Książka Małgorzaty Rejmer wciągnęła mnie bez reszty. Odkrywała dla mnie nieznane miasto, niepoznaną historię, trudne a czasem tragiczne losy mieszkańców a to wszystko tak blisko. Była zaskakująca, wstrząsająca, poruszająca za razem ciekawa. Po lekturze tej książki zapragnęłam zagłębić się w losy tego kraju, poszukać podobnych pozycji.
Autorka zagląda w osiedla, wędruje uliczkami Bukaresztu, odwiedza znajomych w ich niewielkich mieszkaniach. Rozmawia z mieszkańcami w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami. Pokazuje codzienność z jej trudami i absurdalnymi sytuacjami.
Historia Rumunii a Bukaresztu w szczególności wydaje się niewiarygodna, groteskowa i oczywiście tragiczna. Postaci na szczytach władzy choć absurdalne to prawdziwe. Ludzie rządzący przez lata tym krajem to zazwyczaj rozpasani i rozswawoleni w bezkarności troglodyci.Tyrani, bogowie, ojcowie narodu tak uległego, że aż boli kiedy się o tym czyta. Czasami współczułam, czasami ubolewałam, dziwiłam się albo burzyłam, ale jak widać Rumuni to kolejny ciekawy zbiór cech osobowości i zachowań.
Rumuni ulegają swoim władcom, poddają się ich fanaberiom, ale potrafią też bezwzględnie się z nimi rozprawić. Niestety potem przychodzi wstyd, poczucie winy, niewytłumaczalna tęsknota, sentymentalizm.
Autorka pokazuje Bukareszt z jego wieloma obliczami na przestrzeni XX i XXI wieku. Jej Bukareszt odpycha i przyciąga, denerwuje i rozczula.
To patchwork ludzi, budynków i nastrojów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)