Szukaj na tym blogu

sobota, 30 września 2017

Singielka i Otello. Na zakręcie - Hanna Bakuła



I znowu, gdyby nie DKK przegapiłabym ciekawą pozycję. Ciekawa była dla mnie pod kątem poznawczym, językowym i kulturowym. Czytałam ją najpierw spokojnie, następnie ze śmiechem na ustach a pod koniec ze współczuciem.
Czasami otwierałam oczy ze zdumienia, bo nie mogłam uwierzyć, że urodzona singielka robi sobie takie numery. Pakuje się w takie zaspy, z których trudno się wydostać i odnosi całkiem duże obrażenia.
Nie mogłam się też oprzeć wrażeniu, że książka oparta jest o doświadczenia życiowe pisarki, bardzo wiele szczegółów występujących w książce odnalazłam w życiu autorki. Niemniej jest to pozycja zabawna, ironiczna, napisana bardzo żywym językiem z manierą warszawsko-artystyczną. Czytając pozycję Pani Bakuły zagłębiłam się w klimaty Saskiej Kępy, towarzystwa wolnego od trosk finansowych, bywających w kraju i za granicą, mających ciekawe życie kulturalne i intelektualne. Autorka pokazała czytelnikom, co można robić gdy człowiek nie wprowadza w swoje życie ograniczeń lub odwrotnie. Jak można spędzać czas samemu i na dodatek cieszyć się tym.


Bohaterka Molly wewnętrzna i zadeklarowana singielka, malarka, artystka, niezależna, dobrze sytuowana, z wieloma znajomościami w kraju i za granicą. Po kilku małżeństwach, bezdzietna, nie obarczona pozostałościami po związkach.
W fazie początkowej książki zaczyna odczuwać potrzebę bycia z kimś na dłużej i bardziej stadnie. O dziwo jej wybór pada na starszego od niej i zaniedbanego docenta UW. Całe jej grono przyjaciół dziwi się jej wyborowi, ale ona nie zrażona tworzy tego kochanka od podstaw, kreuje go na swoją modlę i potrzebę. Miałam wrażenie, że wzoruje się na książce "Kiedy byłem dziełem sztuki" autorstwa Erica-Emmanuela Schmitta. Ubiera swoją sztukę, pokazuje w środowisku, wozi po świecie, uczy i wykorzystuje do seksu. Te zabiegi wytrącają ją z jej słusznie obranej drogi singielki, działają na jej niekorzyść, zakłócają spokój zewnętrzny i wewnętrzny, w końcu przychodzi przebudzenie i rozczarowanie. 
W książce autorka umieściła też wątek prywatny dotyczący operacji plastycznej, nieudanej zresztą, z bolesnymi powikłaniami. 

Miło było poczytać o swobodzie życia Molly, która żyje niezależnie finansowo, łatwo realizuje swoje potrzeby, ma przyjaciół i znajomych w wielu krajach. Ma talent z którego żyje dostatnio i może robić sobie wiele cudownych przyjemności.
Podróżowałam z bohaterką do Nowego Jorku, Francji, Krakowa, poruszałam się za autorką po moim ulubionym mieście Warszawie ze swobodą i znajomością miejsc i ulic.


Historia Hanny Bakuły pokazuje, że nawet doświadczona singielka wpada czasem w czarną dziurę, że daje się wciągnąć w sieć mocno utkaną przez "Szelobę" z której potem trudno się wyrwać. Uwolniona po takim związku ma ochotę na detoksykację i wielką swobodę.
Taka konkluzja mnie naszła, że mężczyźni i kobiety to istoty tak bardzo różne, ale które o dziwo lgną do siebie, czasem nawet na przekór wszystkiemu.

Autorka ozdobiła swoją książkę własnymi rysunkami.

poniedziałek, 25 września 2017

Burka miłości - Reyes Monforte

Z biblioteki.

Przyznam, że sięgnęłam po tą książkę tylko dlatego, że po tytule oczekiwałam trochę innej treści. Czytanie podobnych schematycznie książek zarzuciłam kilka lat temu, dlatego na początku byłam niezadowolona, ale w tej schemat postępowania bohaterów był nieco inny, dlatego pozostałam przy niej i doczytałam. Czyta się ją szybko, bo napisana jest bardzo oczywiście.

