Szukaj na tym blogu

piątek, 29 września 2023

Wszyscy tak jeżdżą - Bartosz Józefiak

 

"Ofiary na drogach są i będą. To cena, którą musimy zapłacić.(...) Wypadki to w pewnym sensie danina, którą płacimy za to, że możemy poruszać się samochodami." (str. 149) - Dobromir Sośnierz i Andrzej Łukasik.

Autor zabiera czytelnika w drogę, która może okazać się śmiertelną zasadzką, jeśli będziemy mieli pecha. Szuka odpowiedzi, dlaczego polscy kierowcy jeżdżą za szybko, nierozsądnie, przeceniają swoje umiejętności, bez wyobraźni o konsekwencjach. Dlaczego bezkrytycznie podchodzą do swojej potrzeby wolności, mając za nic wolność innych?

Według danych ze statystyk policyjnych z 2022 roku za 90,9% wypadków na drogach odpowiadają kierowcy, z powodów: nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu (23,4%), niedostosowanie prędkości do warunków ruchu drogowego (23,1%), nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych (11,6%), niezachowanie bezpiecznej odległości pomiędzy pojazdami (8,6%), nieprawidłowe wyprzedzanie (4,8%), nieprawidłowe skręcanie (3,4%). Najwięcej wypadków ma miejsce na obszarze zabudowanym. Raport wskazuje, że nie bez znaczenia jest także statystyka dotycząca płci kierujących. Sprawcami aż 73% wszystkich wypadków z winy kierujących byli mężczyźni. Kobiety odpowiadały jedynie za 23% wypadków. Największą grupę stanowią mężczyźni w wieku 18-24 lata - 34,9% wypadków. Najczęściej do wypadków dochodzi w miesiącach od maja do października, częściej przy słonecznej pogodzie.

Tyle statystyki, a teraz książka: startujemy na ulicy Sokratesa na Bielanach, dzielnicy Warszawy, kiedy to w 2019 roku rozpędzony do 130 km/h kierowca zabił pieszego na pasach (przechodzącego z dzieckiem i z żoną). Ten tragiczny wypadek był przyczynkiem do zmian w kodeksie drogowym i zmiany taryfikatora mandatów. Potem czytamy o kolejnych wypadkach w innych miastach, spowodowanych przez bezrefleksyjnych kierowców.

Bartosz Józefiak porusza w książce głównie kwestie związane z problemem odpowiedzialności za powodowanie wypadków na drogach i niespotykanej skali ich relatywizowania. Powodujący wypadki, także te śmiertelne, używają argumentów, które zbijają ich dysonans, zmniejszają poczucie winy za wyrządzenie komuś krzywdy, czy wręcz obarczające wszystkich wokół, ale nie ich samych, sprawców. (Jakież to znane z innych obszarów.) Autor szuka przyczyn szeroko, patrzy na problem wieloaspektowo, nie zadowala się łatwymi wyjaśnieniami, jednym głosem. Pokazuje złożoność problemu, jego korzenie, przyczyny i konsekwencje.

Skąd się bierze przywilej kierowców? Autor szuka odpowiedzi w czasach feudalnych, kiedy to panowały relacje oparte na przemocy i krzywdzie. Kierowcy to grupa faworyzowana, wręcz uprzywilejowana, której podlizywały się przez ostatnie 30 lat wszystkie rządy. To grupa, która tak zżyła się ze swoim atrybutem wolności, że każdy bus pas, ścieżka dla rowerów, czy chodnik dla pieszych są zamachem na ich niezbywalne prawa do bycia uprzywilejowanymi, wygranymi, na lepszej pozycji. "Przypomina to płacz białych mężczyzn z klasy średniej w USA, którzy pomstują na tak uprzywilejowane grupy, jak czarnoskórzy, kobiety czy geje. Ideologia antysamochodowa będzie więc bliską krewniaczką ideologii gender, czy ideologii woke (...) " (str. 131) jako dyscyplina na kierowców, z reguły mężczyzn, na rzecz roszczeniowych pieszych. "Ciągłe pouczanie pieszych, jak mają uważać, żeby nie paść ofiarą piratów drogowych, przypomina upominanie kobiet, jak powinny się ubierać, by przypadkiem nie sprowokować molestowania czy gwałtu." !

