Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 lutego 2018

Dzikie róże - wizyta w kinie.



To film, który wywołuje różne uczucia: irytację, złość, znudzenie, przygnębienie, smutek nawet współczucie.
Długie przejazdy kamerą na łany zboża, wieś w oddali i nie śpieszną akcja mają pokazać marazm i nudę jaka panuje w tej sfilmowanej wsi. Nie wiele mówiąca młoda matka wpisuje się w ogólną ciszę i spokój. Początek może wydawać się irytujący w swoim spokoju i powolnym przeglądzie otoczenia.
Młoda kobieta, dwójka dzieci, samotność, strach, nieskończony dom i otoczenie, trzeszcząca nad głową matka i ciągła nieobecność męża.
Tak maluje się pierwszy plan, ale jest i drugi, ucieczka w zakazaną miłość (z nastolatkiem), nie radzenie sobie z samą sobą, ogromnym poczuciem osamotnienia i lawiną wyrzutów sumienia. Jest też tajemnica, ciążąca jak kamień u szyi.
Kiedy pewnego dnia przyjeżdża mąż, głównie na komunię córki, zawisa między nimi jak siekiera masa niedopowiedzeń, żalów, smutku i zarzutów. Kiedy pewnego dnia znika z pola róż ich dwuletni synek, rozpętuje się piekiełko emocji, oskarżeń i pretensji. Akcja poszukiwawcza angażuje społeczność, rodzinę i małżonków, którzy z czasem, zrzuciwszy najgorsze uczucia, uchylają dla siebie na nowo drzwi. Odnaleziony syn daje nadzieję na kolejny etap. Kobieta postanawia objawić tajemnicę, nie ukrywać już nic, dać sobie i małżeństwu szansę.

Łatwiej oceniać, trudniej zrozumieć, zwłaszcza jeśli się nie jest w danej sytuacji. Jadowska wysłała  bohaterkę na drogę pokuty i wzięcia odpowiedzialności za czyn swojej niewierności.


Do filmu wkradł się niespójny element, bo w maju miesiącu komunii, dzika róża nie kwitnie, nie szumi zboże i nie ma takiej słonecznej i ciepłej aury (albo jest zjawiskiem rzadkim).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)