Ogólnie schemat podobny tylko postępowanie głównych bohaterów odróżnia ją od pozostałych. Mamy zatem miłość młodej europejki do muzułmanina, wyjazd do jego kraju pochodzenia, narodziny dziecka, kłopoty z powrotem, upokorzenia ze strony teściowej, itd... Z tą różnicą, można by rzec zasadniczą, że ten wybranek kocha ją i szanuje i tak samo jak ona pragnie wyrwania się ze swojego rodzinnego kraju.

Młoda, zbuntowana Maria ucieka z Majorki do Anglii, zostawiając oszołomioną rodzinę. Próbuje szczęścia jako pracownica fabryki przetwórstwa wieprzowiny, firmy handlującej słodyczami a wreszcie w zakładzie pakującym zegarki do sprzedaży bezcłowej na pokładach samolotów. Pewnego razu w urzędzie pracy poznaje 15 lat starszego Nasrada, Afgańczyka, w którym zakochuje się na zabój. Po wzajemnym miesięcznym poznaniu postanawiają zamieszkać razem, ona coraz bardziej zafascynowana kulturą i religią ukochanego odcina się od nielicznych własnych znajomych i nie kontaktuje się z rodziną. Całym jej światem staje się mąż. Fakt, że ten związek jest pełen miłości i poszanowania swoich praw i potrzeb. Maria związała się z mężczyzną, który dbał o nią, dawał jej poczucie bezpieczeństwa i możliwość wolnych wyborów. Ona za to wszystko konsultowała z mężem, był dla niej przewodnikiem, mentorem, przyjacielem, mężem i ojcem ukochanych dzieci. Nie wyobrażała sobie chwil bez niego. Dlatego wybrała się z nim w  daleką i niebezpieczną podróż do kraju, którego nie znała, o którym nie wiele wiedziała, a już na pewno nie była przygotowana na to co tam zastanie.
Potem wpada się w około schematyczne historie....
Maria doświadcza w Afganistanie trudów zwykłego i ubogiego życia, przemoc psychiczną ze strony teściowej, ból porodów i powikłanie, brak  praw dla kobiet i całą gamę niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku ze strony talibów.
Żeby tego było mało boryka się z niemożnością uzyskania pomocy w ambasadzie Hiszpańskiej.
Brak pieniędzy, pracy, praw, jedzenia i strach towarzyszył jej i jej rodzinie każdego dnia. To bardzo trudne i smutne doświadczenie, kiedy matka i dzieci żyją głównie w czterech ścianach.
Historia kończy się w zasadzie happy endem.

Autorka wplotła w treść wiele informacji o sytuacji w Afganistanie pod panowaniem talibów. Treści o ogromie bezprawia, ograniczeniu praw kobiet do zera, nieistotności dzieci, karaniu mężczyzn nawet za drobne uchybienia. Podaje przykłady drastyczne i bolesne, które oblewają czytelnika zimnym albo gorącym strumieniem. W książce pokazała również jak Talibowie skomplikowali najprostsze elementy życia, do już codziennej biedy i trudów dodali cofnięcie kulturowe, zabrali elementarne prawa do życia drugiej części społeczeństwa, zasiali strach i śmierć. Karali bez uzasadnień, sądów, okradali, głodzili, zakazali edukacji i dostępu do wiadomości. Urządzali w miejscach publicznych pokazowe wyroki: kamienowanie, linczowanie, zabijanie z broni palnej


Nie oceniam bohaterki ani jej postępowania, niemniej nie pozyskała mojej sympatii, czasami mnie irytowała swoim uzależnieniem i chęcią bycia super miłą dla rodziny Nasrada. Nie była może kobietą bluszczem, ale to jej zapatrzenie i oddanie mężowi trąciło jakimś uzależnieniem. Zostawiła bez żalu swoją rodzinę, kochającą i tęskniącą, w której zawsze dostawała wsparcie i pomoc. Była zła na siostrę kiedy ta z troski pytała ją czy mąż ją dobrze traktuje a jednocześnie wołała do siostry o pomoc w wyrwaniu jej z kraju ukochanego.


To książka łatwa w odbiorze i przekazie, dla szerokiego kręgu czytelniczego, bo taki jest styl pisarski Reyes Monforte. Niemniej niesie sporo informacji i ostrzeżeń dla niedoinformowanych Europejczyków, zwłaszcza niestety Europejek.

czwartek, 21 września 2017

Grunt pod nogami - Jan Kaczkowski



To książka do rozmyślań, kontemplacji i zrozumienia często trudnych spraw. Warto ją czytać nieśpiesznie, powracać i rozważać.
Wyjątkowo sięgam po słowa tego księdza, bo dla mnie to po prostu charyzmatyczny człowiek, pełen wrażliwości i otwartości na drugiego. To człowiek, dla którego pomoc innym była celem nadrzędnym i robił to z potrzeby serca a nie z wyrachowania.
Warto wsłuchiwać się w głos rozsądku tej instytucji, która naucza innych a sama błądzi. Ks. Jan Kaczkowski był mocnym głosem, serdecznym i odważnym a jednocześnie stabilnym i transparentnym.