Autor rozmawia z rodzinami ofiar wypadków drogowych i oczywiście wyłania się z nich obraz poczucia krzywdy i niesprawiedliwości, bo ich bliska osoba została zabita przez kierowcę, nie ma jej, stracili ją na zawsze, a kierowcy najczęściej odchodzą z karą w zawieszenia. Odwiedzamy z autorem liczne polskie miasta i przyglądamy się temu, w jaki sposób się tam jeździ, co się dzieje z infrastrukturą drogową, ale przede wszystkim próbujemy odpowiedzieć na pytanie o to, czy za bezpieczeństwo na polskich drogach będzie odpowiadać to, co uważamy za oczywiste i rozsądne rozwiązanie. Rozsądku jednak brakuje bardzo wielu bohaterom tego reportażu – od kierowców szalejących w autach w terenie zabudowanym po włodarzy miast decydujących o rozwiązaniach komunikacyjnych. Bartosz Józefiak chce się przyglądać także postawom dalekim od rozsądku. Wysłuchuje ludzi i spisuje najbardziej nawet absurdalne oraz przerażające w swej absurdalności argumenty, za pomocą których wiele osób usiłuje przekonać samych siebie, że wcale nie postępują niewłaściwie. 

Autor pokazuje czytelnikowi, że transport indywidualny to czasami narzucona polityka, bardziej lub mniej uświadomiona czy zaplanowana. Transport indywidualny, z jednej strony daje niektórym poczucie wolności, dla innych jest przymusem ze względu na brak perspektyw życiowych bez niego, a z jeszcze innej jest przyczyną wzrostu zanieczyszczeń i gazów cieplarnianych. I tak według raportu SGH Polska wpadła w błędne koło w kwestii transportu: "kiedy przewoźnicy tną kursy, skracają relacje, ograniczają ofertę stopa życiowa mieszkańców pikuje. Nie mają jak dojechać do sklepów, banków i szkół. Dlatego kolejne placówki upadają. Mieszkańcy przenoszą się do większych miast. Prowincja się wyludnia. Zostają głównie osoby starsze, które nie mają jak dojeżdżać codziennie do pracy. Przewoźnikom spadają wpływy z biletów, w efekcie więc tną kursy, skracają relację..." (str. 159)

Przybliża także ogrom problemów transportowych, które niesie patodeweloperskie budownictwo w polskich miastach. (Bardzo ciekawie o tym zjawisku pisze w książce "Dziury w ziemi. Patodeweloperka w Polsce." Łukasz Drozda), rozlewające się miasta, bez odpowiednich połączeń oferowanych przez transport publiczny, itd., itp. Opowiada o zwyczajach kurierów, różnej maści transportowców i przewoźników.

Na koniec takie memento mori, że warto pamiętać, że człowiek nie ma szans z maszyną i dlatego to silniejszy powinien bardziej uważać i ustępować słabszym. Warto zachować umiar i szacunek do innych, ale o to niestety trudno.

To w mojej opinii bardzo ważna książka i warto ją przeczytać, żeby mieć świadomość dziejących się obok nas niebezpiecznych sytuacji, braku racjonalności, głupoty i jawnej niesprawiedliwości.

czwartek, 21 września 2023

Zaskocz mnie - Maggie Shipstead

 

"Zaskocz mnie" autorstwa Maggie Shipstead to wciągająca powieść o miłości, poświęceniu i sztuce, która porusza emocje. Autorka wplotła historię miłosną w subtelny świat baletu, sztuki pięknej i wymagającej poświęceń. Sztuki, która na scenie wydaje się olśniewającą bajką, dla której widownia wstrzymuje oddech, a która w kuluarach jest zaciętą walką o pozycję, rolę, władzę, wyższą pozycję w hierarchii. To też walka ze swoim organizmem, słabościami, zmęczeniem, pilnowaniem diety, odpoczynku. To ciągłe napięcie, ćwiczenie i doskonalenie. Autorka pokazuje to zaplecze, z jego blaskami i cieniami, pokazuje także trudności, z jakimi muszą się zmierzyć artyści, zarówno w sferze twórczej, jak i osobistej.

