Szukaj na tym blogu

sobota, 11 listopada 2017

Podróżowanie z Beniaminem - Martin Vopěnka

Wypożyczona w bibliotece.

Kolejna książka inspirowana czeskimi opowieściami Mariusza Szczygła.

Pisarz przygotowując się do napisania tej książki, najpierw odbył podróż, którą potem podążył jego bohater. Przemierzył Włochy, Grecję, Rumunię i Bułgarię, aby doświadczyć emocji, które będzie przeżywał książkowy ojciec z synem. W książce umieścił własne dylematy i rozterki moralno - uczuciowe.
Ta książka mnie nie wciągnęła szaleńczo, ale zainteresowała i była w moich myślach za każdym razem kiedy musiałam ją odłożyć. To nie jest książka zawierająca typowy "czeski humor i postrzeganie świata".
Niemniej w wielu aspektach główny bohater-ojciec był dla mnie interesujący, a zwłaszcza jego przemyślenia i obserwacje, w jakiś sposób mi bliskie.

Po tragicznej śmierci żony ojciec postanawia zabrać pogrążonego w żałobie syna w podróż w Nieznane. Nie planuje trasy, nie rezerwuje noclegów, nie sprawdza atrakcji, po prostu jedzie a zatrzymuje się wtedy kiedy coś go zainspiruje, zainteresuje albo ulegnie namowom syna. Co prawda syn nie jest niemym uczestnikiem wyprawy, ale to ojciec został postawiony przez autora jako punkt odniesienia. Najwięcej treści i słów autor dedykuje ojcu, choć co nieco dowiemy się o odczuciach i potrzebach syna.

Książka jest nie tylko o podróży, ale o poszukiwaniu, potrzebach, sensie i strachu przed samotnością.

Zanim wyruszą w podróż odwiedzają opuszczony cmentarz, kontemplacja miejsca ma być krokiem w zrozumieniu śmierci matki i żony. W takich miejscach widać pustkę po śmierci, braku ciągłości i zapomnieniu.  Bohater wyraża to takimi słowami: -"Nie znałem miejsca, w którym wyraźniej niż tu można było sobie uświadomić, co to znaczy zostać opuszczonym".(str. 23) Takie myśli i mnie dopadają kiedy widzę opuszczone groby, kiedy wszyscy bliscy i dalecy zapomnieli, wymarli, ślad zaginął. To ma u mnie jeszcze głębszy kontekst, zastanawiam się ile tak naprawdę znaczymy, co po nas zostaje? Czy jesteśmy oczkami w swetrze i wtedy każde ma znaczenie, czy elektronami, które czasem spotykają się, ale pozostają oddzielnymi bytami.

Ta podróż jest ważna dla bohatera książki i bynajmniej nie z powodu żałoby po śmierci ukochanej kobiety, bo nie było w tym związku ani miłości, ani przywiązania, pozostał niezrozumiały nawyk bycia ze względu na syna. David (bo tak ma na imię ojciec) chce uciec od codzienności, szaleńczego zabiegania często za rzeczami błahymi i ulotnymi, których istotność zniknie za chwilę, niezrozumiałego konsumpcjonizmu, miałkości życia. Jego słowa "Przeraża mnie bezmyślna codzienność i to jak wszyscy wmawiają - oto, po co jesteśmy na świecie i w jaki sposób możemy napełnić nasze życie ważką treścią w czasach, kiedy nie jesteśmy skazani na samą tylko walkę o przeżycie - nie dają w ten sposób odpowiedzi i jej dać nie mogą, bo zasadą tej cywilizacji jest, żeby ludzie chcieli więcej i więcej."(str. 34) wyrażają też moje obserwacje współmieszkańców.

David ma świadomość tego, że "... życie musi toczyć się tu i teraz, a jeśli je zmarnuję, to nie dostanę już drugiej szansy." (str. 41) Od lat jestem przywiązana do tej filozofii, staram się ją docenić i wykorzystać (jeśli tylko pozwalają mi na to mój charakter i umiejętności) wszystko co teraźniejszość niesie, nie rozpamiętywać przeszłości i nie rozważać co może się stać w przyszłości. To pozwala mi w pełni skupić się na tym na co mam realny wpływ.

