rolę robotników rolnych, ich traktowanie przez arystokrację, warunki ich życia, znaczenie dla systemu społecznego. Czytamy też o podejściu autorki do ludzi: gości, robotników, dzieci, męża i jego rodziny. Dowiadujemy się co lubi, co daje jej radość a co ją jej odbiera.

Książka w warstwie ogrodniczej bardzo mnie wciągnęła, zachęciła do podjęcia działań w kierunku zmian we własnym ogrodzie. Wnikałam w opisy przyrody otaczającej dom bohaterki, przemierzałam ścieżki i drogi razem z autorką. Ta społeczna warstwa książki, choć interesująca nieco mnie nużyła, dialogi nie zawsze potrafiły mnie wciągnąć, a szkoda, bo czasami rozmowy dotyczyły istotnych kwestii, np. konwenansów i schematów, przypisanych niektórym grupom społecznym. Ciekawy wydał mi się fragment, w którym autorka opisuje wizyty u sąsiadki, u której stoi niemiecka narożna sofa. Otóż ten mebel wyznacza miejsca dla gości przypisując im jednocześnie ważność w hierarchii, w zależności od zajętego miejsca i strony pokazuje miejsce i funkcje wyznaczone przez społeczeństwo. Pomocnym w jeszcze większym podkreśleniu znaczenia jednostki jest fotel vis a vis sofy i stół pomiędzy nimi. "Taka narożna sofa pozwala zaznaczyć delikatną różnicę, co zwykle nie jest możliwe. (...) To, że pani zmuszona jest zająć fotel po drugiej stronie stołu, ustawia panią natychmiast w takiej a nie innej hierarchii i wyznacza dokładnie towarzyską pozycję, a raczej jej brak." (str. 156) Podsumowując to lektura po części przyjemna.

poniedziałek, 22 marca 2021

Dodatkowa dusza - Wioletta Grzegorzewska

 

Czytałam debiutancką książkę autorki "Guguły", byłam pod jej wrażeniem i cały czas mam ją w pamięci, dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po "Dodatkową duszę". Tym razem autorka opisała konkretną historię, która wydarzyła się podczas II Wojny w Warszawie. Bohater to Julian Brzeziński, któremu udało się wydostać z pociągu jadącego do Treblinki i wrócić do Warszawy, aby być blisko syna, czuwać nad nim tak długo jak będzie konieczne. Julian po powrocie do stolicy oprowadza nas po różnych zakamarkach miasta, jesteśmy na Woli, Ochocie, Śródmieściu i na Pradze. Trochę dowiadujemy się o ludziach, pomagających Julianowi i jego synowi Marcinowi. Poznajemy codzienne zmaganie się z rzeczywistością wojenną, o ciężkich warunkach, trudach przemieszczania się, o zagrożeniach czyhających w różnych zaułkach i ulicach. Jak zza mgły opisane zostało Powstanie Warszawskie i następujące po nim zdarzenia. Julian powraca też do lat poprzednich i najważniejszych w nich wydarzeń z dzieciństwa, wczesnej dorosłości, ożenku, narodzin syna...

Książkę zaczyna się czytać z zainteresowaniem, początek jest wciągający, ale im dalej w las tym mniej widoczności, bo zrobiło się zbyt gęsto, za to pod koniec jakby zbytnio przerzedziło się i rozmyło. Mamy kilka ciekawych postaci, które jednak szybko giną w pożodze wojennej, mamy relację syna i ojca, ale jakby zmurszałą, albo mocno spłowiałą. Mamy kilka scen niebezpiecznych i adekwatnych do wojny, ale brak temu wszystkiemu jakieś iskry, która nadałaby sens. Czasami coś się działo, ale trudno powiedzieć w jakim obszarze, gdzieś już szło, ale nie odnajdywało miejsca docelowego. Sam koniec był dla mnie rozczarowujący, całkowicie rozmyty, jakby zabrakło autorce siły. Szkoda, bo zapowiadało się nawet na ciekawą książkę ... Możne następna?

niedziela, 21 marca 2021

Antonówki. Kobiety i Czechow - Sylwia Frołow

 

Sylwia Frołow wzięła pod lupę życie wielkiego pisarza rosyjskiego, Anotona Czechowa, pokazując jego dwa oblicza, wielkiego dramaturga i nowelisty, wielbiciela sztuki i kobieciarza, za którym szalały kobiety różnych stanów i zawodów, a on poddawał się temu szaleństwu. Ten piękny, utalentowany mężczyzna ceniący rodzinę, uwielbiał życie "towarzyskie", gustował zwłaszcza w tym oferowanym przez domy publiczne.

