Szukaj na tym blogu

wtorek, 26 grudnia 2017

Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller - Jakub Winiarski, Jolanta Rawska

Wyczekana w bibliotece.

To poradnik o niebagatelnych rozmiarach, pisany drobną czcionką i zawierający moc porad i ścieżek prowadzących do napisania książki. Jakub Winiarski jest specjalistą od kreatywnego pisania, wykładowcą, prowadzącym warsztaty i spotkania, prowadzący bloga. Generalnie człowiek, który pisze i naucza pisania. Ta księga to pokłosie jego doświadczeń, napisana wspólnie z Jolantą Rawską z zamiłowania poetycką duszą i fanką pisania, daje podwaliny do pisania własnych dzieł.
To bardzo obszernie rozpisana encyklopedia twórców literatury dla adeptów sztuki. Żeby przejść ten poradnik za jednym czytaniem trzeba mieć dużo samozaparcia, motywacji i czasu. Ja przekopywałam się przez nią kilka miesięcy, ale i tak zrobiłam to wyrywkowo. Ten tom jest bardzo ambitny, drobiazgowy i szczegółowy, dla ludzi, którzy poważnie myślą o napisaniu książki albo mają już pomysł, ale potrzebują ubrania go w struktury, sceny, narrację, dialogi. Zebrane treści przydadzą się średnio-zaawansowanym i wzwyż. Mnie osobiście przytłoczył zakres księgi. Ilość materiału godna pochylenia czoła. Część treści sprawiła mi trudność, ale tylko dlatego, że ja przyswajam takie przewodniki w wersji łatwiejszej. Współtwórcy Joanna Rawska i Jakub Winiarski bardzo ambitnie podeszli do sprawy i stworzyli kompendium, które polecam wszystkim ambitnym.

Z książki można dowiedzieć się zdecydowanie wszystkiego od początku do końca, szczegółów, detali, drobiazgów i błahostek, które pomogą stworzyć coś własnego. Ta zacna księga podpowiada to co najważniejsze dla zbudowania książki. Najpierw powoli i ogólnie, trochę o pisaniu, pisarzu, języku, natchnieniu, inspiracji, poprawności. Następnie o tym jak powołać do życia wyjątkowych bohaterów, określić cel jaki mają i ich motywacje. Potem stworzenie fabuły, najlepiej fascynującej, aby porwała czytelnika. A dalej, jak wszystko zaplanować, przygotować ciekawą narrację i napisać doskonały dialog. Jeszcze wybrać czas i miejsce.

W tej księdze znajdziecie wiedzę jak napisać z intrygą a jak z poczuciem humoru. Jak stworzyć ciekawą scenę miłosną czy erotyczną. Można znaleźć metody na dopadające blokady i pustki pisarskie. Dowiedzieć się jak finiszować.
Oczywiście jest rozdział o przygotowaniu maszynopisu dla wydawcy. O różnych etapach i tajnikach opowiadają specjaliści. Sporo ciekawostek, wspomnień, uwag, podziękowań.
W księdze zawarto mnóstwo przykładów z literatury. Jest co czytać i z czego czerpać.

piątek, 22 grudnia 2017

Wędrowne ptaki - Michael Roher

Wypożyczona w bibliotece.

To metaforyczna książka dla dzieci i dorosłych. Niezwykła w swojej symbolice przekazu. Ilustracje wypełniające całe strony to dzieła sztuki. Tekstu jest niewiele, ale jego wymowa tak nasycona, że więcej nie trzeba.
Jestem zachwycona. Razem z córką dyskutowałyśmy o tematyce w niej zawartej, o możliwych interpretacjach, wyobrażeniach i symbolice.