Sama książka to zbiór wybranych kazań głoszonych przez księdza Jana Kaczkowskiego pomiędzy styczniem 2013 a lipcem 2015. Czasami są to rozważania podyktowane wprost fragmentami Ewangelii, ale w większości to słowa wygłaszane przez "żebraka", aby pomóc innym ubogim i chorym, w różnych kościołach w Polsce i za granicą.
W książce powtarza się też apel autora o wsparcie dla jego dzieła - Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. To on wielkim wysiłkiem fizycznym i emocjonalnym powołał je do życia i któremu przewodził przez 10 lat.

Kiedy czytałam te wersy to wyobrażałam sobie człowieka, który mógłby być mentorem, wsparciem duchowym, bo sam wiele przeszedł, doświadczył i zobaczył. Był przekonany do swojego powołania i misji, ale miał też swoje potknięcia, znaki zapytania i ludzkie dylematy. Przyznawał się do słabości, kompleksów, pychy, irracjonalnych rzeczy. Bał się swojej choroby, a jednocześnie uczyniła go silniejszym, bardziej wolnym od przyziemnych strachów i ludzkich zachowań.
Podobały mi się słowa księdza, aby nie bać się, bo życia nie da się przewidzieć, że nigdy nie wiemy co się może zdarzyć, że nie potrzebnie zamartwiamy się drobiazgami.

Przytoczę też niezwykle trafne słowa, które znalazłam na stronie 47: "Korzystajmy z daru wolności, póki go mamy. To jest oczywista zachęta do pójścia na wybory samorządowe,... .Dlatego bardzo Was proszę - w imię odpowiedzialności za siebie i za to, co nam zostało dane w tej chyba jedynej reformie, która się naprawdę udała, samorządowej - zagłosujmy." To jego podejście do spraw ogólnospołecznych jest dla mnie czystą formą odpowiedzialności. Nie wtrącał się, ale zwracał uwagę na to co ważne i nawoływał do korzystania z praw i obowiązków obywatelskich

Chylę czoła i wspominam.

wtorek, 12 września 2017

Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian - Ziemowit Szczerek

Z biblioteki.

Po co Polacy jeżdżą na Wschód, do sąsiadów Ukraińców. Co chcą zobaczyć, jakie atrakcje ich przyciągają, jakie emocje nimi kierują. Czy jadąc mają jakąś wiedzę o tym kraju. Jakiego rodzaju ciekawość nimi kieruje. Czy chcą poznać nieodkryte i rzadziej odwiedzane rejony, czy nasycić swoje ego i poczuć się lepszymi. Oczywiście jak to ze wszystkim tak i w tych motywacjach różne występują warianty.
Ziemowit Szczerek w swojej książce uwypuklił przesłanki wynikające z polskiego ego. Pokazał siebie jak i innych podróżników po tym rozległym kraju w nie najciekawszym świetle. Otóż opisani Polacy pojechali tam aby napić się wódki, zajarać, doświadczyć spotkań z bandytami, "zażyć"mocnych emocji i wstrząsów fizycznych. Miałam wrażenie że część z nich nie wiedziała po co tam pojechała i czego się spodziewała. Część z nich karmiła swoje poczucie wyższości nad wschodem i niższości wobec zachodu. Szukała "egzotyki", prymitywizmu, biedy, nie radzenia sobie ze współczesnością. Pojechali, żeby tanio się zabawić cudzym kosztem. Popatrzeć, że komuś jest gorzej, że jest daleko w tyle (ale właściwie za kim; i po co tak gnać), że wymaga wsparcia i troski!?

To książka, która odrzuca, szpeci, odziera, oburza i odurza zarazem. Ziemowit Szczerek przedstawił obraz podróżujących na wschód trochę prześmiewczo, trochę szyderczo, ironicznie a czasem nawet groteskowo. Jego opis jest twardy, brutalny, bez owijania w bawełnę. Nie zamalowywał wulgarności, jeśli tam była, nie pomijał brzydoty jeśli ją widział. Nie odmawiał czytelnikowi dosłowności i bezpośredniości. Używał w swojej opowieści takiego języka jakiego już dawno nie słyszałam i z którym czasami było mi trudno. Niemniej czasami warto zderzyć się z takimi spostrzeżeniami, bo przecież świat jest różnorodny.

