Szukaj na tym blogu

czwartek, 21 lutego 2019

Akuszerka - Katja Kettu


W mojej opinii w tą książkę albo wsiąkniesz, albo od niej uciekniesz, ale nie zostawi Cię obojętnym.
Niemniej warto zapoznać się z jedną z niewielu na polskim rynku lekturą fińską.

Ta książka ma w sobie niepokój, który towarzyszył mi podczas czytania aż do jej końca. Dla mnie miała jakąś nienazwaną moc przyciągania, bo choć miejscami nie rozumiałam jej, odrzucałam, nie mogłam nie powrócić. Trzymała mnie mocno w swojej opowieści, strasznej, zawiłej, niejasnej, nieoczywistej, niedopowiedzianej. Była napisana językiem "skandynawskim", prostym, pochodzącym z natury i językiem "wojennym", brutalnym, brudnym, przygniatającym. Słowa są mocne jak szczypce akuszerki. Tętnią jak otwarte serce, bolą jak poród, czasem smagają jak mroźny wiatr, a czasem chłoszczą zbyt silnymi strumieniami za gorącej lub za zimnej wody. Daleko jej od pięknych słówek i wysublimowanych gier, rzuca w czytelnika gorącymi kamieniami, razi prądem, wstrzykuje bolące zastrzyki. Ale to właśnie ten klimat mroczny, przyziemny mnie wciągnął, bo nie codziennie czytam takie książki. Ta była takim wstrząśnięciem, studnią bez dna, trudna i niezgłębiona. Bez nadziei na szczęśliwe zakończenie. Delikatny czytelnik spłoni się pod wulgaryzmami i seksem pełzającymi po stronach książki.

Na przekór temu co napisałam powyżej to książka o miłości, a raczej chwytaniu jej w czasach zawieruchy wojennej. Są w niej uniesienia, marzenia i plany na przyszłość - "Po wojnie pojedziemy do Berlina. Spróbujesz wiśniowych konfitur matki i napijemy się śliwowicy z nieuszkodzonych kieliszków. (...)" (str 151). Wzajemnie się przeplatające ciągła tęsknota, fascynacja i złość. Ta historia wydarzyła się naprawdę, oparta została o opowieść wnuczki obojga bohaterów, której Katja Kettu wysłuchała. Autorka przeplata swoją opowieść opowieściami różnych narratorów: bohaterki - Krzywego Oka, bohatera - Johannesa, ojca - bohaterki - Martwego Człowieka. Ciekawa struktura książki potęguje napięcie i zaciekawia - teraźniejszość przeplata się z przeszłością prowadząc powoli do finału. Autorka wyjaśnia też różne fakty, wydarzenia i niuanse.

Pokrótce o najważniejszych wątkach. "Akuszerka" to młoda kobieta, przeciętnej urody, o niezwykłych talentach, mieszkająca gdzieś nad Morzem Arktycznym. Jej umiejętności medyczne i ozdrowieńcze są doceniane przez wszystkich, swoich i obcych. Kiedy spotyka na swojej drodze miłość swojego życia (niemieckiego oficera i fotografa) "idzie" za nim do tajemniczego obozu  prowadzonego przez Niemców na północy Finlandii. Mimo wielu ostrzeżeń o czyhającym na nią tam niebezpieczeństwie  i nakłanianiu do ucieczki zostaje w obozie do końca ze względu na ukochanego. Oczywiście konsekwencje tej decyzji są straszliwe. Ta miłość jest szalona, nie zwyczajna, bo też i okoliczności nie są zwyczajne, cały czas wisi nad tym uczuciem niebezpieczeństwo. Z tej miłości rodzi się życie i śmierć, radość i cierpienie, poetyckość i wulgaryzm.

Dawno już nie trafiła w moje ręce książka tak głęboko poruszająca, skrajna w swoim wydźwięku. Struny na, których grała autorka były napięte do granic, miałam wrażenie, że jeszcze chwila i pękną, ale wytrzymały do końca. Oprócz emocji miałam piękne opisy przyrody, do których autorka odnosi się z niebywałą delikatnością i czułością.
Dostałam też garść informacji historycznych, dzięki którym mogłam dowiedzieć się o zawiłościach II Wojny Światowej w tym obszarze.

„Akuszerka” ukazuje człowieka i jego walkę z samym sobą, jego uczuciami, lękami, przeszłością. Daje mu nadzieję na dobro, jeśli tylko będzie umiał z niej skorzystać. Pokazuje holistycznie nagiego człowieka, otwartego na życie i narażonego na to co ono niesie. Pokazuje proste okrucieństwo i brutalność wojny, bez zbędnego mitologizowania. To była niezwykła lektura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)