Usłyszałam o niej w radiu, sprawdziłam była w bibliotece, przeczytałam.
"Najpierw powoli, jak żółw ociężale,..." itd. aż wreszcie stało się, koniec.
I strasznie i nie śmiesznie, tak w dużym skrócie podsumowałam sobie tą książkę. To reportaż angielskiego Rosjanina, producenta telewizyjnego. Peter Pomerantsev poprzez najbardziej wyraziste elementy z życia Rosji pokazuje kulisy, co tak na prawdę dzieje się w tym kraju i kto lub co jest najważniejszy. Nie ulega wątpliwości, że najważniejszy jest Kreml i jego nowoczesny car, zaś najistotniejszym insygniem władzy są media. Rosja to swoisty teatr zaś reżyserami są spece od PR tzw. polityczni technolodzy. Po przeczytaniu książki miałam wrażenie że wyszłam z teatru Variétés Bułhakowa; nic nie jest prawdziwe, wszystko wokół to fikcja, nie ma komu zaufać, każdy kogoś gra, zbyt wielu reżyserów, szybko zmieniająca się scenografia, muzycy grający wg potrzeb reżyserów grają nie melodyjnie, zaś zwykli ludzie ślepo zapatrzeni w ten spektakl biorą co im podają, nie bacząc że zaraz zniknie ten podarek a często i oni sami. Wszystko dzieje się w jakiej matni, wszystko jest, ale za chwilę znika, nie pozostawiając śladu, tak jak pieniądze wyprowadzane szerokimi strumieniami na konta za granicą i dopiero tam materializują się ludzie, zrzucają maski, starają się grać samych siebie.
Kiedy rozmawiałam z koleżanką, która wyjechała z Rosji, potwierdza wszystko to o czym pisze Pomerantsev. Ludzie ślepo wierzą mediom, które są sterowane przez aparat rządzący.
Żyją w fikcji i nie chcą z niej wyjść, Ci świadomi tego co naprawdę jest za kotarą jest niewiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)