Szukaj na tym blogu

czwartek, 30 marca 2023

Wiek paradoksów Czy technologia nas wyzwoli? - Natalia Hatalska

 

"Żyjąc w epoce nadmiaru, wciąż mamy poczucie niedosytu. To jest błędne koło." - NH

To jedna z najważniejszych współcześnie książek, którą zdecydowanie nie tylko warto, ale należałoby przeczytać, ze względu na ładunek wiedzy w niej zawarty. Autorka jest analityczką trendów, badaczką przyszłości; bada, poszukuje, pyta, zapisuje i pokazuje nam dwie strony medalu. W tej książce opisuje najważniejsze problemy współczesnego świata, z jednej strony przesyconego technologiami i ich nieustającym rozwojem, pogonią za innowacjami, postępem i wzrostem, a z drugiej wiecznym gonieniem, brakiem czasu, brakiem głębszych refleksji, samotnością, polaryzacją, problemami psychicznymi. Powinna to być lektura obowiązkowa, omawiana z uczniami i to na różnych płaszczyznach, bo mamy w niej zawarte zagadnienia z różnych obszarów naszego życia. Autorka opisuje w swojej książce technologie, które towarzyszą nam w życiu codziennym, które stały się nieodłącznym elementem człowieka, bez których nie wyobraża sobie życia, a o którym wie niewiele, albo nic. Podtytuł jest bardzo dwuznaczny, bo autorka pokazuje jasne i ciemne strony technologicznych rozwiązań, pokazuje dobro jakie niesie rozwój technologii i zagrożenia, których co gorsza zdecydowana większość ludzkości nie jest świadoma. Społeczeństwa zachłystują się postępem, rozwojem technologii, udoskonalaniem pewnych rzeczy, ułatwianiem sobie życia, ale nie poświęcają czasu na zastanawianie się jak te zmiany rzeczywiście przyczynią się do poprawy świata, do wzmacniania wartości i empatii. 

„Chodzi mi jednak o to, byśmy umieli odróżnić to, co w rozwoju technologicznym dobre, od tego co jest w nim złe” - pisze autorka. Coraz częściej w swojej bańce słyszę, że powinniśmy zwolnić, rozejrzeć się wokół, zobaczyć innych, na żywo, spojrzeć przez pryzmat empatii, nie dać się wciągać w szaleństwo technologicznych gigantów, którzy chcąc nie chcąc tworzą technokolonie, a przez to podziały, które prowadzą do niepokojów od całkiem małych do tych wielkich. Użytkownicy często nie rozumieją czego stali się uczestnikami, że wciągani są w grę, której reguł nie rozumieją. Nie są świadomi, że zostali wciągnięci w nierówną potyczkę, bo rozwój technologii ma swoje drugie oblicze. Natalia Hatalska pisze o wielu problemach, które już nas dotyczą, ale jeszcze ich nie dostrzegamy, np. wpływu algorytmów na postrzeganie rzeczywistości, rozwój AI, nanotechnologii czy neurotechnologii. Pisze o rzeczach, których nie widzimy, a bez których technologia nie istnieje, np. internet. Czy zdajemy sobie sprawę, że zmiany klimatyczne są realnym ryzykiem dla całej infrastruktury fizycznej tego wynalazku, np. kable. Większość infrastruktury internetowej znajduje się w miastach położonych w odległości 100 km od linii brzegowej, a podnoszący się poziom wód grozi jej zalaniem. Bez internetu dzisiaj nie jesteśmy w stanie funkcjonować, odcięcie nas od niego byłoby trudne do oszacowania w skutkach. Ale to nie jedyne zagrożenie dla internetu, bo oto na naszych oczach (widzących lub nie) dokonuje się tzw. rozszczepienie internetu, bo poszczególne kraje zaczynają tworzyć własny, Chiny, Rosja. Staje się też narzędziem szantażu czy manipulacji politycznych, o innych nie wspominając. "Technologia jest bowiem jak woda, która zawsze znajdzie ujście. Wydaje nam się, że stawiamy zaporę, a ona wypływa w innym miejscu. Technologię zatem można próbować spowalniać."(str.45) Staje się ona coraz bardziej kompleksowa a przez to niedostępna dla wielu, coraz bardziej złożona, a przez to autonomiczna.

