Szukaj na tym blogu

środa, 25 stycznia 2017

Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych - Michael Booth



Nigdy nie byłam w Skandynawii dlatego sięgnęłam po książkę Michaela Bootha z  zainteresowaniem.
Autor przybliżył w niej wszystkie kraje nordyckie: Danię, Islandię, Finlandię, Norwegię i Szwecję. Umieścił w niej po trosze różne aspekty z życia każdego kraju i jego mieszkańców, przybliżył historię, sytuację ekonomiczną i społeczną, zachowania i nawyki mieszkańców. Znalazłam też jego prywatne spostrzeżenia i doświadczenia, najwięcej z Dani (może dlatego, że jego żona jest Dunką?).
Miałam wrażenie, że autor w swoim pisarstwie zmieniał swoją rolę; czasem był  reporterem, antropologiem, badaczem, ekonomistą innym razem dziennikarzem. Mieszanka opowieści i spojrzenia. Niemniej starał się uchwycić charakterystyczne cechy każdej nacji. Być może dla osób, które czytają poważne treści o tych krajach będzie to słaba lektura natomiast mniej obeznani znajda tam ciekawostki z różnych dziedzin.

Zmęczył mnie rozmiar czcionki na tyle poważnie, że musiałam odkładać ją na jakiś czas. Zdecydowanie  łatwiej mi się czyta książki o nieco większej czcionce.

A tak pokrótce, zdaniem Bootha:
Duńczycy to najbardziej szczęśliwi ludzie, uznawani za najbardziej ufny naród na świecie, który w swoim kraju ma takie same możliwości „niezależnie od wieku, płci, majątku, pochodzenia czy wyznania”; jednocześnie kraj najwyższych stawek podatkowych na świecie; nieco leniwych i pasywnych ludzi, którzy nie lubią się przepracowywać. Dania oferuje swoim mieszkańcom rozbudowany system opieki społecznej, bezpłatną służbę zdrowia i równy dostęp do edukacji. Autor opisuje przymioty związane z Duńczykami. Prawo Jante - rodzaj społecznego konformizmu, pojęcie „hygge” - co oznacza przytulne, błogie i dotyczy rzeczy i zachowania mieszkańców Danii. Folkelig - kultywowanie swojskiej ludowości w tym  daleko posunięty kult Dannebrog (duńskiej flagi) używanej przy każdej nawet drobnej okazji (urodziny pupila). Ci szczęśliwi ludzie mają też słabsze strony i to dosłownie, bo palą bardzo duże ilości papierosów, są słabego zdrowia, mają nis wydajność pracy i wysokie zadłużenie gospodarstw domowych. 
  
Islandia to kraj w którym żyją potomkowie zbiegłych przestępców z Norwegii i ich szkockie i irlandzkie niewolnice seksualne. To kraj, który poluzował sobie ze spekulacją, a w 2008 jego mieszkańcy zadłyli się na ogromne kwoty w bankach i pociągnęło za sobą szereg negatywnych zjawisk społeczno-ekonomicznych w kraju i zagranicą. To kraj w którym prawie każdy się zna a nepotyzm jest naturalnym zjawiskiem.  Islandczycy zachowali w sobie wiarę w elfy i wody geotermalne, które mają być kluczowe w pozyskaniu pieniędzy na spłatę zobowiązań i stanięcie na nogi.
 
Norwedzy to po pierwsze wręcz fanatycy swojego święta narodowego, które obchodzone jest z pompą i oprawą nie spotykaną w żadnym kraju skandynawskim. To też wielbiciele dbania o środowisko naturalne.  Przypomniał przypadek Breivika i jego czynu i rolę Partii Postępu. Nie zapomniał oczywiście wspomnieć o najważniejszym, ich ogromnym bogactwie i o umiejętności zarządzania nim.

