Szukaj na tym blogu

niedziela, 26 marca 2017

Piaskowy wilk i prawdziwe wymysły..... - Åsa Lind, Kristina Digman

Wypożyczona z biblioteki

I znowu zazdrościłam Karusi, że ma Piaskowego Wilka, który umiał wsłuchać się w jej rozterki, smutki, rozważania, rozwiać wątpliwości, potwierdzić jej dziecięce pomysły. Umiał zracjonalizować wymysły, sprowadzić do stanu realnego całkiem odlotowe idee.
I choć tata czasami jej nie słuchał, albo nie miał dla niej czasu, mama wybiegała do pracy nie doczytawszy bajki, wiedziała że na plaży czeka na nią jej wierny towarzysz Piaskowy Wilk.
I choć czasami to ona się na niego obraziła, to on nie przyjmował tego do siebie.
Umiał jej pomóc znaleźć zgubionego pieska, wyjaśnić że jedni ludzie są mili a inni bardzo źli, że zegar nie rządzi czasem tylko go wskazuje,wytłumaczyć dlaczego czasem trzeba ubrać się tak jak chcą dorośli, zwłaszcza idąc z nimi na przyjęcie.
Z tej części dowiemy się jak uciekać z domu aby rodzice znaleźli, jak nie bać się zostać samej w domu, jak przeżyć pogrzeb. I jeszcze tego, że kolory nie zawsze są takie same, że sprawiedliwie nie zawsze znaczy po równo, że wielkość nie oznacza też siły, że czasami ciekawie jest zanocować poza domem, że wybory to nie jest łatwa sprawa, a podrośnięcie za dużo też może mieć swoje dobre strony.

Opowieści napisane są ze swadą, mądrością, humorem, ale co najważniejsze tak aby były blisko dziecięcych emocji.

sobota, 25 marca 2017

Reputacje Juan Gabriel Vásquez

Przeczytana na potrzeby DKK.


Po jej przeczytaniu pomyślałam, że nie powinna trafić w moje ręce, bo teraz jestem zobowiązana o niej napisać w atmosferze niezadowolenia z lektury. Gdyby nie zobowiązanie z DKK zapewne nie sięgnęłabym po książkę Vasquez'a.
Może to dlatego, że rzadko ostatnio sięgam po beletrystykę, jeśli już to wspartą jakimś przesłaniem, wspomnieniem albo nazwiskiem autora.

Zmęczyłam się tą książką bardzo, o kuriozum  203 stronicową. Robiłam kilka podejść, bo już pierwsze strony nie wzbudziły mojego zainteresowania. Kiedy już rozpoczęłam poważną lekturę, cały czas zastanawiałam się co autor chce mi przekazać. Książka nie wzbudziła moich cieplejszych uczuć i choć starałam się pojąć przesłanie nie zdołałam. Można pogratulować autorowi, że stworzył historię "na gwoździu", to prawdziwy kunszt. Być może wykazałam się wielką ignorancją, bo autor z pieczołowitością i wielce kunsztownie opisał najdrobniejsze sprawy, zachowania i rzeczy. Jest też mistrzem retrospektywy, czasami miałam wrażenie, że przeważa ona w książce. Niemniej miałam wrażenie że tych kwiecistych opisów i powrotów do przeszłości było tak dużo, że przysłoniły główny nurt i problem się rozmazał. Główne przesłanie książki zniknęło w gąszczu pobocznych zarośniętych krzaczkami ścieżek. Do podstawowego problemu docierał tak krętymi ścieżkami, że można było stracić orientację. Ostatnie strony to rozważania autora nad swoim postępowaniem i "pisanie scenariuszy". Zakończenie pozostawione do dopisania czytelnikowi. Miałam wrażenie, że bohater uzyskał spokój i był gotowy na każdy scenariusz przyszłości. 