Autorka pokazuje czytelnikom, że mimo rozwoju technologii towarzyszy nam coraz więcej paradoksów, bo chociaż wszystko jest w zasięgu ręki i wyręczamy się robotami to mamy coraz mniej czasu, jesteśmy coraz mniej zorganizowani, chociaż mamy dostęp do nieograniczonych źródeł informacji to coraz mniej wiemy i jesteśmy niedoinformowani, chociażby dlatego, że nie odróżniamy prawdziwych informacji od kłamstwa i manipulacji, które roznoszą się lotem błyskawicy i wywołują więcej szumu. Choć mamy mnóstwo możliwości komunikowania się i mnóstwo "znajomych" to jesteśmy najbardziej samotnymi społeczeństwami w naszej historii. Choć teoretycznie możemy wykorzystywać inżynierię tkankową czy genetyczną to zmagamy się plagą chorób i epidemią niepłodności. Żyjemy w dwóch przeciwstawnych światach, fizycznym i cyfrowym, niestety zaczynamy się w tym gubić, bo "współczesny sposób budowania więzi przypomina w pewnym sensie fast food: dużo, szybko, ale bez wartości odżywczej." (str. 102) Zaczynają nas zadowalać namiastki, ikonki, uśmieszki, laiki, zdjęcia, zachowania pobieżne i płytkie. Wybieramy, kasujemy, wymieniamy, pomijamy już nie tylko zdjęcia, smsy, emaile, muzykę, ale osoby, np. na portalach randkowych, zaczynamy uprzedmiotawiać, sprowadzać do ikonki czy avatara, z łatwością wylewamy hejt, bo nie wiemy kto jest po drugiej stronie, czujemy się anonimowi i bezpieczni fizycznie i emocjonalnie, co wpływa na rozwój zachowań narcystycznych, a co samo w sobie jest niebezpieczne. Zagraża nam też dehumanizacja i iluzja, że lekiem na samotność jest antropomorfizacja robotów, które zajęłyby się opieką nad starszymi. Tylko budowanie społeczeństwa obywatelskiego jest lekarstwem na powyższe, ale jak pokazują przykłady z wielu krajów nie jest to na rękę rządzącym, polaryzacja jest pomocna w utrzymywaniu władzy, skłócone społeczeństwo mniej zagraża i nie ma siły sprawczej.

Czy zdajemy sobie sprawę, że scyfryzowaliśmy informacje, relacje międzyludzkie i przedmioty, pozostało nam jeszcze uczynić to z naszymi zmysłami, ale to też już się dzieje z pomocą technologii VR. Mamy już internet rzeczy, zaczyna się eksperymentować z internetem zmysłów.

Technologia daje nam ogromne możliwości, ale bez zrozumienia jej złożoności możemy działać na własną niekorzyść. Chociażby wspomniana już wyżej samotność, ma wpływ na przedwczesną śmierć, ma związek z otyłością i innymi chorobami emocjonalnymi, ma też namacalne skutki ekonomiczne. Samotność powoduje zaburzenia w mózgu, które przekładają się na niewłaściwe reakcje. Wpływają na zmianę postaw jednostki, powodując wysyp egocentryzmu i koncentracji na własnych interesach, a wobec dzisiejszych wyzwań, m.in klimatycznych konieczne są wspólne działania podejmowane ponad podziałami, dla dobra ogółu.

"Zachowaliśmy wciąż umysły ludzi z epoki kamienia łupanego, ale funkcjonujemy w innej epoce - epoce informacji." (str. 166, słowa prof. psychologii ewolucyjnej Nigela Nicholsona)

