Cóż za książka, co za człowiek, co za historia...
Książka mnie porwała absolutnie. To była kolejna książka o tematyce afrykańskiej, ale jedna z najciekawszych. Podobał mi się styl pisania autora: przystępny, prosty, niemoralizatorski i spostrzegawczy. Autor nie ocenia napotkanych ludzi, opisuje ich i ich otoczenie.
Afryka sama w sobie oryginalna, specyficzna, poruszająca, niebezpieczna, przyciągająca, fascynująca, przygnębiająca, niezrozumiała, wykorzystywana, pozostawiona sama sobie, prowadzona za rękę... jest tematem ciekawym i wstrząsającym jednocześnie. Autor dodaje w swojej książce kolejny element - ebolę. Wirus straszny, powalający człowieka w kilka godzin, odstraszający lub pozostawiający ogromne piętno.
Zrozumieć Afrykę nie jest łatwo a działa to w dwie strony, oni też nie rozumieją systemu amerykańskiego i europejskiego, chociaż tak bardzo chcieli by tam być.
Autor opisuje wyprawę swoją i żony do krajów ogarniętych przez ebolę (lata 2014/2015), wirusa, który rozprzestrzenia się błyskawicznie zwłaszcza kiedy ma podany grunt i na którego nie ma lekarstwa, albo firmy farmaceutyczne tego nie ujawniły. Zdążają do początku, do wioski z której wirus rozprzestrzenił się dalej: kolejne wioski miasta i państwa. Zdążają do wioski, do której oczywiście dotrzeć nie łatwo, ale jak się chce to można. Autor przekracza granice - legalnie i nielegalnie różnymi środkami lokomocji, pokonuje trudności z odwagą godną podziwu, prze na przód mimo przeciwności i niebezpieczeństw. Rozmawia z ludźmi, spisuje ich opowieści, wspiera, stara się zrozumieć i przekazać to innym - czytelnikom.
Pan Biedzki ukazuje życie z ebolą Afrykańczyków z różnych środowisk. Ebola ma jednak głębszy sens, to swoisty symbol sytuacji w Afryce. To co dzieje się w niej, zdaniem autora jest wynikiem ich lekceważącego podejścia do obowiązków, braku odpowiedzialności i kompletnym ignorowaniu zegarka. Brak potrzeby nauki, niechęć do pracy i dyscypliny to przyczyny niepowodzeń Afrykanów, również tych żyjących poza Afryką. To przez takie podejście mieszkańców pozostaje ona w tyle za idącym w szybkim tempie światem. Ten świat ich lekceważy albo stara się nie pamiętać.
Niemoc, bierne poddawanie się temu co się dzieje, niechęć do wiedzy, nauki, rozwoju, ich zacofanie, życie nierzeczywistymi marzeniami i poddawanie się losowi to kolejne problemy. To choroby, które trawią kontynent od dawna. Na Afrykę można się złościć, ale też wykorzystywać ją, karmić nadzieją a potem pozostawiać samą sobie...
To smutna książka, tak jak smutna jest Afryka, niemniej warto wiedzieć dlaczego, spróbować zrozumieć i pomóc.
Dla mnie niezwykłym było pragnienie autora i jego małżonki aby jechać w najbardziej niebezpieczne miejsca, zobaczyć je i przekazać innym. Podziwiam odwagę, siłę i chęci obojga. Lubię podróżować, ale Afryki boję się, nie pociąga mnie, ..
Ciesze się, że książka trafiła w moje ręce.