Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 września 2016

Tysiąc wspaniałych słońc - Khaled Hosseini



To jedna z tych książek, które zapadają w moją pamięć, które chce mi się przytulić i dodać otuchy, które wzruszają i poruszają.

Przeczytałam już kilka książek z tego kręgu kulturowego i nie zaskoczył mnie tak bardzo los tych kobiet. Miałam też taki epizod czytelniczy, że wypożyczałam książki o losach kobiet z krajów muzułmańskich porywanych, więzionych, przetrzymywanych, wykorzystywanych, pogodzonych lub niepoddających się swojej udręce.

Ta książka oprócz tego że opowiada kolejną smutną historię o życiu kobiet w Afganistanie porusza opowieścią o przyjaźni i wspieraniu siebie w tym trudnym losie. Bohaterki budziły we mnie współczucie, smutek, ale też nadzieję i ciepło. Chciało mi się wspierać te kobiety, wyrwać z rąk tyrana.


Pokrótce o książce:
    historię o życiu rodziny pokazał autor na tle trzydziestu lat historii Afganistanu. Dwie kobiety poślubiają tego samego mężczyznę, despotycznego Rasheeda. 15 letnia Mariam z piętnem nieślubnego dziecka, zostaje wysłana do Kabulu, by zostać żoną szewca. Druga, 14 letnia, ambitna i wykształcona Laila, ma szczęście dorastać w Kabulu w liberalnej rodzinie, w której dba się o jej wykształcenie i otacza opieką. Może marzyć o studiach i podróżach.. Niestety, wszystkie jej plany i marzenia obracają wniwecz spadające na miasto bomby. Po utracie rodziców i traumatycznych przeżyciach trafia pod dach Mariam i jej despotycznego męża Raszida, by wkrótce wziąć z nim ślub.

Wyobraźcie sobie, że dziewczynki i zostają poślubione przez dojrzałego mężczyznę. Nie mają wielkiej wiedzy o współżyciu i miłości między kobietą i mężczyzną. Trafiają na mężczyznę, który nie kocha, jest brutalny i się nie cacka, nie wprowadza, nie uczy, nie szanuje ich uczuć i potrzeb. Cierpią w cichości, pracują ciężko, są bite, głodzone i poniewierane.

Pierwszej, Mariam nie podoba się, że będzie miała rywalkę, na dodatek ładniejszą Lailę. Pomimo początkowej niechęci i wrogości  zaczyna się rodzić piękna, czysta i lojalna przyjaźń, która choć wystawiona na wiele niedogodności i prób da im wsparcie i siłę.

Od pierwszych stron książka porywa w swój silny i wartki nurt i już nie sposób oderwać się od jej historii.
To pięknie napisana piękna książka.

sobota, 24 września 2016

Kamienne twarze, marmurowe serca - Rafał Dębski



Przeczytałam ją już jakiś czas temu, więc nie pamiętam motywacji sięgnięcia po tą książkę. Niemniej pamiętam doskonale, że nie był to zmarnowany czas. Losy bohatera śledziłam z zainteresowaniem.
Przy okazji dowiedziałam się, że to jedna z wielu książek tego autora. To powieść przygodowa, z wątkiem romansu, napisana z polotem, spójna i nieoczywista. Historia wpisana w okres romantyzmu, więc i bohaterowie wpisują się w ducha epoki, są niejednowymiarowi i zaskakujący.

Bohater to Jerzy Wołłkowicz, polski zesłaniec na Sybir. Panuje wokół niego aura tajemniczości i niebezpieczeństwa. Jerzy nie wie dlaczego ktoś czyha na jego życie, zebrawszy się na odwagę ucieka z miejsca zesłania i po długiej podróży trafia do Paryża. Niemniej nie zaznaje tam oczekiwanego spokoju. Obserwowany przez różne frakcje polskiej emigracji, wśród której prym wiodą najwięksi rywale - wieszczowie, Mickiewicz i Słowacki. W tle szara eminencja francuskiej polityki, Vidocq, wróżki, carscy szpiedzy. Zamachy na jego życie nie ustają. Kolejny raz wyrusza w podróż aby szukać rozwiązania tajemnicy - kierunek to kaukaski monastyr. Droga bynajmniej się nie dłuży, bo obfituje w niespodziewane zdarzenia.
Efektem tej niebezpiecznej wyprawy jest szokujące rozwiązanie ciążącej na polskim oficerze tajemnicy, która zaważyć może na losach całego imperium carów.



Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficzną.
Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficzną.
Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficzną.
Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficz
Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficzną.
Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficzną.
Jerzy Wołłkowicz to były oficer carskiej armii, który za niesubordynacje został zesłany na Sybir. Jednak zamachy na jego życie powodują, iż decyduje się on na desperacki krok – ucieczkę z niewoli. Przedsięwzięcie zgoła niemożliwe kończa się jednak sukcesem i nasz bohater trafia do Paryża. Tyle, że tam wcale nie opuszcza go mroczne fatum. Kolejne zamachy na życie, tajemnica związana z jego osobą, którą – zdaje się – znają wszyscy, prócz samego Jerzego, oraz zainteresowanie zarówno polskiej emigracji jaki i wszelkiej maści agentów różnych służb, wrogich i nie tylko, to codzienność dla każdego dnia Wołłkowicza w Paryżu. Rozwiązania tajemnicy Jerzy szukać będzie musiał na drugim końcu Europy, a okaże się ono bardzo niebezpieczne, mogące zagrozić panowaniu carskiej rodziny… Nic więc dziwnego, że wielkie siły zostaną zaangażowane, by wejść w jej posiadanie.
Książka Dębskiego to napisana ze smakiem powieść przygodowa, z wątkiem romansu, doskonale wpisująca się w nurt tego typu literatury. Bohaterowie są tu na wskroś romantyczni – jak na czasy, w których dzieje się akcja przystało. Ich tragizmem jest utrata ojczyzny, miłości, ogólna rezygnacja w obliczu codziennych zmagań, w których są raczej marionetkami, niż samodzielnymi jednostkami.
Cała książka przesycona jest duchem romantyzmu, nie dziwi więc i obecność spierających się na strofy w paryskich salonach Słowackiego i Mickiewicza.
Jednak ocena romantyzmu jako idei w odczuciu Dębskiego to spojrzenie mocno krytyczne, piętnujące polskie zamiłowanie do martyrologii i cierpienia. Przyczyn takich, a nie innych losów ojczyzny dopatruje się Dębski w naszych narodowych charakterach, które nawet w obliczu tragedii nie pozwalają nam się pojednać. Doskonale obrazują to zmagania polskiej emigracji, gdzie każdy rozgrywa swoje prywatne gierki, byle tylko ugrać coś z korzyścią dla siebie.
To gorzkie wnioski, jednak według mnie bardzo słuszne. A sama powieść – tradycyjnie już dla Dębskiego – zawiera w sobie, pod wierzchnią, przygodową warstwą, tę drugą, bardziej filozoficzną.

piątek, 23 września 2016

Kobiety dyktatorów - Diane Ducret



Chciałam przeczytać tą książkę, bo jest o kobietach - partnerkach, żonach lub kochankach dyktatorów.
W tej książce autorka skupiła się na życiu kobiet Hitlera, Stalina, Mussoliniego, Mao, Lenina, Bokassy, Ceaușescu i Salazara.
Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, szybko i przyjemnie się czyta. Historie są różne, bo różni są bohaterowie i ich losy, są więc ciekawe, zastanawiające, intrygujące, smutne i tragiczne. Niemniej wszystkie interesujące i warte przeczytania.