Autorka pokazuje szeroki zakres tego co technologia przyniosła człowiekowi w darze, pokazuje wszystkie korzyści, zagrożenia, dobre i złe strony, stawia bardzo wiele pytań, na które nie daje gotowych odpowiedzi. Niewątpliwie otwiera oczy czytelnikowi, poszerza perspektywę, motywuje do zastanowienia się, czasami prowokuje, ale też pokazuje, inną drogę, która wydaje się rozsądną, ale czy w rozpędzonym świecie umiemy się jeszcze zatrzymać, spojrzeć na siebie i innych nie przez pryzmat lustrzanego świata, tylko rzeczywistości, często bezbarwnej, nudnej i problematycznej, w której zbiera się konsekwencje swoich zachowań. Treści zawarte w tej książce motywują do zastanawiania się nad wykorzystywaniem technologii, jej roli, możliwości i wpływu na nas. Wskazują na potrzebę refleksji, poszukiwania, zadawania pytań, bycia świadomym przydatności rozwijających się technologii, ale także niebezpieczeństw, które ze sobą niosą. Zresztą "Świadomość ma ogromny związek z wolnością osobistą." (str. 17) "Wierzę, że im więcej świadomych poszczególnych osób, tym bardziej świadome społeczeństwo, podejmujące takie decyzje, dzięki którym poprawia się jakość naszego życia." (str. 19) Świadomość i wolność wyboru wydają się być dzisiaj kluczowe dla naszej przyszłości, która będzie taka jaką ją stworzymy. Autorka pokazuje czytelnikom przykład możliwego podejścia do technologii jaką wykazują amisze. To grupa społeczna, która kieruje się własnym podejściem do technologii, ponieważ najpierw sprawdzają jej użyteczność i wpływ na nich. Zadanie powierzają niewielkiej grupie swojej społeczności, jeśli okaże się przydatną włączają do stosowania szerszego, jeśli nie, to nie wdrażają. Amisze bacznie obserwują to co jest dla nich najcenniejsze "...jaki jest stosunek kosztów i korzyści wpływu technologii na relacje międzyludzkie, rodzinne i społeczność." (str. 295) Konkludując, jeśli wdrażać technologię to też maksymalizować świadomość jej negatywnych konsekwencji i zagrożeń, albo używać jej uważnie i z rozwagą. Proste? Niestety nie, bo nie mamy spójnego systemu wartości tak jak u amiszów, ale możemy jeszcze zadawać pytania, podejmować decyzje i dokonywać wyborów....

 

poniedziałek, 27 marca 2023

Najlepsze miasto świata - Grzegorz Piątek

 

"Najlepsze miasto świata' nie powstało ściśle według planu, i dobrze. Urbanista musi się wciąż przyglądać rzeczywistości i na nią reagować, a miasto nigdy nie będzie skończonym produktem, tylko procesem. (...) Naprawdę dobre miasto powstaje właśnie w twórczym zwarciu idealizmu z realizmem, wtedy gdy nie wygrywa ani marzyciel, ani pragmatyk, tylko obaj patrzą sobie bez przerwy na ręce. A najgorsze miasta to te, w których mieli szansę rozszaleć się wizjonerzy, i te, w których niepodzielnie rzadzą księgowi." (str. 530)

Grzegorz Piątek ma zdolności opowiadacza, który wciąga w swoje opowieści. Tym razem "Najlepsze miasto świata" czyli jak podnoszono stolicę z gruzów po zawierusze wojennej. Jak to u tego autora dużo faktów i ciekawostek, ale tym razem jakby jeszcze więcej. Jego dociekliwość i rzetelność obejmujące ogrom spraw, to była tytaniczna praca, zaś jej efekt imponujący.

Autor pokazał bardzo szeroki kontekst odbudowy Warszawy, udało mu się nakreślić złożoność tego działania, oddać klimat tamtego czasu. Chociaż zdjęć było niewiele, czytając kolejne opisy mogłam wyobrazić sobie trudną sytuację, która wówczas panowała: brak mieszkań, podstawowych mediów, podstawowych artykułów spożywczych i chemicznych, a przy tym zimno i lęk o byt, o bezpieczeństwo, o przyszłość. Wytężałam wyobraźnię jak mogła wyglądać tytaniczna praca wszystkich i każdego z osobna przy odgruzowywaniu każdego metra miasta, planowaniu ulic, kwartałów, dzielnic, organizowaniu zespołu, materiałów, ratowaniu tych resztek, które się jeszcze nadawały do zastosowania.