Finowie "są solidni i godni zaufania", transparentni, konkurencyjni, skromni, bogaci i uprzejmi. Mają najlepszy systemem edukacyjny na świecie i doskonałe równouprawnienie płci. Uwielbiają "saunowanie" Mają też swoje słabości: duże spożycie psychotropów, skłonności samobójcze, nadużywanie alkoholu, najwyższy wskaźnik morderstw w Europie Zachodniej, trzecie miejsce na świecie w ilości posiadanej broni palnej. Autor wspomniał też o historii panowania Szwecji i kłopotach z Rosją.

Wreszcie Szwecja, ta najbardziej znana i otwarta na obcokrajowców, ale nie lubiana przez sąsiadów, zwłaszcza Danię i Norwegię. Podziwiana za styl rządzenia, zdroworozsądkowe podejście do życia, skromność i powściągliwość. Mająca wielu poczytnych pisarzy i znane światowe marki produktów. Wzbudzająca też mnóstwo emocji swoimi skrajnymi zachowaniami.

Kończąc, Skandynawia to kraje wzbudzające zazdrość i ciekawość, bogate, solidne i racjonalnie zarządzane. Oczywiście mają swoje problemy i słabości, ale w świetle tych pozytywnych aspektów mogą się wydawać drobiazgami.

wtorek, 24 stycznia 2017

Skrawki - Sigrid Combüchen



Przeczytana na potrzeby DKK.
Nie wiem czy pisarka napisała najpierw powieść czy wymyśliła tytuł. Niemniej tytuł pasuje do wnętrza książki, która składa się ze skrawków opowieści: pisanej książki, życia autorki i listów czytelniczki / bohaterki jednej z książek pisarki. Tych skrawków jest tak dużo, często przekładanych ze strony na stronę, z akapitu na akapit, odkładanych, wplatanych, że czasami nie umiałam poskładać ich w całość. Starałam się czytać rzetelnie, jak zresztą każdą czytaną pozycję, ale były kawałki, że pogubiłam się - skrawki dosłownie mnie przysypały. Czasami mnie nużyła swoją powolną akcją i jak dla mnie zbyt szczegółowymi opisami niektórych zdarzeń. Traciłam wątek, albo chciałam już go zakończyć i znaleźć kolejny. Miałam wrażenie jakiegoś bałaganu edytorskiego albo bałaganu myśli.
Z przykrością przyznaję, że nie sięgnęłabym po tą książkę z własnego wyboru.

Choć oczywiście jak z większości książek tak i z tej da się wyciągnąć coś ważnego, wartościowego, niebanalnego, ciekawego, itd.

Takim ważnym i smutnym skrawkiem w tej książce był dla mnie wątek choroby nowotworowej nastoletniego Åke, brata bohaterki. Często w takich chwilach rodzice zwierają szyki aby pomóc dziecku. Miałam wrażenie, że w tej rodzinie zachwiana była kolejność spraw. Ważniejsze np. choroba Åke zepchnięta została na dalszą pozycję a reperowanie zdrowia ojca, któremu często zdarzało się skupiać na sobie uwagę, potraktowane zostało jako priorytetowe. Kiedy przyszła kolej na Åkego, nie mówiono o tym na zewnątrz, robiono co konieczne, ale oddano tez sprawę losowi... Matka nie chciała znać prawdy, wypierała chorobę syna, więc pozostali domownicy nie mówili o chorobie.


Zwracającym moją uwagę był oczywiście skrawek o wysyłaniu korespondencji pomiędzy pisarką i bohaterką jej książki Heddzie. Przez lata wymiany listów Hedda, otwarta i szczera, wyznała pisarce tyle historii rodzinnych, że posłużyły one do napisania przez nią kolejnej powieści. Może nie byłoby w tym nic nagannego, gdyby nie to iż Hedda nie miała wiedzy, że jest manipulowana i wykorzystywana. Po odkryciu prawdy poczuła rozczarowanie i gorycz. Zadałam sobie pytanie - czy w imię stworzenia książki, często bytu trwalszego niż ludzkie życie - warto to czyjeś życie ukraść, nie liczyć się z jego bohaterem i właścicielem?