Kim tak naprawdę są owe ptaki? Czy to niezależne, czy ciągle poszukujące swojego miejsca byty? Czy to niedoścignione wzorce i protoplaści. A może zależne stworzenia wymagające ochrony i troski, zwłaszcza w trudnych okresach, wielce niesprzyjających, np. zimno, głód.
Ptaki to ciągła inspiracja dla ludzi w tak wielu obszarach, min. technice i sztuce. To metafory w poezji, malarstwie, rzeźbie. Literatura często wykorzystywała je na swoich kartach, zamieniała w nie ludzi, aby Ci zobaczyli świat z innej perspektywy, zrozumieli coś, zostali odczarowani...
A ileż powiedzeń jest z ptakami w rolach głównych: wolna jak ptak; jedna jaskółka wiosny nie czyni; kruk krukowi oka nie wykole; wybiera się jak sójka za morze; zły to ptak, co własne gniazdo kala. 

Autor w swojej opowieści wybrał ptaki, aby oddać właściwie sprawę migracji i niekoniecznie ptaków. Ptaki to tylko woal za którym skryci są przybysze z obcych stron.
Książka opowiada o ptakach przybywających do pewnego miejsca z różnych stron świata. Powody ich przybycia są bardzo różne i różne postawy do miejsca odwiedzin. Te migracje są tak różne jak różne są ptaki, jedne wędrują, bo coś ich wygnało z własnego kraju, inne bo szukają lepszego bytu.
Migrując natrafiają na podobne problemy: brak tolerancji, akceptacji, perspektyw, pomocy, możliwości.

Autor stara się pokazać problem migracji, odbioru emigrantów i adaptacji. Kiedy do lasu przylatują wędrowne ptaki wita je Łukasz. To osoba, która stara się poznać i zaakceptować nowo przybyłych. Ci czasami budowali gniazda, chwilowo stawali się elementami otoczenia. Ich inność wprowadzała w codzienność nowy, ciekawy akcent. Łukasz przebywając i obserwując poznaje je coraz lepiej, rozumie ich sposób komunikacji, zwyczaje. Niestety to za mało i kiedy nadchodzi jesień ptaki odlatują w kolejne miejsca. Niemniej jeden z ptaków chce pozostać w mieście, pragnie zagrzać miejsce na dłużej, mieć dom, coś stałego. To dziewczynka, której Łukasz stara się pomóc, prowadzi ją do specjalnego domu, który stworzyła Pani Lorentz. Tam wraz z inną emigrantką znajdują dom, wsparcie i ciepło. Zaczynają nowe życie, z nadzieją patrzą w przyszłość. Zaczynają wierzyć w ludzi i ich chęć pomocy.

Cudna książka o trudnym temacie, tak odwiecznym i odświeżanym przy okazji jakiś kataklizmów lub wahań społeczno-ekonomicznych. Pokazująca zarówno przybyszów jak i mieszkańców. Jak jedni ciągle poszukują a drudzy ufają i pomagają lub nie. Całą gamę możliwych zachowań jednej i drugiej strony.
Oczywiście interpretację można rozszerzyć, bo każda zmiana może nieść niemiłe uczucia. To jak sobie z tym przybywający poradzi zależy od niego i otoczenia z którym się zderza.

czwartek, 21 grudnia 2017

Nic nie zdarza się przypadkiem - Tiziano Terzani

Na potrzeby Dyskusyjnego Klubu Książki

Przez moje ręce przeszła druga książka tego autora po "W Azji" i druga bardzo wartościowa. Tiziano Terzani to taki autor,  który pisze o rzeczach wielkich ważnych i bliskich człowiekowi. Jego książki są czytane i polecane innym, zastanawiają i zatrzymują w codzienności. Warto się zadumać i czerpać dla siebie.

