Szukaj na tym blogu

sobota, 5 stycznia 2019

Spadek - Vigdis Hjorth


"Spadek" Vigdis Hjorth przeczytałam na potrzeby Dyskusyjnego Klubu Książek. Ten wybór przypadł mi do gustu. Książki nie czyta się łatwo i nie jest dla każdego, napisana z pozoru "chaotycznie", opowiada o trudnych emocjach i relacjach w rodzinie. Tytuł jak dla mnie dwuznaczny, bo choć "spadek" kojarzy się z dobrem materialnym, które otrzymuje się po śmierci kogoś z rodziny, to w przypadku tytułowego spadku mamy też do czynienia z genami i emocjami zafundowanymi przez przodków. To także historie, opowieści, przeżycia, relacje i wspomnienia.
Spadek nie zawsze jest miłą niespodzianką czy oczekiwanym wsparciem, czasem bywa bolesnym obciążeniem, toksycznym oparem, który przenika i zatruwa, nie pozwala normalnie żyć.

W przypadku tej książki "Spadek" to kłopotliwe obciążenie materialne i trujące obciążenie emocjonalne. Im dalej w książkę tym trudniej, tym więcej toksyczności, uwikłań, niezrozumienia, niesprawiedliwości, manipulacji. Bohaterką jest kobieta po pięćdziesiątce, matka i babcia, po rozwodzie, w relacji z mężczyzną. Teatrolog, aktywna twórczyni artykułów i scenariuszy, działaczka na rzecz teatru i sztuki. Opowiada szczegółowo o swoich relacjach z rodziną. Powraca do swojego dzieciństwa, analizuje przeszłość i teraźniejszość. Rozbiera swoje relacje z matką, ojcem, rodzeństwem na części pierwsze, oglądając je ze wszystkich stron. Przykładając czasem lupę, mierząc, warząc, roztrząsając, czasem pisząc scenariusze. Czytelnik prowadzony jest przez najciemniejsze zaułki jej przeżyć, rozterek i problemów. Kroczymy po kruchym lodzie, który załamuje się nie raz, niemniej udaje się nie pójść na dno. Jest trudno, smutno, ale prawdziwie.

Lektura tej książki może być trudna, bo napisana jest w sposób nieuporządkowany i nielogiczny, niemniej było to dla mnie głęboko zrozumiałe, bo emocje to najczęściej chaos, bałagan wewnętrzny, cierpienie, niepewność i niewiadoma. Nie ma chronologii, bo przeplata się w niej każdy stan czasu i umysłu. Kłują w oczy manipulacje niektórych członków rodziny, niejednokrotnie budząc złość. Bohaterka wspomina swoje zerwanie z rodziną, swoją terapię, trudności i radzenie sobie z nimi, poszukiwanie spokoju. Robi retrospektywę wszystkich powiązań rodzinnych, które prowadzą do rozważań i analizy, często bolesnej, kłującej i nie dającej zapomnieć. Nawiązuje do teorii Freuda i Junga w kontekście swoich problemów. Głośno krzyczy o swojej traumie, ale matka i ojciec zamykają się na nią, bo to by uderzało w nich, zrujnowałoby ich obiegowy pozytywny wizerunek. Każde na swój sposób wypiera problem ze świadomości, wyrzuca niedogodność na pobocze życia. Żadne z nich nie chce spojrzeć na siebie krytycznie, nie chce też przytulić skrzywdzonego dziecka, woli nim manipulować dopóki się da, albo odepchnąć je bo jest niewygodne.

Lektura tej książki była dla mnie łatwa, bo szybko wniknęłam w jej klimat, trudna bo poruszyła osobiste wspomnienia. Byłam blisko głównej bohaterki, miałam dla niej wsparcie i współczucie. Ciekawa, inna, poruszająca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)