O samej Heddzie słów kilka:  jedyna córka z czwórki rodzeństwa, która po osiągnięciu dojrzałości zaczyna coraz mocniej odczuwać duszną atmosferę domu, wyjeżdża do Sztokholmu. Zderza się z innym światem, początkowo trudnymi warunkami mieszkaniowymi, próbami zostania aktorką. Staje się kobietą, poznaje namiętność i jej ulotność. Wreszcie poznaje "właściwego" mężczyznę aby założyć rodzinę, itd... Szybko zostaje matką...

Rozstałam się z książką z ulgą....

wtorek, 17 stycznia 2017

Kostka i Bruno. Szkolne przygody - Dominika Słomińska



Doczekaliśmy się i przeczytaliśmy kolejne przygody Kostki i Bruna.
Dzięki tej książce można poruszyć kolejne ciekawe i ważne rozmowy z dzieckiem, do czego autorka zachęca pisząc, że..."uważna rozmowa to najwspanialsze narzędzie wychowawcze".

W tej książce Kostka i Bruno to uczniowie pierwszej klasy. Wraz z nimi przebrniemy przez kolejne istotne dylematy człowieka w tym wieku.
Tym razem opowieści jest 14 i 14 komentarzy dla rodziców.
W książce jest kolorowo od ilustracji i całych różnokolorowych stron, niektóre fragmenty tekstu także zostały zapisane kolorową i pogrubioną czcionką, ale bynajmniej nie jest tego za dużo, nas przyciągało i "ocieplało" problematykę.

Zagadnienia omówione przez autorkę:
1. Lęk związany z nie w pełni sprawną ręką po zdjęciu gipsu i koniecznością jej rehabilitacji. Co zrobić, aby pomóc dziecku - przedstawić cel, ustalić stały czas ćwiczeń, uatrakcyjnić je, koniecznie pochwalić po każdym sukcesie.
2. Przeżycia związane z pójściem do szkoły, prezentacja samego siebie, zapoznawanie się z koleżeństwem w klasie, ustalanie norm zachowań. Jak pomóc dziecku na kolejnym etapie rozwoju - wspierać, nie straszyć, robić rzeczy wspólnie, kształtować nowe nawyki, być zainteresowanym jego odczuciami po szkole.
3. "Kozioł ofiarny" - kształtowanie właściwej postawy względem swojej ułomności. Samoświadomość wzmacnia i dodaje otuchy, dlatego dobrze jest rozmawiać z dzieckiem o jego problemach jednocześnie pokazując mu jego silne strony.
4. Kłótnia z kolegami, normalna rzecz, ważne jak z tej sytuacji wybrnąć z szacunkiem do samego siebie i do tej drugiej osoby. Warto wysłuchać innych, a potem przemyśleć sprawę i podjąć decyzję samemu.
5. Zwierzę dla dziecka - wszystkie za i przeciw, właściwe traktowanie, odpowiedzialność, szacunek i świadomość odejścia.
6. Wypadek, problem ze zdrowiem bliskiej osoby. Jak mówić dziecku o takich sprawach, jak sobie radzić w nagłych wypadkach, gdzie szukać pomocy.
7. Czy istnieje Święty Mikołaj? Pewnie, dopóki sami w to wierzymy to dziecko też będzie...
8. Rozwijanie w dziecku pasji - otwieranie nowych możliwości, zachęcanie, szukanie. To wzmacnia i uskrzydla, ale to rodzice są najlepszym wzorem.
9. Postawa w stosunku do innych ludzi i zwierząt, ciekawość świata, pasje. Rodzic pozwala dziecku dokonywać własnych ocen, i wyborów, jest przewodnikiem, pozwala na błędy i potknięcia, bo one prowadzą do umiejętności niezbędnych przez całe życie.
10. Przekleństwa u dziecka. Jak sobie radzić - nie zwracać uwagi, tłumaczyć, zadziałać elokwentnie...
11. Pojawienie się rodzeństwa - radość, szok, strach. Jak wyjaśnić i oswoić - wiele rzeczy robić wspólnie, nie odsuwać, tłumaczyć, pokazywać...
12. Wyjazd rodzica - jak przygotować dziecko, aby tęskniło ale nie rozpaczało.
13. Czy słowo gruby to obraza? Samoocena - jak kształtować, wspierać, dawać pozytywne przykłady i wzmocnienia...
14. Wpływ innych na dziecko. Jak uczyć dziecko aby miało swój rozsądek i wiarę we własne zdanie.

