Szukaj na tym blogu

niedziela, 28 sierpnia 2022

Potosi. Góra, która zjada ludzi - Ander Izagirre

  

" Potosi. Góra, która zjada ludzi" to książka poruszająca, ważna i wnosząca nową wiedzę, przynajmniej dla mnie. Reportaż z Boliwii, zbierany przez autora przez kilka lat. Oparty o perspektywę życia pewnej rodziny opowieść o niesprawiedliwości, wykorzystaniu, przemocy ludzkiej i systemowej. To smutny obraz ludzi biednych, bez dostępu do wody, energii elektrycznej, bez dostępu do lekarza, opieki społecznej, ubezpieczenia na życie. To opowieść o dzieciach, które muszą pracować od najmłodszych lat, o życiu w ciągłym strachu, przemęczeniu, szkodliwych warunkach pracy. Mamy oczywiście dorosłych, którzy dożywają do trzydziestu kilku lat, zaś czterdziestokilkuletnie kobiety to zniszczone trudami życia staruszki. Odmalowane historie zawierają w sobie przemoc wobec dzieci i kobiet, które są najbardziej dostępnym "workiem" do rozładowania emocji. To książka o codziennej przemocy, agresji, gwałtach, nagminnym molestowaniu, przed którym nie ma jak się bronić samemu, a brakuje instytucji, które choćby karały sprawców za ich czyny. Bezkarność, bierność, bezczynność i bezbronność to codzienność ludzka w tym kraju.

Potosi, to góra w Boliwii, w której ludzie od lat wydobywają cynę i srebro, ale robią to metodami prymitywnymi, bez zabezpieczenia, bez organizacji, grabiąc ile się da jeszcze wydrzeć górze. Góra czasami zatrzęsie, rozdziawi paszczę czy wyzionie opary, a wtedy górnicy giną najczęściej zasypani bez poszukiwań, bo któż by narażał dodatkowo życie. Jeśli górnicy mają szczęście i pracują w kopalni bez wpadek, to i tak ich życie jest krótkie, bo wyziewy kopalniane niszczą ich płuca, a potwornie ciężka praca ogólnie całe ciało. Życie wokół kopalni niesie ciągłe zagrożenie tak wewnątrz góry jak i wokół, a jeśli nie góra niszczy człowieka, to człowiek dopełnia tego dzieła.

Ander Izagirre podszedł do sprawy bardzo dociekliwie, przytoczył czytelnikom szeroki kontekst sytuacji w aspekcie geopolitycznym, w samej Boliwii, w przemyśle górniczym, w górniczych związkach zawodowych dorosłych i dzieci, a także w relacjach międzyludzkich dalszych i bliższych. Niemniej osią wokół której autor zbudował swój reportaż jest dziewczynka o imieniu Alicja, która jako wczesna nastolatka zaczyna pracę w kopalni, przy najcięższych, najbardziej uciążliwych i mocno niebezpiecznych zajęciach. Musi pomagać matce, wdowie po górniku i małej siostrze. Kiedy poznajemy Alicję pracuje w kopalni za darmo, bo spłaca jakieś długi względem kopalni, chce się uczyć, ale nie zawsze ma na to czas i siły. Następne lata pokazują, że dziewczyna jest silna, umie walczyć o swoje, robi postępy w nauce. Niestety nie jest odporna na przemoc fizyczną agresywnych górników. Reportaż kończy się kiedy Alicja jest ponad dwudziestolatką, matką dziewczynki, dalej uczy się, chce pracować w biurze i mieć wpływ na swoje życie, lepsze życie w mieście.

Niestety nie jest to historia zmyślona, to na wskroś realizm życia poza bogatą Europą, w której dba się o ludzi, o ich warunki pracy, o bezpieczeństwo dzieci i ich dostęp do edukacji, itd. To rzeczywistość biednego kraju, zniszczonego przez ludzi wewnątrz i z zewnątrz, którzy dla chęci zysku, interesów geopolitycznych niszczą życie maluczkich, tej "masy ludzkiej", która pracuje w pocie czoła na bogactwo i dobrostan niektórych, która jest zależna od ich widzimisię lub ich rozgrywek ekonomicznych. "Z Llallagua cyna jedzie ciężarówką do Oruro, potem pociągiem do Chile, potem statkiem do Chin, Indii, Korei, Japonii albo Stanów Zjednoczonych. Po paru miesiącach może wrócic do Llallagua, przemieniona na przykład w puszkę z tuńczykiem". (str. 99) Czytając tę książkę i wyobrażając sobie sytuacje kiedy dzieci przeciskają się tak wąskimi korytarzami, że cofając się nie mogą zawrócić miałam klaustrofobię, dusiłam się oparami, które góra emituje. Opisy były tak realistyczne, że czasami musiałam przerywać lekturę, żeby przetrzeć oczy i uspokoić oddech. To ważna książka, bo pokazuje, że XXI wiek, jego osiągnięcia i przywileje są tylko w nielicznych rejonach, w wielu zakątkach świata cały czas pod wieloma względami tkwią w zamierzchłych czasach. Warto przeczytać i przetrzeć oczy - Warto wiedzieć!

Dla mnie książka miała jeszcze jeden ważny wymiar, aby pokazać jak trudne i obarczone zagrożeniami jest życie kobiet w Boliwii, bez ich ciężkiej codziennej pracy mężczyźni i dzieci nie mieliby co jeść, bo to one dbają o wszystko co związane jest z gospodarstwem domowym, zdobywają pożywienie, przyrządzają, dbają o dzieci pod każdym względem i dodatkowo pracują w kopalni przy pracach, których mężczyźni nie chcą, bo są drobiazgowe i nisko płatne. Kobiety w tym państwie są obywatelami drugiej kategorii, lekceważone, źle opłacane, bez opieki medycznej, bez ubezpieczenia, bez wsparcia państwa. Są narażone na agresję i przemoc ze strony mężów, braci, synów i obcych mężczyzn. Niestety choć "- Demokracja wiele zawdzięcza nam, kobietom z kopalni. Cały czas walczyłyśmy, strajkowałyśmy, nie odpuszczałyśmy. Ale dla społeczeństwa jesteśmy niewidzialne. No bo jesteśmy niewidzialne i dla samych górników. Nawet nasi towarzysze nie biorą nas pod uwagę." (str. 154) "Pomimo wszystkiego, co robimy, wciąż pokutuje przekonanie, że kobiety nie wykonują żadnej pracy, bo nie dokładają się ekonomicznie do gospodarstwa domowego, przekonanie, że tylko mąż pracuje, bo jemu płacą wynagrodzenie. Wielokrotnie stykałyśmy się z ta trudnością." (str.111) Jakże smutne, niesprawiedliwe i pełne pogardy dla połowy społeczeństwa, które też odpowiada za powstawanie PKB tego kraju. Kobiety wciąż walczą o podstawową godność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)