W książce wykreowane są wielowymiarowe, niejednoznaczne i nieoczywiste postaci dzięki czemu nie można być niczego pewnym do końca opowieści. Nie wiadomo jakie podejmą decyzje, co zrobią i jakie tajemnice nam odsłonią. Główną rolę w tej historii otrzymała balerina, która w poczuciu swojej niedoskonałości rezygnuje z tańca i wybiera rodzinę. Czy ten wybór przyniesie jej szczęście, czy znajdzie w nim swoje spełnienie, czy odnajdzie się w roli matki, żony i gospodyni?

Autorka ładnie pisze, a jej język jest prosty, ale zarazem pełen delikatności i głębi. Autorka posługuje się pięknym językiem, który sprawia, że czytanie staje się czystą przyjemnością.

"Zaskocz mnie" to inspirująca powieść, która pozostawia czytelnika z mnóstwem refleksji na temat marzeń, wyborów życiowych i wagą poświęcenia dla sztuki. To książka, która faktycznie zaskakuje w końcowych akordach.

wtorek, 19 września 2023

Ten się śmieje, kto ma zęby - Zyta Rudzka

 „Z przeszłości jak z grobu, nie wyleziesz”

Tak książka Zyty Rudzkiej to monolog kobiety, której umiera mąż. Wera, kobieta małomiasteczkowa, niby zwyczajna, ale życie jej takie zwyczajne nie było. Z zamiłowania fryzjerka męska, ambitna i zdolna. Powodzenie wśród panów miała, a stosunkiem nie gardziła, panie też się trafiały, bo serce nie sługa. Za mąż nie miała zamiaru wychodzić, ale trafił się dżokej, był uparty i zwinny, więc jakoś tak wyszło, że żoną jego została. Wera żyła pełnią życia dopóki pracowała na nic sobie nie żałowała. Niestety kiedy zabrali zakład, aby się utrzymać zaczęła wszystko wyprzedawać, a nawet wędrować po śmietnikach i zbierać co się da, bo ludzie takie skarby wyrzucają, że żal dalej nie puścić w obieg. 

Opowieść Wery zaczyna się w chwili śmierci męża, kiedy to zastanawia się jak zorganizować pogrzeb, choć budżet się nie spina. Niemniej Wera to kobieta przedsiębiorcza i asertywna a pogrzeb zorganizować trzeba, więc rusza "w drogę" załatwiania wszystkiego co potrzebne, aby pochować dżokeja. Wędrujemy z Werą nie tylko od punktu A do punktu B, tego pogrzebowego maratonu, ale także przez całe jej życie. Ta podróż jest pełna soczystości, różnorodności i rumieńców, nie ma w niej nudy, bo Wera była zawsze pracowita i dążąca do celu.

Zyta Rudzka w tej opowieści rzuciła wyzwanie postacią bohaterki, językiem i sytuacjami. Nie ma w tej książce ckliwości, delikatności, pięknych słówek, jest za to brud, smrodek szlugów, starość, szorstkość w języku i obyciu. Nawet jeśli jest miłość to bez ozdobników, różu i pudru, raczej taka z zaplecza, do zgarnięcia na szybko, nie zważając na przyjazność otoczenia, bez wstydu i upokorzenia. To opowieść o kobiecie, która ma swoje pasje, namiętności, niezależnej i samofinansującej się, o kobiecie, która nie kłania się nikomu, nie jest usłużna, ani delikatna. Nie współczuje nikomu i tego nie oczekuje od innych, twardo stąpa po ziemi, nie patyczkuje się z niebem, mówi co myśli, a myśli wiele i zawsze szczerze, nie przebiera w słowach i nie ubarwia.

Twórczość Zyty Rudzkiej, albo się lubi, albo nie. Ja akurat zawsze czekam na jej książki i zatapiam się w tworzonym przez nią świecie, tak też było i z "Ten się śmieje kto ma zęby".

niedziela, 17 września 2023

Jestem, tęsknię, mówię - Yūko Tsushima

 

Bardzo poruszające, tęskne opowiadania dotyczące życia, jego blasków i cieni, radości i smutków. Wspomnienia tego co bliskie i ważne, ale co odeszło bezpowrotnie. To też bardzo intymny, prywatny obraz utraconych bliskich: dziecka, matki, brata.  

