Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 3 października 2016

Ostatnia rodzina - wizyta w kinie

Wybrałam się do kina na film "Ostatnia rodzina",z kilku powodów:
- bo chciałam zobaczyć jak reżyser ujął fragment biografii Beksińskich,
- bo chciałam zamienić moje wyobrażenia książkowe na obraz,
- bo liczyłam, że popatrzę na historię niebanalnej rodziny wpisaną w klimat  Warszawy z tamtych lat,
- bo chciałam zobaczyć jak aktorzy wykreowali i ożywili bohaterów.
Nie zawiodłam się, z ciekawością obserwowałam jak spełniają się moje oczekiwania.

To nie jest film odtwarzający klatka po klatce szczegółowe losy bohaterów, to wybrane fragmenty z "rozdziału warszawskiego" i to te skupiające się na ich codzienności. Bez fajerwerków i sukcesów obu: ojca malarza i syna radiowca i tłumacza filmów. Ktoś mógłby powiedzieć, że to banalne, przyziemne czy nudne, dla mnie raczej zwyczajne, codzienne, dominujące, bo tego w życiu mamy najwięcej i jest udziałem każdego, to jest najważniejsze, chociaż czasem jest bagatelizowane czy pomijane.
Być może dzięki tym domowym pieleszom można było zobaczyć bardzo wyraźne postaci matki, ojca i syna, a w tle obie babki, Dmochowskiego i którąś z "dziewczyn" Tomka. A może też dzięki tym domowym klimatom stają się tacy bliscy, znajomi, sympatyczni. Kiedy zachwycamy się dziełami jakiegoś twórcy to zachwycamy się najczęściej efektem końcowym, rzadko zagłębiamy się w warstwę podskórną, nie doszukujemy się drobiazgów z codzienności. W tym filmie znanego twórcę poznajemy od zaplecza, rzadko widzimy efekt finalny, najczęściej właśnie te banalne czynności: jedzenie, toaletę, choroby, śmierci. Widzimy, że jego życie to nie pasmo uniesień, euforii i wiecznej szczęśliwości, ale egzystencja blokowa z jej ponurą windą, holem, byle jakimi drzwiami i boazerią. Mnóstwo sprzętu technicznego i płyt.

Reżyser trochę jak w soczewce skupił się na ich dziwactwach, maniactwach, nawykach, szaleństwach, natręctwach i nieumiejętnościach. Moim zdaniem uchwycił też formy porozumiewania się, ich język, wzajemne postrzeganie i zachowania względem siebie. Nie zostały natomiast ukazane ich cechy intelektualne czy duchowe, inteligencja, elokwencja, zdolności do nauki języków obcych, zainteresowanie zaawansowaną technologią i techniką, więc dopowiadam.




Obraz Makuszyńskiego odrzuca "sprawy ważne" - pieniądze, pozycję, blichtr, politykę, modę a ukazuje zwyczajne życie, zmagania z dniem codziennym, ze sobą wzajemnie. Z czasem oczekiwanie na śmierć kogoś z rodziny, ot życie, może mniej euforyczne niż moje czy Twoje, ale zwyczajne, po prostu, tak umiem i tak żyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)