Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 grudnia 2020

Szkoła bohaterek i bohaterów, czyli jak radzic sobie z życiem - Przemysław Staroń


 Książkę Przemysława Staronia czyta się z przyjemnością, język jest bardzo współczesny, zaś historie, które posłużyły jako przykłady do ważnych wątków bardzo znane, bo z dostępnych aktualnie książek i filmów. Plastycznie i zadziwiająco prosto opisane zostały sprawy często zawiłe, pomijane lub niedostępne dla młodych ludzi. Autor porusza w swojej pozycji sprawy dla młodego człowieka najważniejsze, o których w systemie edukacji albo się nie mówi albo poświęca się im bardzo niewiele czasu, tj. emocje, z którymi wielu ludzi radzi sobie bardzo nieporadnie lub w ogóle, bo nikt ich o nich nie uczy, nikt o nich nie rozmawia. Jego zdaniem (moim też) powinny to być sprawy priorytetowe, o których powinno prowadzić się lekcje i mówić jak najwięcej w różnych kontekstach, bo na nich budowane jest wszystko co dotyczy życia człowieka. Pisze o potrzebie uczenia młodych ludzi współpracy i o zmianie sztywnej podstawy programowej. Nie wstydził się przyznawać do swoich słabości i metodach radzenia sobie z nimi. Dla mnie to bardzo pożyteczna, przystępna i szczera książka dla każdego. Zrozumiała, wciągająca i ciekawie ilustrowana. Autor opisuje etapami złożoność emocjonalności człowieka, tłumaczył w prosty sposób trudne, ale ważne słowa, podawał przykłady z życia wzięte, przedstawił też propozycje ćwiczeń do rozważenia lub wykonania. Często nawiązywał do własnych doświadczeń ze szkoły, zachowania nauczycieli kiedyś i dzisiaj.

Dla własnej pamięci spiszę najważniejsze wątki z każdego rozdziału:

"Światu potrzeba umysłów różnego rodzaju." (Temple Grandin) Rozpoczynamy od tego, że każdy jest inny i ma różne talenty, możliwości rozwojowe, potencjał i tożsamość, a mimo wszystko system edukacji wrzuca wszystkich do jednego worka i ma dla nich tylko jedną sztampową drogę "doskonalenia". Takie podejście szkoły powoduje, że wielu uczniów wychodzi z niej poturbowanych, nie wykorzystując tego czym obdarzyła ich natura.

"Dlaczego ludzie oceniają mnie poprzez wygląd? Czyli o tym, za co nas kochają" to kolejny rozdział, w którym autor przypomina, że wygląd ma znaczenie przy pierwszym wrażeniu. Dopiero kiedy poznaje się człowieka bliżej, górę bierze serce, bo "Dobrze widzi się tylko sercem." (Mały Książę) Warto mieć świadomość, że postrzeganie innych mówi wiele o cechach charakteru obserwatora. "Cokolwiek mówimy o innych, bardzo często tak naprawdę mówimy o samych sobie." (str. 39)

O różnicach ze względu na temperament, osobowość i charakter, czyli podział na ekstrawertyków i introwertyków, czyli tych z mniejszą i większą ilością bodźców wewnętrznych. Nie jest to podział czarno-biały i jednorodny. Jak sobie z tym poradzić, najkorzystniej poprzez sposoby adaptacji, czyli "Zobaczyć siebie takimi, jakimi jesteśmy." (str. 47) 

Każdy musi nieść swój ból, mogą się znaleźć tacy, którzy zechcą w tym wesprzeć, ale nie poniosą go za nas. Tym cierpieniom może towarzyszyć niezgoda, bezradność, niemoc, poddanie się, zaś ze strony odbiorcy niezrozumienie, bezsilność, oburzenie, choć lepsze byłoby milczenie, ewentualnie współczucie, jeśli kogoś na nie stać. "Moje emocje zawsze będą moimi emocjami, ktoś może nam towarzyszyć całym sobą, ale nie będzie odczuwał razem z nami albo zamiast nas naszego lęku, naszego smutku, naszej złości." (str. 58) "Radość dzielona jest radością podwójną. Ból dzielony jest bólem o połowę mniejszym. (str. 60) Jeśli jednak mamy kogoś do wsparcia może być łatwiej unieść ból. 

O miłości, która tworzy bardzo silne więzi, uruchamiając wszystkie zmysły. "Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś." (Mały książę) Oczywiście wykluczając śmierć, na którą nie mamy wpływu lub przemoc, która jest stanem wyższej konieczności. Osoby będące w związku powinny pogłębiać miłość, przechodzić do kolejnych etapów, rozwiązując po drodze usterki, kryzysy, zranienia. Dlaczego poprzednie pokolenia trwały ze sobą "Bo widzisz, w naszych czasach jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza". (str. 69) O seksie, który jest istotnym elementem związku, a o którym ciągle tak mało wiemy i o którym nie uczą nas w szkole.

O tym jak to jest kiedy wychodzi się przed szereg, ma inne zdanie, inaczej się ubiera, itp. To w czystej postaci konfrontacja z innymi ludźmi, i jej konsekwencje, które łatwiej jest znieść będąc dojrzałym emocjonalnie. Takiemu zachowaniu towarzyszy lęk, którym można być albo przygnieciony albo zmotywowany do działania."Człowiek jest w stanie znieść każde "jak", jeżeli ma w życiu wyraźne "po co"" (str.78) Warto być czasem niegrzecznym, aby nie stać się niewidzialnym.

O tym jak poradzić sobie z lękiem, a to oswajając go, a to ośmieszając, albo konfrontując się z nim i rozkładając na czynniki pierwsze. W radzeniu sobie z lękami dobrze jest mieć towarzystwo, bo choć drugi człowiek "... nie jest w stanie zdjąć z nas naszych problemów, może swoją prawdziwą, realną, uważną, ciepłą i wspierającą obecnością poprawić nasze samopoczucie." (str. 94) Kiedy możemy się w kogoś wtulić lub chwycić za rękę świat nie wydaje się już taki przerażający.

O złości, której tak wielu się boi, nie rozumie, która jest niepożądana, źle odbierana. Złość to specjalna moc, która może niszczyć, ale może też budować i ratować. To energia, którą powinniśmy się uczyć wykorzystywać we właściwym kierunku. Warto się nad nią pochylić, nie krytykować, nauczyć wyrażać, kierować, być świadomym. "Widzę jak się czujesz. Masz do tego pełne prawo. Pamiętaj, jestem. Jeśli będziesz chciała się wygadać, przyjdź zawsze, kiedy tylko chcesz." (str. 100) Łatwiej mają ci, którzy wiedzę o złości zdobywają w domu, bo szkoła nie przekazuje tak ważnych dziedzin wiedzy jak ta o człowieku, o jego emocjach, osobowości i potrzebach. Tłumienie lub nieumiejętne radzenie sobie ze złością prowadzi do chorób psychosomatycznych.