Kobiety, o których pisze autorka wybierały, były wybierane a czasami nie miały nic do powiedzenia w sprawie swoich związków z dyktatorami. Niektóre z bohaterek choć nieoficjalnie, ale miały realny wpływ na wydarzenia w kraju rządzonym przez ich partnerów. Niektóre niemalże współrządziły, ale większość z nich to kobiety, które aby trwać musiały często wyrzec się siebie. Czy było warto, tego się nie dowiemy, bo to książka opisująca sytuację a nie analizująca człowieka. Kobiety częściej niż mężczyźni poświęcają się dla swoich partnerów (atawizm) i to mnie nie zaskoczyło w tych historiach. Siła tego poświęcenia była większego kalibru, bo też i dyktatorzy mieli inne możliwości niż przeciętny mężczyzna. Emocje jakimi darzyły swoich mężów i kochanków przybierały różne natężenia i oblicza.
Niektóre nawet w obliczu hańby trwały u boku wybranka, co poczytywały sobie jako największe oddanie miłości - Claretta i Elena.

Dla Jiang Quing śmierć męża mogła być dopiero początkiem wielkiej kariery, była bardzo bliska przejęcia władzy w komunistycznych Chinach.

Catherine po prostu nie miała wyboru, bo została wybrana przez największego kobieciarza kraju dowódcę środkowoafrykańskiej armii. Niemniej cesarzową była tylko przez kilka lat, dopóki zazdrosny małżonek nie kazał jej uśmiercić.

Eva Braun była żoną na ostatnią chwilę.

Zaś Nadieżda Krupska trwała nieprzerwanie, zawsze i wszędzie, oddana, wierna i niewzruszona.

Elena Ceaușescu to żona partnerka, współtowarzyszka, współrządząca i współodpowiedzialna za katastrofę gospodarki i biedy społeczeństwa Rumuni.

Autorka pokazuje tyranów przez pryzmat prywatny. Ich związki z kobietami pokazują czasami ich inne oblicze. Niektórzy choć despotyczni dla obywateli byli serdecznymi partnerami, inni zaś na obu polach byli równie brutalni. Skupienie się na kobietach despotów może w niektórych przypadkach nieco zmienić spojrzenie na nich samych. Niemniej niektórym nawet najserdeczniejsze kobiety nie zmieniłyby aury która im towarzyszyła i dalej będzie, bo to historia zamknięta.
Historie kobiet przedstawione w książce nie zmiękczyły mojego spojrzenia na tych tyranów. Ich wybory nie zastanawiały mnie, bo to pozostawiam specjalistom. Każda z nas dokonuje wyborów według znanych lub nieznanych schematów, upodobań i możliwości. Tak też działały kobiety dyktatorów, choć czasami nie miały wyboru. Niemniej każdej z nich (dłuższą lub krótszą chwilę) żyło się lepiej niż przeciętnym kobietom w ich kraju.

Kobiety dyktatorów 2 - Diane Ducret



Czasami miałam wrażenie, że druga książka o Kobietach dyktatorów zawiera więcej treści o samych dyktatorach, niż o ich kobietach.
Z tej książki można dowiedzieć się jakimi mężami i kochankami byli Fidel Castro, Saddam Husajn, Ruhollah Chomejni, Slobodan Milošsević, Kim Dzongil i Osama bin Laden.
Chociaż o razu dopowiem, że rozdział o bin Ladenie był dla mnie jak z innej książki, odbiegający od reszty wkładem merytorycznym, jakby zabrakło informacji i materiałów o nim i jego rodzinie albo może był trudno dostępny.

Zacznę trochę przewrotnie:...
Fidel Castro zmieniał kobiety jak rękawiczki a one jak ćmy pchały się do tego światła nowej myśli politycznej Kuby, zdradzał je bezrefleksyjnie, bo dla niego najważniejsza była rewolucja.

Saddam Husajn to wielki wielbiciel kobiet, był zdania, że tylko kobieta może być prawdziwym przyjacielem, który nigdy nie zdradzi. Miał jedną żonę Sadżidę i kochanki, niemniej w swojej zawiłości emocjonalnej wszystkie darzył jakimś rodzajem miłości.

Chomejni to dla odmiany mężczyzna jednej kobiety, żony Chadidży. Rewolucjonista, radykalny i silny przywódca, ale też jak to Irańczyk  piszący wiersze miłosne romantyk. Czcił kobiety tak bardzo, że nakazał im w ramach dbania o bezpieczeństwo własne zakrywać ciało  a one oddają mu za to cześć.

Zaś Slobodan Milošević to wręcz "mąż" swojej żony, podporządkowany i wpatrzony w Mirę. W przypadku tej pary można zadać sobie pytanie, które z nich było bardziej przywódcą i dyktatorem.


Kim Dzongil żył w dwóch światach, w tym prywatnym używał życia i kobiet a one na to przystawały. On sięgał po nie jak ja sięgam po jabłka, bo miał władzę, mógł mieć każdą. Kiedy skinął na Hye-rim najpopularniejszą aktorkę, notabene mężatkę wyraziła zgodę.

Osama bin Laden to mąż kilku żon i surowy ojciec sporej gromadki dzieci. Oddany sprawie rewolucji islamskiej mściciel zachodu.


Niektórzy zadają sobie pytanie dlaczego kobiety wybierają na swoich partnerów takich mężczyzn. Co nimi kieruje, moim zdaniem to samo co człowiekiem po prostu: emocje, uczucia, wychowanie, potrzeby fizyczne i duchowe. Kobiety niezależnie czy wiążą się z bogatymi czy z biednymi są różne i różne mają potrzeby i możliwości. Jedne wiążą się z partnerami inne z dyktatorami a czy są oni z nizin czy z wyżyn społecznych to tylko zmienia ich status materialny. Poza tym nie dla każdej dyktator dla kraju był dyktatorem "domowym". Niektóre tylko potrafiły się podporządkować i wiernie czekać, inne podporządkować ale wykorzystywać możliwości jakie stoją za wpływowym mężem/kochankiem. Inne znów świetnie realizowały swoje ambicje dyktatorskie. Inne po prostu żyły na tyle na ile pozwalały im warunki w jakich się znalazły.
Kobiety wybierają i/lub są wybierane, efekt końcowy zależy na kogo po drugiej stronie się trafi.

środa, 21 września 2016

Ambasador - Jerzy Sadecki



Książka niepozorna wśród natłoku bestselerowych pozycji. Poleciła mi ją Pani w mojej ulubionej bibliotece jako odskocznię. Faktycznie warto było ją przeczytać.
Ta książka o bliżej nieznanej postaci życia publicznego niemniej ważnej, bo z merytorycznego zaplecza. Przedstawiciel naszego kraju w Środkowo-Wschodniej Europie. Doceniany za swoje przymioty: życzliwość dla otoczenia, tolerancję, skromność, powściągliwość, dyskrecję, wrażliwość i wierność ideałom. Politycy różnych opcji politycznych zabiegali aby przyjął powierzane mu zadania, między innymi stanowisko szefa placówek dyplomatycznych.