Tiziano Terzani podróżował do miejsc, w których coś się działo, a najbardziej interesowały go wydarzenia w Azji. Jak mało kto znal ten region i jego problemy, był blisko nawet dosłownie, bo kilka lat mieszkał w Chinach. Przyglądał się, zapisywał i przekazywał odbiorcom. Spod jego rąk wychodziły bardzo wartościowe i ważne dowody na różnoraką działalność człowieka. Opisał walkę, zniewolenie, niedolę, ucieczkę, wygnanie, otwartość, dobroć i nadzieję człowieka. Skupiał się na człowieku i wydarzeniach wokół niego. Ostatnia książka też skupia się na człowieku, najbliższym autorowi - Tiziano Terzanim. To zapis jego podróży w różne zakątki świata i w głąb siebie, to podróż fizyczna i duchowa, to podróż zmaganie, poszukiwanie i ukojenie. Ostatnia w jego życiu, ale prowadząca najdalej, do świata nieodkrytego, do terra incognita duchowości i tej drugiej strony.

„Nic nie zdarza się przypadkiem” to książka głęboko osobista, poszukująca metody uzdrowienia ciała i duszy a wszystko po to by zrozumieć chorobę, przyjrzeć się jej sensowi, pogodzić się z nią i zaakceptować.
Autor poddaje się różnym terapiom konwencjonalnym i niekonwencjonalnym. Rozpoczyna w nowojorskiej klinice chemioterapią, którą opisuje dokładnie, ale z umiejętnością i wyczuciem wrażliwego obserwatora. Potem radioterapia z jej plusami i minusami. Przy okazji opisuje też podejście lekarzy do pacjentów, choć profesjonalne to instrumentalne bez krzty życzliwości. Następnie kroki swoje kieruje do specjalisty od homeopatii, która go intryguje i pociąga. Chce jej zaufać i wierzyć, bo ma w sobie coś racjonalnego i nienachalnego. Przemierza ścieżki jogi, ajurwedy, medytacji, ćwiczeń oddechowych, samotności i ciszy. Próbuje płukania jelit, ziół, dziwnych mikstur, cudownych grzybów. Chce sprawdzić wszystko i nie nie jest to bynajmniej desperacja, raczej poszukiwanie, chęć sprawdzenia. Kieruje się doświadczeniami Dalajlamy, który antybiotyki popijał niezwykłą miksturą. Czasami pokazuje naiwność chorych i naciąganie nawiedzonych uzdrowicieli.
Przygląda się znaczeniu mózgu i emocji, przygląda się chorobie i podąża jej tropem, szuka źródła powstania i ujścia. Szuka miejsc, ludzi i środków. Wszystkiego dotyka, wszystko chce sprawdzić, dać wszystkiemu szansę, bo nie zawsze lekarz wyleczy a szaman uśmierci.

Dzięki autorowi podróżujemy przez kraje i kontynenty, przez medycynę konwencjonalną i alternatywną, przez doświadczanie i oddawanie się sprawdzonym metodom. To podróż niezwykła, wielowymiarowa, pokazująca całe bogactwo i wachlarz możliwości leczenia ciała i ducha. Autor nie odrzuca niczego, nie pomija, nie klasyfikuje, przecież jednemu pomaga to a innemu coś innego. Przekonuje, że z chorobą nie warto walczyć, że warto się nią zaopiekować, zająć z troską, pogodzić.


Tiziano Terzani pokazuje świat nauki i świat wierzeń, świat na wskroś cielesny i na wskroś duchowy. Zawierza emocjom, sobie samemu i filozofii ludzkości. Łączy magię Wschodu z racjonalnością Zachodu stawiając je na równi z ich przekazem i wiarą. Czytelnikowi zostawia mapę możliwości a już od jego chęci i pojmowania świata zależy co z tym zrobi. Opuszcza ten świat spokojny i pogodzony. Do końca niezwykle ciekawie opowiadający o podróżowaniu i człowieku.

Wszystkie dzieci Louisa - Kamil Bałuk

Wyczekana w bibliotece.

