Szukaj na tym blogu

środa, 27 października 2021

Eli, Eli - Wojciech Tochman

  

Eli, Eli, lama sabachthani? – „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46 oraz Mk 15, 34); 

Autor nie bez kozery użył powyższych słów do tytułu swojej książki, bo czytając tekst szybko się można przekonać o ich słuszności i adekwatności do opisanego tematu. Tym razem Wojciech Tochman zabiera nas do Manili stolicy  Filipin, w której oprócz bogatych dzielnic jest całe mnóstwo wysp biedy i to takiej skrajnej, w której ludzie mieszkają na stertach śmieci, cmentarzach, tam, gdzie jeszcze mogą, gdzie jest skrawek nie zabudowanej ładnymi budynkami ziemi. Wojciech Tochman otwiera przed nami zaułki miejsc tak skrajnie strasznych, brudnych, przeludnionych, niebezpiecznych do życia, że trudno się o tym czyta. Pokazuje jednocześnie, że te miejsca stanowią swoistą atrakcję dla białych turystów, którzy potrzebując dodatkowych doznań płacą za oprowadzanie po nich, robią zdjęcia, czasem coś dadzą biedakom, ale w większości przypadków po zrobieniu zdjęcia odwracają się ze wstrętem.

Wojciech Tochman opowiada o swojej wyprawie do slamsów Manili, którą odbył ze znanym polskim fotografem Grzegorzem Wełnickim. Pierwszy to uważny słuchacz i obserwator, drugi to uważny i ciekawy różnorodnego świata obserwator. Obaj pojechali tam, aby przyjrzeć się swoim bohaterom z bliska, poznać ich, a nawet zbliżyć się do nich. Grzegorz Wełnicki powracał do Manili, właśnie dlatego, że ludzie z wysypisk i cmentarzy stali się jego przyjaciółmi, cieszyli się na jego widok, przyjmowali w bardzo skromnych progach, dzielili się tym co mieli. Czasem to on mógł pomóc im, bardziej lub mniej, nie zawsze dając pieniądze, ale kupując kanapkę robiąc zdjęcie, zawożąc nad morze, spełniając drobne marzenia. Bo jak pokazują w książce, człowiek który ma tak mało, nie potrzebuje wiele do szczęścia, nawet nie chce marzyć o wielkich rzeczach, chce drobiazgów, albo uśmiechu, serdecznego słowa. 

Swoje przeżycia jeden zapisał w tej książce, drugi zachował na swojej stronie. Zarówno opisy jak i obrazy są bardzo poruszające, a czym historia dokładniej opowiedziana tym większe wywołuje emocje.

Sięganie po książki Wojciecha Tochmana to lekcja twardej rzeczywistości z życia poza obszarem bogatej Europy. To poruszające obrazy z niechcianych przez ludzi i Boga zakątków świata, gdzie jedni ich nie chcą i omijają szerokim łukiem zaś drugi chyba spogląda w inną stronę świata. Takich zakątków jak Manilia jest wiele, ich historie są podobne, ich losy i konsekwencje także, trudno powiedzieć, gdzie jest większa bieda, czy na śmietnikach Manili czy w slamsach Brazylii, Wenezueli czy Bombaju. Wszędzie tam widać prawdziwe ubóstwo człowieka.

Autor jak ma to w zwyczaju ocenę, wnioski, refleksje pozostawia czytelnikom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)