Najważniejsze wartości wyniósł z domu, jego najwyższym autorytetem był ojciec, człowiek na wskroś dobry i głęboko wierzący. To rodzina dawała mu oparcie i wsparcie w jego dążeniu do wiedzy. Swoją drogę życiową kształtował poprzez ciągłe poznawanie, czytanie, studiowanie, naukę języków. To dla mnie przykład człowieka, którego głównym celem życia jest faktyczny samorozwój napędzany tylko i wyłącznie własnymi potrzebami. Samodyscyplina i oczywistość pogłębiania i poszukiwania obszarów samorealizacji. Jego zainteresowania to min. architektura, kształtowanie przestrzeni, sztuka, malarstwo, rękodzielnictwo, śpiew i oczywiście szeroka wiedza o sąsiadach. Swoje eksperckie szlify zdobywał w samotnych pieszych wędrówkach wzdłuż granic Polski. Jego wiedzy i doświadczeń starczyłoby dla kilku ludzi.

Tyle o człowieku, niemniej istotna jest też warstwa ogólna na którą składają się: wydarzenia u zachodnich sąsiadów, przemiany w bloku post radzieckim, polityka polsko – rosyjska, znaczenie Kaliningradu dla Rosji i Polski, relacje Polaków z Litwinami, przemiany na Ukrainie.
Dużo prawdy o historii nie politycznej, o której nie znajdzie się informacji w oficjalnych źródłach.



Oczywiście nie obeszło się od nawiązania do katastrofy smoleńskiej, choćby dlatego, że pan Bahr był wówczas ambasadorem RP w Moskwie. Był obecny w Smoleńsku, w chwili katastrofy. Jako pierwszy z Polaków znalazł się na miejscu tragedii. Żegnał trumnę prezydenta Polski na lotnisku wraz z Władimirem Putinem.


Książka zawiera też wiele archiwalnych zdjęć, wspomnienia z podróży, efekty zainteresowania sztuką ludową i jej kolekcjonowania, aktualne działania. To opowieść o człowieku godnym naśladowania, zasługującego na głęboki ukłon, co niniejszym czynię.

wtorek, 20 września 2016

Świat się chwieje: 20 rozmów o tym, co z nami dalej - Grzegorz Sroczyński



Postanowiłam przeczytać wywiady Sroczyńskiego, ze względu na kilka ważnych aspektów: autora, tematów, rozmówców, bliskich mi czasów i przemyśleń własnych i bohaterów wywiadów.
Rozmówcami Grzegorza Sroczyńskiego są postaci mające realny wpływ na środowisko polityczno-społeczne w jakim przyszło nam funkcjonować, są to Marcin Król, Andrzej Leder, Marcin Bajko, Marek W. Kozak, Jan Krzysztof Bielecki, Sławomir Sierakowski, Karol Modzelewski, Janusz Filipiak, Henryka
Bochniarz, Elżbieta Mączyńska, Krzysztof Jasicki, Jerzy Hauser, Piotr Kuczyński, Stanisław Owsiak, Janina Ochojska, Piotr Ikonowicz, Leokadia Oręziak, Mirosław Sielatycki, Joanna Bochniarz, Dorota Wellman.

Autor podzielił swoją książkę na trzy działy o tytułach: Wolność, Równość, Braterstwo, w których porozmieszczał rozmowy z wymienionymi wyżej osobami. Książka to próba spojrzenia na następstwa transformacji po 1989 roku pod kątem przede wszystkim kwestii społecznych.


Miałam takie wrażenie, że niektórzy z rozmówców starają się być szczerzy, bo tacy są albo już nic nie muszą i nie zależy im na ukrywaniu czegokolwiek, np: Piotr Kuczyński, Marcin Król, Andrzej Leder, Janina Ochojska, Dorota Wellman, Joanna Bochniarz.
Niektórzy rozmówcy (jak się niedawno okazało) ładnie mówili a w rzeczywistości zamiast pracować dla dobra społecznego dbali o własne np. Marcin Bajko.
Zaś biznesmeni zawsze zostaną biznesmenami: Henryka Bochniarz, Janusz Filipiak i chyba ich podejścia do praw pracowniczych nic nie zmieni?!
Wywiady z tymi mądrymi naszych czasów, pokazują, że nie "zawsze" mają racje, że też popełniają błędy, że trzymają się swojej utartej drogi i nie spoglądają na tych którzy są  na poboczu, albo jeszcze dalej, widzą tylko ważność swoich interesów, że są też tacy, którzy przyznają się do zmiany drogi i opinii, bo się mylili
 i tacy którzy umieją się dzielić i robić coś na rzecz innych. Do tych ostatnich zaliczę Dorotę Wellman, Janinę Ochojska, Piotra Ikonowicza.

Mocno zapadły mi w serce słowa:
"Kryzys nie dlatego wstrząsnął światem, że padły giełdy i przyszła recesja. Wstrząsnął, bo okazało się, że eksperci to jest całkowita fikcja. Najważniejsze instytucje gospodarcze i banki centralne okazały się dziećmi we mgle." - prof. Marcin Król,
"Nasza elita nie chce ponosić konsekwencji bycia elitą, nie czuje żadnej odpowiedzialności za resztę społeczeństwa." -Andrzej Leder

Może warto przyglądać się wnikliwej elicie i tzw specjalistom i wszystkowiedzącym analitykom, mieć własne zdanie, umieć się nim dzielić i nie tylko nim, szanować siebie i innych. Warto mocno stąpać po ziemi i w wierzyć w realne własne możliwości i siły i nie dać się naciągać ani na gładkie słówka ani na wysoki procenty dla zysków lub niskie dla kosztów.

Pod wpływem tej lektury przypomniały mi się prace społeczne, śmialiśmy się z sadzenia drzew, zbierania stonki, sprzątania ulic i osiedli, ale czy to, oprócz czasami nieudanych działań, nie przyczyniało się do czegoś jeszcze? Może dawało to poczucie współpracy, więzi, współodpowiedzialności i dbałości o wspólne. Oczywiście nie zawsze, niemniej często było warto, bo teraz rosną te moje lasy i drzewa na osiedlu... Czasami zastanawiałam się nad tym, dlaczego pokolenie moich rodziców wspomina z nostalgią tamte tandetne czasy, absurdalne czasy, gdzie o podstawowe produkty było trudno, ale może właśnie dlatego, że ludziom żyło się spokojniej, bliżej i mniej potrzebowali a w związku z tym mniej byli zabiegani. A mandarynki smakowały wybornie, a nie jakoś tak;)

poniedziałek, 19 września 2016

Najpopularniejsze na blogu

Minęło kilka miesięcy odkąd zaczęłam przelewać moje myśli o przeczytanych książkach na ten blog. Głównym celem mojego pisania było i jest ćwiczenie pamięci i intelektu (nie zapomnieć co czytałam) i spróbować pisać celem sprawdzenia czy mogę jeszcze ułożyć jakieś logiczne zdania, zrozumiałe dla mnie i innych.
Niepostrzeżenie stało się to moją pasją, przyjemnością i radosnym nawykiem. Nie ukrywam, że dodatkową motywacją do pisania stały się osoby czytające moje przemyślenia - staram się jeszcze bardziej:)
Dlatego dzisiaj czas na pewne podsumowanie. Chciałam przedstawić Wasz "Ranking zainteresowania" moimi odczuciami o przeczytanych książkach, wzięłam pod uwagę wyświetlone pond 40 razy:

  1. Simona - Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak, autorka Anna Kamińska
  2. Beksińscy - Portret podwójny, autorka Magdalena Grzebałkowska
  3. Podróże - informacja o książkach podróżniczych
  4. Angole, autorka Ewa Winnicka
  5. Księga Małgorzaty, autorka Judith Merkle Rile
  6. Łebki od szpilki, autorka Agnieszka Szpila
  7. Jądro dziwności. Nowa Rosja, autor Peter Pomerantsev
  8. Japoński wachlarz, autorka Joanna Bator
  9. Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej, autor Piotr Milewski
  10. Rok na Majorce, autorka Anna Klara Majewska
  11. W piekle eboli, autor Tadeusz Biedzki
  12. Imiennik, autorka Jhumpa Lahiri
  13. ISIS, państwo islamskie, autor Benjamin Hall
Najmniejsze zainteresowanie okazaliście:
  1. Ostatnia królowa, autor Christopher W. Gorther
  2. Złoty Korab, autorka Małgorzata Duczmal
  3. Przysięga królowej,..., autor Christopher W. Gorther
Mam nadzieję, że czytacie moje przemyślenia i są one dla Was pozytywnym źródłem emocji i przemyśleń.

