"Życie bez miłości w ogóle się nie liczy. Nie pytaj, jakiej miłości masz poszukiwać, duchowej czy materialnej, boskiej czy ziemskiej, wschodniej czy zachodniej... Jedne podziały prowadzą tylko do kolejnych. Miłość nie zna etykietek i definicji/ Jest tym, czym jest: czysta i prosta. Miłość to woda życia. A miłujący to ognista dusza! Kiedy ogień pokocha wodę, wszechświat kręci się inaczej." (str. 440) To jest końcowy akord i kwintesencja tej książki poświęconej odkrywaniu tytułowych czterdziestu zasad miłości.
Autorka stworzyła opowieść o miłość, bynajmniej nie oczywistej, cielesnej, łatwej i przyjemnej. Pokazała w niej bardzo wiele twarzy tego uczucia i dróg które do niego mogą prowadzić. Skonstruowana dwupoziomowa historia, która dzieje się w trzynastym i dwudziestym pierwszym wieku pokazuje, że prosta i prawdziwa miłość jest sensem życia, latarnią morską, która wskazuje jedyny słuszny i bezpieczny kierunek. Miłość to nie jest jednak banalne uczucie, ono wymaga prawdy, szczerości i czystości serca, niezachwianej wiary, że jest ona jedyną drogą do samospełnienia. Miłość uwalnia od oceniania, oczekiwania, krytyki, daje nie oczekując nic w zamian. Oczywiście ta miłość, o której pisze Elif Shafak wymaga odrzucenia wielu balastów i lęków, m.in. uznania w oczach innych, uwolnienia się od krytyki, od sztywnych reguł i prawideł, wyjścia poza strefę komfortu. A z drugiej strony nie wtrącania się w cudze życie, nie zajmowania się sprawami innych, nie osądzania, nie roztrząsania nie swoich spraw.
W tekście mocno zabrzmiał wątek wielkich i ważnych tego świata, którzy dzisiaj umoralniają innych głosząc wzniosłe hasła i nakazując ich wypełnianie innym, a siebie z nich zwalniając. Możnowładcy czy to duchowi czy finansowi (choć często to powiązane) zaszyli się "w swoich wieżach z kości słoniowej", zapomnieli o zwykłych ludziach. Ich oderwanie jest już bardzo głębokie, nie widzą, nie słyszą, nie rozumieją co dzieje się wokół, żyją w jakiejś mgle, która zasłoniła im prawdziwe życie. Wypowiadają dzisiaj hasła, które są puste, nie potwierdzone, które nie tworzą wartości, wręcz rodzą pustkę, niezrozumienie, a nawet odrzucenie, a przecież nie takie były podwaliny. "Nikt i nic nie może stać między Tobą a Bogiem. Żadni imamowie, kapłani, rabini ani inni stróże moralnego czy religijnego porządku. Żadni mistrzowie duchowi, ani twoja wiara. Wyznawaj swoje wartości i zasady, lecz nigdy nie tyranizuj nimi bliźnich. Jeśli stale łamiesz serca innym ludziom, to bez względu na to, jakie spełniasz powinności religijne, i tak nie przyniosą one żadnego pożytku. Trzymaj się z dala od wszelkiego bałwochwalstwa, zaciemni ci bowiem widzenie." (str. 315) Jest to mnie tak aktualne dzisiaj, kiedy zatracamy się dla siebie i innych, a ci, którzy mają najwięcej dóbr materialnych wkręcili się w jakąś bałwochwalczą spiralę. To wszystko prowadzi do jakiegoś samo zatracania się, niepokoi, zasmuca.
"Miłość jest przyczyną. Miłość jest celem." (str. 239) czysta, niewymuszona, nieskalana i niepodlegająca negocjacjom tu i teraz, nie w przeszłości i w przyszłości, bo "W życiu nie ma czegoś takiego jak wcześnie czy późno (...) - Wszystko dzieje się we właściwym czasie." (str. 384)
Warto przeczytać ta książkę, bo zawiera uniwersalny przekaz, który ciągle warto przypominać: mamy tylko jedno życie - swoje, i tylko na nie mamy wpływ, dlatego warto skupiać się tylko na nim, nie pozostając przy tym egoistą i ślepcem na potrzeby innych, kiedy będą tego potrzebowali. A choć niektórzy: "Niosą na barkach własne lęki i uprzedzenia, przygnieceni ich ciężarem" (str. 274) można im podpowiedzieć możliwości oczyszczenia umysłu, albo zostawienia ich własnym decyzjom i wyborom. Bardzo duchowa lektura.