O smutku, którego tak się boimy we współczesnym świecie, który wypieramy, którego unikamy, zastępując go na siłę radością. Prawdziwych odczuć nie da się jednak zaklajstrować, przykryć, bo mogą być z tego niekorzystne konsekwencje. Milczenie i smutek mają swój głęboki sens, nie można na nie machnąć ręką, trzeba je przejść, przeżyć, aby w pewnym momencie odbić się i rozliczyć.

Lęk przed nieudanym. "Pewność siebie, poczucie własnej skuteczności i wiara we własne siły są tym, co pozwala nam realizować cele." (str. 121) "Pewność siebie zaczyna się od przekonania samego siebie, że umiem." (str. 125) Jeśli raz się uda to dlaczego miałoby się nie udać kolejnym razem. Trzeba próbować, kontynuować próby i nie poddawać się, nie słuchać negatywnych podszeptów, dać sobie szansę.

Czy można uwolnić się od przeszłości. "Przeszłość jest czymś niezwykłym. Niby jej nie ma, a tkwi w nas. Zawiera w sobie coś, co sprawia, że jesteśmy tacy, a nie inni." (str 131) "Zranionej przeszłości nie da się ukryć, nie da się jej zamalować, choćbyśmy próbowali na wszelkie możliwe sposoby." (str 132) Jeśli bolącej przeszłości nie dotkniemy, nie skonfrontujemy się z nią u psychologa, będzie powracać, przeszkadzać, przygniatać. Żałobę trzeba przejść, aby móc na nowo żyć, nie zatrzymać się w miejscu.

"Czy sukces uszczęśliwia?" Czy władza daje siłę czy przekleństwo. Osiągnięcie sukcesu może uskrzydlić, ale też pokazać pustkę na przyszłość. Klęski urodzaju, osiągnięte sukcesy i cele mają też ciemniejszą stronę. Sukces oznacza podniesienie poprzeczki, z którą trzeba się zmierzać, a co jeśli się nie uda? "Poznanie siebie jest kluczowym procesem w tej przygodzie, którą zwiemy życiem. Dopóki nie odpowiemy sobie na pytanie, dlaczego wykonujemy takie, a nie inne ruchy, będziemy bać się przegranej i łudzić się że wygrana przyniesie nam szczęście." (str. 144) Oczywiście jeśli sobie nie radzimy z sukcesami są różnego rodzaju  zagłuszacze, ale powodują skutki uboczne.

"Czy to nie jest dla mnie za trudne?" Jeśli jesteśmy w grupie i się wspieramy to okaże się, że rzeczy wydają się łatwiejsze niż zakładaliśmy w pojedynkę. Wykonując zadania w grupie możemy liczyć na wsparcie w trudnych momentach, w grupie więcej się wie, ma się większą moc. Grupa stanowi "wartość dodaną", dlatego może zwyciężać nawet z większymi,silniejszymi czy ważniejszymi. 

Jak dokonywać wyborów, skąd wiedzieć czego się pragnie? Wszystko co w nas zachodzi ma swoją przyczynę, dlatego, kiedy nie potrafimy podjąć decyzji warto sobie zadać pytanie: dlaczego tak się dzieje? Zamiast pytać co chce się w życiu robić, warto sprawdzić co lubimy, co nas interesuje i wokół tego budować przyszłość. "Jestem życiem, które pragnie żyć, pośród życia, które pragnie żyć" (str. 163) Nie żyjemy w próżni, jeśli dopada nas bezradność, warto pomóc innym, odwrócić myśli od siebie i skierować na innych. Warto się uczyć, bo to prowadzi do zwycięstwa. "Życie jest warte życia." (str. 171)

O strachu przed wyśmianiem i o tym co wypada. Żart to reduktor poczucia niemocy i zagrożenia. Często naśmiewanie się z innych obnaża własne problemy, pozwala zdystansować się od trudnych i przykrych uczuć. Dlatego można się śmiać, ale też pamiętać, aby nie krzywdzić innych, ta granica jest cienka i warto bliżej się jej przyjrzeć. "Tak, wyśmiewanie zła jest potrzebne. Pamiętajmy tylko przy tym, że wyśmiewanie zła nigdy nie jest wyśmiewaniem czyichś cech lecz czynów, wyborów i postaw." (str. 182) Aby nie ranić innych i nie karmić złego wilka, warto przywołać na ratunek pokorę.

O śmierci i lęku przed nią. To jedna pewna w naszym życiu, dlatego warto się jej przyjrzeć i sprawdzić dlaczego się jej boimy. Pojawiające się kryzysy na różnych poziomach życia  i etapowe podejście do nich pozwala je przezwyciężać, przechodzić do kolejnych poziomów rozwoju, które prowadzą do samorealizacji. Samorozwój, radzenie sobie z przeszkodami, życie w zgodzie z samym sobą powodują, że lęk znika, mamy poczucie wypełnienia i pogodzenia się. "Ci, którzy ocenili swoje życie pozytywnie, są pogodzeni ze śmiercią, nie boją się jej." (str. 192) Ani śmierć, ani koniec nie przekreślają i nie wymazują tego co już się zdarzyło.

O skrupułach, wyrzutach sumienia, które trzymają w potrzasku. Są takim parwanem, który odgradza od poważniejszych problemów, tarasują dalsze przejście, nie pozwalają na uczciwość wobec siebie. Wypierają ból, z którym należy się zmierzyć, powodują najprzeróżniejsze niekorzystne reakcje organizmu. Dlaczego, bo emocje, które nie mają przyzwolenia społecznego potrafią chować się za innymi. Jedynym ratunkiem jest zmierzenie się z pęczniejącym problemem.

O wpływie na rzeczywistość za który odpowiada moc, która bierze się z postawy i wartości. O wpływie decydują podejmowane przez nas wybory, oczywiście te na, które mamy wpływ i które zależą od nas. "Możemy wybrać sposób, w jaki będziemy patrzeć na świat i trzymać się tego już na zawsze." (str. 221) Tylko wybór powtarzany przeze mnie co dnia jest w stanie określić ostatecznie, kim jestem." (str. 222)

I o tym co najważniejsze, nadzieja, która trwa mimo wszystko, nie poddaje się, nie zużywa, stoi na posterunku, pomaga człowiekowi dążyć do szczęścia. "Wiecie, mówią, że nadzieja umiera ostatnia. A ja wam powiem coś innego. Nadzieja nie umiera nigdy." (Elżbieta Tatarkiewicz-Skrzyńska, str. 228) Nie znamy naszych przeznaczeń, nie wiemy kiedy i gdzie objawi nam się sens przeżytych trudów. Upadamy, podnosimy się, cierpimy, ale chcemy zobaczyć co będzie dalej, a do tego nas popycha nadzieja, która pomaga też dotrwać do końca. Niemniej trzeba być uważnym i pilnować, aby nie zamieniła się w naiwność, bo wtedy spoczniemy na laurach. "Wszyscy mamy tendencję do mierzenia innych swoją miarą. ... Pierwszym i ostatnim kluczem otwierającym drzwi do życia szczęśliwego i dojrzałego jest umiejętność wejścia w czyjeś buty." (str. 237) Choć różnimy się mamy wspólne to, że czujemy, i doświadczanie lęku jest wspólne i smakuje tak samo.

