Szukaj na tym blogu

środa, 14 grudnia 2022

Zgiełk czasu - Julian Barnes

 

"Kiedy wszystko zawodziło, kiedy zdawało się, że nie ma na tym świecie nic prócz nonsensu, trzymał się jednego: dobra muzyka zawsze będzie dobra, a wielka muzyka jest niepodważalna. Preludia i fugi Bacha można zagrać w dowolnym tempie, dowolnej dynamice, i nadal będą wielką muzyką, odporną nawet na nieudacznika, który uderza w klawisze dwiema lewymi rękami." (str. 151)

To opowieść o człowieku, który chciał tworzyć, ale żył w systemie, który niszczył ludzi i nie pozwalał tworzyć tego co chcieli. To opowieść o bohaterze, który aby przeżyć musiał zaprzeć się samego siebie. Autor pisze o życiu Dmitrija Dmitrijowicza Szostakowicza, znanego kompozytora, któremu przyszło żyć w czasach rządów Stalina. Próbował tworzyć w zgodzie z tym co mu w duszy grało, ale nie było to łatwe i proste w jego czasach. Wystarczyło, że chciał wyrażać swoją muzykę, już stawał się obiektem ciągłej obserwacji, recenzji i krytyki. To czas, kiedy wielu twórców było rozdartych między swoją potrzebą tworzenia a oficjalną linią partii, a w zasadzie jej przywódcy, w każdej sferze życia, a w sprawie sztuki szczególnie. Jeśli ktoś chciał być prawdziwym artystą to musiał liczyć się z tym, że kiedyś przyjdą po niego i albo to będzie jakaś zsyłka, albo śmierć po torturach. Szostakowicz chciał żyć, bo chciał tworzyć, ale często był wystawiany na niełaskę, na niepewność. Musiał publicznie szkalować i wyśmiewać siebie, składać samokrytyki w obecności "szacownego gremium". Warto się zastanowić co czuł w takich momentach. Z drugiej strony kiedy wyjeżdżał za granicę, spotykał się z krytyką za postawę "konformistyczną", choć nie mieli pojęcia co działo się w Związku Radzieckim, do jakiej podłości uciekała się władza względem niepokornych artystów. A on "...nie lubił lizać nikomu butów; nie wiedział, kiedy spiskować przeciw niewinnym, kiedy zdradzać przyjaciół" (str. 111) Wiedział, że "... w związku Radzieckim nie da się mówić prawdy i żyć." (str. 132) Nie mógł sprostać idealistom, którzy domagali się ofiar, żeby świat zobaczył jak reżim jest zły, ale chcieli, aby tymi ofiarami byli inni nie oni. Szostakowicz nie chciał być barankiem ofiarnym, chciał tworzyć.

Autor pisze o " inżynierach dusz ludzkich", których zadaniem było kierowanie artystami, kontrolowanie ich twórczości. "W stalinowskiej Rosji nie było żadnych kompozytorów, którzy pisaliby trzymając pióro w zębach. Odtąd będą tylko dwa rodzaje kompozytorów: żywi zastraszeni oraz martwi." (str. 63). Tyrania "wywracała świat do góry nogami", niszczyła talenty, wynosiła na piedestał miernoty, by w chwili kaprysu zrzucić ich z niego. W tamtych czasach potrzebna była muzyka harmonijna, miła dla ucha zwykłego radzieckiego człowieka, a nie jakiś chaos, warkot, czy odgłos "duszegubki" - jeżdżącej furgonetki, w której naziści dusili ofiary spalinami. Co za potworne porównanie dla dzisiaj tak docenianej muzyki m.in. Prokofiewa, Chaczaturiana, Szostakowicza, tak uważano w partii.

Szostakowicz liczył swoje trudne lata latami przestępnymi, kiedy to w jego życiu działy się najbardziej dramatyczne wydarzenia, m.in. "spisek" Tuchaczewskiego. Lata wielkiej wojny ojczyźnianej były dla niego czasem najspokojniejszym, choć zginęły miliony, to rozłożyło się także cierpienie na wielu. "Bo tyrania może i popadła w paranoję, ale niekoniecznie jest głupia. Gdyby była głupia nie przetrwałaby; tak samo jak nie przetrwałaby, gdyby miała zasady. Tyrania rozumiała, jak u większości ludzi działają pewne mechanizmy - mechanizmy słabości." (str. 85) Był pesymisto-optymistą i to go zadręczało, nie dawało spokoju, jedyną tarczą, jeśli tak można w ogóle nazwać ten mechanizm, była ironia swoista tarcza, którą wystawiał jak już nie dawał rady, ale czy można przeżyć życie tylko z taką tarczą. To postać tragiczna, świadoma swojej mocy i swojej bezsilności; "Twórczość Turgieniewa nie była w jego guście: zbyt uporządkowana, za mało w niej fantazji. (...) Ale nawet Turgieniew, mimo swoich wszystkich wad, miał w sobie prawdziwy rosyjski smutek." (str. 88) Strach towarzyszył mu do końca jego dni, był wierny nie odpuszczał ani na chwilę. Autor starał się oddać dramat artysty i w mojej opinii udało mu się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)