Szukaj na tym blogu

niedziela, 19 stycznia 2020

Problemski Hotel - Dimitri Verhulst


„Wycinanie narządów płciowych to kultura. Niewycinanie narządów płciowych to cywilizacja. Człowiek jest ssakiem miłującym kulturę”.(str. 28)

Autor, aby opowiedzieć tą historię zamieszkał w belgijskim ośrodku dla uchodźców, mamy więc dokument, ale podany w sposób sfabularyzowany. W swojej opowieści wykorzystuje czarny humor, sarkazm, ironię, śmiech przez łzy, bo tylko tyle zostaje w beznadziei. Losy bohaterów tej książki są wstrząsające, upokarzające, bolesne fizycznie i psychicznie. Ich doświadczenia będą dręczyć ich przez kolejne lata życia, nie pozwolą spokojnie spać, dlatego drżą na myśl, że nie dostaną pozwolenia na pobyt w cudownym kraju, gdzie demokracja i wolność jednostki jest nadrzędna. Każdy w tym kraju może żyć zgodnie z wyznawanymi przekonaniami i wiarą. Niemniej, choć deklaracje są głośne i szumne to niekoniecznie prawdziwe i łatwe to realizacji. Ludzie, których przedstawia narrator i główny bohater Bipul Masli przeżyli wiele potworności w swoich krótszych lub dłuższych życiach, doświadczyli bestialstwa, biedy, zepchnięcia na margines. Wydali ostatnie pieniądze, aby w kontenerach, np. z pomidorami, albo innymi niewyobrażalnymi sposobami dostać się do raju europejskiego, kraju, w którym wolność i poszanowanie człowieka spływa po ulicach. I tu zaczyna się prawda, którą odkrywa Dimitri Verhulst, a mianowicie z jaką niechęcią czy obojętnością Belgia traktuje uchodźców. Ci ludzie, których opisuje Bipul Masali przybyli do Belgii, bo chcieli zobaczyć jak wygląda życie, nie wegetacja, czy ciągły strach, ale normalność, spokój, odrobina radości. Opowiedzieli swoje straszne historie urzędnikom w nadziei, że ci zadrżą ze zgrozy nad niesprawiedliwością i pochylą się nad tym ogromem nieszczęścia, które jest udziałem tych nieszczęśników. Niestety, ci urzędnicy, nie mają w sobie odrobiny empatii, mają za zadanie odrzucić jak najwięcej wniosków, zatem robią to na chłodno z przyczepionym uśmiechem.

Oczywiście można głośno krzyknąć, że Europa to nie gumowy balon, ale dobrze byłoby być w tym konsekwentnym i prawdomównym, nie stosować gierek, nie wykorzystywać czarnej Afryki do swoich celów, a potem odmawiać pomocy. Do opowieści autora pasuje przysłowie, że "syty głodnego nie zrozumie", a tym bardziej teraz kiedy różnica między bogatymi i biednymi jest tak duża.

Warto jeszcze wspomnieć co nieco o narratorze, który rozpoczyna swoją opowieść od ruchu migawki swojego aparatu fotograficznego celem zrobienia zdjęcia życia: „Chciałem je (dziecko) sfotografować umierające. Nie umarłe, bo to może przecież zrobić każdy” i uzyskać sławę i pieniądze. Ten początek i przedstawienie narratora pasuje do pozostałych historii, bo człowiek wyzuty z wyższych uczuć, nie będzie rozczulał się nad losem uchodźców, stąd jego ton i ironia w opowieściach pasuje do sytuacji.

Smutna, gorzka, zastanawiająca książka, która choć niewielka zwiera w środku duży ładunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)