Na tą książkę była i jest kolejka w bibliotece. To była ciekawa lektura dla mnie, choć nie wiem co myśleć ogólnie o tematyce, może to, że jeśli człowiek zbyt butnie ingeruje w naturę to wychodzą nadużycia i niebezpieczeństwa dla niego samego, jak nie w tym to w przyszłym pokoleniu. Człowiek jest ciekawy, ale czasami ta ciekawość może zaprowadzić go w niebezpieczne rejony a tam nawet unicestwić. I tego bym się obawiała tak w tym jak i innych obszarach, np. eksploatacji i złego traktowania wszelkich dóbr jakie z ziemi pochodzą. Niestety wielu ludziom brakuje szacunku dla drugiego człowieka i otoczenia. 

Kamil Bałuk opisuje w swojej książce tematykę stworzenia człowieka metodami innymi niż naturalne. Mamy więc banki spermy, kliniki inseminacyjne, dzieci z dawców i tych którzy tą spermą się "dzielili"- śpieszyli z pomocą. Oczywiście jak w wielu dziedzinach tak i tu człowiek zachwiał ideą, nadwerężył przekaz, zmienił tory i nadużył władzy. Opisuje tym samym realny i dotkliwy problem jakim jest niemożność spłodzenia potomka. To nie odległe czasy, w których za niemożność spłodzenia dziecka obwiniano kobietę, naukowcy dawno wykazali odpowiedzialności kobiety i mężczyzny w tym dziele. Teraz mamy czasy, kiedy coraz więcej kobiet i mężczyzn ma kłopoty z urodzeniem dziecka. W książce są akcentowane problemy mężczyzn. Mamy więc tych, którzy nie mogą i tych niewielu, którzy chcą wspomóc, tych drugich jest zdecydowanie mniej stąd też bój o nich.
I tu zaczyna się cała rzecz. W początkach lat osiemdziesiątych kiedy powstawały kliniki oferujące inseminacje nie było wytycznych, norm, regulacji i kontroli. Wszystko szło na żywioł i na "czuja".
Najważniejsze, żeby kobieta była zadowolona, czyli zapłodniona i urodziła dziecko. Niby dawcom gwarantowana była anonimowość i obowiązywały przepisy o ograniczonej liczbie inseminacji z nasienia konkretnego dawcy. Niby można było też wybrać sobie pożądane cechy typu wzrost, kolor oczy, wykształcenie, ale z drugiej strony nie badano szczegółowo dawców, nie znano wielu chorób i zespołów chorobowych. Nie przestrzegano limitów pobierania nasienia od jednego dawcy. Nie było bazy komputerowej, więc trudno było sprawdzić, gdzie dawca jest aktywny, itp. Nie zapisywano dokładnie dawców, więc ta sama kobieta rodziła dzieci z różnych dawców, czasem mieszano nasienie, itp.

Suma summarum wyszedł taki dopust, o którym pisze Kamil Bałuk. Mężczyzna Louis oddawał nasienie w trzech klinikach przez 20 lat. Przy prawdopodobieństwie zapłodnienia oszacowano, że mógł powołać do życia około 200 dzieci. Autor znalazł "bohatera" tego "wyczynu", opisał szczegółowo jego osobowość i motywy: zostawić po sobie kogoś, przekazać geny i nazwisko, nie umrzeć samotnie.
Udało się z nawiązką. W dobie komputerów i internetu te dzieci, dziś trzydziestu kilkulatkowie poszukują, spisują, potwierdzają, tworzą grupy pół sióstr i pół braci, spotykają się, chcą zrozumieć, szukają nitek i tworzą pajęczynę zwaną rodziną. Trywialne i pospolite okazuje się znowu najważniejsze - rodzina i tożsamość.

