Szukaj na tym blogu

środa, 26 maja 2021

Cyrk polski - Dawid Krawczyk

 

Nurt tej książki choć wartki i płynie się przez nią szybko, może nas zmylić, bo natrafimy w niej i na mielizny i na głębiny. Możemy uderzyć o wystające kamienie i dostać się w wiry, poniesie nas wówczas woda co najmniej mętna, aby nie rzec ściek. Autor jeździł trasami kampanii wyborczych, patrzył, słuchał, rozmawiał i co zobaczył to opisał. Przybliżył nam kulisy wyborcze w różnych obozach partyjnych. Starał się być obiektywny, wychwytywać charakterystyczne motywy każdej z partii.

Ta książka to  nie tylko pokaz cyrku wyborczego przygotowywanego wyborcom, ale też tragikomedia, tragifarsa czy drwina. To miejscami groteskowy, ale najczęściej tragiczny obraz kampanii wyborczych dla odbiorców wsi, miast i miasteczek, którym można wcisnąć największej miary kit. Czytając opisy pierwszych dwóch kampanii - do europarlamentu i parlamentu miałam wrażenie, że hasła są puste, prostackie i najniższych lotów, czasami budziło to we mnie śmiech, czasem pokiwanie głową. Niestety kiedy autor przeszedł do opisu wydarzeń, których był świadkiem podczas kampanii prezydenckiej budziło to już zażenowanie, obrzydzenie a także lęk. Przestraszyłam się tego, że garstka cyników i szczwanych ludzi wpływa na zachowania wielkiej rzeszy ludzi. 

Autor pokazał charakterystyczne momenty danych kandydatów i partii, kulisty, otoczkę i ludzi od politycznego PR, ogólnie całą machinę. Mogliśmy przeczytać na czym poszczególne partie budują i opierają swoje strategie, jak rozgrzewają swoich fanów.  Naświetlił jak łatwo można omamić wyborców, bądź to czarem osobistym, miłymi gestami, "ocieplaczami" bądź żerowaniem na ludzkich emocjach, omotaniem nieprawdą tylko bazującą na lękach, niewiedzy i nieprawdziwych przekonaniach. Dodatkowo przyprawiając całość dumą narodową, nadęciem patriotycznym, "podejściem chrześcijańskim", jedynymi słusznymi wartościami. Smutne jest to, że tak łatwo ludzie dają się omamić pustymi obietnicami, zastraszyć zagadnieniami, o których tak naprawdę nic nie wiedzą i nie chcą wiedzieć. Autor pokazał jak wyuczeni spin doktorzy sprytnie wybierają chwytliwe hasła, wokół których kręcą szał wyborczy, mamią, czarują i zgrabnie wygrywają obiecując wiele do czasu dostatnia się na stanowiska.

Autor daje nam możliwość podróżowania razem z nim do dużych miast i mniejszych miasteczek. Daje możliwość popatrzenia jak różnią się reakcjami od siebie te miejsca wobec prowadzonych kampanii wyborczych. Daje możliwość spojrzenia na różnorodność, zagadnienia i problemy różnych ludzi, ich zwyczaje, wybory, przekonania i podejmowane decyzje, Razem z autorem przyglądamy się wnętrzu machiny wyborczej, jej hierarchii, specyfice, filozofii, itd. 

"Cyrk polski" to pokaz zależności pomiędzy politykami a wyborcami. Jeśli zrobić analogię do uprawy zbóż, to mamy tu glebę/ grunt, przygotowywany różnymi zabiegami i nawozami, czyli wyborców i mamy ziarno, czyli kandydatów na polityków, które odpowiednio zmodyfikowane pada na wspaniale gotowy grunt i wyrasta wybujałe zboże, żniwa można uznać za obfite. Wszyscy się cieszą, tylko jeszcze nie wiedzą, że kiedy dojdzie do młocki to ziarno okaże się głównie puste. I z wielkich obietnic pozostaje rozczarowanie, albo wręcz rozpacz, bo nie ma już co do garnka włożyć.

sobota, 22 maja 2021

Książka o śmieciach - Stanisław Łubieński

 

Sięgam po książki z obszaru środowiska i dbałości o niego, nie dlatego, że nie mam świadomości, czy wiedzy, ale by dowiedzieć się jak problem widzą inni. Tym razem zapoznałam się z tym co w obszarze środowiskowym zobaczył Stanisław Łubieński. Spojrzał na niego podobnie jak ja to widzę, dowiedział się wielu rzeczy, o których i ja się dowiedziałam, powiedział to co i ja często mówię, dodał jednak do swoich opowieści swoje zainteresowanie ptakami. Pokazał zagrożenia, które im zgotowaliśmy swoim zachowaniem, swoim egoizmem i brakiem szacunku. Mówił bez ogródek o naszych paskudnych przyzwyczajeniach, nawykach, lenistwie, braku rozglądania się szerzej poza czubek własnego nosa. Nazywał rzeczy po imieniu co mnie akurat bardzo się podobało, bo nie ma już czasu na bawienie się w dyplomację, kończy nam się czas na zabawę w ciuciubabkę. Powinniśmy zacząć działać odpowiedzialnie od zaraz.

