Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 października 2020

Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości - Swietłana Aleksijewicz

"Widziałem człowieka, któremu grzebano dom na jego oczach...(...) Myśmy grzebali ziemię... Ścinali, zwijali ją wielkimi płatami... Uprzedzałem panią... Nic bohaterskiego... (...)Zakopywaliśmy las... Piłowaliśmy drzewa na półtorametrowe kawały, pakowali w celofan i wrzucali do mogilnika. Nocą nie mogłem zasnąć. (...) Żywe warstwy ziemi... Z żukami, pająkami, larwami... (str 104)

Swietłana Aleksiejewicz napisała książkę o Czarnobylu, zebrała wiele głosów, żołnierzy, cywilów, mieszkańców pobliskich okolic, dzieci, kobiet, przedstawicieli władzy, nauki, społeczników. Próbowała zapisać ich odczucia, widzenie tragedii w Czarnobylu, ich doświadczenia, ich przeżycia. Szukała odpowiedzi na pytania, .min. dlaczego tak a nie inaczej przebiegał cały proces decyzyjny, ratowniczy związany z wybuchem elektrowni, dlaczego dopiero teraz ludzie zaczynają powoli przecierać oczy i uświadamiać sobie co tak na prawdę miało miejsce, zaczęli myśleć inaczej o tym co wydarzyło się w 1986 roku. Autorka nie odkrywała tajemnic, nie opisywała wątku wybuchu jako takiego, powróciła do uczestników tych wydarzeń i przeniosła na papier ich głosy. Skupiła się na ludziach i ich przeżyciach, ich emocjach i stratach. Chciała pokazać czytelnikom drugą stronę Czarnobyla, od strony człowieka, który był blisko, który tak czy inaczej był uczestnikiem, świadkiem, niezdającym sobie sprawy z tego faktu odbiorcy. Pokazała, że to wydarzenie, ten wybuch był najstraszniejszy w historii tamtego stulecia, bo nagły, niezapowiedziany i mający skutki dla całego świata, które znamy do dziś. I to jeszcze nie koniec, bo sarkofag się rozszczelnia. To nie była wojna, bo nie było jej widać, przeciwnik był nieuchwytny gołym okiem, ale tym bardziej podstępny. W swojej książce zawarła wypowiedzi, wspomnienia i opowieści ludzi o całym spektrum zdarzenia i jego skutkach. Skutkach w skali mikro i skutkach tych największych, bo ta katastrofa rozsypała w pył największe imperium na ziemi.

A jakie były początki, chaos, wielki chaos i zacieranie śladów, poszła w ruch propaganda, szukanie wrogów i winnych, udawanie, że nic się nie dzieje, kłamstwa, wielkie kłamstwa. Wysłano tam ludzi, nie pytając ich o zdanie, mieli jechać i ratować, a co? Dostali karabiny, ale do kogo mieli strzelać do fizyki, rentgenów, cząsteczek? Dostali łopaty i miotły, ale jak mieli nimi sprzątać to co leżało wokół elektrowni po wybuchu reaktora? Wysłano ich bez specjalnej odzieży, masek ochronnych, obuwia, tak jak przyjechali tak działali. Ci którzy przeżyli śmiali się, że wysłano ich "...z łopatą na atom." (str. 92) Jak zwykle gasili pożar w tajemnicy, obarczeni odpowiedzialnością, okłamywani, pojeni hektolitrami wódki i czym tylko się dało. "Po co macie wiedzieć? Wykonujcie rozkazy. Tutaj jesteście żołnierzami. Żołnierzami, ale nie więźniami." (str226)  Sami też nie dociekali, nie roztrząsali, bo człowiek radziecki, zrywa się, odrzuca własne dobro i idzie ratować ojczyznę.

Potem prosili o zwyczajną śmierć, nie czarnobylską, ale widzieli ją, byli jej uczestnikami. Wysyłano ludzi, którzy nie myśleli o sobie, nie wiedzieli jak o siebie zadbać, nie słuchali mądrzejszych, bo ich zabrakło w tym miejscu, zakneblowano ich, zastraszono. Robili pracę przeznaczoną dla maszyn i robotów płacąc za to najwyższą cenę. Umierali w straszliwych męczarniach, nawet jeśli przeżyli to nadawali się głównie na parady, ale nie do zakładania rodzin, nie mogli już płodzić dzieci, kobiety nie mogły rodzić, a jeśli rodziły to chore dzieci, którymi musiały się zajmować same. Na państwo nie można było liczyć, ono tylko wręczało medale, i kazało siedzieć cicho. Karmiło obietnicami i bieda ideami, ale tak to już jest z tym ludem, bo to taka mentalność umysłu. "W naszej kulturze myślenie o sobie jest przejawem egoizmu. Słabością ducha. Zawsze się znajdzie coś większego od nas. Od naszego życia." (str. 147) "Skrzyżowanie więzienia z przedszkolem - to właśnie jest socjalizm. Radziecki socjalizm. Człowiek oddawał państwu duszę, sumienie, serce, a w zamian dostawał kartkę żywnościową." (str. 152) Nasz człowiek nie potrafi myśleć tylko o sobie, o własnym życiu, być takim układem zamkniętym. Nasi politycy nie cenią ludzkiego życia, ale sami ludzie też nie. (...) Tak już jesteśmy urządzeni. Ulepieni z jakiejś innej gliny. (str. 226)