Autor skupił się na Holandii, ale czy podobne działania nie zdarzyły się w innych miejscach? Niemniej, moim zdaniem Kamil Bałuk napracował się przy tej książce. Rozmawiał z dziećmi, specjalistami i ojcem. Przyglądał się mechanizmom, motywacjom dawców, kobiet i lekarzy, starał się zrozumieć dorosłe dzieci poszukujące odpowiedzi na pytanie skąd pochodzą, dlaczego wyglądają tak a nie inaczej. Jeździł, szukał, czytał i pisał. Rzecz napisana przystępnie, zrozumiale, bez epatowania sensacjami, bez oceniania. Autor ocenę i przemyślenia pozostawił czytelnikom. Takie reportaże lubię czytać najbardziej.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Mysi Domek: Sam i Julia w Lunaparku Karina Schaapman

Wypożyczona w bibliotece.

To książka z serii "Mysi domek. Sam i Julia..."

Ilustracje oparte na niebywałej makiecie, prawdziwym mieście myszek. Można puścić wodze wyobraźni i rozmarzyć się. Wędrować po tej krainie, bywać i odwiedzać, jest to tym łatwiejsze, że można wziąć do ręki książkę i czytać, czytać, czytać. Niezwykłe obrazy przyciągają i motywują do przewracania kolejnych stron. Można przyglądać się, podziwiać i zazdrościć pomysłu, talentu i samozaparcia. Historia z treści też wartościowa.

W części o lunaparku Sam i Julia chcieliby wybrać się do wesołego miasteczka, tym bardziej, że zawitało tuż pod ich domem. Mali bohaterowie mają tylko jeden problem - brak pieniędzy. Jednak kreatywne myszki nie tracą rezonu i po poradę udają się do pana szmaciarza. Ten faktycznie pokazuje im możliwości realizacji marzenia. Krok po kroku wypełniają plan a wraz z nim spełniają potrzebę. Przeżywaliśmy wraz z nimi docieranie do celu a potem radość z realizowania marzenia. Ta historia pokazuje, że warto na coś zapracować samemu, bo satysfakcja jest ogromna i niezapomniana, dająca pożytki na przyszłość.
Dziecku łatwo śledzić historię, bo autorka podzieliła ją na krótkie logiczne rozdziały. To ciepła, ciekawa i łagodna opowieść. Książka z przesłaniem dla czytelników. Warto po nią sięgnąć z czystej przyjemności obcowania z czymś pięknym i ciekawym.

Basia i piłka nożna - Zofia Stanecka

Z biblioteki.

Parę lat temu przeczytaliśmy wiele książek o Basi i jej przeżyciach. Teraz wracamy do nich ponownie dla innej czytelniczki, sięgamy zwłaszcza po te, których jeszcze nie czytaliśmy. Ta seria jest nam bliska, bo z naszego polskiego podwórka. Można się łatwo odnaleźć w którejś historii albo i w wielu.

Ta szczególnie przypadła nam do gustu, nie dlatego że jesteśmy fankami, bo tak nie jest, ale dlatego, że świetnie pokazuje zachowanie w rodzinie podczas konfliktu, sytuacji wymagającej wyjaśnienia i reakcji.

Temat podjęty przez autorkę jest bardzo współczesny i bliski, bo jest w niej zauroczenie piłką nożną i zbieranie kart z piłkarzami. Obserwowaliśmy temat albumów z piłkarzami u znajomych, związaną z tym rywalizację, wyścig, wymiany, negocjacje, kłótnie, itp. Cały szereg zachowań, łatwiejszych i trudnych.
W książce Basia też toczy kłótnie z bratem, jest i zazdrość i rywalizacja. To prowadzi do posunięcia dalekosiężnego w skutkach zarówno dla dziewczynki jak i jej brata.
Mamy tutaj prawdziwy pokaz emocji i reakcji rodziców. Mamy także wspaniałe sposoby mamy na rozwiązanie konfliktu i zjednoczenie dzieci.

Pani Zofia Stanecka pokazała w tej opowieści jak można reagować na nieporozumienia pomiędzy dziećmi, jak dobrze być spokojnym, opanowanym a jednocześnie przebiegłym. Jak wkręcić dzieci w spiralę korzystnych działań, prowadzących do współpracy. Pokazuje jak wzmocnić dzieci w trudnych sytuacjach.