Te istotne sprawy opisane w umiejętny i ciekawy sposób przez autorkę mogą być wsparciem dla opiekunów.  Czasami wiemy jak wyjaśnić dziecku problem,  ale ono potrzebuje dodatkowego wzmocnienia. Potrzebuje usłyszeć inne podobne do naszego głosy a takie książki jak Dominiki Słomińskiej są nieodzowne.
To specjalistyczna literatura podana w przystępny sposób.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość - Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka



Człowieka już nie ma, ale został w ludzkiej pamięci, książkach i w hospicjum.

Kiedy czytałam książkę zapomniałam, że przeniósł się do innej rzeczywistości. Teksty wciąż żywe, intensywne i ważne.

Książkę przeczytałam bardzo szybko i z wielkim zainteresowaniem. I choć waga niektórych poruszanych tematów to raczej kaliber ciężki to całość podana jest w nadzwyczaj przystępny sposób, czasem nawet żartobliwy.
To książka o życiu i jego wszystkich aspektach: radościach, smutkach, codziennościach, wyborach i zrządzeniach losu.
To książka o ludziach, różnej profesji i proweniencji, różnych charakterów i moralności, którzy stanęli na drodze bohatera.
To książka o księżach i o księdzu, który dla mnie był po prostu porządnym człowiekiem, empatycznym, delikatnym i konsekwentnym. Prosto i rzeczowo mówił o sprawach bliskich człowiekowi, tematy trudne starał się przekazywać w łatwiejszy sposób. Był otwarty na człowieka i dla tego człowieka działał. Nie osądzał, ale służył i pomagał. Wciągał w tę pomoc innych, czasem skreślonych przez ich środowisko.
Mówił otwarcie o sprawach, które w kościele mu się nie podobają, o różnych problemach księży i całej struktury. Nie bał się ostracyzmu ze strony swojego środowiska. Był wykształcony i oczytany, o szerokich horyzontach myślowych, otwarty w podejściu do ludzi. Może to było jego tarczą?

W zawartej w książce rozmowie ksiądz Kaczkowski w szczery i prostolinijny sposób opowiada o swoim dochodzeniu do kapłaństwa, o istocie swojej wiary, o pasji pomagania ludziom, o kościele.
W jego odpowiedziach znalazłam wiele informacji podanych w rzeczowych słowach i choć dalej trudno mi się z niektórymi wyjaśnieniami pogodzić na poziomie emocjonalnym to rozumiem je na poziomie moralnym.

Mi brakuje takich głosów z wnętrza kościoła, rozsądnych, rzeczowych, które spraw ważnych nie owijają w bawełnę, a z drugiej strony miłosiernych, życzliwych i uduchowionych. To co głosił było prawdziwe i spójne, praca u podstaw szła na równi z wiarą i jej przesłaniem, mówił, słuchał i rozmawiał.

