
Przecież mama jest tylko jedna, ale okazuje się, że nie. Renata Piątkowska opisała historię żydowskiego chłopca Szymona, który zapewne miałby jedną mamę gdyby nie wojna. Ona zburzyła jego życie i zabrała mamę. Stracił przez nią tatę, siostrę, mamę i kolegów. Przez nią głodował, cierpiał chłód, ciasnotę, bród i strach. Musiał nosić znienawidzoną opaskę z gwiazdą i mieszkać w gettcie.
Opiekował się mamą, ale ona była coraz chudsza i słabsza. Zabrała a tym samym uratowała go w przemyślany sposób siostra Jolanta. Zamieszkał u pani Marii, potem Anny, gdzie była już trójka dzieci. Po wojnie zgłosiła sie po niego ciocia Pola.
Wszystkie te kobiety były mami, zostawiły po sobie ślad w emocjach Szymonach. Jedna zapisała się szczególnie to Jolanta, a właściwie Irena Sendlerowa, która z getta wyprowadziła 2500 dzieci. Ważne zapiski o dzieciach prowadziła na wąskich paseczkach, które przechowywała w słoiku zakopanym przy ulicy Lekarskiej 9. Dzięki jej odwadze ocalało tak wiele żyć. To niezwykła kobieta i nadzwyczajny czyn, o którym prosto i przystępnie napisała autorka. Rzeczowa, łagodnie napisana książka o wspomnieniach wojennego dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)