Szukaj na tym blogu

wtorek, 31 marca 2020

Poniemieckie - Karolina Kuszyk


"Niemieckie, które przeszło na własność Polaków, jest po-niemieckie, po Niemcach. Już nie niemieckie. (str. 89)

W języku polskim oprócz poniemieckich, mamy jeszcze pożydowskie i podworskie. Wszystkie te przymiotniki odnoszą sie do tego co było: mienie, stany, rzeczy, może też ludzie, ale minęło, choć może nie całkiem. Niektórzy chcą zapomnieć, a niektórzy wydobywają niepamięć na światło dzienne.

Karolinie Kuszyk udało się odmalować i oddać klimat zachodnich "ziem odzyskanych". Jej praca badawcza, przewertowane archiwa, przeprowadzone rozmowy przyniosły pozytywny skutek. Jej opowieść o tamtym świecie jest czujna, wrażliwa i odpowiedzialna. Jak na debiut to w mojej opinii udany. Autorka starała się pokazać zarówno artefakty związane z kulturą dominującą na ziemiach zachodnich do 1944 roku, jak również oddać charakter zderzenia repatriantów z tym (po)niemieckim, zasiedlanie się na tych ziemiach przybyszów ze wschodu i ich podejście do dziedzictwa niemieckich mieszkańców. Starała się pokazać zmiany zachodzące na tych ziemiach na przestrzeni lat, aż po stan teraźniejszy. Przypomniała niewielkie, ale typowe fanty. Wykorzystała cytaty z filmów i książek, w których zawarto opisy lub obrazy miejsc z zachodniej ściany Polski. Przedstawiła czytelnikom grupy ludzi, którzy odkrywają, pamiętają, troszczą się i odgruzowują miejsca i pamięć. Przywracają zniszczone lub zrzucone w czeluści nipamięci miejsca i rzeczy dla współczesnych.

Autorka przybliżyła klimat zasiedlania ziem zachodnich przez przesiedleńców ze Wschodu, którym kazano wyjechać z miejsc znanych i rozumianych do odległych, innych i obcych. W tych miejscach wszystko było dziwne, nie znane, tymczasowe, często trwało to całe pokolenie. Przybysze nie przywiązywali się do nowego miejsca, nie traktowali go jak domu, raczej jak tymczasową przechowalnię. Nie dbali o to miejsce, bo nie było po co, bali się, że w każdej chwili ktoś może im je odebrać. To przekonanie doprowadziło wiele miejsc do ruiny, strącając je w niebyt, albo powolny stan rozkładu. Być może dlatego miejscowości na Zachodzie wyglądały długo na pozostawione samym sobie. Jeszcze i dzisiaj można ich wiele zobaczyć w takim stanie.
Wspomniała o wszechobecnym wówczas i nie szanującym niczego szabrze. Rozgrabiano wszystko i wszędzie, nie było żadnej świętości i nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Szabrownicy mieli juz wprawę po zabieraniu rzeczy pożydowskich i choć to smutne, to prawdziwe, hieny zawsze są, czekają tylko na dogodny moment.

Karolina Kuszyk pokazuje ziemie poniemieckie poprzez charakterystyczne resentymenty, związane z niemieckością charakterystyczne domy, meble i rzeczy. Te ostatnie podzieliła na drobiazgi dnia codziennego. Słoiki, bo to Niemcy wynaleźli wekowanie warzyw i owoców, następnie obrazy, bo to ich oleodruki obwiesiły ściany domów i pocztówki, bo do dzisiaj są traktowane obowiązkowo, kolekcjonersko i sentymentalnie.
Naświetliła tajemnice związane z tymi terenami, miejsca, domniemane skarby i ich poszukiwaczy. Nie omieszkała opisać losu cmentarzy poniemieckich, które jak i inne poniemieckie rzeczy okazały się atrakcyjne w życiu codziennym nowoprzybyłych. Sięgnęła do swojej Legnicy i przywołała wątki dawne i dzisiejsze.

Czytając książkę Karoliny Kuszyk przywoływałam w pamięci miejsca, o których pisze autorka a, w których byłam kilkukrotnie, do których mnie ciągnie i które mnie ciekawią. Nie powiem, że to było nostalgiczne, ale jakieś znajome, bliskie, wciągające. To podążanie za autorką i przywoływanie wspomnień było dla mnie najcenniejsze. Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)