Swoje opowieści podzielił na kilka rozdziałów, które miały swoje rozwinięte motywy przewodnie i mocno powiązane wątki poboczne. Pierwszy rozdział to opowieść o nieodłącznej towarzyszce zakupów, czyli reklamówce. Następny poświęcony nabojom używanym przez myśliwych podczas polowań a także o tym jakie spustoszenie sieje ta "zabawa dorosłych". Trzeci otwiera oczy na używanie wielkich kontenerowców do przewozu wszelakiego dziadostwa z tworzyw sztucznych i nie tylko. Dalej mamy rozdział poświęcony śmieciom w lasach, na łąkach, przy drogach, etc. Kolejna opowieść dotyczy recyklingu, problemów jakie wokół tego zagadnienia mają miejsce, zasadności, możliwości i przyszłości. "Każdy recykling ma sens. Nasza planeta nie może sobie pozwolić na jednorazowość. Wyczerpujemy bezpowrotnie surowce nieodnawialne, a wydajność surowców odnawialnych przestaje zaspokajać potrzeby globalnego rynku. Bez recyklingu sobie nie poradzimy." (str. 131)

Kolejne to opowieści z podróży do firm śmieciarskich i objazd trasy ze "śmieciarzami". Mamy też historie, które napawają smutkiem, żalem, czyli takie o zwierzętach w opakowaniach: plastikowych czy szklanych, które dostają się w nie w różny sposób, ale nie mogą się z nich wydostać i umierają. "Największy ekologiczny problem mórz i oceanów to porzucone i zagubione sieci rybackie. Sieci, które unoszą się na wodzie, nigdy nie przestają łowić. Ryb, morskich ssaków, skorupiaków. Łapią też inne śmieci." (str. 75) Zrobiono je z wytrzymałych tworzyw sztucznych, który będzie trwał w tych wodach setkami lat i zagrażał, nawet kiedy będzie się rozkładał i zamieniał w maleńkie cząsteczki. To wszystko dzieje się z powodu naszego lenistwa. 

Autor przypomniał czytelnikom o zmowie producentów sprzętu i produktów dotyczącej terminowości ich przydatności.  "...marnotrawstwo jest wpisane w naturę społeczeństwa konsumentów. Nasza gospodarka trzyma się kupy, tylko kiedy przyśpiesza. Rośnie w nim liczba produktów, których nikt nie potrzebuje. Zadaniem producentów jest więc wytwarzanie nowych potrzeb i utrzymywanie konsumentów w stanie wiecznego niezaspokojenia. W poczuciu, że gdzieś tam czeka na nas lepsze, nowsze i droższe. Stare rzeczy zaczynają ciążyć, trzeba je wyrzucić, by zrobić miejsce na nowe." (str. 168) Tak daliśmy się wkręcić w tą spiralę marketingowo-produkcyjną nie oglądając się na faktyczne racjonalne potrzeby. Otaczamy się kolejnym, nowym, najczęściej niepotrzebnym gadżetem, pozbywając się innego, starego, który mógłby się nawet przydać, ale ten przymus "must have" pcha naprzód  nasze chcenie.

Pokazał także obrazek jak sobie radzi natura ze śmieciami, w jaki sposób się do nich przystosowuje, skoro nie ma już wyjścia i miejsca. Przybliża problem ze znikającymi i "nieopłacalnymi" usługami. W podsumowaniu nakreślił jeszcze raz sposoby bezrefleksyjnego, głupiego i nieodpowiedzialnego niszczenia przez nas przyrody, swojego otoczenia, swojego świata.

Co zrobić wobec otaczającej rzeczywistości: sięgnąć po tą książkę, przeczytać, wdrażać nawyki dobre dla całej przyrody, a nie tylko dla nas.

