Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 12 grudnia 2022

Lata szkolne Jezusa - John Maxwell Coetzee

 

"-Powinieneś oceniać ludzi na podstawie wartości wewnętrznych. - mówi Simon - a nie tylko tego, czy są ładni czy nie.... - Co to są wartości wewnętrzne? Wartości wewnętrzne to są takie cechy, jak życzliwość, uczciwość i poczucie sprawiedliwości." (str. 61)

To nie jest łatwa książka i też nie każdy odczuje przyjemność z jej czytania, niemniej jest to książka, która pobudza do myślenia, motywuje do zadawania pytań, stawiania przypuszczeń, szukania odniesień w innych dziełach. Autor bawi się z czytelnikiem, otwiera go na brak schematów, oczywistości czy przypisywanie ról, porusza, wstrząsa i niepokoi. Stworzył historię, która "zachęca", aby nawet spojrzeć na siebie przez pryzmat jej bohaterów. To opowieść z obszarów egzystencjalnych, filozoficznych i poznawczych. To też rzecz o odkrywaniu świata jako takiego i świata ludzi dorosłych, którzy choć nie rozumieją dzieci, właśnie z powodu bycia dorosłymi, sami zachowują się w sposób nieodpowiedni do swojego wieku, doświadczenia i roli w jaką się uwikłali. Dzieci zadają pytania, chcą wiedzieć, a dorośli odsyłają je w przestrzeń, gdzie odpowiedzi brak, gdzie ich zdaniem jest "przeczekalnia", po której już nie zadaje się pytań, a oczekuje odpowiedzi. Może to skomplikowane, a może nie, jeśli odrzucimy schematy, stereotypy, damy się ponieść niczym nie skrępowanej otwartości na innych to łatwiej będzie zrozumieć otaczające nas ich zachowania, albo wręcz nie będziemy chcieli zrozumieć, bo damy innym prawo do ich zachowań. 

W tej książce buzują emocje, bulgoczą nieokiełznane namiętności, zaskakujące w swojej rozciągłości.  "-Namiętności? - prycha Ines. - Nazywasz namiętnościami gwałt i morderstwo? - Nie, gwałt i morderstwo to przestępstwa, ale nie możesz zaprzeczyć, że Dimitriego pchnęła do nich namiętność. - Tym gorzej dla namiętności - fuka Ines." (str. 154) Autor bawi się z czytelnikiem poprzez stworzonych bohaterów, bo są dorośli, którzy zachowują się jak rozkapryszone dzieci i dzieci, nad wyraz dorosłe w swojej psychice. Są tacy, którzy próbują zrozumieć lub wyjaśnić, są tacy, których niesie przez życie szaleństwo, są empatyczni i egoiści, pogubieni i twardo stąpający po ziemi, serdeczni i chłodni, etc. 

Autor filozofuje, wpuszcza czytelnika w jakieś korytarze, które prowadzą do jakiś drzwi, albo są drogami bez wyjścia: "... Tak, chcą mi dać nową głowę. To cena za przebaczenie. Przebaczają ci, ale potem ścinają głowę. Strzeż się przebaczenia, takie jest moje zdanie. - Ja nie przebaczam - mówi chłopiec." (str. 184) Zadaje pytanie, ale czy znamy odpowiedzi? "Pamięta pan spotkanie z chłopcem na statku, przeświadczenie, że się zgubił, i wzięcie go pod opiekę. Być może ona pamięta to wydarzenie inaczej. Być może to pan wyglądał na zagubionego; może to on postanowił zaopiekować się panem." (str. 232)

Książka motywuje też do spojrzenia na "konieczność" wpisywania się w system, w którym tak wielu się nie odnajduje. Mamy w książce głównego bohatera, który musi pójść do szkoły, ale nie umie się w niej odnaleźć, bo jest tym "krnąbrnym", zadającym niewygodne pytania. Opiekunowie szukają dla niego odpowiedniego miejsca, ale w związku z tym ponoszą określone konsekwencje dla siebie. Szkoła i jej cała skostniała struktura, program i otoczka coraz częściej wywołuje negatywne emocje i przykre konsekwencje dla dzieci i rodziców. Co można zrobić w tym obszarze dla dziecka, jak pogodzić możliwości z rzeczywistością?

Książka wyzwalająca dyskusje i niewątpliwie pozostawiająca z niepokojem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)