Dziękuję za dotychczasowe wyświetlenia i polecam się na przyszłość.


19.09.2016

piątek, 16 września 2016

13 pięter - Filip Springer



To książka dotykająca podstawowej potrzeby człowieka, posiadania "domu", czymkolwiek by nie był jest niezbędny (przynajmniej dla większości ludzi).
Dom, to miejsce, w którym znajduje się spokój, odpoczynek, prywatność, intymność i radość; gdzie mieszka się z ukochaną osobą lub osobami. Dom to zaplecze, w którym dobrze byłoby czuć się bezpiecznie i swobodnie.
Tyle moja wyobraźnia, Filip Springer w swojej książce pokazał różne typy domów, daleko odbiegające od moich wyobrażeń i życzeń, trafił do mieszkań w piwnicy, kontenerze, garażu, ciasnych, brudnych, zniszczonych przez "czyścicieli". On także przekonał się, jak rzeczywistość może różnić się od marzeń.

Polska od czasu odzyskania niepodległości w 1918 roku borykała się z ogromnym zapotrzebowaniem na mieszkania. Problemem tym przez całe dwudziestolecie próbowali zajmować się różni zapaleńcy, społecznicy, ludzie z misją. Niestety, wszystko to była kropla w morzu potrzeb a przeszkadzających nie brakowało.

W 1989 roku Polska znów znalazła się w podobnej do lat dwudziestych sytuacji. Tanich mieszkań brak a kolejne pomysły na rozwiązanie problemu mieszkaniowego okazują się gorsze od poprzednich. Słabe prawo wykorzystują silni i bezwzględni: banki, deweloperzy i czyściciele kamienic. Każdy radzi sobie jak umie i może, zadziała tu czasem prawo silniejszego, "mądrzejszego" albo bogatszego.

Część I książki to historia mieszkalnictwa w Warszawie w latach 1918-1939. Totalny głód mieszkań, bieda, brak pracy, więc brak pieniędzy, wysokie ceny ziemi i wynajmu to palące problemy i bariery w rozwoju. Przepełnione schroniska i rodzące się patologie z tego powodu. Władza ma wiele spraw na głowie, więc nie zawsze ma czas aby pochylić sie problemem tak "przyziemnym", nie ma też pieniędzy. Problemem próbują zajmować się entuzjaści, marzyciele, wizjonerzy, którym o ile nie brakuje inwencji i zapału to nie starcza pieniędzy. Niektórzy to zwykli oszuści, więc efektem ich działań są kolejne tragedie ludzkie.
Ta część książki była dla mnie bardzo ciekawa, bo nigdy dotąd nie przyjrzałam się problemom mieszkalnictwa z perspektywy tych lat. Historię powstawania osiedla na Żoliborzu czytałam niemalże z wypiekami na twarzy, bo założenia były absolutnie unikalne i obiecujące....

W II części autor prowadzi czytelnika przez 13 pięter (plus przybudówki) problematyki związanej z mieszkalnictwem współcześnie. Każde piętro to jakiś obrazek - historia ludzka - odmalowany przez "życie" jak to niektórzy mówią, a ja uważam, że przez ludzi którzy mają władzę, wpływy i brak szacunku dla innych.
Na każdym piętrze czają się jakieś emocje: smutek, żal, strach, gorycz, rozczarowanie, z rzadka spokój, zadziwienie, radość. Czytelnik może się dowiedzieć jak ludzie mieszkają, jakie towarzyszą im problemy mieszkaniowe, jak zostali oszukani, jak działa machina około mieszkaniowa. Dlaczego władza nie słucha znawców tematu w zakresie tanich mieszkań, dlaczego pozwala różnej maści cwaniakom bogacić się na krzywdzie innych?
Takie problemy zamiatane pod dywan nie dają spokoju, wyłaniają się w najmniej oczekiwanym momencie pozostawiając zapaszek od którego chce się tylko uciekać. Ludzie którzy cierpią zaczynają się buntować bo nikt nie lubi jak się go nabija w "butelkę", krzyczą więc coraz głośniej i wychodzą na ulicę. Kiedy wreszcie człowiek przestanie oszukiwać człowieka? Naiwne, co... ale marzyć należy...
Po lekturze tej książki mam przesłanie - cieszcie się Ci, którzy jesteście posiadaczami uczciwie pozyskanego lokum i którzy czujecie się w nim komfortowo.

czwartek, 15 września 2016

1945 Wojna i pokój - Magdalena Grzebałkowska




To druga książka tej autorki po którą sięgnęłam. Nie czytało mi się jej łatwo, bo też i tematyka trudna. Odkładałam, wracałam, niektóre rozdziały czytało mi się z wielkim zainteresowaniem. To książka rzetelna, napisana po wykonaniu ogromnej pracy u podstaw, z wielkim zaangażowaniem, dopracowana, dająca inne spojrzenie na okoliczności chwilę po wojnie. Autorka pokusiła się o przedstawienie czytelnikom stanu i sytuacji, które pojawiły się po zakończonej II wojnie światowej w naszym kraju. To taki stan przejściowy niby już nie wojna ale jeszcze nie pokój. Swoje opowieści powiązała z miesiącami roku 1945.

Aby stworzyć książkę "prawdziwą" zabiera w drogę do swoich rozmówców dyktafon i pozwala im mówić. Czasami zabiera też swoją rodzinę, która pomaga w pozyskiwaniu sympatii, ociepla wizerunek i staje się bliższa rozmówcom.
Autorka, chciała "ostatnim rzutem na taśmę" zachować opowieści ostatnich ocalałych, tych, którzy na własnej skórze odczuli strach, niepewność, trudy tułaczki, zmagania z biedą i brakiem organizacji i pomocy ze strony państwa. Nie siliła się przy tym aby stworzyć dzieło historyczne, tylko zbiór opowieści realnych ludzi, którzy w tamtym czasie mieli takie przeżycia a nie inne, których zawierucha wojenna wychłostała a powojenna nie przyniosła ukojenia.
W wielkim skrócie (bo to obszerna książka, jak to u tej autorki;) przeczytacie tam:
- o historii Wernera Henseleita, Niemca, który jako dziecko ewakuuje się wraz z rodziną przez zamarznięty Zalew Wiślany. W drodze ku bezpiecznemu życiu spotkało jego rodzinę wiele dramatycznych zdarzeń,
- o losach przesiedleńców z Kresów podróżujących w bardzo niekomfortowych warunkach, ku swojemu nowemu miejscu na ziemi. Czują się obco w poniemieckich domach, często jeszcze zamieszkanych przez "poprzednich właścicieli". Wciąż niepewni jutra, w nowej i nieznanej ziemi, czasem z innym językiem i kulturą,
- o tym jak organizuje się zniszczona Warszawa, w której powstają kawiarnie na gruzach i pije się kawę przy aromacie rozkładających się ciał zalegających w ruinach stolicy,
- o historii Bolesława Drobnera, pierwszego powojennego prezydeta Wrocławia, który starał się z miasta niepolskiego zrobić polskie,
- o Czesławie Gęborskim, komendancie obozu w Łambinowicach, znęcającym się i mordującym niemieckich wypędzonych,
- o żydowskich dzieciach z otwockiego sierocińca, w które polscy rówieśnicy rzucali kamieniami,
- o Ukraińcach drżących ze strachu na słowa „Polak idzie”.