"Antonówki. Kobiety i Czechow" to książka, która w pierwszej części jest takim wyciągiem z najważniejszych momentów życia Antona Czechowa. Autorka przybliżyła jego surowe dzieciństwo, ciężką pracę, która nadwątliła jego zdrowie, jego ambicje zawodowe i hobbystyczne. Opisała relacje rodzinne, z ojcem, braćmi, ale nade wszystko z matką i siostrą Marią. Z siostrą pisarz miał najbardziej zażyłą wręcz tkliwą relację, byli dla siebie najbliżsi, rozumieli się i wspierali, Maria w zasadzie poświęciła mu swoje życie, do końca swoich dni pielęgnowała pamięć o bracie, dbała o wszystko co miało związek z nim. W drugiej części autorka skupiła się na kobietach, które były w sposób bliższy lub dalszy ważne dla pisarza pod różnym względem. Nie mógł bez nich egzystować, wszędzie były jakieś kobiety, choć jego stosunek do nich miał różne odcienie. Potrafił być oddany i czuły, ale też nagminnie okazywał szowinizm w stosunku do nich, uważał je za istoty podrzędne, głupie, puste. Był człowiekiem skrajności, potrafił pojechać na Sachalin, aby opisać los katorżników, narażając swoje życie, a z drugiej strony był bezwzględny jeśli chodziło o wystawianie jego sztuk. Potrafił czule odnosić się do swojej matki, a drwić z kochanek, zwodzić, dawać puste nadzieje, itd. 

Podsumowując, w ogólnym zarysie ciekawa książka, ale jak dla mnie nie równa. Pierwsza część wartka, wciągająca, nieomal malownicza, druga to mnóstwo cytatów, listów, opisów relacji autora z najistotniejszymi kobietami, w tym z żoną Olgą Knipper. Sam koniec to już historie dzieci i wnuków rodzeństwa Czechowów i Knipperów, ich sukcesy i powiązania, trochę przypominające kronikę towarzyską. W sumie ciekawa książka, choć nie zabrakło rozczarowania. Co wartościowe w książce to mnóstwo fotografii pisarza i najbliższych mu osób.

wtorek, 16 marca 2021

Perły i wieprze - Kornel Makuszyński

 