Książka wspiera zrozumienie samego siebie, radzenie sobie z różnymi napotykanymi problemami, akceptację swoich cech, zachowania, temperamentu. Kończy nadzieją, która jest kołem ratunkowym, pomostem, spadochronem. Ta książka może być wsparciem dla wychowawców i dyrektorów szkół podczas rozmów o emocjach, postrzeganiu siebie. Zakładam, że nauczyciele to ludzie, którzy kształcili się, aby kształcić innych, ale nie tylko, powinni być także od pokazywania, że mimo iż tak bardzo się różnimy mamy szansę na zdobywanie wiedzy i doświadczeń na poziomie indywidualnych możliwości. Ta książka jest napisana z czułością, akceptacją różnorodności ludzkiej i otwartości na tą różnorodność, zrozumieniem młodzieży i ich problemów. Wypływa z niej empatia, życzliwość, szczerość i właściwe podejście do drugiego człowieka, zrozumienie, które płynie z własnych doświadczeń.
Zdecydowanie warto z niej korzystać i podawać dalej.

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Doktor Irka. Wojna, miłość i medycyna - Katarzyna Droga

 

Katarzyna Droga wzięła na warsztat życiorys Ireny Ćwiertni, Warszawianki, lekarki, kobiety, która była świadkiem Powstania Warszawskiego. Książka jest inspirowana jej historią, dlatego niektóre informacje odbiegają od faktów, np. jej dziadek był felczerem a nie adwokatem, a II stopień specjalizacji zrobiła z oświaty zdrowotnej, nie z hematologii, itp. Generalnie książka jest wciągająca, akcja wartka, z wieloma interesującymi opisami miejsc, zdarzeń i ludzi. Autorce udało się, w mojej opinii, plastycznie oddać obraz wojennej Warszawy. 

Historię Ireny poznajemy od momentu dostania się na medycynę w 1941 roku i idziemy śladami najważniejszych wydarzeń z jej życia, aż do roku 1945. Trudne wydawałoby się nam dzisiaj czasy, opisane zostały mocno energetycznie, bo tak wiele się wtedy w życiu bohaterów działo. Młodość nawet podczas wojny ma swoje prawa i nic nie jest w stanie tego zatrzymać i zmienić. Wojna była dokuczliwa, ograniczająca, niebezpieczna, ale młodym ludziom przyświecał cel, chęć do nauki, zaangażowanie w praktyki, potrzeba spotkań, randkowania, zakochiwania się. Jakby to co zakazane, było jeszcze bardziej przyciągające i motywujące do poznawania. W tych niebezpiecznych czasach młodzi chwytali każdą chwilę, po prostu żyli dniem dzisiejszym, tak aby nie uronić ani odrobinki. Czytając książkę miałam poczucie kipiącej energii, chwytania  każdej chwili.  

W książce została opisana organizacja wydziałów lekarskich, na których mogli się kształcić przyszli adepci medycyny. Nie było to ani łatwe ani bezpieczne, studenci pozbawieni byli także wielu narzędzi, czy materiałów do ćwiczeń. Sam twórca wydziału był pod stałą obserwacją okupanta, przesłuchiwany, kontrolowany, starał się być elastycznym, czujnym i dobrym organizatorem, aby dać młodym ludziom nadzieję i wiedzę. Pod płaszczykiem edukacji zawodowej dla felczerów i służb sanitarnych realizował program zajęć dla pełnoprawnych lekarzy. 

Autorka wpisała w książkę wątki romantyczne, min. głównej bohaterki. Były one bardzo intensywne, wylewne, uwikłane w konwenanse i odbiegające od dzisiejszych zwyczajów w tym obszarze. 
Oczywiście opisany został bieg wydarzeń Powstania Warszawskiego i losy Ireny z tego czasu i po nim, jej tułaczkę na południe Polski, spotkanie z matką i powrót do zniszczonej Warszawy.
Autorka zamieściła na końcu książki informacje skąd czerpała wiedzę o życiu dr Ireny, dopowiedziała wątki powojenne, uzupełniła pewne fakty. 

Podsumowując, to warta przeczytania pozycja, bo przenosi w świat miniony, niebezpieczny, ale pełen chęci do życia i walki o to życie.

środa, 23 grudnia 2020

Którędy do Yellowstone? Dzika podróż po parkach narodowych - Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński

 

To wielka książka dosłownie i w przenośni, bo jest nie tylko pokaźnych rozmiarów, ale jej zawartość to ogrom wiedzy i fantastycznej przygody. Zawiera  bardzo kolorowe i oryginalne ilustracje, z barwami charakterystycznymi dla danego parku. Jej komiksowa forma wzbudza ciekawość, zaś treść jest mądra, wartościowa, interesująca i dająca do myślenia. To też atlas zwierząt i roślin wybranych obszarów. Książka przekazuje też elementy ewolucyjne danego obszaru. To lektura obowiązkowa, tak samo wciągająca dla dziecka i dorosłego, bo oprócz mnóstwa ciekawych informacji ma cudownych, wzbudzających sympatię i zainteresowanie bohaterów oraz wartką akcję.

Autorzy prowadzą swoich czytelników po parkach narodowych naszej planety, pokazując ich ogromną i niezwykłą różnorodność, wartość i rolę. Przygodę rozpoczynamy od Parku Białowieskiego, w którym mieszkają główni bohaterowie wyprawy: Żubr Kuba i wiewiórka Ula. To oni przedstawią czytelnikom dziesiątki zwierząt z różnych parków, ich ciekawostki, historie i czyhające zagrożenia. Każdy park pokazany jest bardzo drobiazgowo, aby czytelnik miał jasność i pozyskał jak najwięcej wiedzy. Wszystko szczegółowo omówione, podpisane i pokazane w barwny i jak najbardziej atrakcyjny dla młodego czytelnika sposób. Opowiedzą o zmianach jakie zachodzą w przyrodzie spowodowane przez działania ludzi, czasem nieświadome, ale w wielu przypadkach zaplanowane dla czyjej wygody albo zysku. Bardzo prosto, ale przez to zrozumiale pokazują jak ingerencja człowieka w najmniejszy element łańcucha ekosystemu rozsypuje całą misterną układankę natury. Jak działanie ludzkie prowadzi do zakłóceń środowiska naturalnego, zagrożeń dla niego i niebezpieczeństwa dla całego skomplikowanego układu świata roślin, zwierząt i ludzi.