Trudne to historie, dlatego niektórzy rozmówcy nie chcieli wracać do swoich przeżyć z przeszłości i nic autorka od nich nie posłyszała. Niektórzy już nic nie mogli powiedzieć, bo już wynieśli się z tego świata,to co udało się usłyszeć, możecie przeczytać.
Cieszyć się wypada, że żyjemy w takich spokojnych czasach i oby nikomu nie przyszło do głowy aby to nam zakłócić albo odebrać...

środa, 14 września 2016

Londyńczycy - Ewa Winnicka



Przeczytałam ją na potrzeby Dyskusyjnego Klubu Książki.

To druga książka tej autorki którą przeczytałam. Tą pozycję czytało mi się słabiej od poprzedniej, może dlatego, że tamte historie widziałam na własne oczy, więc oddziaływały na mnie podwójnie.
Ta książka to niestety gorzki obraz powojennych losów Polaków osiadłych w Anglii. Między 1939 a 1947 rokiem niemal 200 tysięcy Polaków, doświadczonych przez wojnę i wielką politykę, zaczęło żyć na obcej wyspie. Znacząca większość anglików nie była z tego zadowolona. Zaś Polacy aby wytrzymać postanowili założyć tam Polskę, nie  zawsze jednak im się udawało. Przeszkadzały im ich własne przywary i cechy narodowe, koterie, wielkopańskość, ambicje, kłótnie, spory, pieniądze oraz czysto ludzkie emocje, sympatie i antypatie.
Autorka przedstawia kilka historii z życia tejże emigracji, jedne są bardziej interesujące inne mniej, jedne poruszające inne znów zaskakujące, są też takie które irytują i oburzają.
Najciekawsze dla mnie osobiście były historie o dziesięciu etapach miłości między polakami a anglikami, o próbie intronizacji księcia angielskiego na króla Polski i o losach Polskiego Skarbu Narodowego. Poruszyły mnie historie Lili Stern i obu pań Anders. Zirytowała historia dworu Fawley, który miał pomagać osiadłym w stolicy Anglii Polakom, na terenie którego znajdował się kościół i polski cmentarz, niestety marianie którzy się nim opiekowali sprzedali go cichcem i uciekli z milionami.

Smutkiem napawa fakt, że Ci Polacy, którzy walczyli w wielu miejscach Europy, pomogli wielu krajom w walce z okupantem niemieckim, ginęli tysiącami za wspólną sprawę nie znaleźli poszanowania i należnego im miejsca w społeczeństwie po wojnie, ani w swoim kraju ani u niedawnych sojuszników. Stali się zbędni, kłopotliwi, niepotrzebni, kosztowni. Trudno im było pogodzić się z faktem, że nie ma dla nich miejsc w panteonie bohaterów, bo każdy kraj wolał własnych. Trudno też było im odnaleźć się w nowej rzeczywistości i "zawodach", bo nagle z oficerów stali się ludźmi drugiej kategorii. Niektórzy znieśli to łatwiej niektórzy trudniej, inni nie poradzili sobie w ogóle.

Ambicje rządu na uchodźstwie niestety nie odniosły spodziewanego sukcesu, nie obyło się bez skandali, oszustw, kłamstw i dbania o własne interesy. Niemniej coś zostało, coś przekazano, czegoś nauczono...

wtorek, 13 września 2016

Księga Małgorzaty - Judith Merkle Riley



Nie mogłam się od niej oderwać dopóki nie skończyłam czytać. Jeśli ktoś lubi opowieści historyczne, zwłaszcza o kobietach to książka dla niego. 
Rzecz dzieje się w XIV wieku. Bohaterką tej książki jest Małgorzata kobieta bardzo mądra choć niewykształcona, umiejąca się pięknie wysławiać choć nie umiejąca pisać i czytać. Autorka głosem Małgorzaty snuje opowieść o niej. Ta opowieść jest na tyle ciekawa, że bohaterka chce ją zawrzeć na piśmie dla potomnych, ale na przeszkodzie temu stoi niemoc pisania, prosi zatem zakonnika aby spisał jej los, co spotyka się najpierw ze zgorszeniem (bo co kobieta - istota niższego rzędu - może mieć ciekawego do powiedzenia) potem z zaciekawieniem (choć ukrytym pod płaszczykiem ironii) a pod koniec wspólnej pracy zakochaniem.
Same losy Małgorzaty czynią tą książkę intrygującą a spotkania z ojcem Grzegorzem dodatkowo zabawną choć chwilami infantylną, niemniej ciepłą i pełną wdzięku.

Małgorzata została wcześnie półsierotą bez matki. Choć ojciec ponownie się ożenił to macocha okazała się być miłą kobietą dla Małgorzaty i jej brata. Jednak  zagrożenie przyszło ze strony najbliższej jej osoby, ojca, który próbuje ją molestować. Celem uniknięcia skandalu i zdrady macocha doprowadza do małżeństwa Małgorzaty z wielkim panem Smallem, który to okazuje się  nadzwyczaj zdegenerowanym typem. Po wybuchu zarazy w mieście pan Small ucieka z Małgorzatą na wieś. Podczas ucieczki zachodzi podejrzenie, że Małgorzata jest chora na czarną ospę, wtedy mąż porzuca ją mimo, że jest w ciąży. Ratuje ją znachorka Hilda. Małgorzata poznaje u niej tajniki zielarstwa i bycia akuszerką. Prosi najlepszego płatnerza w Londynie aby wykonał narzędzie, które ma być pomocne przy trudnych porodach. Ma też dar uleczania chorych czym naraża się Inkwizycji. Znajduje się mnóstwo dowodów na jej czary. Ratuje ją kupiec Kendall, wpłacając kościołowi pokaźną gotówkę za jej "duszę". Zostaje jego żoną a po jego śmierci bogatą wdową na majątek której czyhają "hieny" większej lub mniejszej maści....
 
Jeśli kogoś interesują dalsze losy Małgorzaty to niech poszuka ich w następnej książce  „W poszukiwaniu szmaragdowego lwa”. 

poniedziałek, 12 września 2016

Wyspa łza - Joanna Bator

Czekałam w kolejce bibliotecznej kilka miesięcy.

Długo też ją czytałam, bo to nie jest łatwa książka i najmniej jest tam o tytułowej wyspie - Sri Lance. Ta książka jest zdecydowanie dużym wyzwaniem, bo przenika przez różne poziomy człowieka i jego istnienia.