Niemcy zniszczyli Stare Miasto, Muranów, Śródmieście, unicestwili mnóstwo zabytków, budynków administracji państwowej i samorządowej, instytucji kultury, placówek edukacyjnych. Nawet te, które stały w całości, albo w części nie nadawały się do użytkowania, bo miały naruszoną konstrukcję. Potrzeba odbudowy była pilna, bo ocalali lub powracający mieszkańcy nie mieli gdzie zamieszkać, zniszczono im domy, zniszczono miasto. Naciski od mieszkańców, naciski z rządu, a przede wszystkim naciski z Moskwy mobilizowały architektów i projektantów, bo dla nich wbrew wszystkiemu to była idealna sytuacja, oto mieli szansę stworzyć to miasto od nowa, eliminując jego przedwojenne problemy, a było ich nie mało. Dostali jedyną w swoim rodzaju możliwość przebudowy miasta, aby Warszawa była stolicą pełną gębą, z dostojnymi budynkami władz, oryginalnymi, często jeszcze z poprzedniego wieku budynkami kościołów i innych zabytków, szerokimi ulicami, miasteczkami akademickimi, nowoczesnym, dostosowanym do potrzeb mieszkańców transportem. Ogrom szans i jeszcze więcej potrzeb, brak materiałów, ale mnóstwo entuzjazmu i fachowców.

Autor zapisał na kartach tej książki historie z pierwszych lat po wojnie, powstawanie z gruzów starej części stolicy, wybieranie miejsc na nowe budynki, wytyczanie nowych arterii, wracanie do dobrych wzorców budownictwa, pozbywanie się brzydoty, samowolki i ciasnoty przedwojennej. Poznajemy historie planowania Nowego Światu, Mariensztatu,  budowy Górnego Ujazdowa, dzielnicy rządowej, ul. Katowickiej na Saskiej Kępie, mokotowskiego osiedla WSM, Trasy W-Z i Starego Miasta.

"W nowoczesnym osiedlu mieszkaniowym uwzględnione są wszystkie potrzeby wszystkich mieszkańców. A więc również i przede wszystkim - potrzeby dzieci - instruowali Helena i Szymon Syrkusowie..."

Przypomniał ludzi, którzy odegrali ważną rolę przy budowaniu nowej stolicy, dzisiaj już zapomniani odżyli na  kartach tej książki; Marian Spychalski (pierwszy prezydent miasta), Jan Zachwatowicz (specjalista od zabytków), Maciej Nowicki (architekt modernista, urbanista, wizjoner), Halina Skibniewska (architektka i urbanistka, profesor doktor inżynier architektury, działaczka państwowa, posłanka na Sejm),  Zygmunt Skibniewski (architekt, urbanista, profesor, polityk), Józef Sigalin (całe życie odbudowywał stolicę), Bohdan Lachert (awangardzista), Eleonora Sekrecka (architektka), Helena i Szymon Syrkusowie (projektanci osiedla WSM Rakowiec) i wielu innych.

Autor wykonał wielką pracę bibliograficzną, archiwistyczną, wykopał nie tylko dane i fakty, ale także zdjęcia, rysunki i szkice. Mimo objętości nadał tej opowieści lekkości, wciągnął w odsłaniane kolejne części odbudowy. Całość wywarła na mnie duże wrażenie i była przyjemnością w odkrywaniu historii i znaczenia pewnych działań.

sobota, 18 marca 2023

Warzywa zjedz, mięso zostaw. Krótka historia wegetarianizmu - Natalia Mętrak-Ruda

 

"Mieszanie krwi z darami ziemi miałoby stanowić wręcz obrazę dla bogini plonów Demeter i boga winorośli Dionizosa, którzy dają przecież człowiekowi dość dobra, by nie musiał się kalać zabójstwem." (str. 30)

Natalia Mętrak-Ruda prowadzi czytelnika przez historię wegetarianizmu, śladami Pitagorasa, Plutarcha, Benjamina Franklina, Sylvestra Grahama,Johna H. Kelloga, Maximiliana Bircher-Bennera, Lwa Tołstoja, Konstatnego Oskargiełło, Apolinarego Tarnawskiego, Fanię Lewandową, Marię Grodecką, Petera Singera, Lindę i Pola McCartney, Joaquina Phoenix do Marty Dymek (Jadłonomia). Odkrywa trendy i nurty, myślenie o dobru planety, przekazuje wyjaśnienia piewców, lekarzy i zwykłych ludzi, którzy wiedzą, że nie zabija się istot, które czują. "Nie trzeba jeść mięsa, bo... po prostu nie trzeba. Świat roślin jest wystarczająco różnorodny i obfity, by wykarmić wszystkich, a jedynym dopuszczalnym usprawiedliwieniem dla spożywania zwierząt jest niemożność zdobycia innego pożywienia." (str. 30) Plutarch tłumaczył, że spożywanie mięsa jest "zbyt drogim" posiłkiem, bo jego ceną jest czyjeś życie! Trudno się z tym nie zgodzić, tylko jest w tym mały szkopuł, bo obecne wysoko uprzemysłowione społeczeństwa wykształciły w sobie mechanizm zakłamywania rzeczywistości, bo zwierzęta zabija ktoś inny, oni tylko kupują je w sklepie i już nie zwierzęta, ale jakieś nierozpoznawalne kawałki ich ciał.

