Szukaj na tym blogu

piątek, 6 listopada 2020

Panna doktór Sadowska - Wojciech Szot

 "Jaka jest według pana największa zagadka historii? - zapytał w 2019 roku Krzysztofa Tomasika redaktor portalu Histmag. - Mechanizm, który sprawia, że jedne wydarzenia są zapamiętywane i wchodzą do kanonu, a inne znikają w mrokach historii - odpowiedział Tomasik." (str. 298)

Najbardziej zadziwiające jednak jest kiedy wymazuje się z pamięci zbiorowej kogoś o kim było w Warszawie międzywojennej bardzo głośno. Takim przykładem zapomnienia i wymazania jest lekarz dr Zofia Sadowska. Upodobała ją sobie prasa brukowa, bo była postacią wyróżniającą się w "tłumie" pod wieloma względami: wykształconą w dziedzinie medycyny, aktywnie działającą społeczniczką, czynną feministką, organizatorką wielu szczytnych idei i miejsc. "Ludzie i narody żyją po to, aby tym, co po nich przyjdą, było lepiej". (str. 41) te słowa Adama Mickiewicza zacytowała Zofia Sadowska w lisie otwartym w sprawie ostatnich decyzji w Dumie odnośnie pozbawienia kobiet praw w samorządach. Nieustannie działała na rzecz kobiet, upominała się o ich prawa, podkreślała ich wagę w społeczeństwie, ich potrzeby, które wychodziły poza dom i rodzenie dzieci. Była bardzo dobrą specjalistką w swoim fachu, osobą zamożną, z głową do interesów. Jej zdolności doceniono także podczas obrony pracy doktorskiej: "Komisja, doceniając "wysoką naukową wartość i samodzielność przedstawionej pracy naukowej, zważywszy świetność obrony, jednomyślnie przyznała lekarzowi Zofii Sadowskiej stopień doktora nauk medycyny"." (str. 49) Pomagała wielu ludziom, począwszy od I Wojny Światowej, przez trudne czasy walki o niepodległość, po II Wojnę Światową. Walczyła o wyborcze prawa kobiet, organizowała szpitale polowe, lecznice, szpitale PCK. Była poważaną lekarką, która z troską opiekowała się pacjentami. Przy powyższych przymiotach była postrzegana jako ekscentryczka, rzucająca się w oczy swoim męskim strojem i zachowaniem. Była niezależną panną żyjącą na wysokiej stopie, w niektórych kręgach uznawaną za kontrowersyjną i gorszącą środowisko. Wchodziła też w inne obszary przypisane kulturowo i stereotypowo mężczyznom, m.in. była zapaloną automobilistką. Z czego wynikało takie postrzeganie społeczne tej wykształconej i zaradnej kobiety, może stąd iż posiadła wiedzę i umiejętności zarezerwowane w owych czasach głównie dla mężczyzn, że nie chciała podporządkowywać się betonowym układom i umiała obstawać przy swoich racjach, a także dlatego, że wprowadzała nowoczesność w skostniałych metodach i podejściu do leczenia. Tego już by wystarczyło, żeby nie pałać do niej sympatią i zwalczać ją jako konkurencję, ale co najgorsze nie ukrywała się ze swoją orientacją seksualną, była lesbijką, wyznawczynią kultu Safony. Ten fakt był tak trudny do przełknięcia dla mężczyzn, że starano się jej dokuczać na wiele sposobów. Dla otoczenia była bezużytecznym osobnikiem, niezamężna, bezdzietna i na dodatek "uwodziła" (zdaniem mężczyzn) żony. Niestety nie uchodziła też za piękność, była typem męskiej urody. Nic dodać, nic ująć. "Sadowska "straszyła" binoklami, a jej "opaczne poczucie płciowe" sprawiało, że odbierana była jako osoba niebezpieczna, zagrażająca porządkowi społecznemu." (str. 276) Kobiecie "... nie wolno oddawać się tym gałęziom sportu, które Pan Bóg przeznaczył do wyłącznego użytku płci brzydkiej." (...) Niech więc kobieta szuka męskości tam, gdzie nie grozi nic jej właściwościom specyficznym jako kobiecie." (str. 275) Takie były czasy i społeczne stanowisko ws. roli kobiet.