Mnie też pociąga wschód, z jego historią, kuchnią, kulturą, powiązaniami, podobieństwami i różnicami, ale postrzegam go inaczej, odbieram go inaczej i w inne miejsca jeżdżę.

niedziela, 10 września 2017

Galopem na przełaj - Maria Ginter



Sięgnęłam po tą książkę po rekomendacji jakie dostaję na pewnym portalu czytelniczym. To była świetna propozycja, bo zawierała wiele elementów, które cenię w książkach.
Po pierwsze to wspomnienia o kobiecie, porywającej swoją energią i pasją życia. Po drugie opisujące oprócz prywatnych wspomnień też arcyważne i ciekawe wydarzenia mające miejsca w Polsce w czasach 1935-1949. Po trzecie napisana została wytrawnym językiem.

Czytając wspomnienia autorki przenosiłam się w jej opowieści. Niezwykła kobieta, przeżywała swoje życie pełną piersią, czego z lubością jej zazdrościłam. Cudownie świadoma swoich potrzeb, pragnień i możliwości. Pomimo, że była panienką z dobrego i bogatego domu, nie zbywało jej na zaradności i umiejętności. Inteligentna dziewczyna, która radziła sobie w różnych sytuacjach i z różnymi ludźmi. Otwarta na różnorakie działania, przebojowa, gotowa na nowe wyzwania i zadania. Szczera, prostolinijna i prawdziwa.
Maria Ginter to odważna, dzielna, pełna energii, samozaparcia i hartu ducha kobieta. Wojna była dla niej wyzwaniem: "...a więc przeżyję to, o czym czytałam w książkach, o czym słuchałam w opowiadaniach. Przeżyję kawałek historii. Sama wezmę w tym udział. Świadomość, że mam teraz taki wspaniały cel istnienia, dodała mi ducha." Niezwykle bojowa i bohaterska, o czym świadczyła służba  Warszawie i jej mieszkańcom podczas wojny.
To silna wewnętrznie i zewnętrznie osoba, która nawet w obliczu straty najbliższych podnosiła się, bo życie toczyło się dalej a w nim wiele zadań i odpowiedzialności.
To kobieta, która nie bała się żadnej pracy, którą przyciągały i pociągały zawody "zarezerwowane" w tamtych czasach dla mężczyzn. Lubiła samochody, tenis, grafikę, malarstwo. Kochała zwierzęta, a wśród nich najbardziej konie.

Bohaterka i autorka książki kochała też mężczyzn swojego pierwszego męża Jana, synka Dzika, drugiego męża Wacka, ale kochała też wolność i niezależność. Trudno jej było wytrzymać długo w stanie nic nie robienia, miała szerokie zainteresowania i silną osobowość, nie znosiła narzucania woli, bo rodził się w niej silny bunt przeciwko temu.

Takie osoby, jak Maria Ginter dodają wiary i mocy we własnych dążeniach i marzeniach. Gorąco polecam lekturę tej pozycji.

Na  koniec coś z  Pani Marii Ginter:
"Bóg stworzył piękny świat i wspaniałą przyrodę. Poczciwe zwierzęta nas karmią, odziewają i pracują za nas. Ptaki śpiewają, kwiaty pachną, gwiazdy mrugają, strumyki szemrzą. Wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie ludzie, którzy z tego raju robią piekło.
Zamiast kochać, radować się życiem, budować i tworzyć, nienawidzą, zazdroszczą, napadają, palą, gwałcą i mordują!" 
Jakie to mi bliskie.

poniedziałek, 4 września 2017

Ukryte działania - Margot Lee Shetterly

Na potrzeby DKK.