Z książki można dowiedzieć się o jego domu rodzinnym, o relacjach w nim panujących i o podejściu rodziców do dzieci, min. Jana. O procesie edukacji, o drodze do powołania, życiu w seminarium. Pokazane są pierwsze kroki w kapłaństwie i w pracy kapelana w szpitalu, samorozwój i realizacja pomysłu z hospicjum. Jest rozmowa o sprawach bioetycznych, autorytetach tych znanych i mniej znanych, o kościele tym właściwym i "pluszowym", sumieniu i wreszcie chorobie współautora. Te ostatnie to bardzo szczególne wspomnienia i choć podparte głęboką wiarą Jana Kaczkowskiego to mimo to słychać w nich strach, ból, trud, cierpienie i nadzieję na jak najdłuższe działanie po tej stronie. Bliskie i ludzkie, bez górnolotnego "gadania".

Polecam do rozważenia jego zdanie: ,,Powtarzam jak mantrę: w sprawach zasadniczych - jedność, w drugorzędnych - wolność, a nad wszystkim - miłosierdzie".
Czyż z takim podejściem, rzeczy nie byłyby prostsze a ludziom żyło się łatwiej?

piątek, 13 stycznia 2017

Tancerka - wizyta w kinie

Chciałam się podzielić emocjami po ostatnim wyjściu na film. Debiutantka Stéphanie Di Giusto, przypomina w nim legendarną postać Amerykanki Marie-Louise Fuller (1862–1928). To pionierka tańca nowoczesnego, zwanego serpentynowym. W swoich czasach była zjawiskiem inspirującym paryską bohemę: malarzy, poetów, rzeźbiarzy, choreografów i filmowców, m.in. Toulouse-Lautreca i braci Lumière.

Na czym polegało jej nowatorstwo, otóż wkładając długi drewniany drążek w ręce i nakładając na taką konstrukcję metry jedwabiu artystka przeobrażała się na scenie w abstrakcyjne esy-floresy. A kiedy spełniono jej dalsze wizje i dodano kolorowe oświetlenie a później i lustra robiło to euforyczne, energetyczne i zadziwiające wrażenie. Jej przedstawienia przyciągały tłumy i piorunowały swoim efektem.

Kiedy w filmie były sceny z tańcem siedziałam jak zahipnotyzowana, w jakimś uniesieniu i stanie ekstatyczności. Po 108 minutach filmu wyszłam z sali naładowana energią z chęcią tańca i niczym nieskrępowanego ruchu.

Dla mnie Loie to była wizjonerka, która w dążeniu do realizacji swojej wizji była nieugięta. Konsekwentna i wytrwała w działaniu, ale delikatna i empatyczna w stosunku do ludzi. Jej pomysł wymagał od niej ciężkiej fizycznej pracy i samozaparcia. Podziwiałam ją za to niepoddawanie się fizycznym cierpieniom, za ciągłe podnoszenie się po upadkach. Mimo wielu przeciwności miała w historii swój czas, swoje "pięć minut", stworzyła coś pięknego.

Znawcy orzekli, że przeoczyła nowy nurt, którego nawet próbowała, ale zarzuciła. Wykorzystała to kolejna wizjonerka Isadora Duncan, ale to już inna historia.

czwartek, 12 stycznia 2017

Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie - Ramita Navai



Książka Ramity Navai była dla mnie podróżą sentymentalną do miasta w którym byłam, do kraju który częściowo zwiedziłam. Udało mi się zobaczyć i usłyszeć  jakiś kawałek kultury, zwyczajów i zachowania. Byłam też gościem w domach mieszkańców Iranu, dopuszczona do prywatnych wydarzeń i działań. Wysłuchałam ich opowieści, odpowiadałam na pytania.
To niewątpliwie inna kultura, obyczajowość i zachowania, niemniej większość napotkanych tam ludzi była nadzwyczaj życzliwa, pomocna i ciekawa świata.