Autorzy pokazują jakie cuda natury mamy na naszej planecie, i że warto je cenić oraz dbać o nie. Próbują jednocześnie uświadomić, że nawet najmniejsze niekorzystne działanie człowieka może zagrozić tej cudownej układance natury. Uczą dbania o to co najpiękniejsze i najwartościowsze na naszej planecie.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Czuły narrator - Olga Tokarczuk

"Wydaje mi się, że literatura jako nieustanny proces snucia opowieści o świecie ma większą niż cokolwiek innego możliwość ukazania świata z całością perspektywy wzajemnych wpływów i powiązań. (...) To bardzo wyrafinowany i szczególny sposób komunikacji międzyludzkiej, precyzyjny i zarazem totalny." (str. 27)

"Czuły narrator" to opowieść Olgi Tokarczuk o tym co dla niej najważniejsze, czyli o książkach, a o nich potrafi mówić wiele i to wieloaspektowo. W tym zbiorze pokazuje czytelnikowi siebie od początków zainteresowania literaturą, swojej pasji czytania oraz o procesie powstawania swoich utworów. " Wśród wszystkich gatunków tylko człowiek posiadł tę tajemniczą umiejętność czytania, a tym samym opuszczania danej mu rzeczywistości - mentalnie i na jakiś czas. Za każdym razem kiedy otwieramy książkę, między okiem, a powierzchnią  papieru dzieje się jakiś cud, coś niezwykłego. (...) Chyba nigdy żadni psychologowie nie wyjaśnili do końca tego cudu czytania. Cudu powszechnego, bo w każdej sekundzie wydarza się on w różnych miejscach na całej kuli ziemskiej, ..." (str. 94) Zaczyna jednak od historii ewolucji homo sapiens, przekazywania opowieści i rozwoju pisma. To szerokokątne spojrzenie na literaturę z jej wszystkimi "przyległościami" inspiracjami, motywacjami, zmaganiami, bohaterami, narratorami, bo one wszystkie współtworzą to efekt finalny jakim jest książka. Opisuje też istotną rolę tłumaczy, którzy jak Hermes niosą nowinę w świat i zaszczepiają nowe pędy. Nie zapomina o psychologii, która jest bliska i to przez nią patrzy najpierw na pozostałe aspekty życia. "Od momentu przeczytania Freuda, nie umiałam już spoglądać na świat po staremu. Coś dziwnego stało się z moją percepcją... ."(str. 112)
To też opowieść o współczesnym świecie i jego mieszkańcach, o wiecznej pogoni za czymś, o potrzebie posiadania, o nienasyceniu na jednych obszarach i przelaniu się w innych a co za tym idzie przybliżenie najważniejszych dla niej trosk w stosunku do tego świata. Pisze o wolności, niesprawiedliwie rozłożonej, o podróżowaniu, które stało się dostępne w nadmiarze dla jednych a zamknięte przed innymi, o szerokim dostępie do świata, który to nawet przytłacza, staje się zawłaszczający. W swoich tekstach naświetla dziwność i niezrozumiałość tego świata, w którym tak wiele postawione zostało na głowie, bo do władzy nim dorwali się psychopatyczni, pewni siebie macho, "...którzy sięgnąwszy po władzę, pokroili go i rozdzielili pomiędzy siebie jak pizzę. Narzucili mu swoją wiarę, swoje światopoglądy, płytkie i pozbawione empatii myślenie o innych, instrumentalny stosunek do natury, moralność Kalego i etykę silniejszego." (str 230) "... oto powstało coś w rodzaju nowego systemu klasowego: u władzy są psychopaci, narzucający swoją hierarchię wartości całkowicie od nich odmiennym wrażliwym neurotykom, którzy w świeci tych pierwszych czują się wyobcowani i nie dają sobie z nim rady, a zatem właściwie nie mają szans, by upomnieć się o swoje." (str. 231) W realizm i bynajmniej niemagiczny, przeistoczyło się to o czym kiedyś pisali pisarze zajmujący się literaturą fantastyczną, "wizjonerską". Kiedyś fantazjowali o tym co dziś stało się faktem, bo nie posłuchaliśmy.

Autorka poświęca swoją uwagę i troskę także zwierzętom, które są dla niej istotami bliskimi. Pisze o nich poprzez książki Coetzee i Faber'a, przedstawiając śmiałe myśli i zadając niewygodne pytania. "Kto raz ujrzał całą grozę tego, co ludzie robią zwierzętom, nie pozostanie już nigdy spokojny." (str. 53) Autorka próbuje uświadomić kto i kiedy przypisywał role istotom tego świata i dlaczego tak łatwo człowiek przyjął do siebie to najbardziej przedmiotowe podejście do zwierząt.

Sam tytuł "Czuły narrator", to koncepcja autorstwa Olgi Tokarczuk, nowa kategoria, która jest główną przesłanką do opisywania tworzonych opowieści. Autorka pisząc swoje książki przepuszcza całą ich zawartość przez siebie. Wszystkiemu dokładnie się przygląda, personalizuje, ożywia, daje głos i czas do pojawienia się i wyrażenia siebie i jest to możliwe tylko dzięki czułości. To ona "Pojawia się tam, gdzie z uwagą i skupieniem zaglądamy w drugi byt, w to, co nie jest "ja"." (str.288) Czułość jest: spontaniczna, bezinteresowna, sięga poza empatyczne odczuwanie czy dzielenie losu. To właśnie czułość dostrzega więzi, podobieństwa i tożsamości. "Czułość jest najskromniejszą odmianą miłości." "Literatura jest zbudowana na czułości wobec każdego odmiennego od nas bytu." (str. 288) Wczytując się w opis czułości Olgi Tokarczuk, mam wrażenie, że to słowo, które uwalnia pokłady tego co najlepsze w człowieku, to ponadczasowe i nieulotne dobro. Jeśli chodzi o narratora to jej marzeniem jest ten nieznany, który widziałby więcej i szerzej, ponadczasowy i pozahoryzontalny "czwartoosobowy", szeroko perspektywiczny, który nie ogranicza się do opowieści pierwszoosobowej i trzecioosobowej, nie zawęża żadnego ze światów. Swojego narratora porównuje do Golema, nagle ożywionej wewnętrznej istoty, obcego, który wstępuje w mózg autora i zawłaszcza przestrzeń dla siebie. 

Olga Tokarczuk opisuje tworzenie niektórych swoich książek i ich niektórych postaci. Opowiada o nich w różnych kontekstach, ale wszystkie ciekawe, ważne i jeszcze bardziej przyciągające do zrozumienia jej książek. Wszystkie wspomniane książki, przeczytane przeze mnie, stały się jeszcze bliższe, zaś ich bohaterowie jeszcze bardziej zrozumiali, poznani, ciekawsi. Dzięki tym zbliżeniom wróciłam pamięcią do przeżywania, przygody i podróży po emocjach, uczuciach i zdarzeniach. Znowu widziałam niektórych bohaterów z ich zmaganiem się, wyborami, słabościami i siłą.

