Szukaj na tym blogu

piątek, 5 czerwca 2020

Dziewczyny ocalałe - Anna Herbich-Zychowicz

Życie nie jest czarno-białe, zaś ludzie nie dzielą się na Polaków, Żydów, Niemców, itd. są tylko dobrzy lub źli.

Jestem konsekwentną czytelniczką książek tej autorki. Anna Herbich-Zychowicz pisze te książki według jednolitego schematu i wzorca, ale historie swoich bohaterek "Dziewczyn" są bardzo różne, zawsze poruszające, trudne, albo wręcz bolesne, niezwykle wstrząsające a zarazem dające nadzieję. Czasami te opowieści są wręcz niewiarygodne, a jednak miały miejsce, czego dowodem jest ten zestaw wspomnień. Tym razem w ręce czytelnika trafiły opowieści siedmiu kobiet, które jako dzieci zostały uratowane z pożogi II Wojny Światowej. Ich urodzenie było dla nich śmiertelnym zagrożeniem, bo te dziewczynki były Żydówkami. Siedem kobiet i siedem bardzo różnych świadectw dzieciństwa i dalszych losów. W tej książce niektóre bohaterki wspominają też religijne obrzędy, nakazy, zwyczaje, przybliżają tradycje, opisują święta, smakołyki i wiele innych ciekawostek z tradycji żydowskiej.
Przeczytamy historię Danuty, urodzonej we Lwowie, Krystyny, która jako jedyna uratowała się z wielkiej rodziny, Zosi, kuzynki Bronisława Gieremka. Aleksandra opowie jak rodzina ukrywała przed nią jej prawdziwe pochodzenie, Agata wspomina o swoim szczęśliwym dzieciństwie i smutnych czasach wojny. Historia Inki jest poruszająca, do matury nie wiedziała, że wychowują ją "przyszywani" rodzice. Ostatnia opowieść jest Niusi, inna niż poprzednie, bo Niusię i jej całą rodzinę uratował sam Oscar Schindler.
Wszystkie wspomnienia poruszające, niebywałe i warte przeczytania.