Problem z takimi jak doktor Zofia Sadowska jest po stu latach nadal aktualny, wzbudza emocje nie mniejsze niż w międzywojniu. I tu dwa moje zdziwienia, pierwsze, okres XX-lecia międzywojennego to czas kiedy stolica rozgrzewana była co rusz przeróżnymi skandalami obyczajowymi, to czas rozpasania tych, którzy zwali się elitą polityczną i społeczną (oczywiście nie wszyscy), to czas zabaw, pijaństwa i rozpusty, a mimo tego życie Sadowskiej wzbudzało takie rozedrganie i chęć zaglądania jej do alkowy. Drugie, że dzisiaj, w XXI wieku, tak innym, kiedy technologia poszybowała, a my wiemy prawie wszystko o człowieku (naukowo, kulturowo i zwyczajowo) nadal temat homoseksualizmu wzbudza "zgorszenie", zdziwienie, zaskoczenie? To fakt naukowy, że człowiek się rodzi różny pod każdym względem, więc co lub kto narzuca to zdziwienie? Wiemy, że w naturze występują osobniki homoseksualne i ich to nie dziwi, nie odrzuca ich społeczność, a ludzie cały czas nie akceptują różnorodności. Sto lat temu teorie w temacie były zróżnicowane, a w różnych częściach Polski różnie podchodzono do sprawy, nawet prawnie, ale dzisiaj?!

Kiedy homoseksualizm Zofii Sadowskiej ogłoszony został publicznie, była na językach ulicy, gazet i sądów, stała się także tematem niewybrednych dowcipów. "Prasa satyryczna większość miejsca poświęcała, na żarty z kobiet, " (str. 237) Dr Sadowska zagroziła zdrowiu i ładowi społecznemu zatem stała się obiektem kpin, ironii, karykatur, wierszydeł. Niemniej, mimo skandalu, rozgłosu zapomniano o niej, czyżby ..."to efekt homofobii i unikania "tematów płciowych"?" (str. 212) Autor pokazał w swojej książce jeszcze jedną istotną kwestię, a mianowicie rolę i znaczenie pracy czerwonej, dzisiaj brukowej. W latach dwudziestych, kiedy to kwitło życie "warszawki" owa prasa miała o czym donosić ludziom z nizin, którzy nie mogli pozwolić sobie na dostanie życie, ale mogli nim pożyć choć na łamach prasy. Sprawą dr Sadowskiej żyli wszyscy w różny sposób, właściciele wydawnictw łowili pieniądze, donosiciele dostawali swoją chwilę, zaś czytający sycili się gorszącymi i gorącymi występkami tych z piedestału. Często były to wydumane informacje, plotki czy wyssane z palca opowiastki rozsiewane przez służbę i różne zawistne osoby obu płci. Przeciwnikami bohaterki tej książki były też często osoby, którym się sprzeciwiała, albo buntowała. Nie zyskiwała przychylności swoją pewnością siebie i wiedzę, co wzbudzało zazdrość i niepokój o stanowiska i władzę.

Ta książka okazała się dla mnie ciekawa, bo odkryła przede mną osobę, która mogłaby być ikoną walki o prawa kobiet i prawa ludzi homoseksualnych dzisiaj. Autor poświęcił na jej napisanie dziesięć lat, przekopał archiwa, parafie i inne źródła w poszukiwaniu materiałów a nie było to łatwe, ze względu na wyparcie osoby Sadowskiej z pamięci tamtych czasów i ludzi, ze względu na pożogę wojenną. Niemniej wiele mu się udało zdobyć. Książki nie czyta się  łatwo, bo zawiera dużo wstawek archiwalnych, ale warto przebić się przez początek, zapoznać się z przypisami autora i wtedy będzie łatwiej. Dla mnie była zaskakująca i doceniam pracę autora, bo dodatkowo pokazał kolejny obrazek z życia polskiego społeczeństwa w początkowych latach XX wieku. Nie należy traktować książki jako biografii, raczej jako przykład sposobów wypierania ludzi i spraw ze społeczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)