Autorka pisze o dietach bezmięsnych, które przywracały ludziom siły witalne a wręcz powodowały u nich wyzdrowienie z poważnych chorób, np. reumatoidalne zapalenie stawów. Przypomina, że nie istnieją choroby pochodzące od roślin, ale od zwierząt i jest ich bardzo wiele, czego w ostatnich latach byliśmy świadkami, m.in. choroba szalonych krów, afrykański pomór świń, ptasia grypa, małpia ospa, papuzica, itd....

Już w siedemnastym wieku Roger Crab wskazywał na problem z brakiem pożywienia "...skoro wyhodowane zboże może stać się pożywieniem dla głodnych, jak można je marnować na paszę dla zwierząt lub do produkcji piwa?" (str. 44). Współczesne czasy to jasno udowadniają, że jedzenie mięsa to już nie tylko moralne rozterki dotyczące nieetycznego zachowania wobec innych istot, ale  poważne dylematy ogólnospołeczne związane z ogromnym rozrostem gatunku ludzkiego, jego coraz większe apetyty nie tylko związane z pożywieniem, ale i z dobrami rzeczowymi, to ogromne problemy klimatyczne, które powodują "kurczenie" się obszarów do mieszkania i upraw, zanieczyszczanie ogromnych obszarów pod przemysłowe uprawy dla przemysłowych hodowli zwierząt, które zjadane są tylko przez część ludzkości, przy czym większość głoduje lub cierpi na niedożywienia. Dlatego tak ważna jest dzisiaj szeroko zakrojona debata publiczna, zwłaszcza krajów bogatych, nad tym co można zrobić, aby zmieniać nawyki żywieniowe ludzi, bo nie ma szans, żebyśmy jako gatunek zdołali utrzymać dietę mięsną przy tak ogromnym rozroście własnym. Janisław Jastrzębowski "...uważał zabijanie i przemoc za gwałt na ludzkiej naturze. Mięsożerstwo porównywał wręcz do kanibalizmu, a dowodem na nienaturalność pozyskiwania mięsa zwierząt jest jego zdaniem obrzydzenie, jakie większość ludzi czuje na widok tego, co dzieje się w rzeźniach." (str. 197) Przypuszczam, że większość spożywających mięso pozyskane w ten sposób zrezygnowałoby z niego, gdyby musiało samemu zwierzę zabić.

Żyjąc w dzisiejszych czasach, w wysoko rozwiniętych krajach dobrobytu, nie ma usprawiedliwienia dla odbierania komuś życia, żeby zaspokoić swój apetyt na mięso. Jest wokół tyle rozmaitego jedzenia, że nie trzeba pozbawić kogoś życia.

Autorka starała się szeroko opowiedzieć o wegetarianizmie i w mojej opinii to się jej udało, trzymając się linii historycznej pokazała wszystko co z nim związane i co w nim najważniejsze. Trzymała się faktów, starała się patrzeć na temat obiektywnie, pokazała różne teorie, różnych piewców, wiele argumentów. Jedno jest dla mnie pewne to był dobrze spędzony czas. To porządna dawka wiedzy i ważna pozycja dla każdego.

poniedziałek, 13 marca 2023

Las, pole, dwa sobole - Joanna Stoga

 