Pokrótce o treści:
Javier Mallarino, karykaturzysta i satyryczny komentator życia politycznego Kolumbii, obchodzi czterdziestolecie swojej pracy. Jest spełniony zawodowo w swoim poczuciu. Przez otoczenie postrzegany jako bohater czego dowodem są nagrody min. znaczek pocztowy z własną karykaturą, uznanie, sukcesy dnia codziennego. Czytelnik wysłuchuje mowy jubileuszowej, w której bohater prezentuje podstawowe wartości jakimi kieruje się w pracy. 
Widzimy też, że Javier to człowiek najważniejszy dla samego siebie, uwielbiający podziw płynący z wszech stron bliższych i dalszych. Działający tak aby było mu wygodnie. Mieszkający z dala od miasta, bez komputera, otoczony stosem materiałów potrzebnych w tworzeniu swojego widzenia dnia codziennego w kraju. Poznajemy jego szczegółowe przyzwyczajenia, nawyki, sztywne zasady wykształcone przez sześćdziesięcioletnie życie. Uwielbienie dla poprzednika - Ricardo Rendona.  
W tą oazę stworzoną dla wygody Mallarina, autor wprowadza czytelnika powoli odsłaniając poszczególne warstwy tej "ikony". W odsłanianiu a raczej dokopywaniu się do głównego nurtu pomaga trzydziestopięcioletnia Samanta Leal, chwilowa koleżanka jego córki w dzieciństwie. Przywołuje przed oblicze czytelnika zdarzenie sprzed lat którego sama nie pamięta, zresztą nie tylko ona. Otóż podczas spotkania towarzyskiego u Mallarino jego córka i ona nie zauważone przez uczestników przyjęcia, spiły się do nieprzytomności resztkami alkoholu z kieliszków; goście widzieli wychodzącego z ich pokoju senatora; Mallarino narysował odpowiednią na tę okoliczność scenkę; po niedługim czasie wszyscy usłyszeli o samobójstwie senatora
Mallarino to chcąc pomóc Samancie, to znaleźć odpowiedzi na jego wewnętrzne wątpliwości postanawia spotkać się z wdową po senatorze. 


Autor często powtarza na stronach powieści słowa Królowej z "Alicji w krainie czarów" -Kiepską masz pamięć, jeżeli działa tylko wstecz.” przywołując możliwości pamięci, które często okazują się zwodnicze. Zapewne ważki to temat, jak to zwykle przy rozważaniach o moralitetach, ale zapisany jakby za woalem albo nawet kotarą.

poniedziałek, 20 marca 2017

Kurs pisania powieści dla Bystrzaków - Randy Ingermanson, Peter Economy

Wypożyczona

Przewodnik pisania powieści, który zawiera wszelkie niezbędne informacje aby napisać książkę z szerokiego obszaru beletrystyki. Autorzy bardzo szczegółowo opisali prawidła, które warto poznać, nad którymi warto się zastanowić albo które warto znać aby napisać powieść. To przewodnik który podpowie jak przygotować się do napisania powieści, jakich błędów uniknąć podczas jej pisania, jak należy przygotować streszczenie, jak przygotować się na spotkanie z wydawcami.
Książka podzielona została na części a te na rozdziały, w których zawarto krok po kroku zasady pisania powieści. Zawarli też przestrogi jak unikać błędów, jakie stosować triki, jak siebie stopować aby napisać dzieło o długości pożądanej przez wydawców.
To bardzo profesjonalne i uczone wytyczne poparte konkretnymi przykładami książek.
Ta książka dała mi tak dużo nowej wiedzy teoretycznej, że poczułam się przytłoczona i przygnieciona. Powieści nie napiszę, bo oprócz tej teorii nie mam pomysłu i weny. Niemniej nie był to czas zmarnowany bo nabyłam garść a może kilka garści kolejnej wiedzy. Poczułam się odrobinę poduczona profesjonalną wiedzą i takowymi zagadnieniami.
Polecam tym, którzy piszą, ale brakuje im umiejętności ubrania dzieła w ramy, stryktury, itd. Tu znajdą wiele podpowiedzi i wskazówek.

środa, 15 marca 2017

Dziewczyny z Powstania - Anna Herbich

Z biblioteki
To druga książka tej autorki, po którą zdecydowałam się sięgnąć. Książka napisana jest w tej samej formule. Autorka umieściła w niej 11 opowieści - wspomnień kobiet, które jako dziewczynki lub nastolatki były świadkami lub brały udział w Powstaniu Warszawskim. Wciągająca i nie dająca o sobie zapomnieć.