A na koniec słowa, które już 10 grudnia 2019 roku mocno zapadły mi w pamięć, niech będą tutaj posumowaniem tej wspaniałej, czułej twórczości: "Kryzys klimatyczny i polityczny, w którym dzisiaj próbujemy się odnaleźć i któremu pragniemy się przeciwstawić, ratując świat, nie wziął się znikąd. Często zapominamy, że nie jest to żadne fatum ani zrządzenie losu, ale rezultat bardzo konkretnych posunięć i decyzji ekonomicznych, społecznych i światopoglądowych (w tym religijnych). Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności sprowadziły świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, niszczyć, który można wykorzystywać. Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stającą się na naszych oczach jednością, a my jego - jednocześnie mała i potężną - częścią." (str. 289) Będę do niej wracała, bo niewątpliwie jest to dla mnie książka Drogowskaz.

czwartek, 17 grudnia 2020

Jądro ciemności - Joseph Conrad

 

Po przeczytaniu ciekawej biografii o autorze "Joseph Conrad i narodziny globalnego świata" postanowiliśmy w DKK sięgnąć po jakąś jego pozycję. "Jądro ciemności" okazało się lekturą ciekawą, o której można dyskutować w szerokim aspekcie. Chociaż dla mnie osobiście trudność stanowił jej język a  może tłumaczenie, niemniej nie czytało mi się jej łatwo.

Jeśli chodzi o treść, był to dla mnie symboliczny powrót do źródła i początku wydarzeń, które doprowadziły do sytuacji, mającej miejsce w obecnym Kongu. To  sięgnięcie do źródeł zła, które ma swoje konsekwencje współcześnie a nic nie wskazuje, aby przyszłość przyniosła radykalne zmiany i poprawę losu tego kraju. Książka skupia się co prawda na podróży do głębin i serca kolonizowanego w brutalny sposób Konga, ale uważam, że może ona być symbolem wszelakiego kolonializmu, czy to w Afryce, czy na innych kontynentach. W tej noweli Joseph Conrad odmalował najgorszą działalność białego człowieka i jego najgorsze instynkty. Pokazał zachłanność, próżność, podłość, brak jakichkolwiek barier w bestialskich i haniebnych zachowaniach. To dosadny opis pazerności i przebiegłości a raczej nieuczciwości Europejczyków względem uległych Afrykańczyków, często niezrozumiałą, bo mimo liczebnej przewagi nie potrafili się zbuntować przeciwko niesprawiedliwości. Sam autor dziwił się zachowaniom autochtonów znoszących swój los bez podnoszenia buntu. Nie rozumiał dlaczego mimo, że są u siebie pozwalają sobą pomiatać, są niczym dla kolonizatorów, zgadzają się na los gotowany im przez przybyszy.

Kolejnym ważnym aspektem książki była podróż głównego bohatera Marlowa do źródeł, a w zasadzie "jądra ciemności", epicentrum, które jest początkiem rozlewającego się zepsucia białych kolonizatorów, centrum jakiegoś niezrozumiałego omotania tubylców, uczynienia z nich bezwolnych marionetek. To początek złego, które nie ma końca, ani w czasie, ani w przestrzeni. To miejsce, w którym czar pryska, a prawda wychodzi na wierzch. To miejsce ohydy, zgrozy i wszystkiego co w człowieku najpodlejsze i najniższe.

Sama podróż Marlowa jest symbolem poszukiwania dobra i prawdy i odkrywania tylko zła i kłamstwa. To też symbol zachwiania wartości ludzkich i kryzys cywilizacji i jej towarzyszek: światłości, edukacji. To opowieść o nadziei, która okazała się tylko iluzją. To wreszcie opowieść o prawdzie, która okazała się kłamstwem, bo czyż opowieści o Kurtzu tak gęsto plecione do ucha Marlowa przez różnych ludzi, nie doprowadziły go do straszliwego rozczarowania. 

To nie łatwa opowieść, ani pod względem formy i słownictwa, ani ładunku emocjonalnego płynącego z treści. Ogrom pogardy, hipokryzja, podłość, agresja w najgorszym wydaniu, wyniosłość i niczym nieuzasadniona, nieomylna wiara w swoją wyższość mogą przytłoczyć, ale warto zmierzyć się z tą prawdą.

wtorek, 15 grudnia 2020

Mali wielcy Maria Skołodowska - Curie - Maria Isabel Sanchez Vegara

 

Mali Wielcy tym razem życie Mari Skłodowskiej-Curie. "Kiedy Maria była małą dziewczynką, obiecała sobie,że zostanie naukowczynią, a nie księżniczką."

Jej droga to zostania naukowczynią wcale nie była prosta i łatwa, bo pochodziła z biednej rodziny, a na dodatek na ziemiach polskich nie było uniwersytetu, który przyjmował kobiety. Aby spełnić swoje marzenia wyjechała do Paryża, gdzie osiągnęła ich pełną realizację, zawodową i prywatną. To Francja stała się jej ojczyzną i domem. Autorka opisała najważniejsze odkrycia i osiągnięcia Marii, uświadomiła jak niezwykłą osobą była w świecie nauki. Maria Skłodowska-Curie była mamą dwóch córek i wsparciem dla wielu młodych dziewczyn, które chciały tak jak ona studiować nauki ścisłe. 

Ilustracje, kolorystyka, układ książki bardzo zachęcają do wzięcia jej do ręki, a treść wciąga. Polecamy.

Mali wielcy Stephen Hawking - Maria Isabel Sanchez Vegara

 

W naszej opinii bardzo udana i ciekawa seria dla dzieci opowiadająca o znanych ludziach. Pokazuje skrótowo ich drogę do osiągnięć, sławy i/ lub rozgłosu. Najważniejsze momenty ich życia napisane w prosty acz wciągający sposób. Dziecko dowiaduje się, że wielcy tego świata też byli dziećmi, że mieli swoje problemy i że nie zawsze byli orłami w szkole podstawowej. 

Stephen Hawking znany astrofizyk, wybitny umysł XX wieku, był człowiekiem nietuzinkowym, zajmował się czarnymi dziurami, pisał książki o swoich odkryciach i teorii, stworzył też kilka książek dla dzieci. Był ojcem trójki dzieci i pomimo swojej choroby (stwardnienia rozsianego) bawił się z nimi nawet woził je swoim wózkiem inwalidzkim. Autorka w nieskomplikowany sposób opisała jego chorobę, pomimo której nie zrezygnował ze swojej pasji. 

Ta książka to bardzo łatwa droga do poznania informacji o człowieku, który niewątpliwie zostawił ważny ślad na naszej ziemi. Mocną stroną książki są także ilustracje, dziecięce, ale oddające prawdziwy wygląd bohatera.

