Szukaj na tym blogu

niedziela, 13 kwietnia 2025

Córki chmur. O kobietach z Sahary Zachodniej - Lena Khalid


 "-Gdy obserwuję, co się dzieje na świecie, jak ignorowane są Jemen, Liban, Irak czy Palestyna, nabieram przekonania, że skoro im społeczność międzynarodowa nie tylko nie pomaga, ale jest współwinna ich sytuacji, z Sahrawi będzie jeszcze gorzej - mówi z goryczą. - Jeśli więc Palestyna nie może liczyć na ochronę, jak mielibyśmy na nią liczyć my? Nie, teraz już nie mam nadziei." - słowa Omeima Abdeslam - Przedstawicielka Front Polisario przy ONZ i innych organizacjach międzynarodowych w Genewie (str. 228)

Sahara Zachodnia nigdy nie została w pełni zdekolonizowana, bo od razu po "wyjściu" Hiszpanii z tych terenów, przejęło ją Maroko i Mauretania (1975) za zgodą Hiszpanów, do tej pory te dwa państwa są okupantami. Oczywiście mają tam swoje interesy, bo Sahara Zachodnia jest bogata w fosforyty, ropę i złoto, a także ma dostęp do linii brzegowej, zatem jest łakomym kąskiem dla tych, którzy wykorzystują układy na najwyższych szczeblach, aby nie pozwolić na wybicie się głosu Sahrawi. Oni walczą, ale nie mają wystarczających pieniędzy, aby płacić lobbystom i politykom tak jak, np. czyni to Maroko. Sahrawi w 1973 roku powołali Front Polisario (ruch narodowowyzwoleńczy), który do dzisiaj jest uznawany przez ONZ za organizację reprezentującą wolę ludności Sahary Zachodniej. To jest jedyna organizacja, która działa w imieniu i dla Sahrawi, nie tylko na miejscu poprzez zarządzanie obozami dla uchodźców, walkę za marokańską armią, a także po utrzymywanie relacji dyplomatycznych z partnerami międzynarodowymi, a także poprzez przedstawiciela przy ONZ. Walka o niepodległość trwa, ale czy ma jakieś, kiedyś szanse? 

Lena Khalid napisała książkę o kobietach Sahary Zachodniej, które starają się "normalnie" żyć, wychodzić za mąż rodzić dzieci, działać na rzecz społeczności, chociaż nie jest to ani naturalne, ani bezpieczne dla nich i całego narodu. Niektóre wspominają swoje dzieciństwo kiedy jeszcze mogły razem ze swoimi rodzinami swobodnie przemieszczać się po Saharze, inne już nie pamiętają tej rozkoszy wolności, ale znają te opowieści. Niektóre ze świadectw są o walce i bólu tak fizycznym jak i emocjonalnym związanym z okupantem, niektóre o marzeniach, codziennym losie, miłości, mężczyznach, dzieciach. Bohaterki to paleta barw i emocji, niektóre skromne, inne rozgadane i otwarte, albo te, które doznały potwornych krzywd ze strony marokańskich żołnierzy. Dostajemy obraz ludzki, społeczny i polityczny. Kobiety wyłaniające się z kart tej książki bronią swojej kobiecości, niezależności, chcą spełniać się nie tylko rodzinnie, ale także społecznie i politycznie, są silne i nie podają się pomimo różnych przeciwności.

Autorka przybliżyła bardzo ciekawą społeczność, która mimo iż wyznaje islam wprowadza parytet kobiet do wielu instytucji, w której kobiety mogą rozwodzić się i ponownie wychodzić za mąż, które mają prawo do opieki nad dzieckiem po rozstaniu z mężem, i co ciekawe Saharyjki wychodząc za mąż rzadko idą do rodziny męża. Mężczyźni mają obowiązki, które w przypadku innych wyznawców islamu przypisane są tylko kobietom.

Ta książka była nasączona różnymi zapachami i kolorami, można było poczuć gorący klimat pustyni, piasek pod stopami, perfumy, którymi spryskuje się panny młode, uzmysłowić sobie smak miętowej herbaty, wyobrazić barwne stroje kobiece (malhfy) i malowidła z henny na ich ciele. Można też poczuć fetor cierpiących i zbitych ciał, przetrzymywanych miesiącami i latami w zapchlonych norach więziennych. Te opowieści są bardzo sensualne i przenoszące do tych historii. Na końcu książki można znaleźć piękne i kolorowe zdjęcia, które dopełniają wyobrażenia w trakcie czytania.

Dla mnie była to bardzo ciekawa historia, dająca nową wiedzę na kolejne niesprawiedliwości tego świata. Myślę, że każdy znajdzie w tej historii tez coś dla siebie. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)