Opowieści bardzo wzruszające, dające obraz tamtej rzeczywistości, co dla mnie najistotniejsze obraz opisany oczami kobiet, ich emocje, widzenie wydarzeń, postrzeganie samych siebie. Bohaterki opowieści z detalami potrafiły naświetlić wydarzenia tamtego czasu, co wzbudziło mój głęboki podziw i szacunek. Kobiety wspominały doniosłe wydarzenia, spektakularne akcje i heroiczne zachowania. Nie ukrywały też opowieści tragicznych i traumatycznych, które wryły się w pamięć na wiele, wiele lat. Ujęły mnie też opisy takich zwykłych, przyziemnych uczuć i zachowań: troska, strach, wiara, załamanie, poczucie obowiązku wobec ojczyzny, pomoc innym w tych dramatycznych dniach. Opisy trudów dnia codziennego: brak jedzenia i ciągłe uczucie głodu, brak wody i potrzeba pragnienia lub potrzeba zadbania o higienę osobistą, brak odpowiedniego ubrania, brak miejsca do schronienia się. Najbardziej wzruszające dla mnie były opowieści pań, które były lub właśnie zostały matkami. Zamierałam czasami czytając te fragmenty, strach o siebie jest niczym w porównaniu ze strachem o dziecko. Może dzięki tamtym kobietom i mężczyznom dzisiaj mogę spokojnie i w dobrobycie (porównując tamte warunki) wychowywać dzieci.

Bohaterki opowiadały o swoim dzieciństwie, swoich domach, okupacji niemieckiej, przygotowaniach do godziny W, wydarzeniach z Powstania. Nie ominęły trudnych rozmyślań i wątpliwości na temat sensu wybuchu samej akcji i poniesionych strat wśród ludzi i miasta. Niemal każda z nich nie miała wątpliwości, że stanęłaby znów do walki - do swojego obowiązku podniesienia ojczyzny z kolan. Każda z nich nie kryła rozczarowania wydarzeniami po przejęciu przez Sowietów wpływów nad Polską.
Nie było takiej, która podczas okupacji, Powstania albo niedługo po wojnie nie straciła kogoś.
Z książki wyłania się też obraz wspaniałego życia przed II Wojną Światową. Bohaterki darzyły go sentymentem, atencją, czułością i westchnieniem. Czy to na prawdę były takie sielankowe czasy, czy to młodość, radość i beztroska tak charakterystyczna dla lat młodzieńczych tak namalowała ten obraz?

Książka bliska i rozczulająca, opowieści kruche i delikatne jak życie człowieka, prawdziwe i z polskiej krainy. Z jednej strony wydarzenia wydają się tak odległe a z drugiej niekoniecznie, przecież to tylko 73 lata a naoczni świadkowie żyją i przekazują świadectwo tamtych zdarzeń.

poniedziałek, 13 marca 2017

Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie - Jenny Nordberg

Wypożyczona w bibliotece.

To nie pierwsza książka o Afganistanie i jego mieszkańcach i zapewne nie ostatnia.
Interesują mnie zwyczaje, kultura i sytuacja ludzi w innych krajach dlatego reportaże są najbardziej ulubioną przeze mnie kategorią książek. Często odwiedzam witryny wydawnictw reportaży i czytam opisy książek potem szukam ich w bibliotece, czasami kupuję. Ponieważ autorzy szybciej piszą niż ja czytam, to staram się wybierać te najciekawsze dla mnie i zazwyczaj udaje się.

Książka Jenny Nordberg okazała się wciągająca, poruszająca i ukazująca kolejny interesujący wątek o Afganistanie. Autorka nie tylko opisuje sytuację ludzi w tym głównie kobiet, ale także przytacza fakty historyczne, stara się przeanalizować sytuację obecną powracając do źródła. Poruszyła w książce różne problemy z którymi boryka się Afganistan, ale przede wszystkim zawarła proste i logiczne a jednocześnie wyczerpujące wyjaśnienia dotyczące dramatycznej sytuacji kobiet. Główne czynniki mające wpływ na niedolę kobiet w Afganistanie to: kultura i religia, wojna, bieda, strach, przemoc, brak stabilizacji ekonomicznej, ale przede wszystkim silny patriarchat a co za tym idzie postawa mężczyzn. Autorka twierdzi, że to zachowanie mężczyzn może przyczynić się do zmiany sytuacji kobiet w kraju (z czym w zupełności się zgadzam). Myślę też, że mężczyźni mogą wprowadzić zmiany w przyjętych kanonach zachowań, ale tylko wtedy kiedy nie będą się bali i będą stali za swoimi kobietami murem. Zapewne pokój i stabilizacja ekonomiczna ułatwiłyby wprowadzanie zmian, co pokazał krótki okres względnego spokoju podczas "wsparcia radzieckiego", kiedy to kobiety mogły zdobywać wykształcenie i ogólnie swobodniej żyć a mężczyźni dostawali informację, że kobiety powinny być częścią społeczeństwa a nie siedzieć w czterech ścianach. Niestety, Afganistan to kraj, gdzie poza krótkimi okresami względnego spokoju, trwa wojna, gdzie jest bieda, korupcja, brak pracy, perspektyw, szkół, kwitnie fanatyzm religijny, nie istnieje prawo i żaden nam znany system wsparcia społecznego ze strony władz kraju. Gdzie strach mężczyzn przed utratą majątku i władzy każe im zamknąć kobiety w domu. Każe im rodzić dzieci od wczesno dziewczęcych lat aby nie zakłócić wskaźnika urodzeń! A wszystko to ponoć narzuca im BÓG!?