Nie sięgnęłabym po tą książkę, gdyby nie propozycja z DKK. Czytałam ją bardzo długo, nie wiem czy to ze względu na temat, czy moją kondycję fizyczną. Niemniej jest to książka ciekawa i zawierająca duży ładunek wiedzy. Autorka włożyła w nią wiele mrówczej pracy, dociekliwości i zaangażowania. Treść jest bardzo spójna i logiczna, zawiera mnóstwo udokumentowanych faktów, informacji i zdjęć. Sumując, jest bardzo rzetelna. Oprócz wiedzy historycznej zawiera też wątki biograficzne kilku kobiet pracujących dla NACA (później NASA). Autorka z dobrym skutkiem pokazała też tło społeczne USA tamtych czasów, powolne zmiany wprowadzane pod wpływem sił z zewnątrz.
Uświadomiła czytelnikowi, że jeszcze tak niedawno (60 lat temu) w "bastionie" demokracji kwitła segregacja rasowa, a praca kobiet była opłacana gorzej niż mężczyzn, jeśli w ogóle pracę dostawały. Jeszcze nie tak dawno piewcy i obrońcy demokracji zaciekle walczyli o wyższość rasy białej nad czarną, a kobietom przypisywano rolę "strażniczek ogniska domowego". Jak to nieodległe, przecież to pokolenie "segregowane" żyje jeszcze. Ciekawe co myśli o działaniach "demokratycznych" swojego kraju na polu międzynarodowym, o wprowadzaniu na Wschodzie i Afryce prawideł amerykańskiej demokracji.

Autorka nakreśliła pewne ważne zdarzenia dziejące się poza jej krajem, które miały ogromny wpływ na konieczność zmian ustawodawczych oraz na powolne zmiany społeczne. To nie świadomość wewnętrzna  zniosła segregację i dopuściła kobiety do pracy zazwyczaj zarezerwowanej dla mężczyzn, ale II Wojna Światowa i jej skutki po niej, min. "zimna wojna". To II Wojna Światowa wciągnęła mężczyzn w swoją machinę, siłą rzeczy uwalniając miejsca pracy dla kobiet. Potem działania zimnowojenne pozwoliły tęgim umysłom działać na rzecz kraju, nie ważne czy należały do kobiet czy mężczyzn. Wysłanie przez ZSRR Sputnika na orbitę spowodowało działania prezydenta USA prowadzące do silnego nacisku na rozwój aeronautyki, przygotowanie zaplecza naukowego, technologicznego. Konsekwencją rywalizacji był też dekret o desegregacji. I tak dalej...
Kiedy w Związku radzieckim odnoszono sukcesy technologiczne USA walczyły z przejawami niesubordynacji społeczności afroamerykańskiej, nie dofinansowywały szkół dla nich, nie dopuszczały do wyższego szkolnictwa i lepszych możliwości pracy. Z  założenia  czarny - gorszy, niech się cieszy, że w ogóle 'coś' dostaje.

Autorka wyraźnie pokazała też, jak silne i zdeterminowane były kobiety, ile emocji i wysiłku fizycznego kosztowało ich spełnianie swoich pasji i marzeń. Jak wiele przeciwności musiały znieść, aby móc godnie żyć, zapewnić swoim dzieciom  lepszą przyszłość. Jakie warunki musiały spełnić, aby móc służyć swojej ojczyźnie.
Wspomniała, że w owym czasie Związek Radziecki był postępowy w kwestii edukacji kobiet w porównaniu z USA. "Podczas gdy-...- "sowieckie politechniki pełne są kobiet" - ponoć jedną trzecią absolwentów stanowiły studentki - Stany Zjednoczone nadal nie umiały  na swoim podwórku  odpowiedzieć na pytanie, jakie miejsce kobiety i Afroamerykanie powinni zajmować w świecie nauki, a także w społeczeństwie jako całości." (tamże, strona 265)


Autorka opowiedziała bardziej szczegółowo historie Dorothy Vaughan, Mary Jackson, Christine Darden oraz Katherine Johnson, czarnoskórych, nadzwyczaj utalentowanych matematyczkach zatrudnionych w NASA. Były maszynami do obliczeń wysoko skomplikowanych i precyzyjnych. Kobiety, które miały realny, najczęściej niedoceniany, wpływ na postęp w technologii podboju kosmosu. Były genialne, dokładne, otwarte na wiedzę, pracowite i gorzej opłacane niż biali,  zwłaszcza mężczyźni. Często musiały znosić upokorzenia, niegodne traktowanie, niewygody, brak intymności. Niemniej miały w sobie tyle energii, zapału i wiary, że udało im się osiągnąć bardzo wiele.

Po przeczytaniu książki obejrzałam film, z wielkim zainteresowaniem, sympatią i szacunkiem dla samo zaparcia i pędu do wiedzy bohaterek.

To książka nietuzinkowa, pozwalająca na zamyślenie się nad prawem jednego człowieka do równego traktowania przez drugiego człowieka, nie ważne kim jest, dzieckiem, kobietą, mężczyzną, białym, żółtym, czarnym. Wszyscy jesteśmy ludźmi, istotne jest to jakimi.