Szukaj na tym blogu

czwartek, 14 września 2023

Stara Słaboniowa i Spiekładuchy - Joanna Łańcucka

 

Urzekła mnie ta książka, może dlatego, że przeniosła mnie w świat zapomniany, a na pewno zanikający, choć nie tak dawny i odległy. To opowieść misz-masz, w której znalazło się miejsce na słowiańskie wierzenia i religijność katolicką, w której duchy z zaświatów pod postacią różnych stworów przychodzą nękać ludzi żyjących. To prawdziwy opis folkloru małej miejscowości, gdzie życie wyznaczają pory roku, wydarzenia lokalne, obrzędy i codzienność, czasem wesoła, czasem trudna, wręcz brutalna. W takich miejscowościach wszyscy wszystko o sobie wiedzą, gadają na siebie, ale czasem też wspierają, tam ksiądz lub lekarz to persony, którym się kłaniają mieszkańcy, a pijak lub biedak to ludzie upadli, na których lepiej nie zwracać uwagi.

Akcja została rozpisana na kilkanaście lat, które obejmują okres przełomowych zmian dla Polski, od PRL do gospodarki wolnorynkowej. W małej miejscowości jak na dłoni widać było te zmiany. Wieś gwarna, wielopokoleniowa, w latach dziewięćdziesiątych powoli zaczynała się wyludniać, bo ludzie "za chlebem", albo lepszym życiem wyjeżdżali do większych miast, a nawet za granicę. Zostawali ci co musieli, albo nie mieli innej alternatywy, bądź starzy. W książce słychać rozterki, biadolenia, czy wręcz narzekania na nowe, dziwne czasy i pokolenie, które zachowuje się niezrozumiale w oczach poprzedniego.

Urzekł mnie także sposób opowiadania tej historii przez autorkę, bo miesza ona stylizowaną gwarę mieszkańców, język potoczny i zwyczajową polszczyznę, dzięki czemu jeszcze bardziej wczułam się w klimat tego miejsca i wydarzeń. Pokochałam też główną bohaterkę, czyli starą Słaboniową, bo choć sponiewierana przez ludzi w młodzieńczym życiu, nie poddała się jedynie żalowi czy potrzebie zemsty, ale pomagała ludziom, służyła dobrą radą, mocami nieziemskimi, leczyła ziołami i niezwyczajnymi rytuałami. Ta wiekowa kobieta, miała swoje tajemnice, miłości, zdolności i przekonania, była im wierna i przekonana, że ma jeszcze coś do zrobienia. Samodzielna, rzadko przyjmowała pomoc, raczej chętniej jej udzielała. Żyła nie narzekając ani zbytnio nie skarżąc się na swoje dolegliwości związane z wiekiem. Ta bohaterka i cała opowieść wprowadzały mnie w jesienny nastrój. Spokojne tempo, cisza, obrazy, wszystko nastrajało nostalgicznie. Do tego przeplatające się z ludzkimi losami zjawy i dziwy dodały niepowtarzalności czasów i miejsca.

Dla mnie absolutnie udany debiut Joanny Łańcuckiej.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)