Afganistan, to według autorki wiersza zacytowanego przez Jenny Nordberg najgorszy kraj dla kobiety.
Zazwyczaj, jak to ujęła autorka kobieta jest częścią inwentarza. Wobec takiego określenia nie ma się co spodziewać, że odgrywa jakąś ważną rolę. Kobieta służy do jednego - rodzenia synów, jeśli nie jest do tego zdolna może być uznana za obciążenie dla rodziny i zastąpiona (w różny sposób) kimś innym. A nawet jeśli urodzi to mąż może szybko się z nią rozwieść, co stawia ją w niezwykle trudnej sytuacji (sama wśród wilków). W Afganistanie, jak wynika z tekstu, nikt nie posiadł wiedzy, że płeć dziecka zależy od mężczyzn, nawet lekarze zdają się tego nie przyjmować do wiadomości, a już edukować mężczyzn o tym byłoby naruszeniem wielowiekowej tradycji zrzucania winy na kobiety.

W Afganistanie najważniejsi są mężczyźni dlatego tylko urodzenie syna jest oczekiwane, urodziny dziewczynki, traktowane jest jako zbędne i niepotrzebne. To synowie zazwyczaj zostają z rodzicami, jako ich wsparcie i opieka na starość i stanowią o sile rodu. To i straszne i nieśmieszne, bo kto miałby im rodzić tych synów jeśli kobiety by wymarły? Świat zna takie kraje (Chiny, Indie), gdzie zabijano - w różnych fazach życia - córki, które teraz borykają się z brakiem kobiet, mężczyźni "sprowadzają" lub wręcz porywają je z innych krajów aby rodziły im dzieci. Hm, co za przewrotność, najpierw wyeliminować a potem się uganiać, skoro są takie nie potrzebne to po co się tak fatygować???
Natura lubi równowagę i prędzej czy później człowiek, który ją zaburzył poniesie konsekwencje.
 
Okazuje się, że dziewczynki stanowią czasem jakieś dobro, bo to dzięki ich wymianie zawiera się sojusze i wzmacnia pozycję rodu a także pozyskuje poczucie bezpieczeństwa, pieniądze, ziemię lub inny inwentarz. Niemniej to i tak mało, bo jest ich tak dużo (płodzone bez opamiętania, w oczekiwaniu na syna), że ojciec najczęściej robi wszystko aby pozbyć się ich z domu. Muszą wyjść za mąż aby nie plamić honoru rodziny, muszą być dziewicami, muszą być aseksualne, obdarzać rodzinę męża synami. Muszą to dobre słowo, bo brakuje im jednego najważniejszego - wolności a co za tym idzie możliwości decydowania o sobie.

Tylko nieliczne mają szczęście mieć mądrego i światłego ojca, który pozwala im się kształcić, rozwijać intelektualnie, ale to rzadkość. Często światły ojciec zgadza się aby któraś z jego córek lub kilka mogły udawać chłopca, co jest kulturowo akceptowalne zwłaszcza do pewnego wieku dziewczynek. I właśnie temu zjawisku zwanym bacza pusz autorka przyjrzała się dokładniej. Tradycja dziewczynek wychowywanych, ubieranych i chwilowo odgrywających rolę chłopców sięga w Afganistanie VII wieku.