Witajcie w Ameryce - Linda Boström Knausgård

"Przestałam mówić, gdy moje dorastanie zaczęło zajmować we mnie zbyt dużo miejsca. Byłam pewna, że nie mogę jednocześnie mówić i rosnąć." (str. 7)

Już okładka tej książki jest symptomatyczna, bo wprowadza w klimat opowieści. To niezbyt długa historia, którą niejako podsłuchujemy i podglądamy z bezpiecznej dla nas odległości. Wysłuchujemy co ma do powiedzenia jedenastoletnia dziewczynka, która znalazła się na jakiejś krawędzi, nad jakąś życiową przepaścią. Przeżywa swoje problemy i burze rodzinne, których się boi. Zaszywa się przed nimi w świecie bez słów i gestów. Obserwuje je, ale nie chce mieć z nimi żadnego kontaktu. Nie tylko my przyglądamy się tym migawkom z jej młodego życia, ale też śledzimy jej przyglądanie się swoim bliskim i otoczeniu. Przeplata swoje teraźniejsze obserwacje ze wspomnieniami, z których dowiadujemy się o relacjach panujących w jej rodzinie. Te okruchy ukazują przemoc, lęk, zazdrość, niemoc, których nasza bohaterka ma prawo się bać. Odsłania przed nami swoje dawne i obecne strachy. Ten z pozoru spokojny świat okazuje się pełen burzowych niepokojów, w  którym pojawiają się błyskawice, grzmoty i cisze po nich, które wcale nie są uspokajające... 

To książka, która może wywoływać różne emocje, w zależności od postrzegania świata i własnej emocjonalności. Można przeczytać ją powierzchownie, albo dać się ponieść w jej wewnętrzne rewiry. Nie jest ani oczywista, ani prosta, ale końcem końców to opowieść nastolatki, w którą być może nie do końca umiem się wczuć. Na mnie osobiście podziałała niepokojąco, zostawiła znaki zapytania i niedopowiedzenia. Starałam się stąpać wokół tej opowieści nader ostrożnie, żeby nie naruszyć jej kruchości, może przez to nie wszystko udało mi się zobaczyć i zrozumieć. Pozostał chłód, mrok z odrobiną nadziei.

środa, 19 maja 2021

Jej wysokość gęś. Opowieść o ptakach - Jacek Karczewski

 

Jacek Karczewski zaprasza nas do swojego świata, przepełnionego przyrodą i jej skrzydlatymi przedstawicielami, ptakami. Zabiera nas w podróż przepełnioną różnorodnością kształtów, barw, zachowań, zwyczajów. To podróż pełna ciekawych opowieści o ptakach, ale także o ich środowiskach, różnorodności tych miejsc, zmianach ewolucyjnych i krajobrazowych. Autor pokazuje piękno ptasiego życia, ale też zagrożenia, które im fundujemy jako gatunek najbardziej zachłanny i mający w niepoważaniu innych. Tytuł może być trochę mylący, bo opowieści dotyczą szerokiego spektrum ptaków zamieszkujących różne miejsca globu, o tytułowej gęsi mamy wspomnienie w ostatnim rozdziale. Autor pisze pięknym językiem, nieco rozczulającym, ciepłym i delikatnym, aż chce się wejść w te opowieści.

Takie książki są potrzebne, bo uświadamiają czytelnikom jakie piękno możemy utracić, swoimi głupimi działaniami, a także uświadamiają jaki ten świat jest kruchy.

Znajdziemy w książce informacje, fakty i ciekawostki o życiu każdego przedstawianego czytelnikowi gatunku, ich zwyczaje, relacje, sytuacje intymne, życie we wspólnotach, związkach. Mamy obrazy rodziców, kochanków i samotników. Obserwujemy, podglądamy i zachwycamy się światem, który jest obok choć wydaje się czasem daleko. Autor podróżuje w różne miejsca, aby uczestniczyć w świecie ptaków, niektóre pozwalają na to bez zbędnego zawracania sobie głowy oglądaczami, niektórzy starają się kryć przed podglądaczami, niektóre zaś atakują lub zachowują się dominująco, w końcu to ich świat. Spotykamy się z różnymi mewami, maskonurami, kaczkami, czaplami, głuszcami, bażantami, remizami, krokoszem, łabędziami i wieloma innymi, naturalnie także z gęsiami. 

Z książki nieomal słychać śpiewy ptaków, zabawy i inne odgłosy, podziwiamy cudowne zdjęcia, nieomal tchnące ruchem skrzydeł ptaków. To piękne historie, rzeczywiste, pokazujące unikalny świat, który narażamy na zatracenie swoim egoizmem. Zdecydowanie warto zagłębiać się w takie światy jak ten opisany przez Jacka Karczewskiego, bo są ale trzeba je chronić, a aby to czynić trzeba wiedzieć.

wtorek, 18 maja 2021

Jestem leworęczny... i co mi zrobisz? - Jacques Azam, Michel Piquemal

 

To bardzo potrzebna, ważna książka, która odsłania i opisuje leworęczność po prostu. Pisarz i ilustrator w bardzo obrazowy, mądry i wychowawczy sposób edukują czytelników w temacie leworęczności.