Choć pokrótce postaram się przybliżyć bohaterki:
Danuta, Lwowianka, która zanim wybuchła wojna przeżyła dziewięć wspaniałych lat w kochającej się rodzinie. Ona i jej brat wychowywali się w zamożnym domu, bo ich ojciec był przedsiębiorcą. Mama zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci, którym dawała miłość, dbała o ich wykształcenie i kindersztubę, sama była wykształcona, postępowa i zaangażowana społecznie. Szczęście rodziny zburzyła wojna i wtargnięcie do Lwowa sowietów, odebrano im mieszkanie, niepokojono, straszono wywózkami, ale to jeszcze nie było najgorsze, bo to nadeszło w 1941 wraz z napaścią wojsk niemieckich na Rosję. Zaczęły się systematyczne najścia, nękania, demolowanie mieszkania, rabowanie i ogólna nagonka na ludność żydowską. Wreszcie wszystkich Żydów przeniesiono do getta, gdzie na niewielkiej przestrzenie stłoczono setki tysięcy osób. Głód, choroby, śmierć to byli główni bohaterowie, a z czasem doszły deportacje. Jej ojciec załatwił fałszywe polskie dokumenty dla Danuty i jej brata. Jednak życie Żydów po aryjskiej stronie nie było łatwe, trafiali na osoby, które pomagały bardzo różnie. Danuta zobaczyła do czego zdolni są ludzie, doznała krzywdy, upokorzenia, osamotnienia. Błąkała się od osoby do osoby, od upokorzenia do odrzucenia. Jej tułaczka zakończyła się we Lwowie pomógł jej chłopak Damian, zaopiekował się nią, zaproponował małżeństwo. Danuta nie umiała go pokochać, ale bała się być sama dlatego trwała, on był opiekuńczy i zaradny (stworzył sieci placówek medycznych Klinika Damiana). Urodziła syna, jednak związek nie przetrwał, rozstali się w zgodzie. W latach sześćdziesiątych wyjechała do Izraela. W latach osiemdziesiątych poznała swojego drugiego męża. I choć dzieli swój czas na Polskę i Izrael jest Polką i nią pozostanie do końca.
Kolejna bohaterka pochodzi z Warszawy, z Muranowa, ma dwa imiona Henele i Krystyna. Pochodziła z wielodzietnej rodziny, ojciec był stolarzem, mama gospodynią. Z dzieciństwa zapamiętała, że jej rodzina była religijna, przestrzegała nakazów, obrzędów i zwyczajów żydowskich. Kiedy nadeszła okupacja, jej ojcu Niemcy obcięli pejsy, co było dla niego ciosem i upokorzeniem, p onim stał się bierny i nieobecny. Musieli opuścić dom i przenieść się do getta, jej dwaj bracia zostali wywiezieni do Treblinki, dwaj brali udział w Powstaniu i zginęli. W 1943 roku część jej rodziny ukryła się w bunkrze, w miejscu gdzie dzisiaj stoi muzeum Pollin, który miał wejście do kanałów. Zdarzenie pod ziemią przybrały bardzo dramatyczny obrót, w skutek czego z jej rodziny została tylko ona. Po wojnie skończyła KUL i pracowała w domach dziecka.
Następna Zosia pochodziła z asymilowanej rodziny, nie religijnej, ale bardzo zżytej od strony mamy. Mama była dla niej najważniejsza, z tatą nie miała bliskiego kontaktu, a kiedy poszedł na front urwał się kompletnie. Kiedy na początku wojny bomba zniszczyła ich dom zamieszkała u cioci i swojego brata ciotecznego Bronka Gieremka, który według Zosi był bardzo mądry i przewidujący. Ich dobry wygląd nie zapewnił im bezpieczeństwa, ciągle nękali ich szmalcownicy, zatem uciekły do Lublina, niestety stamtąd trafiły na Majdanek, ale po jakimś czasie jej mamie udało się zorganizować owocną ucieczkę dla nic. Powróciły do Warszawy. Nie było im tam łatwo, ale jej matka była ogromnie dzielną kobietą, zawsze udawało jej się wyjść z opresji i dzięki jej operatywności udało im się przeżyć koszmar wojny.
Kolejna to Aleksandra, była przez długie lata utrzymywana przez mamę i brata w nieświadomości swojego pochodzenia. Jej ojciec był Polakiem, zaś mama pochodziła z postępowej, wykształconej i zasłużonej dla Warszawy rodziny Żydowskiej. Podczas okupacji, ojciec zorganizował im ucieczkę na wieś, blisko Dęblina. Aleksandra wspomina dobrych i złych ludzi, dzięki tym bohaterskim przeżyła ona i jej brat, przez tych zawistnych zginął jej ojciec. Mama w trosce o jej bezpieczeństwo oddała ją pod opieką siótr zakonnych, które były dla niej jak rodzina, mieszkała też na plebanii. Dużo zmian, przeżyć, trosk, niemniej udało im się przetrwać. Wyszła za mąż, urodziła syna, ma wnuczkę.
Agata, miała cudowne dzieciństwo, jej postępowa mama dbała o zdrowy styl życia, wykształcenie i umiejętności. Żyli na dobrym poziomie. o tym, że jest Żydówką dowiedziała się dopiero po wybuchu wojny, kiedy musieli sie przenieść do getta. Pewnego dnia zniknęli jej siostra i tata, nigdy nie dowiedziała się co się z nimi stało. Mamie udało się zorganizować dla nich ucieczkę, a że miały "dobry wygląd" udało im się dotrzeć do rodziny do Międzyrzecza Podlaskiego, stamtąd uciekły na wieś. Jej losy wojenne przeplatane były przez nieszczęscia i nieliczne chwile spokoju. Z tych szczęśliwszych to wyciągnięcie jej przez kolejarza z wagonu przeznaczonego do wywózki. Pobyt u siostr zakonnych to szereg traum, podobny wymiar miał pobyt u nauczycielki i jej męża. Przeżyła jednal wojnę, jej mama też, ale spotkały sie tylko raz, bo mama bardzo wyniszczona przez pobyt w obozie Ravensbruck zmarła. Była dzieckiem, które kursowało między domami opieki i sierocińcami. Uratował ją profesor Soplica, załatwił jej pracę w bibliotece w uzdrowisku Długopole-Zdrój. Z wojny wyszła okaleczona psychicznie i uczuciowo, dopiero po urodzeniu syna poczuła szczęście, ale jej pierwsze małżeństwo nie przetrwało. Po latach jej syn też zerwał z nią kontakt. Przeszła wiele chorób, odczuwa pustkę, sieroctwo, samotność. Wypoczywa tylko w swoim domu na Warmii. Los doświadczył ją okrutnie, czego skutki odczuwa przez cały czas.
Inka, przeżyła bardzo śmierć swojej mamy w 1958 roku. Mama była Rosjanką i poznała okrutne rządy kumunistów, tata studiował w Petersburgu inżynierię i tam właśnie sie poznali. Przyjechali do Polski. Inka nie pamięta wojny, bo była niemowlakiem kiedy wybuchła. Ojca zabrano na Pawiak, ale wyszedł. Po wojnie jakoś sobie radzili, choć nie było łatwo, jednak śmierć mamy zmieniła relacje z ojcem, oddaliła ich od siebie. Kiedy przygotowywała sie do matury wybuchła między nimi kłótnia podczas, której ojciec wyrzucił z siebie, że nie jest jego i mamy córką. Już na spokojnie wszystko jej opowiedział, że została wykradziona z getta, że oni ją przygarnęli i pokochali. Po tej opowieści zaczęła zanurzać się w przeszłość, szukać swoich korzeni i znalazła rodzinę swojej mamy w Izraelu. W 1975 roku pojechała ich odwiedzić. Założyła rodzinę. Jest działaczką w Stowarzyszeniu Dzieci Holocaustu, współorganizowała wystawę "Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice".
Niusia, kolejna niezwykła opowieść, urodziła się w Krakowie, wychowywała w bardzo miłym, serdecznym domu, wychuchana, wypieszczona. W 1941 musieli przenieść sie do getta, w którym działy się potworne rzeczy, niestety w 1943 roku trafili do obozu utworzonego w Płaszowie, który był piekłem na ziemi. Jako mała dziewczynka musiała pracować w fabryce, robiła szczotki. Rodzice robili wszystko, aby przeżyć w tym okrutnym świecie. Mieli w tym piekle szczęście, bo zostali wybrani do pracy w fabryce "Emalia" Oskara Schindlera, który w decydującym momencie uratował jej całą rodzinę i setki innych osób. Już jako dorosła kobieta była świadkiem wydarzeń przy kręceniu filmu" Lista Schindlera" S. Spielberga. Po wojnie była analfabetką, ale udało jej się zdobyć zawód, który kochała, była kosmetyczką i w tym zawodzie pracowała przez 56 lat. Jest zadbaną i żywotną kobietą, już prababcią. Była odznaczana i zapraszana, bo jako najmłodsza z listy Schindlera wyróżniała się. Jej brat wyemigrował do USA, jest znanym fotografikiem - Ryszard Horowitz, ich kolegą był Roman Polański.
Takie oto poruszające losy i przeżycia przypadły w udziale bohaterkom Anny Herbich-Zychowicz, warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)