Herbatka u Promyka i inne opowiadania - Aniela Cholewińska – Szkolik

Wypożyczona w bibliotece.

To druga przyjemna książka o misiach. Wraz z misiami znowu podróżujemy po świecie.
Autorka zabiera nas do Londynu, gdzie miś Promyk trochę się nudził, bo jego przyjaciółka Katty musiała wyjść. Postanowił popatrzeć przez okno, gdzie z nieba spadały płatki śniegu. Rozmyślał o miłych spotkaniach przy herbacie, ale na razie był samotny. Otworzył szeroko okno, po czym usłyszał rozmowę dwóch wróbli. Ptaki skarżyły się na zimno i na to, że są głodne. Miś tak się przejął, że szybko przyrządził dla ptaków poczęstunek. Wróble okazały się znakomitymi towarzyszami. Wraz z Katty zaprosił ptaki na następny dzień. Tata dziewczynki zrobił karmnik aby przyjaciołom było wygodnie i przyjemnie.

Następna opowieść jest o misiu z Japonii. Jego przyjaciel Kizuki nie mógł go zabrać na zajęcia karate. Miś poczuł się smutny, nawet trochę zły. Postanowił wybrać się do ogrodów przy pałacu cesarskim i objadać się niezdrowym jedzeniem, zaczął od lodów. Ponieważ poczuł niedosyt poszedł do cukierni a tam wiadomo... Potem spotkał znajomego misia i zjadł z nim frytki, hamburgera w sosie majonezowym, wypił słodki napój. Po pożegnaniu poczuł, że czas do domu, ale rozbolał go brzuch. Na szczęście na poszukiwanie misia wybrał się Kizuki. Miś przyznał się do zjedzenia ogromnej ilości niezdrowego jedzenia. Przyjaciel nie gniewał się na niego, a miś od tej "przygody" nie sięgał po wysoko przetworzoną żywność.

Kolejna opowieść jest o misiu z Meksyku, który aby zadbać o przyjaciela postanawia zrobić dla niego tortillę. Miś wiedział, że jego przyjaciel Tonio ma spory apetyt toteż i placków musiało być dużo. Przygoda skończyła się wielkim sprzątaniem kuchni i ogromnymi zapasami tortilli na kolejne dni.

Maju Dżi to kolejny bohater opowieści. Pochodzi z Indii. To wielbiciel dywanów i odwieczny marzyciel o podróży na tym nietypowym pojeździe. Jego przyjaciel Kamubu zabiera go w urodziny do sklepu z dywanami, w którym ma wybrać sobie jeden. Miś nie posiada się ze szczęścia. W domu siadają na nim i zamykając oczy odbywają najwspanialszą podróż po niezwykłych zakątkach Indii.
Kamubu pokazuje Maji Dżi jak można realizować nawet trudne marzenia, czasem wystarczy wyobraźnia.

Ostatnia opowieść przenosi nas do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, gdzie miś Blue i jego przyjaciółka Becky przygotowują się na święto Halloween. Są i dynie i duchy i ciekawe przebrania. Odwiedzanie domów z prośbą o słodycze. Jest też strasznie jak to w ten dzień bywa. Miś boi się nie na żarty, ale następnego dnia już rozumie, że to głownie jego wyobraźnia.

Międzynarodowe, ciekawe opowieści, z nuta edukacyjną, przesycone ciepłem i życzliwością.

Kuba pomaga tacie - Liesbet Slegers

Z bibioteki.