Autor opisuje leworęczność wieloaspektowo: mamy tu opisy naukowe, kulturowe, obyczajowe i społeczne. Czytamy o zależnościach życia płodowego na to poza nim, o różnicach w rozwoju półkul i ich wpływie na funkcjonowanie w życiu codziennym. Dowiadujemy się o stosunku do leworęcznych w przeszłości, o ich edukacji kiedyś i obecnie, o nawracaniu ich na "właściwe tory". Dowiemy się jakie podejście w różnych czasach miały różne grupy społeczne, kręgi edukacyjne i religijno-kulturowe w relacjach z leworęcznością. 

Mamy w książce przykłady utartych zwrotów językowych powiązanych z leworęcznymi. Mamy także opisy ich zmagań z codziennością tak nieprzystosowaną dla nich, ale także z całą gamą rozwiązań dedykowanych właśnie im.

Podsumowując mamy w książce przekrój informacji: naukowych, statystyk, ciekawostek, wyjaśnień. To gotowiec do edukowania innych w tym obszarze, dodatkowo podana w przejrzysty i ciekawy sposób. Lubimy książki, które edukują w obszarach innych od naszej codzienności, dlatego polecamy.

Drogi do domu - Maria Klimas-Błahutowa

 

Trafiła w moje ręce książka wydana w 1958 roku, pisarki, redaktorki Marii Klimas-Błahutowej, która pochodziła z okolic Zawiercia  Książkę czyta się zainteresowaniem, bo to przypowieść o tym jak z nizin społecznych można wybić się podążając ścieżką marzeń, chęci, upartości i ciężkiej pracy. To historia o zabarwieniu czasów słusznie minionych, kiedy to dużo mówiło się o etosie różnych grup pracowniczych, ale niewiele się o nie dbało, byli potrzebni na sztandarach i podczas uroczystości państwowych. Autorka przybliża nam górników, ich trud i niepewność następnego dnia, a w tym wszystkim rodziny.

Autorka przybliżyła człowieka z nizin społecznych i jego zmagania z dniem codziennym. Pokazała, że trudno wydostać się z tego otoczenia, czy to ze względów ekonomicznych, czy kulturowych, Jednak jeśli się bardzo czegoś chce a na dodatek los sprzyja to czasem się uda. Niemniej choćby i zdobył wykształcenie, osiągnął sukces w tym co robi, często pozostaje dla pewnych klas, czytaj elit tym gorszym. Maria Klimas-Błahutowa daje jednak wskazówki, że nie warto upadać na duchu i nie zakładać klapek na oczy, bo kiedy się uważnie rozgląda można dojrzeć diament wśród węgla.

Ogólnie to opowieść poruszająca, bo pokazuje trudy życia ludzi, koncentrując się na dzieciach. Rodzinom, gdzie ojciec pracował fizycznie, aby dać jej utrzymanie było nierzadko trudno, wielu rzeczy brakowało, ale miały przynajmniej ciepło matczyne. Gorzej kiedy ich matka umierała, ojciec nieradzący sobie z takimi obowiązkami, przelewał złość na dzieci. Zrzucał na nie nadmierne obowiązki, itd. Kiedy ojciec sprowadzał do domu drugą żonę sytuacja bardzo często stawała się już kompletnie niewesoła. 

Chcąc wydostać się z niedoli dzieci musiały walczyć z przeciwnościami, jeśli miały siłę i wsparcie. W tej historii będzie lał deszcz i przyjdą burze, a nawet piorun pokaże swoją moc, jak to w życiu, zaświeci słońce. Istny przeplataniec zdarzeń, uczuć i wydarzeń. Podsumowując ciekawa opowieść.

czwartek, 13 maja 2021

Szalone kury Pana Dropsa - Ala Hanna Murgrabia

 

Na około stu stronach książki w formacie A4 autorka zawarła opowieści z podwórka, na którym prym wiodą cztery kury Pola, Klementyna, Gertruda i Emma. Warto się przygotować na długą lekturę, bo ilustracji nie jest tu wiele za to tekstu a i owszem. Autorka opisała w swojej książce sielskie życie kur, o które dbał wspaniały gospodarz Pan Drops. Każdy rozdział został poświęcony innemu zdarzeniu, które miało miejsce w otoczeniu naszych bohaterek. Owo otoczenie zaczęło się zagęszczać co nie zawsze kurom się podobało. Pojawiają się nowi współmieszkańcy, z którymi kurom bardzo różnie się układa, ale za to jest o czym kokać i obmyślać karkołomne strategie.