Jednak zaczęły zachodzić zmiany w postrzeganiu, myśleniu: "Czarnobyl nas uwolnił. Uczyliśmy się być wolnymi...(str. 150) Kiedy zaczęły umierać dzieci ludzie oczekiwali pomocy od swojego potężnego kraju, niestety tego już nie było, zresztą nie było go nigdy, to była bańka sztucznie nadmuchana propagandą. Jedno ze wspomnień dotyczy zachowania naukowców niemieckich, którzy pomagali w fabryce "niedaleko". Kiedy nastąpił wybuch, zażądali informacji, lekarza, odesłania do domu, strajkowali, "wysyłali depesze do swojego rządu", żądali natychmiastowych działań pomocowych. Walczyli o życie, bo to naturalny instynkt człowieka, ale nie radzieckiego, bo to urodzeni i wyuczeni ofiarnicy. "To jest jakaś forma barbarzyństwa ten brak strachu o siebie... Zawsze mówimy "my", nigdy "ja". "Zademonstrujemy radzieckie bohaterstwo", "Okażemy radziecki charakter". Całemu światu! Ale tutaj chodzi o "ja"! Ja nie chcę umierać... Ja się boję" (str. 257) "Nasz naród i tak zawsze żył w strachu - rewolucja, wojna. Ten krwawy wampir... Diabeł! Stalin... Teraz - Czarnobyl... A potem się dziwimy, dlaczego ludzie u nas są tacy.  Dlaczego nie są wolni , dlaczego boją się wolności? Przecież dla nich bardziej naturalne jest życie pod berłem cara. Cara ojczulka. (str. 155) Pomoc nadchodziła z zagranicy, ale bano się jej, nie ufano, bo to przecież wrogowie, tak wpajano im przez lata. Czasami otrzeźwiała propozycja ratowania dziecka, otwierali szeroko oczy, że obcy pomaga, a swój odwrócił wzrok, schował głowę w piasek, nie pierwszy to raz, ale teraz już to wiedzieli.

Takie wychowanie radzieckie czyniło ludzi poddanymi totalnie, szli na bój, gotowi oddać życie, nie pytając jaki jest cel, wykonywali rozkaz. To wychowanie od pokoleń, wyssane z mlekiem matki, przygotowane by służyć niewidzialnym ideałom mogło budować góry i zasypywać rękami reaktor. I tak właśnie robili, wszyscy, tylko władza wiedziała co się dzieje. "W sytuacji zagrożenia awarią jądrową czy atakiem jądrowym instrukcje nakazują przeprowadzić natychmiast akcję profilaktyczną wśród ludzkości - podać preparat jodowy. (...) A tutaj było ... Trzy tysiące mikrorentgenów na godzinę!... Ale oni boją się nie o ludzi, tylko o władzę. To jest kraj władzy, a nie ludzi. Priorytet państwa nie podlega dyskusji. A życie ludzkie ma zerową wartość. (str. 248) Władze mają odpowiedź: - "Nie mogliśmy dopuścić do paniki..." (str. 236)

Autorka zaczęła swoją książkę od opowieści żony strażaka, który gasił pożar po wybuchu reaktora numer cztery w elektrowni atomowej w Czarnobylu. To opowieść przepełniona miłością, bólem, powolnym odchodzeniem ukochanego. To opowieść o bezgranicznej opiece nad ukochanym, o oddaniu siebie drugiemu człowiekowi, o tęsknocie. Zakończyła swoją książkę pieśnią żałobną żony likwidatora, żony, która kochała swojego męża ponad życie, która widziała każde stadium umierania swojego ukochanego, która była z nim do ostatnich chwil, która odeszłaby razem z nim, ale ma jeszcze dziecko prawie dorosłe, ale poczarnobylskie, które nieustająco potrzebuje jej pomocy. Te obie opowieści są powalające emocjonalnie, bolesne, bo najprostsze i najprawdziwsze. Takie właśnie są tragedie, nawet te największe najbardziej dotykają jednostki.

Ta książka okazała się dla mnie petardą a jej siła będzie promieniować. Autorka przez swoją książkę uświadamia co stało się 26 kwietnia 1986 roku, czego byliśmy świadkami, czego doświadczyliśmy, co było naszym udziałem. Jej przekaz jest bolesny, poruszający czułe struny, pobudzający wspomnienia z dzieciństwa (bo stałam w kolejce po płyn Lugola, oczywiście za późno). Ta książka to przestroga na przyszłość, ale czy ktoś o niej myśli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)