Dla mnie ta książka była kolejną do czytania, ale mojej młodszej córeczce przypadła mocno do serca. Czytałyśmy ją kilka razy dziennie.
A o czym rzecz. Nic nadzwyczajnego, mały chłopiec spędza czas z tatą, wszystko robią razem, tworzą, naprawiają, brudzą, sprzątają i gotują. Razem. I chyba w tym tkwi urok tej opowiastki, że tata i syn działają wspólnie.
Kuba jest szczęśliwy, że może być z tatą i robić wszystko to co on. Mogą być partnerami. Tata uczy syna jak zamontować haczyki do wieszania ubrań, jak umyć samochód, jak świetnie się bawić i jak przygotować obiad.
Po południu synek z radością i dumą chwali się mamie czego dokonał razem z tatą w ciągu dnia.
Wspaniałe, naprawdę godne polecenia. Ilustracje i opisy historii są łatwe do przyswojenia nawet przez młodsze dzieci. Może w tym tkwi siła tej książeczki.
Wydawnictwo Adamada kojarzy nam się z ciekawą literaturą dla dzieci, kolorową, nieskomplikowaną, ale zawsze przyciągającą i zachęcającą do czytania.

Mały rudzik i wielka przygoda - Elżbieta Pałasz

Z biblioteki.

Doczekałyśmy się na drugą książkę Elżbiety Pałasz, tym razem bohaterami są Basia i rudzik.
Książka jest barwna, wielozadaniowa i bardzo przyjemna w odbiorze estetycznym. Pobudza dzieci do działania, poszukiwania, odpowiadania i reagowania. Można w niej porysować i popisać, a już na pewno podążać za opowieścią. Na drugim planie towarzyszą Basi dwaj krasnale, którzy komentują i dopowiadają.

Basia po kolacji i toalecie poszła spać. Kiedy już smacznie spała coś ją obudziło, okazało się, że to ptaszek urządził sobie koncert za jej oknem, dziewczynka rozmarzyła się - "Też bym chciała mieć skrzydła i latać". Niemniej zasnęła ponownie.
Rano niczego nie pamiętała. Po śniadaniu mama poprosiła ją o przyniesienie koperku z ogródka. Czegóż tam nie było, oprócz kwiatów i roślin mnóstwo pędraków i drzewo, w którym ptaki uwiły swoje gniazda. Z jednego wypadło pisklę, Basia po analizie sytuacji delikatnie usadowiła  malucha we właściwym gnieździe. Rodzice pisklaka byli tak wdzięczni za pomoc, że zgotowali Basi koncert, przepiękny, znany jej już z nocy.
A potem wydarzyło się coś niezwykłego, ptaszek upuścił na Basię piórko, po czym odepchnęła się od ziemi i pofrunęła. Niezwykłe marzenie spełniło się. Basia obserwowała świat z góry, mogła śpiewać, zjadać robaki, ale też... O tym poczytajcie sami, warto.
Ta opowieść pokazuje plusy i minusy marzeń, daje pole do własnych interpretacji i twórczości. Jest łagodna i ciepła. Polecamy mniejszym i większym dzieciom.

wtorek, 12 grudnia 2017

Capa. Szampan i krew - Alex Kershaw

Wypożyczyłam w bibliotece.

Sięgnęłam po tą książkę  zainspirowana wystawą w Muzeum Narodowym "Tak widzą. Panorama fotografii węgierskiej". Zainteresowała mnie postać Roberta Capy a raczej Adreasa Fridemmana i odwaga z jaką robił zdjęcia. Zdjęcia, które przyniosły mu rozgłos pochodzą z konfliktów zbrojnych: wojny domowej w Hiszpani, Drugiej Wojny Światowej na wielu frontach, wojny w Wietnamie i wiele innych. To postać nietuzinkowa, wielowymiarowa i skomplikowana. Dał się poznać jako mistrz, szaleniec, biedak, dandys, wielbiciel kobiet, pełen niepokoju i brawury podróżnik Z książki dowiedziałam się szczegółów o życiu człowieka, który nie rozstawał się z aparatem fotograficznym. Człowiek, który sfotografował wojny toczone w ówczesnym czasie w Europie, stał się niebawem ikoną fotoreportera wojennego.

