Szukaj na tym blogu

środa, 13 marca 2024

Irlandia wstaje z kolan - Marta Abramowicz

 

Czytam książki Marty Abramowicz, słucham z nią wywiady, zatem cierpliwie czekałam na swoją kolejkę w bibliotece na tą książkę "Irlandia wstaje z kolan". I było warto, bo to książka petarda, potrzebna, aby unaocznić, otrzeźwić, zwrócić szczególną uwagę. To książka, która powstała z frustracji, niezgody, buntu i poczucia głębokiej niesprawiedliwości w związku z krzywdami jakie dotykały zwykłych ludzi, a powodowane były przez tych wyniesionych do "posługi Bogu", powołanych do" prowadzenia lud do światłości".

Marta Abramowicz pisząc o Irlandii, która uzyskała niepodległość w 1922, chciała pokazać co się z nią stało pod władzą i totalną zależnością od kościoła katolickiego, aby przestrzec przed błędami, społeczeństwa, władzy i samego kościoła. To książka, która na kanwie historii o uzyskaniu absolutnej władzy nad mieszkańcami kraju pokazuje jak ta władza psuje i czuje się bezkarna, jak dopuszcza się zła i nie ponosi konsekwencji, jak się rozzuchwala i idzie po więcej: władzy, pieniędzy, bezkarności, niszczenia życia innym. To swoiste krok po kroku do całkowitego poddania się władzy poprzez proces wychodzenia spod jej buta, aż po okres buntu i odwrócenia większości.

"Kościół wmówił nam, że bez niego nie ma religii. Jeśli z niego odchodzisz, to albo na stronę protestantów, i wtedy zdradzasz swój naród, albo na stronę ateistów, i wtedy tracisz duchowość. (..) religia nie musi być patriarchalna, oparta na nadnaturalnych siłach, na dążeniu do zbawienia". (str. 333)

Autorka opisała jaki zakres władzy nad ludźmi został oddany w ręce kościoła katolickiego w Irlandii, jak zostało to usankcjonowane w prawie i jak to realnie przenosiło się na codzienność wiernych i oddanych/poddanych. Kościół wnikał w każdą sferę człowieka, tkanki społecznej i struktur państwa. Władza kościoła została wpisana do konstytucji, jej prerogatywy dotyczyły wszystkich najważniejszych obszarów dla człowieka: prywatności, zdrowia, edukacji, pożycia małżeńskiego, swobód obywatelskich, niezależności, intymności, wychowywania dzieci. WSZYSTKIEGO! Jednostka nie istniała bez kościoła i jego wytycznych w każdym aspekcie jej życia. Niesubordynowani, niechciani, niewpisani w schemat byli wyrzucani na margines, spychani poza nawias, zamykani w specjalnych placówkach. Każdy miał się dopasować do jedynej słusznej linii zachowań i wzorców, jeśli nie, był srogo karany. Kościół dyktował poddanym wszystko, jak mają łączyć się w pary, jak i po co współżyć, jak wychowywać dzieci, jak je edukować, co wolno, a czego nie w życiu codziennym, kto może dostać się do lekarza, kto co i jak robić, itd. itd... To kościół dyktował, a społeczeństwo się poddawało temu dyktatowi, co robić z nieślubnymi dziećmi, z kobietami, które te dzieci urodziły (nie ważne w jakich okolicznościach zostały poczęte). Stworzono dla takich wyrzutków specjalne miejsca, domy dla matek i dzieci, domy dziecka, instytucje adopcyjne, szkoły przemysłowe, pralnie magdalenek, ośrodki poprawcze, których zadaniem było zajęcie się tymi upadłymi jednostkami społecznymi. Te instytucja, jak się po latach okazało, były miejscami szczególnej podłości, znęcania się, wykorzystywania w szerokim zakresie, upokarzania, bicia i robienia tego bezkarnie.

W Irlandii obowiązkowe były oddanie się naukom kościoła, kontroli i władzy księży, zakazane: antykoncepcja, aborcja, rozwód, zachowania homoseksualne, niechciane: nieślubne ciąże i z nich dzieci, zachowania wyzwolone i wywrotowe względem nauki hierarchów. Nie było edukacji seksualnej, samo słowo seks było słowem niewypowiadanym, księża domagali się okiełznania ciała, m.in. postem, pokutą, rózgą. Zabronione były tańce, zabawy, śpiewy poza kościołem. Najbardziej w te zakazy i narzucane konieczności uwikłano kobiety. Kościół założył im uzdę, bo "niczym potulne klacze mają chodzić w kieracie, aż padną. Mężczyznom też usiłowano założyć uzdę, ale ogier to co innego, nie da się przecież powstrzymać jego narowistej natury. - Zmuszanie kobiet do rozmnażania się, najpierw poprzez odmawianie im antykoncepcji, a potem przez zakaz aborcji, to najbardziej podstawowa kontrola, jaką można sobie wyobrazić". (str. 283)

Kiedy wreszcie zaczęły pojawiać się pierwsze pęknięcia na tej teflonowej powłoce kościoła, kiedy zaczęły wychodzić wszelkie niegodziwości, podłości, przestępstwa, okrutności, zaczęły się otwierać oczy, budził się bunt, z którego powstała Irlandia z nowym podejściem do niezależności instytucji państwa od kościoła, rozdziału wymiaru fizycznego człowieka od duchowego, podstawowych praw człowieka, równości wobec prawa. Nastał czas rozliczeń instytucji, ludzi i społeczeństwa. Państwo przyjęło równościowy, świecki charakter, przestępcy kościelni trafili przed sądy państwowe. Aborcja stała się częścią opieki społecznej, a nie dyskursem o dobru i złu. Niestety wyrządzonego zła nikt nie cofnie, traum nikt nie ukoi, podłości i upokorzeń nie naprawi.

Każda władza psuje, a władza absolutna psuje absolutnie w każdym aspekcie, w którym się tylko da. Dlatego tak ważne jest nie poddawanie się władzy, przyglądanie się jej uważnie, krytykowanie, zaprzeczanie, wytykanie błędów, podważanie autorytarnych osądów, aby nie postawiła się na piedestał, aby nie stała się wywyższona ponad wszystkimi, bezkarna, krnąbrna i bezlitosna. Aby nie pogardzała innymi, zaś sobie zezwalał na wszystko. Nic nie jest nam dane raz na zawsze, dlatego trzeba być czujnym obserwatorem i reagować, bo zło karmi się milczeniem, a demokracja upada w ciszy.

Co radzą Ci, którzy wygrali z totalną władzą kościoła w Irlandii? "Co zrobić, aby ludzie nie ugrzęźli w kłótniach, co, mam wrażenie jest polską domeną. Recepta Alvy wygląda tak: skupić się na celu, ustalić zasady, a potem ich przestrzegać. Koncentracja i determinacja. Proste, jasne i uczciwe komunikowanie się z ludźmi - wtedy pójdą za tobą." (str. 306)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)