Lektura tej książki może nastręczać garść problemów (tak było u mnie), bo nie jest to powieść, nie są to opowiadania, to coś pomiędzy, zlepek obu form. Niejednoznaczna, wymagająca uważnego czytania, skupienia, aby nic nie uciekło. Czasami miałam wrażenie, że się zagubiłam, początkowo nie bardzo wiedziałam gdzie jestem i dlaczego, ale z upływem stron było lepiej. Autorce udało się wykreować ciekawe sylwetki bohaterek matki i córki, niby swojskie, ale skomplikowane, choć bliskie z urodzenia to nie znające siebie nawzajem. Dla mnie głównym wątkiem opowieści była śmierć i samotność z nią związana, a obok wszystko to co jej towarzyszy, choroba - lekarze, szpital; odchodzenie - ksiądz, cmentarz; pustka - dom i mnóstwo rzeczy do uporządkowania, dalsze dzieje - ewentualny testament, rozważanie, pustka, tęsknota, przywoływanie wspomnień. Każdy etap tej książki to kolejne spojrzenie na odchodzenie osoby bliskiej, choć w tym przypadku nie do końca bliskiej uczuciowo. To powolne odejście matki, która jakiś czas temu przestała być bliska, z którą brak było ciepłego kontaktu, która dzwoniła nie w porę i której nie udało się poznać. 

Książka zachęca raczej do refleksji, rozliczeń i rozmyślań, może przywoływać wspomnienia lub zadumać się nad przyszłością. Można w tej opowieści znaleźć siebie, albo kogoś bliskiego. Nie ma w niej opowiastki ku pokrzepieniu serc, raczej ostrzeżenie, żeby nie czekać z uczuciami i relacjami zbyt długo, bo może nie starczyć czasu, bo przepadnie szansa na poznanie się, itd.

Książka Joanny Stogi to kolejna, w której autorka lub autor rozliczają się ze swoim rodzicem. A choć temat podobny to każde z nich wybrało inną drogę, inny styl opisania tego co zostało po odejściu rodzica. W tej książce przechodzimy przez różne fazy odchodzenia, od irytacji, żalu, uspakajania do czystych i spokojnych wspomnień. Warto zagłębić się w rozważania autorki.

sobota, 11 marca 2023

Głosy kobiet - praca zbiorowa

 

Ta książka została zapisana przez wolontariuszki stowarzyszenia "Jeden Świat": Elizę Zadłużną, Monikę Więckowską i Magdalenę Janaszek, które to wysłuchały opowieści kobiet z Ghany, Gwatemali i Polski. Zapisane, bo wolontariuszki je wysłuchały i zebrały, zaś opowieści płyną od kobiet, które opowiadają o swoim życiu, najczęściej niełatwym, o pokonywaniu wielu barier związanych z brakiem pieniędzy, wiedzy i licznymi przekonaniami według których kobieta ma od urodzenia doprecyzowaną rolę do spełnienia w społeczeństwie. Te sztywne ramy ograniczają kobiety, ale niektórym udaje się nieco je rozepchać i zrobić coś innego. Część z nich miała szczęście, bo urodziły się w bardziej świadomej rodzinie czy w bogatszej i mogły zdobyć wykształcenie, a to dało im trampolinę do lepszego życia. Niektórym nie udało się wykształcić, ale znalazły sobie miejsce w swojej społeczności. Wszystkie opowiadaczki miały pod górkę w życiu, ale to je wzmocniło i dało siłę do działania. Większość z nich dokonała rzeczy ważnych na wielu poziomach: życiu osobistym, społecznym, gospodarczym.

Książka składa się z wielu opowieści kobiet z różnych warstw społecznych, o różnym statusie materialnym i różnym wykształceniu, wszystkie jednak opowiadają o ich sile, energii i samozaparciu. To opowieści o trudnościach, problemach, z którymi trzeba sobie radzić, bo zawsze ktoś potrzebuje ich pomocy.

Zielona gospodarka jako narzędzie zrównoważonego rozwoju - Iwona Bąk, Katarzyna Cheba

Zielona gospodarka jako narzędzie zrównoważonego rozwoju - Bąk Iwona, Cheba Katarzyna | okładka

 

 

Poszukując w bibliotece treści o zrównoważonym rozwoju trafiłam na "Zieloną gospodarkę", w której autorki porównują obie koncepcje. Autorki pokazują w jakim stopniu i na jakich poziomach przenikają się obie idee, kiedy się pojawiły i na czym się opierają.

