Szukaj na tym blogu

środa, 30 stycznia 2019

Tłumacz z Darfuru - Daoud Hari


To kolejna książka, przypominająca o tragedii ludów w Afryce, tym razem w Darfurze, prowincji w zachodnim Sudanie, w skład której wchodzi dziewięć dystryktów. W tej części Afryki toczy się od pół wieku konflikt, który pochłonął prawie 2 miliony ludzi. Clou tych starć odbywa się pomiędzy arabskimi wojownikami Dżandżawidami, a murzyńskimi mieszkańcami Sudanu. Ludność murzyńska ratuje się ucieczką do pobliskiego Czadu, gdzie tworzą się kolejne zarzewia niesnasek. Emigrują także do Egiptu i czasami do Izraela, skąd są skutecznie deportowani. Sytuacja jakich wiele w Afryce, niesprawiedliwa, trudna, zabierająca nadzieję.
Te konflikty Afrykańskie mają swoje podłoża i kumulują w sobie całą masę różnorakich interesów. Tysiące biednych ludzi traci, aby mogła zyskać jakaś niewielka, ale wpływowa grupa, która na takich konfliktach napycha sobie konta w zachodnich bankach. Nie pomagają żadne naciski ze strony ONZ, Trybunałów, Organizacji Humanitarnych, kontrole z krajów zachodnich, traktaty pokojowe. Jeśli nawet coś zmieniają to na chwilę, aby ponownie wybuchnąć. Afryka to skarbonka dla niewielu, zbijających bogactwa na krzywdzie milionów. Pod pastwiskami Afryki kryją się bogactwa naturalne, o które zabiegają mocarstwa, chociażby Chiny. Różne grupy nacisku wywołują konflikty, aby wyzyskiwać ten region, nie zważając na rzesze zwyczajnych mieszkańców, "...którzy zarabiają mniej niż dolara dziennie i często są usuwani ze swojej ziemi lub zabijani dla ropy naftowej, wody, rud metali i diamentów." (strona 14) Ci ludzie się buntują, bronią swojej ziemi, ale jakie mają szanse z dobrze uzbrojonym i dofinansowanym przeciwnikiem?

Warto przeczytać tą książkę, właśnie ze względu na powyższe, żeby wiedzieć i mieć świadomość. Niemniej dla mnie jest to książka w której brak emocji i właściwego wydźwięku tej faktycznej tragedii. Oczywiście należy pamiętać, że Daoud Hari to naturszczyk chcący zwrócić oczy świata na tragedię swego ludu. Jednak właśnie ta potrzeba mogła być impulsem do nadania mocy jego opowieściom, ale nie udało się. Choć opisuje napaści, zabójstwa i stara się pokazać gehennę swojego narodu, robi to w sposób ugładzony. Przytacza ludzkie tragedie, śmierć maleńkich dzieci, starców, nieszczęście zgwałconych kobiet i dziewczynek, ale brzmi to jak pokorne przyjmowanie swojego losu. Opowiada o swojej stronie konfliktu, tej bardziej poszkodowanej, jak o idealnych istotach, które żyją w symbiozie ze sobą, miłości, szacunku, tradycji i historii. Z namaszczeniem opowiada o ludziach ze swojej grupy etnicznej Zaghawa, czyniąc z nich istoty delikatne, chcące tylko w pokoju żyć i pełnić z góry przypisane role, np. wypasać zwierzęta. Sam pokazuje się w roli męczennika, obrońcy, przewodnika, potulnego bliźniego, który niesie pomoc każdemu poszkodowanemu ze swojego kręgu. Oczywiście trudno tutaj o obiektywizm, ale mnie zabrakło ludzi z krwi i kości.
Autor przybliża zwyczaje swojej grupy, np. to że mężczyźni i kobiety mieszkają oddzielnie, co sprzyja trwałości ich związków, że mężczyźni nie mogą pokazywać swojej słabości przed kobietami, wolą umrzeć niż wystawić się na litość. Mężczyźni nie dotykają kobiet, a i członkowie rodzin nie dotykają i nie przytulają się wzajemnie. Starsi są szanowani, zaś dzieciom daje się imiona dopiero kiedy rokują, że przeżyją. To inny świat dla nas, niezrozumiały, niewytłumaczalny. Może im nawet współczujemy, ale nie umiemy, czasem nie chcemy im pomóc, często też niewiele da się zrobić przez wewnętrzne pielęgnowanie tylko swoich zwyczajów.

Podsumowując, autorowi zależało na pokazaniu światu, że jego kraj potrzebuje pomocy, że zwyczajni ludzie cierpią nie potrzebnie, że ci najbardziej delikatni i bezbronni są traktowani w okrutny sposób. Chciał wykrzyczeć ludziom z zachodu, że interesy bogatych są wyniesione ponad pokój i dobro niewinnych. Pokazał, że ta gra jest tak skomplikowana, że nie wiadomo z kim ma się do czynienia każdego dnia, że nikomu nie można ufać, że zagrożenie jest wszechobecne. Postawił pytanie, dlaczego w XXI wieku ludzie mogą spokojnie żyć i nie zwracać uwagi na tragedie całych narodów. Woła po pomoc do społeczności międzynarodowej, która niestety wydaje się głucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)