Kornel Makuszyński to autor nie tylko książek dla dzieci, ale napisał także wiele tekstów dla dorosłych. Ta mała książka z dużą ilością poczucia humoru i mądrości życiowych jest tego dowodem. Zebrane w książce opowiadania są zabawne, błyskotliwe, pełne ciekawych spostrzeżeń z życia ludzi, pouczające. Autor dodatkowo wykazał się ciekawymi umiejętnościami językowymi: "Panna Domicela idzie jednakże do drugiego pokoju, przynosi jakąś wielką, szczerbatą flaszkę z atramentem, którym można smarować osie u wozów, pióro takie, że nim tylko rozpacz może pisać list do nędzy, papier taki, którego by uczciwy pies za żadną nie zjadł cenę, i stanąwszy nade mną , każe mi głosem nabrzmiałym od wzruszenia, niemal tragicznie uroczystym, choć z lekka skrzypiącym, pisać pod dyktando,... (str. 53)
Książka została podzielona na dwie części: - O perłach i O wieprzach. Mocny akcent opowiadań położony jest na stosunek człowieka do rzeczy materialnych i ich wpływu na jego zachowania i tak naprawdę ich ulotności i realnego znaczenia. To naświetlenie ludzkich pragnień, potrzeby pogoni za złudzeniami, które pobudzane są przez wyobrażenia, marzenia, niespełnione aspiracje i potrzeby. To obrazki potwierdzające, że zderzenie marzeń z rzeczywistością to często przepaść, zwłaszcza jeśli te pierwsze są bardzo wydumane. Dobrym przykładem jest pierwsze opowiadanie, gdzie znalezione przypadkowo perły zmieniły zachowanie znalazcy w sposób diametralny. Opis jego zmian był bardzo soczysty i poruszający, nie mówiąc o mocnym uderzeniu na koniec. Druga część to ukazanie przeciwstawnej postawy na przykładzie malarzy, którzy już jako grupa postrzegana społecznie bardzo różnie, czasem wręcz jako "wywłoki od pędzla" (str. 72) i zdecydowanie nie opływająca w dostatki, wręcz cierpiąca głód a co się z tym wiąże choroby. Tym samym to też grupa, której członkowie nie oczekują zbyt wiele, wręcz nie dowierzają w możliwości zdobycia za swoje pracy godności materialnych i niematerialnych. Niemniej to ludzie, którzy potrafią błysnąć, o wielkich sercach, otwartych ramionach i tolerancji. Artyści opisani przez Makuszyńskiego zaniżają wartość swojej twórczości, nie dostrzegają, czy wręcz nie dowierzają w swoje zdolności. To też ludzie, którzy potrafią pomagać biedniejszym od siebie, a w swoim gronie wspierać się na wielu obszarach, dzieląc się wszystkim co mają.
Zapewne jest to lektura z serii zakurzonych, niemniej nie traci na wartości. Autor nie moralizuje, raczej wskazuje, że "nie wszystko złoto co się świeci z góry" i "nie każde złoto jasno błyszczy". Autor swoimi opowieściami pokazuje czytelnikowi, że warto zachować tyle zdrowego rozsądku, aby odróżnić świecidełka od prawdziwych wartości. Namawia, aby nie dać się ponieść totalnym fantazjom i nie odrzucać tego co przybrudzone, nienowe, zapomniane. Warto odrzucić tani blichtr rzucający się w oczy, a przyjrzeć się uważnie czemuś przykurzonemu, leżącemu gdzieś w kącie.

niedziela, 14 marca 2021

Berezowska. Nagość dla wszystkich - Małgorzata Czyńska

 "Berezowska pokazywała, jaka mogłabyś być, a Wisłocka dopełniała: "jeśli będziesz wyglądała jak syrenka, to jeszcze wiedz, jak masz być pieszczona i jaki potencjał niesie twoje ciało". (str. 191)

Sięgnęłam po książkę o Polce, kobiecie, artystce, o której wstyd się przyznać nie wiedziałam, chociaż jej ilustracje wpadały mi w ręce! Niemniej cieszę się, że trafiła w moje ręce, bo to była przyjemna uczta obcowania z informacjami o postaci barwnej i twórczej. To przypomnienie o kobiecie utalentowanej, ciepłej, przyjacielskiej, mającej swoje wyraziste fascynacje i upodobania. To opowieść o artystce, która uwielbiała ludzi, bywała w towarzystwie, a i owo towarzystwo lgnęło do niej, bo miała w sobie ciepło i ogromną tolerancję. Lubiła zwłaszcza ludzi łagodnych, kobiety i mężczyzn, wśród jej znajomych byli artyści muzycy, rysownicy, malarze, poeci, pisarze, śpiewaczki, aktorzy. To osoba, której pogody ducha nie pozbawiły nawet potworne około trzyletnie przeżycia z obozu w Ravensbruck. Miała przyjaciół w kraju i za granicą, mogła zostać w Szwecji, ale nie wyobrażała sobie życia poza Polską. Jej drugą pasją poza rysowaniem i malowaniem był jej ogródek działkowy, któremu była oddana, a który odwdzięczał się jej pięknem, zapachem i kolorami. 