To książka o autorce, o jej przekraczaniu i wyznaczaniu własnych granic. Joanna Bator pod płaszczem miejsc, śladów i duchów pisze o własnych przeżyciach, wspomnieniach, czeluściach i zakamarkach. Pisze językiem pięknym ale złożonym, zdania wiją się jak wstęgi gór w Chile. Metaforyczna, mroczna a czasami mglista. Książkę trzeba czytać uważnie żeby uchwycić duszę i emocje autorki i nie pogalopować myślami na proste i puste przestrzenie.

Joanna Bator wyruszyła w spontaniczną podróż na Sri Lankę powodowana głosem swojej "mrocznej siostry bliźniaczki" w poszukiwaniu śladów po amerykance Sandrze Valentine, która "zniknęła bez śladu" właśnie tam. Towarzyszył jej fotograf Adam Golec, którego zdjęcia podkreślają konwencję opowieści.
Jednak, jak to sama autorka pisze "głównym bohaterem jest czas, a właściwie kilka czasów. Opowieść Joanny Bator dzieje się zarówno "w linearnym rytmie kolejnych miejsc i wydarzeń płynących jak rzeka" i "czasie wertykalnym, który jak deszcz: spada z nieba, wsiąka w ziemię, ...." 

Autorka w książce ujawnia swoje emocje, strachy, produkuje znaki zapytania, wspomina, nawiązuje, rozważa. Pojawiają się refleksje nad sensem, ulotnością, znikaniem, chwilowością.
Mnogość własnych przeżyć, porównań, autorefleksji i umiejętność ich opisania, wplecenia w inne wątki, odniesienia do chwili obecnej jest niezwykła. 
Podziwiam autorkę, że ma nadzwyczajne umiejętności przeplatania, wplatania, oplątywania tyluż wątków na raz, jednocznie nie gubiąc żadnego. 
To książka autobiograficzna inaczej? Napisać tak szczerą książkę to nie łatwe wyzwanie, może niewątpliwy wpływ miał klimat Sri Lanki, gorący, mokry, z inną roślinnością, ciężki od wierzeń, zapachów, kolorów.
A może autorka chciała dokonać pewnego rodzaju oczyszczenia samej siebie, dokopania się do głębin swojego jestestwa, zrozumienia gdzie jest jej miejsce, po co krąży po swoich orbitach. Czy znajdzie spokój duszy i umysłu po takiej emocjonalnej pielgrzymce w głąb siebie? Czy rozprawi się ze sobą na tyle, że znajdzie ukojenie i odetchnie? Nie wiem. Tak samo trudno mi powiedzieć czy po lekturze było mi lżej czy czułam się przytłoczona taka dawką wewnętrznych wynurzeń drugiego człowieka?

niedziela, 11 września 2016

Podróże

 Podróże,
to po książkach moja druga pasja, chociaż obecnie mocno ograniczona przez okoliczności domowe. Zazwyczaj organizuję je sama, chociaż mam takie miejsce do którego lubię powracać a do którego taniej jest polecieć z biurem podróży. Uwielbiam mieć nad tym piecze i kontrolę, sprawdzać się w roli organizatora. Mam swoje sprawdzone strony informacyjne z których czerpię wiedzę o możliwościach podróżowania na moją kieszeń. Czytam blogi ambitnych podróżników albo fora o tejże tematyce. Przygotowuję się do wyjazdów zbierając informacje i materiały o miejscach do których się udaję.
Marzenia o podróżach realizuję teraz czytając książki o podróżach, jakże by inaczej:) Dlatego chcę tym książkom poświęcić osobny wątek, najpierw jednak wymienię te które przeczytałam w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Będą to książki wspomnienia, ale też poradniki i informatory. Część wypożyczyłam, ale większość pochodzi z moich prywatnych zbiorów.
Zdjęcia mojego autorstwa:)

Kinga Choszcz:
- Pierwsza wyprawa: Nepal
- Moja Afryka
- Prowadził nas los 

Marta Owczarek, Bartłomiej Skowroński 
- Byle dalej. W 888 dni dookoła świata 

Kacper Godycki-Ćwirko  
- Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świat 

Kazimierz Nowak 
- Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd 

Danuta Gryka 
- Pół świata z plecakiem i mężem 

Tomasz Michniewicz: 
- Samsara 
- Swoja drogą  

Aleksandra Pawlicka 
- Światoholicy.... 

Anna Kuziemska
- Pępek świata. Z dzieckiem w drodze 

Anna i Krzysztof Kobus 
- Smoki i smoczki, z dziećmi przez Azję

Marzena Filipczak: 
- Jadę sobie. Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet. 
- Między światami 
- Lecę dalej. Tanie podniebne podróże. 

Martyna Wojciechowska: 
- Kobieta na krańcu świata 
- Kobieta na krańcu świata 2  

Dorota Katende
- Dom na Zanzibarze

Basia Meder: 
- Babcia w Afryce 
- Babcia w pustyni i w puszczy 

Rita Golden Gelman
- Zawsze o tym marzyłam 

Na tę chwilę tyle, książek było oczywiście więcej, ale pamięć zawodzi i archiwum "zamknięte":) 
Niemniej jeśli mi się jakaś pozycja przypomni to nie omieszkam jej tu zamieścić.

Jeśli macie jakieś własne ulubione książki o podróżach podzielcie się nimi proszę.
 
 


czwartek, 8 września 2016

Beksińscy. Portret podwójny - Magdalena Grzebałkowska



Autorka zebrała ogrom materiału i wykonała tytaniczną pracę. Książka jest bardzo dokładna, zawiera mnóstwo materiału osobistego: listy, dziennik foniczny, dziennik papierowy, wspomnienia znajomych, zdjęcia, obrazy.
Powstała duża gabarytowo, obszerna i ciekawa książka o postaciach niezwyczajnych, oryginalnych, zagadkowych, dziwnych, mrocznych...
Przyznaję, że mimo iż to bardzo ciekawa książka, bardzo dobrze napisana, czytało mi się ją trudno i powoli, na szczęście do 200 strony, zaś kolejne "połknęłam".