W książce zawarte zostały historie kobiet z różnych środowisk, niemniej zazwyczaj z domów gdzie ojciec był postępowym, czasami także wykształconym człowiekiem. To przebieranie to rodzaj cichego sprzeciwu kobiet wobec narzuconym im rolom. To jedyna możliwość spróbowania życia poza domem. Dzięki takiemu przebieraniu stają się bardziej energiczne, silniejsze i odważniejsze co popycha je do szukania dla siebie innej drogi i robienia innych rzeczy niż tylko tych narzuconych. Nawet jeśli nie uda im się uniknąć zamążpójścia i rodzenia kolejnych dzieci to i tak dostały więcej niż inne, choć przez jakiś czas mogły żyć w grupie uprzywilejowanej. Jedna z bohaterek książki uważa, że decyzja traktowania córki jak syna pozwoli stworzyć typ kobiety "zdolnej popychać społeczeństwo" w kierunku zmian. Niektóre mówią, że nawet po powrocie do kobiecości myślą jak bacza pusz co dodaje im wiary, że mogą więcej. Ale są też takie, które mimo że poznały smak wolności męskiej, hołdują konserwatywnym przekonaniom co do ubioru i roli.
Są też takie, które szczęśliwie weszły w wiek poza rozrodczy i mogą pod mianem mardoni chizlat - podobna mężczyźnie, żyć spokojniej.


Dla mnie najsmutniejsze i najboleśniejsze jest to że kobiety w swojej niedoli nie potrafią się wspierać, wręcz przeciwnie są swoimi zajadłymi wrogami. Autorka przytacza przykłady ogromnej nietolerancji kobiet zwłaszcza teściowych wobec nieposłusznych synowych a zwłaszcza przekraczających normy społeczne. Zawsze przemoc rodzi przemoc, bite jako synowe biją jako teściowe, pozbawione pewnej władzy nad synem odbijają to sobie na synowych. Zamknięte w domach odcięte od ważnych decyzji doprowadzają czasami drobiazgi do najwyższej rangi. W zamknięciu nawet zwierzętom udomowionym żyje się gorzej, a tym bardziej ludziom.

Historia i nauka pokazują, że kobiety rodzą dzieci - dają życie a mężczyźni sieją niepokoje i wojny. Im więcej mężczyzn  i im silniejsza ich pozycja tym kraj bardziej zaburzony. Dopóki mężczyźni zrzucają na kobiety wszelkie swoje problemy: nieokiełznaną żądzę, lenistwo, analfabetyzm, wygodnictwo, itd., dopóty będzie jak jest. Kraj w którym połowa społeczeństwa a tym samym połowa potencjału ludzkiego została zamknięta w domu bez prawa do egzystencji poza nim nie może być stabilny i zdrowy do życia.
Zawsze staram się wyobrazić siebie w jakieś sytuacji o której czytam w tym przypadku kobiet zamkniętych w domach, podporządkowanych woli i łaskawości ich właściciela, rodzące w osamotnieniu najczęściej wiele dzieci, to ciesze się że żyję w takim wolnym kraju. Oby tak zostało.

Jedyna pociecha, że kraje "zachodnie" dopiero w ubiegłym stuleciu dały na papierze równe prawa kobietom a i te nie gwarantują im równego traktowania w świadomości i codzienności... Może kiedyś i Afganistan osiągnie taki poziom?

piątek, 10 marca 2017

Piaskowy wilk - Åsa Lind, Kristina Digman

Wypożyczona z biblioteki.

Postanowiłam po kilku 3 latach powrócić do Karusi i Piaskowego Wilka.
Autorka napisała książkę z pozoru bardzo prostą zarówno co do treści i jej układu. Historie podzielone są na kilkustronicowe rozdziały do kilku minut czytania, dlatego łatwo moderować ilością czytanej treści nie urywając opowieści.
Każdy rozdział to inna historia Karusi i Piaskowego wilka, inne wyzwania i tematy do poruszenia. Te tematy mogą wydawać się nieraz błahe (dla nas dorosłych), ale są bliskie dziecku, a dzięki językowi je opisującemu zrozumiałe - "takie swoje".

Karusia czuła się czasami samotna - mieszkała nad morzem z tatą i mamą, a oni nie zawsze mieli dla niej czas, albo nie aż tyle ile chciała lub potrzebowała. Na swoje szczęście pewnego dnia wykopała na plaży wilka. To był Piaskowy wilk, nadzwyczajny, wielce mądry, który stał się jej przyjacielem, powiernikiem, źródłem odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Zawsze miał dla niej czas, był cierpliwy, pomysłowy, mądry. Karusia lubiła jego opowieści o niezwykle zaskakujących lub nieznanych jej sprawach. Z nim mogła doświadczać działań, których przy rodzicach nie mogła podjąć, np zjazd rowerem z wysokiej góry wprost na plażę. On nazywał oczywiste rzeczy niezwyczajnie, na nowo ukazując ich znaczenie.
Jej nowy towarzysz to taki ktoś o kim można marzyć, kogo by się chciało zatrzymać, z kim można rozmawiać bez końca, z kim zawsze coś się dzieje, albo nie robi się nic.