Modlitwa do morza - Khaled Hosseini

 

Sięgnęłam po tę książkę, bo jak dotąd przeczytałam wszystkie pozycje tego pisarza, które ukazały się na polskim rynku, zawsze poruszające najcieńsze struny. Tym razem jest to krótka książeczka, ale myślę, że dla każdego czytelnika. Niezwykła jest w niej szata graficzna i ilustracje, przyciągające wzrok i wciągające w swoją głęboką wymowę. Treści w tej książce nie ma wiele, ale za to ich ładunek jest ciężkiego kalibru. Autor w dojmujący i wzruszający sposób opowiada o losie uchodźców z krajów, w których toczy się wojna, lub głód jest tak potworny, że ludzie uciekają do rajów europejskich, w których przynajmniej dają jeść. Opowiada ich dramaty, które są trudne do opisania i wyobrażenia. A dlaczego taki tytuł "Modlitwa do morza", bo aby dostać się do raju trzeba przepłynąć przez morze, które często zbiera ogromne żniwo śmierci pośród uciekinierów. Uciekając od potworności w swoim kraju najczęściej przemierzają tą wielką wodę "łupinkami z orzeszka", które często toną wraz ze swoimi pasażerami. Modlą się do niego, aby zachowało ich, dało szansę na nowe życie. Ten ostatni etap do raju jest kluczowy, zatem modlą się o ostatnią szansę na życie dla siebie i swoich dzieci. Bardzo poruszająca książka, mająca przypomnieć światu co dzieje się w Syrii i jej podobnych krajach.

niedziela, 13 grudnia 2020

Poparzone dziecko - Stig Dagerman

 "Kiedy ktoś umiera, z jednej strony robi się wielka, pusta dziura. Ale z drugiej strony zostaje cała masa przedmiotów. Człowiek ogląda te przedmioty, obraca je w dłoniach, Nie wiadomo co z nimi zrobić. (...), człowiek nienawidzi tych przedmiotów. Najgorzej jest z sukienkami. Następne w kolejce są buty." (str. 51)

Aby tą książkę czytać ze zrozumieniem, co i tak nie było dla mnie łatwe, należy przeczytać przedmowę, w której autor Per Olov Enquista, szwedzki prozaik i krytyk literacki przybliża postać autora. Opisuje jego krótki życiorys człowieka i jeszcze krótszy pisarza. Przedmówca stara się naświetlić sytuację i zmagania Stiga Dagermana przed napisaniem książki. Mamy też wspomnienie o jego losach po napisaniu tejże. To wprowadzenie pomoże wejść w klimat tej książki, a nie jest on ani łatwy, ani zbyt przyjemny. Emocje, z którymi zmagał się autor przelał na papier ubierając je w różne formy, bo mamy opowieść snutą przez trzecioosobowego narratora przeplataną z listami głównego bohatera do samego siebie, co daje efekt uzupełniania się i patrzenia na to samo z dwóch perspektyw. Przemyślenia głównego bohatera, jego zmaganie się ze stratą matki, ze swoją samotnością, złością na ojca, brakiem zaufania do innych, potęguje napięcie u czytelnika. "Nikomu nie można ufać. Ta, której najbardziej się ufało, którą najbardziej się kochało, nawet ona może cię oszukać. Własna matka (...) Na świecie jest tylko jeden człowiek, któremu możesz zaufać, tym człowiekiem jesteś ty.. (...) Dopóki można ufać sobie, w zasadzie nic nie jest stracone. Stracone jest wszystko dopiero, kiedy zauważa się, że nawet sobie nie można ufać. (...) To dlatego tak ważne jest bycie świadomym swoich czynów, a jedynym sposobem zdobycia takiej świadomości jest właśnie analizowanie każdego najmniejszego kawałka swoich uczuć i swoich czynów." (str 155) Niemniej czytelnik widzi też rozdarcie, a może nawet hipokryzję głównego bohatera. Przez całą książkę przetaczają się fale zmagań, przemyśleń, obserwacji, zachowań młodego mężczyzny, który pogubił się po śmierci matki, któremu roztrzaskał się najbliższy świat. Z jednej strony zamknął się w swoim żalu, złości i niesprawiedliwości, z drugiej wylewa swoje frustracje na swoją narzeczoną i ojca. Idąc za bohaterem widzimy, że te żale, ból i pretensje coraz bardziej przerzucane są na innych. Narzeczona dostaje razy, które notabene sprawiają mu przyjemność, bo dlaczego tylko on ma cierpieć to niech inni też wiedzą co przeżywa. Ojciec, którego najpierw krytykuje za to, że w trzy miesiące po śmierci matki przyprowadził do domu kobietę, która miałaby zastąpić im matkę i żonę, zostaje ukarany romansem z nią nie odczuwając wyrzutów sumienia i mieniąc się jedynym czystym w tej historii. "Kiedy bowiem pożądanie zaczyna w nas gasnąć, nadchodzą wyrzuty sumienia i wiele pytań. Dopóki trwa rozkosz, pozostajemy szczęśliwi. Jesteśmy też czyści." (str. 228) To, co jej nienawidzi, to jego uczucie, nie rozum. Jego rozum, który jest teraz bezsilny, mówi mu, że nienawidzi jej za to, że jest stara i ponieważ tak nagle to odkrył, nie dlatego, że jest gorsza od niego." (str. 229)

Autor wpisał główny wątek opowieści Bengta (syna w żałobie), jego postrzeganie bliskich i analizę własnych emocji w otoczenie, w którym kłębi się od gry pozorów, kamuflowania uczuć i relacji, skrywanej niezbyt umiejętnie hipokryzji, oplecionej stereotypami. Na tej drabinie ludzkich kłębowisk można się zgubić pomiędzy tym co rzeczywiste i tym co wymyślone. Można doszukiwać się powiązań pomiędzy bohaterami i ich prawdziwych "ja". Można też ich nie znaleźć, bo taki miał plan autor. Nie wszystko jest w tej książce oczywiste, nie wszystko jest prawdziwe, nie wszystko da się odczytać, można ewentualnie dopowiedzieć. Autor nie podawał czytelnikowi jasnych odpowiedzi, raczej zostawił w niepewności. "Własnej śmierci nie potrafimy pojąć, tego, że ktoś nas oszukuje, też nie." (str.233) Dla mnie to opowieść podszyta jakimiś problemami emocjonalnymi młodego mężczyzny, który boryka się z zakłóceniami na linii on i kobiety wokół, uderza jego samotność, alienacja, wywyższanie się, potrzeba bycia lepszym i poniżanie słabszych, karanie innych, obwinianie ich i wybielanie siebie.

