Szukaj na tym blogu

czwartek, 17 grudnia 2020

Jądro ciemności - Joseph Conrad

 

Po przeczytaniu ciekawej biografii o autorze "Joseph Conrad i narodziny globalnego świata" postanowiliśmy w DKK sięgnąć po jakąś jego pozycję. "Jądro ciemności" okazało się lekturą ciekawą, o której można dyskutować w szerokim aspekcie. Chociaż dla mnie osobiście trudność stanowił jej język a  może tłumaczenie, niemniej nie czytało mi się jej łatwo.

Jeśli chodzi o treść, był to dla mnie symboliczny powrót do źródła i początku wydarzeń, które doprowadziły do sytuacji, mającej miejsce w obecnym Kongu. To  sięgnięcie do źródeł zła, które ma swoje konsekwencje współcześnie a nic nie wskazuje, aby przyszłość przyniosła radykalne zmiany i poprawę losu tego kraju. Książka skupia się co prawda na podróży do głębin i serca kolonizowanego w brutalny sposób Konga, ale uważam, że może ona być symbolem wszelakiego kolonializmu, czy to w Afryce, czy na innych kontynentach. W tej noweli Joseph Conrad odmalował najgorszą działalność białego człowieka i jego najgorsze instynkty. Pokazał zachłanność, próżność, podłość, brak jakichkolwiek barier w bestialskich i haniebnych zachowaniach. To dosadny opis pazerności i przebiegłości a raczej nieuczciwości Europejczyków względem uległych Afrykańczyków, często niezrozumiałą, bo mimo liczebnej przewagi nie potrafili się zbuntować przeciwko niesprawiedliwości. Sam autor dziwił się zachowaniom autochtonów znoszących swój los bez podnoszenia buntu. Nie rozumiał dlaczego mimo, że są u siebie pozwalają sobą pomiatać, są niczym dla kolonizatorów, zgadzają się na los gotowany im przez przybyszy.

Kolejnym ważnym aspektem książki była podróż głównego bohatera Marlowa do źródeł, a w zasadzie "jądra ciemności", epicentrum, które jest początkiem rozlewającego się zepsucia białych kolonizatorów, centrum jakiegoś niezrozumiałego omotania tubylców, uczynienia z nich bezwolnych marionetek. To początek złego, które nie ma końca, ani w czasie, ani w przestrzeni. To miejsce, w którym czar pryska, a prawda wychodzi na wierzch. To miejsce ohydy, zgrozy i wszystkiego co w człowieku najpodlejsze i najniższe.

Sama podróż Marlowa jest symbolem poszukiwania dobra i prawdy i odkrywania tylko zła i kłamstwa. To też symbol zachwiania wartości ludzkich i kryzys cywilizacji i jej towarzyszek: światłości, edukacji. To opowieść o nadziei, która okazała się tylko iluzją. To wreszcie opowieść o prawdzie, która okazała się kłamstwem, bo czyż opowieści o Kurtzu tak gęsto plecione do ucha Marlowa przez różnych ludzi, nie doprowadziły go do straszliwego rozczarowania. 

To nie łatwa opowieść, ani pod względem formy i słownictwa, ani ładunku emocjonalnego płynącego z treści. Ogrom pogardy, hipokryzja, podłość, agresja w najgorszym wydaniu, wyniosłość i niczym nieuzasadniona, nieomylna wiara w swoją wyższość mogą przytłoczyć, ale warto zmierzyć się z tą prawdą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)