Małgorzata Czyńska przybliżyła czytelnikom postać Mai Berezowskiej, malarki, która uwielbiała malować i rysować ludzkie ciała. Uwielbiała piękno a właśnie w ciele widziała jego kwintesencję. Doskonale znała style epok, dlatego gładko przechodziła w swoim malarstwie od baroku do dwudziestolecia międzywojennego. Malowała kobiety i mężczyzn we frywolnych scenach, nigdy nie przekraczając jednak granicy zwanej "dobrym smakiem". Jej twórczość to był erotyzm, flirt, frywolność, oddawany w bardzo finezyjny sposób, zalotność jej obrazów jest wręcz magnetyczna. Była tytanem pracy, stworzyła ogrom obrazów, rysunków, ilustracji, projektów i scenografii. Jej prace ozdabiały książki, czasopisma, a także wyroby, min. zapałki. Była popularna, dobrze zarabiała, ale też dużo wydawała, bo potrzeby miała duże. Uwielbiała otaczać się ludźmi, którzy ciągnęli do niej na pogaduszki, dobre picie i jedzenie. Uwielbiała otaczać się także przedmiotami, oczywiście pięknymi, finezyjnymi, kolorowymi i z duszą.

Maja Berezowska przeżyła dwie wojny światowe, nie zawsze było łatwo i kolorowo, ale ona miała pogodną duszę. Jej twórczość była przyjmowana z zachwytem, albo z odrazą i oburzeniem, co nie zrażało jej w oddawaniu się swojej pasji: "Na szczęście rodzinnego kraju nie zamieszkują jedynie ojciec Pirożyński i dewotki mecenasowe." (str. 93) Była niewątpliwie barwną postacią swoich czasów, szła przez życie robiąc to co kochała, nie bacząc na krytykę i oburzenie jakiejś części.

Autorce udało się oddać ducha belle epoque i światka artystycznego. W mojej opinii plastycznie ukazała powojenne mieszkanie i ogród artystki. Książkę uzupełniła cytatami, fragmentami wypowiedzi, opowieści i dokumentów a także zdjęciami z różnych lat i okoliczności z życia artystki. Była to bardzo przyjemna i ciekawa lektura.

niedziela, 7 marca 2021

Romans Teresy Hennert - Zofia Nałkowska

Ta książka to pierwsza z mojego prywatnego wyzwania na ten rok: "Literatura nieco zakurzona"

"Romans Teresy Hennert" nie jest typowym przedstawicielem swojego gatunku. Nie ma w nim przesycenia "ochami" i "echami", a co najciekawsze zaczyna się rozwijać w obszarze tytułowego romansu dopiero po przeczytaniu stu dwudziestu stron, a i tu autorka dawkuje, nie odsłania wszystkich kart, pozostawia wiele do własnych interpretacji i odkryć. Język choć prostolinijny ukazuje wiele niuansów ówczesnego środowiska, dwudziestolecia międzywojennego w Warszawie. Autorka jest też uważną obserwatorką relacji międzyludzkich i zwyczajów panujących w różnych "światach". Jej książka to stworzony scenariusz na sztukę lub film, z gotowymi scenografiami i dialogami, miejscami i bardzo różnorodnymi postaciami.

Dwie trzecie książki to opis środowiska ludzi pracujących w instytucjach rządowych lub dorobkiewiczów, ich codzienność, zwyczaje, zachowania, maniery. Czytając miałam wrażenie, że praca niektórych to ciągłe przebywanie w restauracjach, włóczenie się po barach, nagminne wpadanie na siebie tych samych osób. To rozprawianie, deliberowanie, narzekanie, omawianie spraw dotyczących młodej ojczyzny "-Alboż nie jesteśmy wolni? Niepodległość - a jest już, jest. Są i granice Mamy wszystko to, co jest gdzie indziej, czegośmy innym, tak zazdrościli. Jest łapownictwo rodzime, prywata, protekcja, rządy motłochu, wielkie afery, wielkie majątki, interes, interes przede wszystkim." (str. 114) Wspominanie lat minionych, kiedy było się bardziej znaczącym, młodszym, niezależnym, nieobciążonym obowiązkami rodzinnymi. "W życiu politycznym prawda jest przecież rzeczą straszliwą. Ujrzeć prawdę - jest to doznać nieszczęścia, rozważać ją - jest to cierpieć!... Stać przy idei, która się zrealizowała, można tylko z rękami w błocie albo z rękami we krwi!..." (str. 115) Szukanie możliwości finansowego i osobistego odbicia się. Łapanie okazji, nawiązywanie znajomości z osobami o różnej proweniencji. Autorce udało się oddać ducha tamtych czasów, ale zawarła w utworze prawdy uniwersalne, niezależne od czasów. 