To w zasadzie historia rodziny widziana oczami jednego jej członka, nie znajdziemy poglądów i odczuć innych tylko ich opis sporządzony przez Bengta. Jedno co wydaje się pewne to ponadczasowość tej książki, jej język jest uniwersalny i zrozumiały również obecnie, co nie znaczy, wracając do początku, że treść jest łatwa

niedziela, 6 grudnia 2020

Broniewski. Miłość, wódka, polityka - Mariusz Urbanek

 "Nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego teraz, po piekle wojny, po zwycięstwie, w państwie rządzonym przez komunistów, robi się po raz kolejny to samo. Znów giną niewinni ludzie, fałszywie oskarżani, a potem zabijani w majestacie obowiązującego prawa. (...) Broniewski upominał się o pamięć o zamordowanych w Moskwie przyjaciołach przy każdej sposobności." (str. 280)

To jedna z ciekawszych i bardzo dobrze udokumentowanych biografii znanych osób. Autor włożył w nią dużo pracy archiwistycznej, czerpał z wielu źródeł, co widać po czasem nawet osobliwych cytatach. Czerpał z zapisków Feliksy Lichodziejewskiej, która zbierała  przez wiele lat informacje o Broniewskim, często rozmawiając z nim samym, to właśnie dzięki niej zachowało się wiele fascynujących opowieści o bohaterze książki. Autor zawarł w książce wiele treści intymnych, ale bynajmniej nie sensacyjnych, próbował doszukiwać się głębi w postępowaniu Broniewskiego, głębszego dna w motywach jego postępowania. Zamieścił wiele jego utworów, w tym oczywiście sztandarowe oraz wiele tych mało znanych, np. fraszki, wiersze liryczne. W książce zawarto wiele fotografii, ale ich słabość polega na tym, że nie są podpisane, informacji o nich trzeba szukać na końcu książki w "Spisie fotografii", co może przeszkadzać, albo nawet zniechęcać.

Co mi się najbardziej podobało to ciekawie i wciągająco prowadzona opowieść, wnikliwe przyglądanie się opisywanemu bohaterowi i soczyste wręcz opisy zdarzeń, w których Broniewski uczestniczył. Autor pokazywał Broniewskiego w całości, z jego talentami, słabościami, przymiotami i możliwościami, wyraźnie nakreślił jego ogromny talent, starał się oddać atmosferę, która towarzyszyła twórczości bohatera, jak i jego otoczenia. W mojej opinii udało się autorowi wpisać postawy bohatera względem swoich przekonań w zderzeniu z systemem i jego losy w związku z coraz większą niespójnością pomiędzy założeniami a działaniami. Odmalował jego portret wiecznego amanta i wielbiciela kobiet, wiecznie zakochanego, a jednoczenie nie dotrzymującego zbyt długo składanych "przyrzeczeń". Ukazał niezmordowanego poetę, głosiciela równości społecznej, gawędziarza, towarzysza, utracjusza, alkoholika, nocnego marka, wiecznie tonącego w długach lekkoducha. Z drugiej strony niezwykle silnego fizycznie i niezmordowanego człowieka, kochającego do szaleństwa swoją córkę (być może była jedyną miłością w jego życiu), oddanego ojczyźnie autora, wybitnego poetę, którego wiersze znali nawet ludzie z tzw. "proletariatu". Na jego spotkania przychodziły tłumy słuchaczy dla jego poezji i dla jego odczytów i interpretacji wierszy. Wielbiciela Tatr i polskiego morza, fana wyjazdów zagranicznych. Generalnie człowieka nietuzinkowego, złożonego ze skrajności, utalentowanego poetę i oddanego ojczyźnie patriotę.

Autor pokazał jego tragizm, bo Broniewski mimo, że walczył w Legionach Piłsudskiego, to jako człowiek o przekonaniach lewicowych często był nękany przez wymiar sprawiedliwości w kraju. "Miano mu za złe za to, co pisał, i to, że nie chciał pisać pod dyktando nadzorców prasy." (str. 155) Mimo, że wierzący w ideę komunizmu przetrzymywany w surowych więzieniach NKWD. Będąc w nich okrutnie traktowanym, przesłuchiwanym nigdy nikogo nie zdradził, na nikogo nie doniósł, był wierny swoim ideałom. Mimo, że bohater partii komunistycznej PRL, "hołubiony" i nagradzany przez nią, był zarazem przez nią kontrolowany, cenzurowany, pilnowany. Starał się trzymać swojej obranej linii ideologicznej i mimo, że wiedział co dzieje się wokół nie zbaczał z niej. Z tego powodu nie miał szacunku dla literatów zmieniających poglądy jak chorągiewki, ale i on miał wielu adwersarzy, którzy dokuczali mu na różne sposoby. "Był symbolem, więc łatwo  było go zaatakować. Jedni robili to brutalnie, inni wykorzystywali czytelne dla wszystkich skojarzenia." (str. 312) Brzydził się lizusostwem, chwiejnością poglądów, wdzięczeniem się władzy. Władza miała nad nim "pieczę", ale on wymykał się jej przynajmniej duchowo, a kiedy już nie dawał rady uciekał w alkohol. Niemniej wraz z wiekiem i spadającymi na niego nieszczęściami jego zachowanie było nie na rękę władzy. Do pewnego stopnia na zachowania Broniewskiego po pijaku przymykano oko, ale przyszedł czas kiedy przybrało to na sile. "Nadzorcy peerelowskiej literatury mogliby mu więc pewnie wybaczyć znacznie więcej, gdyby to, co robił po pijanemu, nie wychodziło poza grono ludzi zaufanych. Ale o to było coraz trudniej." (str. 329) Otaczało go grono pijaków, pochlebców, agenci,dlatego  wyobrażam sobie, że mógł czuć się jak ryba w sieci, niby jeszcze żył, ale nie mógł się poruszać w obranym przez siebie kierunku.

To były trudne czasy dla takich twórców jak on, co według mnie dobrze oddał autor. Jak dla mnie bardzo dobrze napisana biografia. Polecam.


piątek, 4 grudnia 2020

Odział chorych na raka - Aleksander Sołżenicyn

 

To klasyka, a do takich książek warto wracać. Czytałam kilka lat temu, ale zainspirowana przez innego czytelnika LC powróciłam.

Pewnie najbardziej znaną książką Sołżenicyna jest "Archipelag Gułag", ale to wiadomo, niemniej napisał wiele innych wyjątkowych i ta jest taką właśnie, przynajmniej dla mnie. To oczywiście radzieckie realia i klimat, ale sprawy chorych ludzi dotykają wszystkich pośrednio i bezpośrednio, nie omijają bogatych, biednych, krajów demokratycznych ani reżimowych, są aktualne. Dlatego tę pozycję autora można czytać odnosząc cierpienie zwykłych ludzi do realiów dzisiejszych. Niezwykłe dla mnie jest to, że chociaż temat jest trudny, bo dotyczy życia, chorób i śmierci to za każdym razem czyta się niezwykle szybko, wnikam w ten budynek, stoję w salach, nieomal widzę i dotykam bohaterów, to zdolność autora do plastycznego opisywania ludzi i tego co wokół nich. Nie mogłam się od niej oderwać, nie przestawałam o niej myśleć, to jej siła.