"Nasza Wspólna Przyszłość" (Our Common Future) - dokument wypracowany przez kraje pod kierownictwem G.H. Brundtland i opublikowany w 1987 roku zawiera najbardziej znaną definicję zrównoważonego rozwoju, czyli "Zrównoważony rozwój, to rozwój, który zaspokaja teraźniejsze potrzeby bez pozbawiania przyszłych pokoleń możliwości zaspokojenia potrzeb własnych". (str. 18)

Zielona gospodarka to wycinek zrównoważonego rozwoju, a dokładnie narzędzie i metoda jego osiągnięcia. Zielona gospodarka to szereg środków, z pomocą których gospodarki rozwinięte mogą przejść do zrównoważonego gospodarowania zasobami i surowcami, a przy tym ograniczając gazy cieplarniane, marnowanie żywności, zużycie wody i zagospodarowanie odpadów, przy jednoczesnym zapobieganiu ich powstawania. Zielona gospodarka to podejmowane inwestycje w obszarze odnawialnych źródeł energii, gospodarki o obiegu zamkniętym, innowacjach, itd. 

"Aktualnie wiodącym dokumentem z punktu widzenia zielonej gospodarki jest strategia Europa 2020, której centralnym elementem jest wspieranie zrównoważonego rozwoju we wszystkich obszarach gospodarki, środowiska i życia społecznego." (str. 31)

Książka zawiera wiele danych, modele powiązań, współczynników, wskaźników, wzorów, wybrane metody statystyczne do oceny rozwoju obiektów społeczno-gospodarczych. Autorki pokusiły się o przeprowadzenie analizy porównawczej poziomu zrównoważonego rozwoju i zielonej gospodarki w UE. Oczywiście książka nie wyczerpuje złożoności problemu, ale może stanowić dobry punkt wyjścia do zrozumienia zależności obszarów.



środa, 8 marca 2023

Drobiazgi takie jak te - Claire Keegan

 

"Gdy tak szli dalej i spotykali kolejnych ludzi, których Furlong znał lub nie, zorientował się, że zadaje sobie pytanie, jaki jest sens żyć, nie pomagając sobie nawzajem. Czy to możliwe, żeby iść przez te wszystkie lata, dekady, przez całe życie, nie zdobywszy się ani razu na odwagę, by przeciwstawić się temu, co tam jest, a mimo to nazywać się chrześcijaninem i patrzeć na siebie w lustrze?" (str. 90)

Ten cytat z końca książki będzie służył jako początek moich rozważań. Jaki jest sens żyć żeby nie tylko nie pomagać zamykać oczy, ale przede wszystkim krzywdzić. Najsmutniejsze i najbardziej porażające, że krzywdzono z bogiem na ustach. Ta niewielka książeczka to przypomnienie idei azyli sióstr Magdalenek w Irlandii, zakładanych jako ośrodki dla upadłych dziewcząt i kobiet. To kolejny katastrofalny pomnik działań kościoła katolickiego. To przypomnienie jakie piekło zgotowały kobiety kobietom, kiedy pieczę nad azylami przejął kościół katolicki. Azyle, zwane też pralniami stały się miejscem udręki i upodlenia, odarcia z godności człowieka. Dziewczyny i kobiety znosiły tam wszelkiego rodzaju upokorzenia, męczarnie, znęcanie się fizyczne i psychiczne.

Fabuła choć krótka jest bardzo gęsto upleciona, mamy obraz dzieciństwa chłopca Furlonga, którego matka urodziła go będąc panną. Mamy też jego dorosłość, kiedy to zmaga się z obowiązkami szefa firmy, męża i ojca pięciu córek. Wszystko układa się dobrze, ale jemu towarzyszy ciągły niepokój i lęk, że coś się wydarzy co zakłóci radość rodziny. Stara się być dobry dla innych, ma w sobie dużo empatii, dlatego chętnie pomaga. Ma szczęście, bo jego firma mimo kryzysu jeszcze trwa, a jego rodzinie niczego nie brakuje. A jednak coś nie daje mu spokoju...

Pewnego razu realizuje zamówienie do klasztoru i natyka się na scenę zatrważającą, ale nie wie jak postąpić. Wie, że podjęte przez niego działania przyniosą kłopoty, jemu i tej drugiej osobie, ale czy nie warto przeciwstawić się złu, które kłóci się z wyznawanymi przez niego wartościami.

Bohater daje przykład buntu i odwagi, aby pomóc i zaprotestować, aby dodać animuszu innym. Warto mówić o takich sprawach, bo są wciąż aktualne i co rusz słychać o kolejnych potwornościach dokonanych przez ludzi na ludziach.