A wracając do romansu, to rodzaj totalnego zauroczenia, odrzucenia wszelkiej racjonalności, nie zważanie na otoczenie, na zależności. To przykład odrzucenia przeszkód i uparte dążenie do osiągnięcia celu. Zatracenie się w swojej potrzebie, zdobywanie wbrew wszystkiemu, bez opamiętania. To wręcz rodzaj przemocy.

Podsumowując książkę przytoczę z niej cytat "Tańczyć - jest to właściwie iść nigdzie" (str. 102), co pasuje do kontekstu historii zawartej przez autorkę. Te wieczne spotkania, pogaduszki, umizgi, puste zabawy, które  prowadzą do jakiegoś rodzaju pustki, te kręte ścieżki mogą zawieść na manowce, a co gorsza do zatracenia, a nawet dramatu. Ostatnie momenty tej książki były zaskakujące, bo autorka skończyła mocnym uderzeniem.

czwartek, 4 marca 2021

Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów - Deborah Feldman


 "...każdy ma swoją drogę. Dokąd ja muszę wyruszyć, by znaleźć swój własny wewnętrzny spokój?" (str 349)

Autorka wpuszcza czytelnika do świata zamkniętego, w którym rola każdego zostaje przypisana przy jego urodzeniu, w zależności od płci zostanie w przyszłości mężem lub żoną. Do tych ról przygotowywani są przez rodziny i przywódców religijnych. W tym społeczeństwie, satmarskich chasydów, ortodoksyjnych Żydów, innych możliwości i dróg nie ma. Mężczyzna studiuje Torę i dużo się modli, jako ten grzeszny, zaś kobieta osoba bezgrzeszna ma rozliczne obowiązki jako żona, matka, gospodyni domowa, dbająca o dom i jego utrzymanie. Kobieta ma też rodzić jak najwięcej  dzieci, bo celem chasydów jest odbudowanie narodu żydowskiego zgładzonego w obozach koncentracyjnych. Te dwa światy męski i żeński od początku do końca są traktowane jako rozdzielne i nie wchodzące sobie w drogę. Kobieta ma skupić się na tym co przyziemne, mężczyzna na tym co duchowe, sprawy przyziemne nie powinny zakłócać spokoju świata duchowego. Co też ciekawe, chasydzi są przeciwko państwu Izrael, bo ich zdaniem tylko życie we wspólnotach może ochronić naród żydowski przed kolejną zagładą. To tyle wstępu, a co w książce. Mamy przeniesienie głównych założeń sekty do życia jednostki. Przyglądamy się zwykłemu życiu społeczności widzianego oczami najpierw dziewczynki, potem kobiety. Czytamy, otwieramy oczy i może nawet nie dowierzamy, że taki zamknięty świat jest nie gdzie indziej tylko w Nowym Jorku mieście bardzo otwartym, dającym cały szereg możliwości wyborów. 

Ta książka pokazuje, że nasz świat jest bardzo różnorodny, że mimo rozwoju technologicznego, którym tak bardzo ludzkość się chwali, że mimo ogromu możliwości, żyją ludzie i społeczności, którzy wcale nie potrzebują, nie chcą i bronią się przed tym. Istnieją zamknięte społeczności, które nie chcą mieć nic wspólnego z tym co na "zewnątrz", które stworzyły bardzo restrykcyjne przepisy, wg których upływa życie każdego członka tej społeczności. W tych zamkniętych grupach ujawniają się wszystkie najlepsze i najgorsze cechy każdego człowieka. To też środowisko, które działa według schematów, wyznaczonych ról i zachowań kulturowych i religijnych. Zresztą religia to dosłowny drogowskaz do całokształtu życia każdego członka, każdy najmniejszy element zachowania jest szczegółowo opisany i narzucony do respektowania. Obwarowane religią zostały nawet najintymniejsze aspekty życia ludzkiego. Oczywiście to też sposób kontroli, bezpieczeństwa dla władzy i scalania grupy, aby członkowie bali się, nie byli pewni, czuli się kontrolowani i "wspierani" przez grupę, po to, by nie przyszło im do głowy jej opuścić.W książce zawarto informacje o traktowaniu ludzi w zależności od wieku i płci, dlatego można czytać ją pod kątem kulturowym, religijnym, feministycznym.