Autorka swoje opowieści poświęciła sprawom obyczajowym, które w takim kraju jak Iran są zakazane, karane, ukrywane lub zakłamywane.
Każda opowieść zawierała dla mnie inny ładunek emocjonalny. Autorka w umiejętny sposób ubrała w ważne problemy swoich bohaterów, których stworzyła na podstawie postaci autentycznych lub stworzonych na potrzeby tej książki. Poruszyła wstydliwe, ukrywane, niewygodne dla władzy i ludzi sprawy. Zamiecione pod dywan, schowane za czadorami, ukryte w  zakamarkach meczetów.
Kłamstwa o których pisze autorka to forma kamuflażu i obrony w tym zdominowanym przez zakazy i dwulicowość kraju. Sama władza narzuca jedno a robi drugie, każe za niedokładny strój a pozwala na zawieranie fikcyjnych, krótkoterminowych ślubów. Piętnuje rozpustę a sama nie jest wolna od pokus, nierządu i czynów lubieżnych. Zakazuje oglądania telewizji spoza kraju, a anteny satelitarne są na większości mieszkań i domów. Nawołuje do duchowości a sama ją zagubiła.

Teheran to miasto kontrastów, ogromne, zróżnicowane obyczajowo, społecznie i ekonomicznie, podzielone na bogatych i biednych, wyzwolonych i zacofanych, religijnych i niewierzących. To miasto które gna, w którym jest ruch, hałas i ogromne zanieczyszczenie. To miasto w którym można się zagubić tak fizycznie jak i mentalnie. Niemniej stałą jest Wali Asr, wokół, której kręci się ta karuzela różnorodności.


Swoich bohaterów wzięła z wielu kręgów kulturowo - społecznych Teheranu. Czytając książkę Ramity Navai spotkamy Dariusza członka MEK, który powraca po latach do miasta z misją zabicia ważnej persony.  Somaję młodą, uroczą i skromną dziewczynę, z konserwatywnego domu, która po wyjściu za mąż z miłości, szybko dowiaduje się, że dla męża była tylko chwilową zachcianką.
Amira, którego rodziców zabrała z tego świata machina rewolucyjna, zaś on stara się na niej zemścić swoją nielegalną działalnością - pisze bloga o nieprawościach władzy. Biżana, człowieka z półświatka, handlarza metamfetaminy, działającego w oparciu o sieć powiązań z władzą.
Lejlę, piękną ale pochodząca z biednej rodziny dziewczynę, z marzeniami o lepszym życiu. Mortezę, delikatnego chłopaka, basidżiego, który zdecydował się na zmianę płci (dopuszczona w Iranie). Asghara, właściciela szulerni. Faridy, kobiety dojrzałej, poszukującej duchowości i sprawiedliwości.

Część spraw poruszonych przez Ramitę Navai pamiętam z innych lektur, min Shirin Ebadi, Marjane Satrapi, Azar Nafisi, Farah Pahlavi, które ukazują swój kraj i jego specyfikę przed i po rewolucji.

W mojej opinii autorce udało się oddać klimat panujący w Teheranie, ukazać różnice, bolączki, lęki, ograniczenia moralne i społeczne. Wyczułam również tęsknotę za krajem, w którym ludzie będą mogli swobodnie odetchnąć, spokojnie żyć i dokonywać wyborów zgodnie ze swoim sumieniem.

niedziela, 1 stycznia 2017

Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki - Joanna Siedlecka


Przeczytana na potrzeby Dyskusyjnego Klubu Książki.

"Biografie odtajnione" poświęciła autorka czołówce ówczesnej elity intelektualnej, która oczywiście ze swojej natury rzeczy miała wpływ na postawy a czasem i zachowanie społeczeństwa.
Nie sięgnęłabym po tą książkę, gdyby nie zobowiązanie wobec DKK, niemniej książka jest napisana ciekawie i wciąga w swoją treść. Niektóre z pisanych biografii były dla mnie nowe i ciekawe, barwne życiorysy zaskakiwały i zastanawiały, czasami bawiły, czasami zasmucały.