Kiedy czytam te spotkania Karusi i Piaskowego Wilka to im zazdroszczę, też bym chciała spotkać kogoś, kto miałby czas dla mnie, odpowiadał na moje pytania, zabierał mnie w swoje opowieści. Trudno, niemniej dobrze, że chociaż można trafić na takie książki i takich autorów.

poniedziałek, 6 marca 2017

Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym - Maciej Czarnecki

Wypożyczona z biblioteki.

Książka Macieja Czarneckiego może poruszyć różne emocje. To solidny reportaż, pokazujący zagadnienie Barnevernet czyli Norweskiego Urzędu Ochrony Praw Dziecka, instytucji, która czuwa nad prawami dzieci wieloaspektowo.
Autor zawarł w książce dane liczbowe, fakty, rozmowy i informacje; historie ludzi, którzy mieli złe doświadczenia z tą instytucją, ale i takie którym pomogła. Obiektywizm to moim zdaniem mocna strona tej książki i tego autora. To nie zbiór sensacji, czystych emocji, okrzyków i oburzenia, to zweryfikowane informacje mające swoje źródła.

Książka zawiera też podstawowe i istotne informacje o Norwegii, o prawach, ludziach, emocjach, wychowaniu, obowiązkach, ale też stereotypach, zacofaniu, historii. Autor opisał w niej opowieści prawdziwe, skupił się głównie na rodzinach polskich lub mieszanych, chociaż wspomniał też o głośnym przypadku małżonków Bodnariu (para rumuńsko-norweska).
 
Autor informuje czytelnika, że “Barnevernet miał wkraczać na wczesnym etapie, za to działać przede wszystkim w domu, bez rozdzielania rodziny. Miał być instytucją głównie pomocową, nie interwencyjną. Bardziej nianią niż policjantem.” - tyle teoria. Życie, a raczej ludzie pokazali, że może być inaczej, że emocje nie idą w parze z przepisami prawa. Swoimi historiami pokazał, że z jednej strony można wesprzeć rodzinę w jakimś trudnym momencie ich życia. Z drugiej strony swoimi pochopnymi decyzjami potrafi zniszczyć nieodwracalnie rodziny. Z trzeciej widać wiele zaniedbania w sprawdzaniu wszystkich ważnych aspektów danej sprawy, pomijaniu i niezauważaniu niewygodnych informacji, uleganiu stereotypom, brak obiektywizmu. Z czwartej strony częste lekceważenie problemów rodziny, które mogą doprowadzić do tragedii (historia Andersa Breivika, rodziny Jolanty i Einara).

Każda historia jest inna jak inna jest rodzina i jej członkowie. Niektóre historie zapoczątkowali ludzie z zewnątrz rodziny: nauczyciele, pedagodzy, sąsiedzi, inne były inicjowane przez dzieci lub dorosłych członków, bardziej lub mniej świadomie. Najbardziej smutne i dramatyczne byłe te wynikające z różnic kulturowych, językowych lub czystej złośliwości albo zatwardziałości urzędników.

Autor spotykał się z różnymi ludźmi, z rodzinami, urzędnikami, politykami, intelektualistami, ambasadorem RP aby porozmawiać, o instytucji, która sieje strach wśród emigrantów polskich. Chciał wyjaśnić dlaczego instytucja opiekuńcza wzbudza takie niemiłe emocje, dowiedzieć się jakie czyny urzędników Barnevernet-u są ich źródłem.
Czy autorowi udało się wyjaśnić, pokazać i uświadomić odbiorcę, to pozostawiam do rozważań własnych.
Dla mnie ta książka była kolejną ciekawą pozycją wydawnictwa, które najbardziej cenię i zazwyczaj nie mam rozczarowań...

Podsumowując zacytuję tekst z rozmowy z Panią Witoszek (Polką mieszkającą w Norwegii od lat 80-tych, profesorką, pisarką, którą w 2006 jako jedną z dziesięciu na liście w tym dwu kobiet, uznano za najwybitniejszych intelektualistów w Norwegii). "- W Norwegii nie wolno dawać dzieciom klapsa i basta.... W komunikacji z Polakami i Norwegowie popełniają masę błędów, ale jest też we wzajemnej interakcji dużo polskiego lenistwa i niechęci w poznawaniu kultury kraju, w którym się pracuje..."