A przechodząc już do samej historii autorki to jest ciekawa, bo opowiada o takim życiu, w które niejeden czytelnik mógłby nie uwierzyć, zwłaszcza, że to nie jest życie ludzi z dżungli, buszu, pustyni, tylko z Nowego Yorku. Jest to opis dojrzewania autorki do odejścia z tej społeczności, jej niezgody, często podświadomej, na to co dzieje się wokół, żalu za brakiem ciepła, czułości, miłości, tęsknoty do małych przyjemności, które są zakazane. "Mam pod materacem nową lekturę, i wkrótce (...) zamknę drzwi do pokoju i powrócę do cudownej, oprawnej w skórę, pachnącej nowością książki." (str.45) To wspomnienie dzieciństwa i dojrzewania pełnego zakazów i nakazów, strachu, ukrywania się, braku bliskości. To marginalizowanie potrzeb indywidualnych, wkładanie wszystkich do jednego worka, mierzenie tą samą miarą. To brak dostępu do prawdziwej edukacji, możliwości rozwoju, poznawania siebie. "Mówią nam, że nic dobrego nie wynika z edukacji. To dlatego, że edukacja - zwłaszcza studia - to pierwszy krok ucieczki z Williamsburga." (str. 121), "Zajde mówi, że angielski jest trucizną dla ducha." (str.132) To ograniczenia w każdej sferze życia. To obraz kobiety, którą uczy się, aby była cicha i pokorna, bo czynienie hałasu, opisuje jej pustkę duchową. Najcenniejsze są skromność, pokora, oszczędność i stronienie od tego co zakazane, a jest tego bardzo dużo. Kobieta musi nakrywać części swego ciała, musi też golić włosy po ślubie, bo tak nakazuje Tora, oczywiście wszystko służy nie narażaniu mężczyzny na grzech z powodu ujrzenia niezakrytych skrawków ciała kobiety, chociaż odpowiedzialność za ten grzech na Sądzie Ostatecznym i tak spoczywa na kobiecie. Kobieta to także ta nieczysta, odrzucona kiedy "...pierwsza kropla krwi opuszcza jej łono." Jej mąż nie może się z nią kontaktować. Za to po tym czasie ma przestrzegać "...jednej zasady: w sypialni mąż jest królem." (str. 251)  Jeśli mąż nie jest spełniony w sypialni, poza nią też czuje się źle. Oczywiście mężczyźni też mają trudność w obcowaniu z kobietami, bo do chwili małżeństwa przebywają głównie z mężczyznami, nie wiedzą co to pociąg do kobiet i jak ona wygląda, czym tak naprawdę się od nich różni. Zarówno kobieta, tak i mężczyzna mają podstawowe braki co do swojej budowy ciała i nie wiedzą z czym wiąże się fizyczna strona małżeństwa. Radość i zadowolenie z bycia razem jest zakazana, wszystko ma się odbywać bez przyjemności i służyć jednemu celowi, prokreacji. Autorka nie wytrzymała, miała poczucie wielkiego głodu pożerającego ją od środka, spadania w dół w bezkresną i bezsensowną "ziejącą dziurę", ale miała też odwagę, aby uciec, dać sobie i dziecku szansę na inne życie. Jej się udało, ale należy do rzadkości, była wystarczająco silna, odważna i otwarta na świat inny niż jej wyuczony. Ten świat, z którego ona uciekła robi wszystko, aby takie zdarzenia nie miały miejsca najlepiej w ogóle.

Warto przyjrzeć się temu światu, bo jest inny, odległy, niezrozumiały. Autorka napisała swoją opowieść w sposób przyciągający uwagę czytelnika, językiem prostym i obrazowym. Czytając książkę cieszyłam się, że nie urodziłam się kobietą w żadnej zamkniętej społeczności, poznając takie światy bardziej doceniam własny, choć jakże ułomny, i tak daje ogrom możliwości.