Capa to wieczny podróżnik, niespokojny duch, który ciągle coś robił, gdzieś bywał, coś tworzył.
Jego osobiste losy były trudne, bo to i bieda i półsieroctwo, śmierć brata, emigracja, tułaczka, wojna. Ale ta ostatnia właśnie dała mu rozgłos i pieniądze na przeżycie. Nie zatrzymywał się jednak na długo, gnał ciągle do przodu, napędzany chęcią życia, zrobienia ważnych zdjęć, zobaczenia miejsc ważnych politycznie i historycznie. Był w środku wojen, ale też wewnątrz powstawania państwa Izraelskiego, udokumentował powojenną Polskę, Czechosłowację i Węgry. Pojechał do Japonii, aby oderwać się od wojny i zrobić zdjęcia dzieciom, jednak nie na długo, bo "matka wojna" upomniała się o niego. Pojechał do Indochin, gdzie rozpoczął się konflikt zbrojny, niestety była to jego ostatnia wyprawa. Zginął z aparatem w ręku.

Warto wspomnieć, że Robert Capa był współzałożycielem agencji fotograficznej Magnum, aby ta dbała finansowo o fotografów. Otrzymał odznaczenie Medal Wolności, napisał książki, nakręcił film i zrobił ogromną ilość zdjęć.

Dla mnie dodatkowym atutem tej książki były czasy i ludzie z, którymi fotograf szybko się zaprzyjaźniał.  Do jego przyjaciół i znajomych należeli Ernest Hemingway, Gary Cooper, John Huston, Irwin Show, John Steinbeck,  Ingrid Bergman.

Czytając tą książkę zanurzyłam się w wir ważnych wydarzeń historycznych a działo się bardzo.

niedziela, 10 grudnia 2017

Migotnik - Roberto Piumini



Nie wiem co mnie zachęciło do przeczytania tej książki, ale nie był to czas stracony. To przyjemna lektura, napisana pięknym językiem i ozdobiona obrazami. Napisana tak, że nawet bez tych ilustracji czytając chce się malować. Jest w niej zawarta historia mężczyzny i chłopca, którzy tworzą zachwycające dzieła na ścianach komnat. Wyobraźnia moja działała na wysokich obrotach podążając za malarzem i twórcą.

To historia smutna, ale też pełna pozytywnych emocji i uczuć. Jasna, przepełniona miłością, przyjaźnią i miłymi relacjami głównych bohaterów. W książce zawarte są wzniosłe ideały, pozytywne przesłanki i siła dobrej ludzkiej energii. Ten smutny watek został tak opisany, że mimo łez zostaje w sercu ciepło i dobre wspomnienie.

Migotnik to historia  Sakumata, mężczyzny o niezwykłym talencie malarskim, który nie narzekał na brak wyobraźni, natchnienia i zamówień. Malował zarówno dla biednych jak i bogatych, a jego sława docierała w coraz dalsze zakątki kraju. Starał się nie odmawiać nikomu i dawać z siebie jak najwięcej, dlatego kiedy przybył do niego posłaniec z odległej krainy, udał sie doń, aby spełnić prośbę władcy. Miał wypełnić pokoje chorego syna owego bogacza pejzażami. Obrazy miały być radością i przyjemnością dla przykutego do tych ścian chłopca.

Przez wiele miesięcy Skumat i chłopiec planują, tworzą w wyobraźni a następnie przenoszą na ściany krajobrazy górskie, nizinne, morza i oceany. Historie na nich zaczynają się zmieniać, tak jak zmienia się ich znajomość. Obaj panowie potrzebują siebie coraz bardziej, spędzają ze sobą każde chwile w dzień i w nocy. Prowadzą bardzo ciekawe i pouczające rozmowy. Obdarzają się uczuciem przyjaźni i zaufania.

To książka o wrażliwości, uważności i serdeczności względem drugiego człowieka. Pisana, ale jakby malowana. Książka pobudzająca wyobraźnię i zmysły.