O Zbigniewie Beksińskim słyszałam i kojarzyłam jego twórczość, zaś o synu nie słyszałam do chwili jego samobójstwa. Czytałam z zainteresowaniem  informacje o jego pasjach, samorozwoju, samodoskonaleniu się, determinacji. Czytałam z zazdrością o jego umiejętnościach szybkiego poznawania nowinek technicznych. O ciągłych próbach twórczych, sprawdzaniu możliwości, dochodzeniu do rozwoju nowych technik. Zastanawiały mnie: jego potrzeba posiadania nowości technicznych (nawet za cenę przymierania głodem), niechęć do wychodzenia z domu, hurtowe zakupy, nie przywiązywanie wagi do posiłków (byle szybko zapomnieć), kompulsywne najadanie się słodyczami.
Postać Tomasza była dla mnie mroczna, zaś jego zachowanie odczuwałam jako agresywne i egoistyczne. Postrzegałam go jako bardzo inteligentnego człowieka, obeznanego w kulturze, znającego języki, z uzdolnieniami pisarskimi i ogólnie twórczymi o bardzo sprecyzowanych zainteresowaniach i umiejętnościach. Jednocześnie kompletnie nie radzący sobie z innymi ludźmi, aspołeczny, popadający w niezdrowe związki z kobietami, uzależniony (za swoją zgodą) od rodziny prostymi codziennymi sprawami, obsesyjnie poszukujący samounicestwienia.
Zabrakło mi w tej książce informacji o kobiecie, która ukryła się za mężem i synem, a bez obecności której obaj "rozsypali" się - Zofii Beksińskiej. Choć może takie było założenie autorki, że pisze tylko o ojcu i synu. Niemniej wywarła na mnie tak duże wrażenie swoją cicha obecnością, że podzielę się moimi odczuciami związanymi z osobą Zofii Beksińskiej.  Była ich opiekunką, wsparciem psychicznym i fizycznym, kucharką, praczką, kierowcą. Opiekowała się nimi i matkami własną i Zdzisława. Cicha, niewidoczna, nie dbająca o siebie - wręcz chorobliwie skromna i niewrażliwa na kobiece potrzeby. Po wyjściu za mąż za Zdzisława stała się jego cieniem, skryła się za nim. Kiedy ktoś ich odwiedzał, podawała herbatę w taki sposób aby nie być zauważoną, aby goście skupili się na Zdzisławie.
Interesuje mnie dlaczego tak działała, co sobie tym "załatwiała", co spowodowało takie jej wycofanie się. To była wykształcona i oczytana kobieta, której Zdzisław słuchał, to z nią konsultował swoje rozterki twórcze, ona była jego powiernicą i przyjaciółką z którą bez krępacji mógł rozmawiać.
To ona wzięła na siebie cały trud opieki nad dzieckiem, on nie chciał, bał się, nie potrzebował, nie czuł się gotowy aby zostać ojcem.
To na niej skupiały się wszystkie złe stany i zachowania syna Tomasza, to ją traktował najgorzej, ciągle ją ranił i był niezadowolony z jej zabiegów o niego. A zabiegała o niego wszelkimi działaniami: gotowaniem, sprzątaniem po nim i za niego, załatwianiem przeróżnych spraw i rzeczy, przyjmowaniem jego fochów, wulgaryzmów, wyzwisk,krzyków, niszczenie przedmiotów.
Paliła, ogromne ilości papierosów, może ten dym miał przysłonić te trudne sprawy z którymi borykała się sama. Może to był jej jedyny bastion, "przyjemność"?
Nie skarżyła się na swój los, resztę rodziny usprawiedliwiała i wybielała. Nawet kiedy pod koniec swoich dni bardzo cierpiała nie ujawniała tego swoim najbliższym. Sobie powierzała swoje sprawy.

Nie poszłabym na wystawę Beksińskiego, ale wybieram się na film o rodzinie Beksińskich, bo jakby nie patrzeć ich historia zaciekawiła mnie z kilku względów psychologicznych.

środa, 7 września 2016

Dom nad rzeką Loes - Mateusz Janiszewski



Usłyszałam o niej w radio, bardzo mnie zainteresowała i udało mi się znaleźć w jakiejś bibliotece.

Nie zawiodłam się, Timor Wschodni to dla mnie w ogóle nie znany obszar świata
 więc czytałam z wielkim zainteresowaniem i otwierałam oczy na kolejne nieszczęśliwe miejsce do życia na planecie Ziemia.
Oczywiście do stanu dzisiejszego przyczynili się ludzie, najpierw kolonizatorzy, bo
Timor Wschodni od XVI wieku był kolonią portugalską a kiedy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku Portugalczycy opuścili wyspę, wkroczyły na nią indonezyjskie wojska. Ich okupacja trwała ponad dwadzieścia lat; skutkiem tych rządów była śmierć około dwustu tysięcy mieszkańców. W latach 1999 - 2002 pieczę nad państwem sprawowało ONZ, by końcem końców przekazać pełnie władzy Timorczykom. Niemniej mimo niepodległości Timor Wschodni jest wciąż niestabilny a większość mieszkańców cierpi z powodu przemocy, głodu, ubóstwa i prześladowania.

Autor opisuje Timor Wschodni z perspektywy lekarza wolontariusza którym został, choć nie było to takie łatwe ze względów formalnych. W książce zawarł własne obserwacje i doświadczenia. Postrzega on kraj jako wciąż zniewolony: Słaba opozycja, proindonezyjscy politycy,to mieszanka wybuchowa, która co jakiś czas zostaje zdetonowana. Wojska ONZ obecne na wyspie bezradnie rozkładają ręce, zaś europejskie organizacje humanitarne dbają głównie o własne interesy. Szkoda, że znowu biedni pozostawieni są sami sobie a bogaci czerpią z nich kolosalne zyski. Przykładem tego wyzysku, dla mnie, jest domena Timoru czyli uprawa kawy, której głównym odbiorcą jest Starbuks płacący za ten produkt grosze w porównaniu z zyskami ze swojej działalności.
Autor codziennie pracuje w trudnych warunkach i z ciężkimi przypadkami. Wysłuchuje opowieści doświadczonych lekarzy, którzy często z niemocy działania założyli maskę obojętności. Praca lekarza w tym miejscu to prawdziwa próba wytrzymałościowa, zarówno fizyczna jak i psychiczna. Ubogie warunki stacjonarne, brak sprzętu i leków, długie i ciężkie godziny pracy.
Autor poznał też duchową sferę mieszkańców Timoru Wschodniego. Przyglądał się animistycznym rytuałom odprawianym nad chorymi i choć jako lekarz z twardą wiedzą medyczną nie akceptował tego, jako człowiek wrażliwy miał na to zgodę.
Książka absolutnie mnie pochłonęła, niemniej smutek pozostał. To jeszcze jeden kłębek nieszczęść i biedy w kokonie obojętności i interesów bogatych...

niedziela, 4 września 2016

Ostatnia Królowa - Christopher W. Gortner



Ta książkę Gortnera przeczytałam jako pierwszą. Z opowieści o córce dowiedziałam się kim była jej matka, a raczej rodzice.
Bohaterka to Joanna Kastylijska, trzecie dziecko hiszpańskiej pary królewskiej Izabeli i Ferdynanda.
Autor pokazał ją jako ukochane dziecko ojca i najmniej cenione przez matkę.
To kobieta wykształcona i inteligentna, ciekawa świata i opowieści o nim. Poznawała swój kraj przemierzając go wraz z rodzicami, czy to na okoliczność gospodarskiej wizyty w jakimś rejonie, czy zdobywania nowych terenów a tym samym poszerzania jego obszaru.
Historia księżniczki nie jest wielce oryginalna jak na owe czasy. Wydana za mąż za strategiczną partię - Filipa Pięknego z dynastii Habsburgów opuszcza dom i płynie na spotkanie z narzeczonym. Ta długa i niezbyt bezpieczna podróż, na pewno zaś męcząca, kończy się rozczarowaniem. Narzeczony nie oczekuje jej w porcie ani w pałacu, przybywa po dwóch tygodniach. Co prawda żeni się z nią, ale traktuje ją jak zabawkę, kiedy ma na nią ochotę to się nią bawi a kiedy mu się nudzi zapomina o niej i znajduje sobie inne, ciekawsze i nowsze. Joanna to wzór oddania i zakochania, za każdym razem kiedy mąż ma ochotę wrócić do niej otwiera ramiona i przyjmuje go. Rodzi mu kilkoro dzieci, które bardzo kocha, a którymi mąż niezbyt się interesuje. Kiedy okazuje się, że zostaje następczynią Hiszpańskiego tronu mąż
nie bacząc na trudy podróży wiezie ją tam i zabiega o wpływy, itd, itd.
Życie księżniczki nie było usłane płatkami róż, ale raczej jej kolcami. Kochała męża, zaś on darzył ją niejasnymi uczuciami, kochała swoje dzieci, ale te zostały jej odebrane, kochała swojego ojca a on zdradził ją w imię własnych ambicji, kochała swoja matkę ta zaś ciągle nie była z niej zadowolona. Dla mnie to postać tragiczna. To kobieta, z którą najbliżsi mężczyźni obeszli się bardzo okrutnie. Kobieta, która kochała bezgranicznie, a którą spotkało odrzucenie i osamotnienie. Kobieta, która z tego odrzucenia popadała w emocjonalno-psychiczne problemy a wreszcie w chorobę. Królowa, która połowę swojego życia spędziła w zamknięciu, zdana na pamięć, łaskę i gierki innych. Zostawiona i zapomniana przez własne dzieci.
Przyznaję, że książkę przeczytałam bardzo szybko, bo jest ciekawie napisana, zaś losy bohaterki bardzo mnie zasmuciły i poruszyły.