Jakoś nigdy nie zgłębiałam szczegółowo tematu inwigilacji, a raczej jej zasięgu, oczywiście wiedziałam, że państwa z bloku socjalistycznego monitorowały życie swoich obywateli, niektórych bardziej szczegółowo(widziałam Życie na podsłuchu, Przesłuchanie, itp. czytałam prasę). Niemniej u Siedleckiej zobaczyłam jak potężna to była machina, jak wiele ludzi było w nią wrzuconych, zarówno zawodowo jak i "dorywczo". Jak daleko i jakimi środkami funkcjonariusze docierali do szpiegowanych osób.
Z książki Siedleckiej wyłania się obraz dramatycznych przejść ludzi, w tym przypadku pisarzy, którym bezpieka zniszczyła karierę, zdrowie a także życie osobiste. Współczułam Broniewskiemu, Gombrowiczowi i Kamieńskiej, którzy czasami ostatkiem sił walczyli o swoją codzienność, rodzinę, możliwość powrotu do ojczyzny albo o prawo do godnego życia.
Autorki nie da się posądzić o nierzetelność, bo z dbałością o detale, w oparciu o ogólnodostępne materiały źródłowe, przytacza fakty, nazwiska, skany dokumentów i zdjęcia. Wszystkie te wiadomości wpisane są w jej rozważania i opowieść przybliżającą ówczesne realia.

Po niektórych opowieściach pozostało rozczarowanie, bo zaczytywałam się Krystyną Siesicką, oglądałam Szaleństwo Majki Skowron, ale byłam wtedy wczesną nastolatką, a oni dojrzałymi ludźmi, którzy nie wstydzili się robić tego co robili. Ludzie są zdolni do wielu niegodziwości, zależy tylko od środowiska w jakim im przyszło żyć. Im środowisko prostsze tym łatwiej, niestety czasy socjalistyczne nie wpływały pozytywnie na życie i relacje międzyludzkie, cenione były cechy charakteru, które uważa się za niegodziwe, podłe, okrutne, złe. Zawsze takie systemy wypaczają, uwypuklają i wykorzystują te ciemniejsze moce ludzi.

Ten niesprawiedliwy system wznosił na wyżyny miernoty, bo były "blisko" związane z systemem, nagradzał, dawał fory, otwierał możliwości, a niszczył ludzi wartościowych, zdolnych, prawych i niezależnych.


Po przeczytaniu książki nie zadawałam sobie pytania „po co to wszystko znowu wyciągać”, bo warto wiedzieć, jeśli ktoś ma taką potrzebę, na tym polega życie w wolnym kraju.
Nie będę też "rozliczać", bo każdy uwikłany może to zrobić sam, jeśli ma sumienie i szacunek do siebie i innych. Nie będę usprawiedliwiać, bo każdy robi to za siebie. Nie będę oceniać, bo nie mam prawa. Niemniej smutno mi bo:
            Ludzie, którzy mieli nieść kaganek oświaty, rozświetlać mrok intelektualny sami trwali w ciemności i skamielinie. Produkowali niestrawne i niegodziwe "dzieła" byle tylko przypodobać się władzy.
            Ludzie, którzy byli perełkami byli niszczeni i nawet w wolnej Polsce nikt im tego nie wynagrodził, bo czasami było już za późno, a czasami o nich zapomniano.
            Twórcy, którzy zbudowali swoje kariery z pomocą SB często mają się świetnie i dzisiaj, nikt im nie zabrał sławy i pieniędzy z PRL-u, mało tego często gloryfikowano ich i nagradzano w wolnej Polsce. Niektórzy z nich świetnie prosperują ówcześnie i mają w poważaniu tych którym zaszkodzili.
            Kolejne rządy nie umiały rzeczowo i bez niezdrowych emocji rozwiązać problemu inwigilacji z poprzedniej epoki.

Pozostaje pytanie, komu ufać, kogo słuchać...? Życzyłaby sobie światłych, inteligentnych, niezależnych, niezawisłych i wizjonerskich elit, czystych i prostolinijnych moralnie. Ale wiem też, że to tylko ludzie....