Podróż czasem jest wygodna, czasem trudna, zwłaszcza dla kilkuletniego chłopca, ale jak uważa, jego ojciec, warto doświadczyć różnych realiów egzystencji. Współczesne wygodnictwo mierzi go dlatego tłumaczy synowi i pokazuje, że nie wszędzie ludzie mogą i podchodzą w taki sposób jak w jego otoczeniu. Chce wpoić synowi własne obserwacje o  współczesnej egzystencji. "Często myślałem o tym, w jak wygodnych czasach żyjemy, jak my wszyscy wszystko dosłownie przeżremy, że zliżemy samą śmietankę - pławimy się w dobrobycie i korzystamy z wcześniej niedostępnych możliwości, a nawet z dłuższego okresu pokoju, jemy, podróżujemy i zużywamy grubo ponad możliwości naszej planety. Jakby historia postawiła nas na szczycie, nas - nienasyconych, goniących za przyjemnościami, należących zaledwie do kilku pokoleń zanim wszystko zniszczymy, a nasze marzenia z hukiem zwalą się na głowy naszym prawnukom". (str. 52)
Niestety piękne idee i pomysł ucieczki zderza się z realiami, nie da się uniknąć w dzisiejszym świecie nawet w małych miejscowościach świątyń konsumpcjonizmu, miejsc przepełnionych rzeczami, "których w danym roku trzeba wyprodukować i zużyć więcej niż w roku poprzednim, żeby ekonomiści byli zadowoleni i nie wpadali w depresję" (str. 52)

W czasie wyprawy z Nieznane bohater przeżył nie jedno wyzwanie, miewał rozterki, przechodził metamorfozy, zmieniał początkowe pewności w wątpliwości. Wątpił w samego siebie, w słuszność swoich wyborów i działań: "Kim ja właściwie jestem? - pytałem sam siebie. - Wzorowym, kochającym ojcem czy zwariowanym hazardzistą, który jest ścigany listem gończym za porwanie dziecka i który wymyślił sobie, że pojedzie z synem zagubić się w Nieznane, bo nie miał mu co dać?"(str. 199)
Zastanawia się co ma dalej zrobić, jak będzie wyglądała jego przyszłość. "Kiedyś sam sobie wydawałem się potężny - byłem niezależnym graczem na giełdzie, maklerem zdolnym zarabiać na zwyżce i spadku cen akcji. Potem wyruszyłem zagubić się w nieznane - z dzieckiem, które kochałem, ale któremu nie dałem możliwości wyboru. Może nie skłoniła mnie do tego moja troska o niego, tylko moje ego. Zamiast przyznać się sam przed sobą do bezradności i szukać drogi we własnym sercu, byłem arogancki. Teraz znalazłem się na samym dnie. Nie został nawet ślad po potędze ani arogancji." (str. 255)

To pozycja, która poruszyła u mnie kilka istotnych strun emocjonalnych. Ciekawymi były także intymne wyznania Davida, nagłe, realne i gwałtowne potrzeby seksualne, zalewające umysł, które wymagały zaspokojenia aby móc spokojnie funkcjonować i podejmować jasne decyzje. Pierwszy raz spotkałam się z takimi prostymi opisami potrzeb natury męskiej w literaturze. Ich naturalność i brak wyuzdania wzbudzała tylko chęć zrozumienia. Wszystko było opisane ze smakiem i delikatnością, z istotnością dla Davida.

Mimo świadomych przemyśleń, wiedzy i wiary bohater - ojciec popełnił błędy, których nie mógł naprawić, za które nie mógł odpokutować czy zadośćuczynić - nie uda mu się przywrócić życia ojcu, który tak kochał wnuka, że kiedy ich rozdzielono zmarł.

Powodowany oczywistymi niepowetowanymi stratami David, próbuje zadośćuczynić tym którzy jeszcze nie odeszli z tego świata. Szuka ludzi, oddaje im rzeczy, wyjaśnia swoje postępowanie, sprawia przyjemności.
Choć David pozostaje człowiekiem świadomym, to i tak pewne oczywistości docierają do niego dopiero w jesieni życia - "Dopiero po kilku latach częściowo zmieniłem pogląd, że nie powinienem wtrącać się w życie innych ludzi"

To książka w której bohater poszukuje odwiecznych prawd, o człowieku, Bogu i sensie w tym wszystkim co go otacza i czego jest uczestnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)