Pawilon 13 to oddział chorych na raka, to miejsce w którym rozgrywa się akcja książki i perypetie bohaterów pacjentów i pracowników medycznych. Choroba jest osią wokół, której rozgrywają się problemy zdrowia, pracy, poglądów, przeżyć, doświadczeń. Choroba dotyka nie zależnie od stanowiska, racji, ważności, przeżyć, pochodzenia i znajomości. Wszyscy przebywający na oddziale sprowadzeni są do jednego miana - chorych, zależnych, niedołężnych, skazanych na pomoc innych. Ta pomoc nie zawsze jest wtedy kiedy jest najbardziej potrzebna

To oczywiście książka z szerszym kontekstem ludzkim, społecznym, ustrojowym, ale niezmiennie pozostaje dla mnie przede wszystkim książką o człowieku, jego życiu, losach i wszystkim co go dotyczy. To pogłębione studium przeżywanych uczuć i emocji, sensu istnienia, ludzkich relacji i zachowań. Sołżęnicyn prowadził mnie po kartkach swojej książki jakby to były obrazy, żywe i bolesne, oddawał autentyczność czasów, ludzi i miejsc. Dla mnie to jedna z najbardziej wyjątkowych książek.

czwartek, 3 grudnia 2020

Niedźwiadek Albert, uważność i wybaczanie - Agnieszka Pawłowska


 "...wybaczanie to oznaka ogromnej siły."

Wybaczanie komuś to tak naprawdę  pomoc sobie, bo pozbywamy się balastu negatywnych emocji. Właśnie wybaczenie jest clou tej książki z serii o uważności, Agnieszki Pawłowskiej. Niedźwiadek Albert czuł się skrzywdzony przez przyjaciela Staszka. Rozmyślał o tym cały czas, płakał, przeżywał krzywdę, był smutny, kłębiły się nad nim coraz większe i gęstsze chmury. Było mu coraz bardziej nieprzyjemnie, ciężko, samotnie. Bardzo daleko już zagłębił się w swoim żalu i pretensji i pewnie dalej broniłby sobie dostępu do radości życia gdyby nie jego starszy brat. On wysłuchał jego problemu, zgodził się, że zachowanie Staszka było niemiłe i pokazał mu drogę, którą on zazwyczaj obiera gdy spotyka go podobna sytuacja. Albert był zdziwiony, bo wydawało mu się, że rozwiązanie brata jest bardzo trudne, ale postanowił spróbować. Niestety powróciła sytuacja ze Staszkiem i wszystkie emocje jej towarzyszące. Miś zmagał się z tym wszystkim, bolało go całe ciało, ale nie ustawał w wysiłku. Ten opłacił się i przyniósł nie tylko ulgę, ale prawdziwą radość i siłę. Warto sprawdzić co Alberta wzmocniło.


Gad. Spowiedź klawisza - Paweł Kapusta

 

" Kto powie, że nowa książka Kapusty jest brudna, będzie miał całkowitą rację. Ktoś doda, że jest wulgarna, momentami wręcz obrzydliwa i szokująca - też się nie pomyli. Najważniejsze, że jest prawdziwa. A prawda w niej zawarta ścina momentami z nóg." (tył książki)

Powyższe słowa mówią wszystko o tej książce. To jest książka, która zwala z nóg nawet twardzieli, która osłupia, wydaje się niewiarygodna i niemożliwa. To co opisał w niej autor w głowie się nie mieści, chce się wyprzeć, że takie rzeczy dzieją się w obecnie w naszym kraju (historie więźniów), że bycie klawiszem to gehenna, która pozostawia ślady w psychice, że jest ich coraz mniej, bo ich trudna praca jest mizernie wynagradzana, a nowi się nie zgłaszają. Autor ustami swoich rozmówców uzmysławia czytelnikom, że istnieje realny świat tak okrutny, że żaden twórca filmowy jeszcze go nie wymyślił. Ta książka to trzęsienie ziemi!!! To piekło, którego nie trzeba szukać w nierealnych przestrzeniach, wymyślać w książkach, bo w całej brutalności jest jak najbardziej realne tu i teraz. Stykają się z nim zwykli ludzie, często emocjonalnie do tego nie przygotowani. Więźniowie zostają w piekiełku, zaś pracownicy wychodzą do "zwyczajnego" życia, świata, otoczenia i muszą mierzyć się z tymi światami, przestrzeniami, tak oderwanymi od siebie. Jak funkcjonować poza pracą, żeby nie oszaleć i nie zrobić krzywdy swoim bliskim, niestety często sobie z tym nie radzą. Brutalizm jaki został opisany przez Pawła Kapustę jest obezwładniający, paraliżujący, otępiający, rozłazi się jak czad, zagląda w zakamarki duszy klawiszy.

Książka jest zapisem rozmów z pracownikami więzień, dlatego jej język jest prosty i zrozumiały, jest też brutalny i wulgarny, bo taki jest na co dzień, a autor chciał oddać tą codzienność czytelnikom. Pokazać ten obszar naszego społeczeństwa, o którym się nie mówi i nie myśli jeśli to nie dotyczy kogoś z otoczenia. Szokujące są zachowania i postawy więźniów, ich historie sprzed trafienia za kratki i wewnątrz budynku. Odrażające, porażające, bestialskie, wydawałoby się, że wręcz nieprawdopodobne, ale niestety, niestety prawdziwe.

Warto ją przeczytać, ale trzeba przygotować się na najgorsze, ale czy na to można się przygotować? Wątpię.....

Wiewióreczka Leti, uważność i życzliwość wobec siebie - Agnieszka Pawłowska

"Traktuj siebie jak swoją najlepszą przyjaciółkę."

Bardzo ucieszyłam się z kolejnych książek tej serii, które ukazały się w tym roku. Agnieszka Pawłowska w ciekawy i prosty sposób mówi o emocjach  wobec siebie i innych.Jej książki pomagają w domowej terapii dzieci i dorosłych.

Tym razem uważność skierowana jest na bohaterkę, którą jest wiewiórka Leti. Nie wierzy w siebie, boi się zbliżyć do innych, bo myśli, że nie ma nic do zaoferowania, że się ośmieszy. Jej postawa wycofania względem innych popycha ją do świata książek i bibliotek i to właśnie w bibliotece znajduje pewnego razu wyjątkową książkę, na okładce, której narysowane było serce. Książka ją zainteresowała nie tylko ze względu na okładkę, ale też na treść. Były w niej treści, wskazujące jak polubić siebie, jak siebie zaakceptować, jak stać się swoim najlepszym przyjacielem/przyjaciółką. Leti ta książka spadła po prostu z nieba, zaczęła z niej czerpać mądrości i ćwiczenia, przyglądać się sobie pod innym kątem, przytulać siebie.  Zaczęła siebie traktować tak jak potraktowałaby swojego najlepszego przyjaciela. Ważna okazała się także rozmowa z babcią o książce i emocjach w ogóle. To wartościowa książka dla każdego

"Bądź dla siebie dobra, szczególnie teraz, gdy jest ci tak źle."