To nie jest książka do szybkiego czytania, raczej do refleksji, rozważania, otwierania się na trudne sprawy. Jest w niej gama różnych przykrych emocji: smutek, żal, strata, tęsknota za bliskimi, którzy odeszli a wraz z nimi bliskość, miłość i radość. Te opowiadania mają przynieść ukojenie, rozliczenie i poradzenie sobie ze stratą. Wiele w nich oniryczności, jakiś międzyczasowych odniesień, nierzeczywistości, a jednak czuć ciepło i moc. Autorka pokazuje jak dużo potrzeba czasu, aby poradzić sobie z tym co najtrudniejsze w życiu - utratą najbliższych. Pokazuje, że ten czas jest ważny i potrzebny, aby nie zgorzknieć, nie zatracić się w bólu, ale żeby pamiętać. "Ja" ma różne oblicza, a te opowiadania są tego najlepszym dowodem.

Pięknie napisana i przetłumaczona, uspokaja i przenosi w inne stany emocjonalne.

czwartek, 14 września 2023

Stara Słaboniowa i Spiekładuchy - Joanna Łańcucka

 

Urzekła mnie ta książka, może dlatego, że przeniosła mnie w świat zapomniany, a na pewno zanikający, choć nie tak dawny i odległy. To opowieść misz-masz, w której znalazło się miejsce na słowiańskie wierzenia i religijność katolicką, w której duchy z zaświatów pod postacią różnych stworów przychodzą nękać ludzi żyjących. To prawdziwy opis folkloru małej miejscowości, gdzie życie wyznaczają pory roku, wydarzenia lokalne, obrzędy i codzienność, czasem wesoła, czasem trudna, wręcz brutalna. W takich miejscowościach wszyscy wszystko o sobie wiedzą, gadają na siebie, ale czasem też wspierają, tam ksiądz lub lekarz to persony, którym się kłaniają mieszkańcy, a pijak lub biedak to ludzie upadli, na których lepiej nie zwracać uwagi.

Akcja została rozpisana na kilkanaście lat, które obejmują okres przełomowych zmian dla Polski, od PRL do gospodarki wolnorynkowej. W małej miejscowości jak na dłoni widać było te zmiany. Wieś gwarna, wielopokoleniowa, w latach dziewięćdziesiątych powoli zaczynała się wyludniać, bo ludzie "za chlebem", albo lepszym życiem wyjeżdżali do większych miast, a nawet za granicę. Zostawali ci co musieli, albo nie mieli innej alternatywy, bądź starzy. W książce słychać rozterki, biadolenia, czy wręcz narzekania na nowe, dziwne czasy i pokolenie, które zachowuje się niezrozumiale w oczach poprzedniego.

Urzekł mnie także sposób opowiadania tej historii przez autorkę, bo miesza ona stylizowaną gwarę mieszkańców, język potoczny i zwyczajową polszczyznę, dzięki czemu jeszcze bardziej wczułam się w klimat tego miejsca i wydarzeń. Pokochałam też główną bohaterkę, czyli starą Słaboniową, bo choć sponiewierana przez ludzi w młodzieńczym życiu, nie poddała się jedynie żalowi czy potrzebie zemsty, ale pomagała ludziom, służyła dobrą radą, mocami nieziemskimi, leczyła ziołami i niezwyczajnymi rytuałami. Ta wiekowa kobieta, miała swoje tajemnice, miłości, zdolności i przekonania, była im wierna i przekonana, że ma jeszcze coś do zrobienia. Samodzielna, rzadko przyjmowała pomoc, raczej chętniej jej udzielała. Żyła nie narzekając ani zbytnio nie skarżąc się na swoje dolegliwości związane z wiekiem. Ta bohaterka i cała opowieść wprowadzały mnie w jesienny nastrój. Spokojne tempo, cisza, obrazy, wszystko nastrajało nostalgicznie. Do tego przeplatające się z ludzkimi losami zjawy i dziwy dodały niepowtarzalności czasów i miejsca.

Dla mnie absolutnie udany debiut Joanny Łańcuckiej.