Czytając książkę raczej nie będziecie się nudzić, to zabawna, pełna ciepła opowieść o przyjaźni, sympatii, zazdrości, potrzebie miłości. Rozmowy kur potrafią bawić i powodować głośny śmiech. Generalnie tekst jest tak napisany, że pobudzał moją wyobraźnię, nieomal uczestniczyłam w wydarzeniach na podwórku. Polecam

Lamamania - Anne-Hélène Dubray, Francoise de Guibert

 

Mądra, urocza, bardzo ciekawa i fantastycznie ilustrowana książka o lamach. Autorzy opowiadają o lamie w bardzo interesujący sposób, przybliżają wszystkie ważne sprawy, które łączą się z tym zwierzęciem. Pokazują jej środowisko naturalne, zwyczaje, charakter, możliwości, cechy charakterystyczne, rozwój, wychowanie potomstwa. Dzięki tej książce dowiemy się także wielu innych ciekawostek. Sprawdzimy się także w quizie o niej, który umieszczono na końcu książki.

Poznamy także inne zwierzęta, które mieszkają na tym samym obszarze co nasze bohaterki, te przyjazne i niebezpieczne dla nich.

Wszystko w tej książce zachęca, aby po nią sięgnąć.




sobota, 8 maja 2021

Saturnin - Jakub Małecki

"Powoli wszystko zaczyna wracać, ale Tadeusz wie, że to marne oszustwo. (...) Świat naprędce opróżniony z treści, wypełniają makiety i imitacje. (...) Piękne zdania o wojnie, odwadze i wolności, miałby ochotę zebrać je wszystkie i wrzucić do pieca." (str. 295)

Czytanie tej książki to jak sięganie do albumu rodzinnych fotografii, przeglądanie, wspominanie i snucie opowieści w stylu: A na tym zdjęciu synku jest Twoja babcia Jadzia, która przeżyła niełatwe chwile życia, nie często o nich wspominała, ale kiedy już zaczęła przechodziły dreszcze.

Wieloosobowa narracja daje możliwość spojrzenia na clou tematu z różnych stron i czasoprzestrzeni. Każdy z narratorów snuje swoją opowieść, te zaś zbiegają się w końcowym akcie, dopełniając historii. W mojej opinii autor narysował swoich głównych bohaterów grubą kreską, a po między nimi naszkicował kontury wielu uzupełniających postaci, jednak ta wyrazistość postaci daje jasno do zrozumienia na kim skupić uwagę. Mamy tu nestora rodu Tadeusza, jego córkę Hanię i jej syna Saturnina. Historia zaczyna się od najmłodszego z rodu i to on prowadzi nas do źródła, odkrywa dla siebie i dla nas tajemnice, skrzętnie pochowane wspomnienia, niewygodne lub bolesne prawdy. Poprzez jedno wydarzenie Saturnin spogląda na swoją rodzinę pod innym kątem, zaczyna dostrzegać to co do tej pory było niewidoczne, rozumieć pewne powiązania między tym co kiedyś u dziadka i mamy a tym co dzisiaj u niego. Otwierają się przed nim nowe treści z życia jego przodków. Saturnin postrzegał do tej pory swojego dziadka jako mruka, teraz wie dlaczego tak się działo, patrzy na swojego ojca, który tyle razy go zawiódł i widzi tylko biedne zapętlone w swoje niemoce chłopca, który nie umie radzić sobie z życiem. Patrzy na matkę i widzi jak się zmienia, znika, godzi z tym co nieuniknione. To otrzeźwienie daje mu siłę do działania, przełamuje strach przed odrzuceniem i wprowadza zmiany w swoim życiu.

Książka mnie wciągnęła, miejscami wzruszyła, była nieoczywista i zaskakująca. Bohaterowie byli zwyczajni, przez co bliscy, prawdziwi, zrozumiali, a jednak mający w zanadrzu opowieści różnego kalibru. Miałam wrażenie, że ten kaliber odbijał się rykoszetem w następnym pokoleniu zostawiając bliznę. Jakub Małecki nie przekazywał pewnych wydarzeń wprost, a odziewał je w jakieś zawoalowania, żeby nie epatować oczywistymi dramatami.