Pan od seksu - Zbigniew Lew-Starowicz



Zgarnęłam ją jako przerywnik przy czytaniu innej książki.
Czytało mi się ją przyjemnie choć nie była to dla mnie porywająca lektura. Autor napisał ją ładnym językiem z poprawnością, lekkością i delikatnością.
Dlaczego mnie nie porwała? Miałam wrażenie powierzchowności i przesłodzenia.
Jak na autora kilkudziesięciu książek w tym wielu rozchwytywanych, spodziewałam się czegoś bardziej dokładnego. A w swojej autobiografii pan Lew-Starowicz choć poruszył wiele wątków to raczej skrótowo. Dotknął a raczej musnął swoje jakże ciekawe i barwne życie. Człowiek prowadzący takie intensywne życie zawodowe, działający na wielu płaszczyznach i platformach mógł z pewnością napisać bardziej szczegółową książkę o sobie i swoich działaniach.
Pewnie trudno jest rozpisywać się o własnym życiu prywatnym i intymnym (czego nie ma w książce), ale o zawodowym chyba już nie? Czasami miałam wrażenie, że autor tłumaczy się odbiorcom, albo ludziom z którymi miał przyjemność przechodzić przez życie wspólnymi ścieżkami. Czasami wydawało mi się, że bohater książki to trochę nierealna postać: miła, ugodowa, pomocna, delikatna i trochę naiwna. Jest osobą pozytywnie nastawioną do innych i świata.
Niemniej to z tej książki dowiedziałam się, że to człowiek wszechstronny, wielkiej inteligencji i mądrości, wielce oczytany i doskonale wykształcony, z dużym dorobkiem autorskim, z ogromnym doświadczeniem na kilku polach swoich działalności. Rozchwytywany lekarz, terapeuta, biegły sądowy, doradca, wykładowca i badacz. To człowiek, który z racji swojego zawodu a może raczej misji starał się być bezstronny politycznie i obyczajowo.
W zasadzie jego życia i ról jakie sobie przypisał starczyłoby dla kilku osób, może tym bardziej książka wydała mi się lakoniczna.

piątek, 2 września 2016

Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej - Piotr Milewski



Po książkę sięgnęłam, bo interesują mnie informacje i opowieści o Rosji tak ogólnie i szczegółowo.
O niej usłyszałam w radio, więc poszperałam w bibliotekach i udało się. Pomyślałam, że będę podróżować sobie za autorem najdłuższą koleją, bo chyba w realną podróż już się nie wybiorę.
Autor założył, że dotrze koleją do Japonii, przemyśli pewne sprawy, przeżyje przygodę, spełni marzenia.
Autor spotyka podczas swojej wyprawy wiele postaci, z którymi rozmawia albo których wysłuchuje. Niektóre z tych historii bardziej mnie zainteresowały niektóre zdecydowanie mniej. Oczywiście podróż i rozmowy nie obeszły się bez wódki i mnóstwa wypalonych papierosów.
Pasażerowie, jak to w podróży, to różni ludzie, plejada charakterów i zachowań. Autor spotyka kombatantów na obchodach Dnia Zwycięstwa, którzy z nostalgią wspominają dawne czasy swojej i państwa "świetności". Młodą Buriatkę-szamankę, która go wręcz zafascynowała i przepowiedziała przyszłość, kontuzjowanego maratończyka dorabiającego jako striptizer w klubie nocnym. Borysa, odnajdującego się w różnych okolicznościach i światach, zaradnego i bezceremonialnego, inżyniera pracującego przy odwiertach...

Niemniej tak jak podróż była długa tak i mnie czasami dłużyły się opowieści pana Milewskiego, choć nie wszystkie. Miałam poczucie, że to książeczka, która trochę powierzchownie traktuje temat, a może takie było założenie autora, żeby pamiętać ale nie rozpamiętywać? A może te opowieści są zgodne z tempem jadącego pociągu, szybsze, wolniejsze, krótsze dłuższe, hm...  Podsumowując, nie porwała mnie lektura, ale czytała się całkiem nieźle.
Zaczęłam też czytać jego kolejną książkę "Rok nie wyrok", niestety poddałam się po kilkunastu stronach, nie moje klimaty i zainteresowania, chociaż w przeciwieństwie do Transsyberyjskiej jest to historia szczegółowa, gęsto spleciona i wzbudzająca emocje. Same okoliczności w które osadził się bohater są niecodzienne i niełatwe.

czwartek, 1 września 2016

Przysięga królowej. Historia Izabeli Kastylijskiej - Christopher W. Gortner




Czekałam na nią długo i było warto, bo autor  specjalizuje się w powieściach historycznych.
Powód dla którego chciałam ją przeczytać jak zwykle podstawowy - kobieta - w tym przypadku o wielkim znaczeniu, która dokonała zarówno wiele znaczących rzeczy w historii swojego kraju jak i wiele krwawych i okrutnych.
Kobieta władczyni, wojowniczka, wizjonerka, kochanka i matka. Orędowniczka nauki, słowa drukowanego, dostępu kobiet do uniwersytetów. Wybitna polityk, negocjatorka i strateg. 
Bardzo silna psychicznie mimo swojej niepozornej fizycznej postury. Podejmuje decyzje trudne, ale trafne, nie idzie na kompromisy, czasami lawiruje, wybiera mniejsze zło, albo z precyzją chirurgiczną przy pomocy skalpela - inkwizycji - wycina niewygodne "organy". Kształtuje Hiszpanię wielką i niepodzieloną, czasami bronią, czasami sprytem i podstępem.
To kobieta złożona, niejednoznaczna, nieobliczalna, której nie można ufać, która potrafi być bezgranicznie wierna, ale umie też zdradzać bez wyrzutów sumienia.
Kobieta, która za nic miała ówczesne konwenanse i sama wybrała sobie męża, którego bezgranicznie kochała, którego wspierała, z którym dzieliła swoje sukcesy i porażki, z którym rządziła na równi, z którym zdobywała kolejne części Hiszpanii i składała je w jeden potężny kraj. Matka kilkorga dzieci, które kochała i wykształciła, ale też wykorzystała do poszerzenia własnych wpływów (co jednak w ówczesnych czasach nie odbiegało od normy).

Książka jest dynamiczna i dlatego wciąga w swoją treść. Akcja jest wartka i dużo się w niej dzieje: namiętności, intrygi, zmowy i bitwy, opisy różnych części Hiszpanii.