Szukaj na tym blogu

czwartek, 3 listopada 2016

Delhi. Stolica ze złota i snu - Rana Dasgupta



Przeczytana na potrzeby rozmowy w Dyskusyjnym Klubie Książki.
Cieszę się, że to na nią trafiło. Choć czytało mi się ją długo to było warto. To solidnie napisana pozycja, prawie 500 stron gęsto wypełnionych ważnymi informacjami, obserwacjami, przemyśleniami.
Dasgupta pisze o faktach, logicznie analizuje, czasem wyciąga wnioski, stara się zająć każdym ważnym obszarem dotyczącym Delhi. Autor by być wiarygodnym w swoim pisaniu o Delhi przeprowadził się tam. Chciał być na tyle blisko swojego tematu, aby poczuć klimat, atmosferę i zobaczyć na własne oczy ten żywy organizm na którym przeprowadza się operacje, często bardzo poważne, niestety częstokroć bez znieczulenia a co gorsze i bez zaszycia rany.  Stara się być obiektywnym słuchaczem i obserwatorem. Nie ocenia. To retoryka najwyższej próby.
Prezentuje przemiany historyczne i współczesne zachodzące w Dehli oraz skutki społeczne owych zmian. W każdym rozdziale swojej książki  rozmawia z ludźmi z różnych warstw społecznych, pokazując czytelnikowi ich postrzeganie i podejście do świata, który ich otacza.

Każdy rozdział jest przemyślany, poświęcony jakiemuś obszarowi, z którego powstanie całościowy portret Delhi. Rozdziały ukazują historię, przemiany, rozbudowę i politykę za którą stoją ludzie odpowiedzialni i mający wpływ na całościowy obraz miasta. Autor z życzliwością i otwartością wysłuchuje opowieści mieszkańców Delhi: krezusów, biurokratów,  przedsiębiorców, handlarza narkotyków, biedaków i pracowników międzynarodowych korporacji. Mówią o chaosie, niszczeniu albo tworzeniu niewyobrażalnych obszarów luksusu. Z jednej strony wyrastających jak grzyby po deszczu ogromnych centrach handlowych, osiedlach dla wybranych czy prywatnym mieście. Z drugiej strony o spychaniu ogromnej rzeszy biedaków na coraz dalsze obszary niebytu, tworząc swoiste ludzkie śmietniki w których oprócz biedy panuje walka o przetrwanie i skrawek czegokolwiek. Opisują oszałamiające fortuny, zawrotne kariery, luksus i rozpasanie elit ale też strach, nieradzenie sobie ze stresem, samotność i straszliwą przemoc.
Autor stara się przedstawić genezę obecnego stanu i wyglądu Delhi. Przedstawia przyjęty przez mocodawców sposób przeprowadzenia transformacji i jego wpływ na życie mieszkańców miasta.

Każdy rozdział był dla mnie bardzo intrygującą historią. W pierwszym rozdziale autor opisuje spotkanie z biznesmenem działającym w branży samochodowej. Mieszka na tzw. farmie na południu Delhi, zielonym terenie z dala od wielkomiejskiego smogu, otoczony zbytkiem, rodziną i planami na przyszłość. Dalej pokazuje "kulturę drogową", która ukształtowała się na szerokopasmówkach Delhi oraz mieszkańców krawężników!
Drugi rozdział pisarz poświęcił wspomnieniu o swojej rodzinie. W trzecim przypomniał o polityce Nehru, jego zachłyśnięciu się ideą gospodarki centralnie planowanej i wielkim upadku. Czwarty to opis liberalizacji i biznesów outsorcingowych działających na rzecz gigantów amerykańskich, które mogły odtąd świadczyć usługi dwadzieścia cztery godziny. Piąty rozdział pokazuje skutki działalności korporacji na rynku Indii. Pracownicy zaczęli traktować swoją pracę jak religię, oddają się jej bez reszty, zapomniawszy o rodzinie i bliskich znajomych. Ale przez to stali się przyjaciółmi USA, o czym pisze autor w rozdziale szóstym. W nim też ukazał jak można wypaczyć służbę zdrowia i opiekę medyczną sprowadzając jej znaczenie do maszynki do robienia ogromnej kasy.
         Skutki wejścia korporacji na rynek Indii poczyniły też zmiany w kulturze społecznej, zwłaszcza dotyczą one kobiet, które wyszły z domu. Niestety poskutkowało to naruszeniem tradycyjnej roli kobiet, a tym samym wzbudziło niepewność i niepokój wśród mężczyzn i w starszym pokoleniu kobiet. Młode, wyzwolone i niezależne kobiety, zaczęły być obwiniane za brak należytej dbałości o mężczyzn i ponosiły za to karę - bicie gwałty a nawet zabójstwa - o tym w rozdziale siódmym. Ósmy traktuje o upadku sufizmu i wszystkiego co się z nim wiązało - duchowości, języka, tradycji, muzyki, etyki. I znowu nawiązuje do trudności z jakimi przyszło się zmierzyć mężczyznom w związku z nową rolą kobiet (albo uciekają przed nimi albo je poniżają).
          W dziewiątym jest opis utraconego piękna Delhi Mogołów. Ucieczka prawdziwej arystokracji, grabież ich majątku i dóbr, "wytrącenie" starej kultury, języka: i łagodności miasta. Brytyjczykom zależało na zapanowaniu nad tą częścią świata, dlatego zastosowali maksymę: "Kiedy chce się zniszczyć naród, zabiera mu się język". Nowi mieszkańcy przybyli z Pendżabu wnieśli w miasto hałas, napastliwość i zachłanność. Rozdział dziesiąty to historia zbudowania nowego Delhi i przeniesienia do niego stolicy. Osadzenia w nim nowej przekupionej elity. Rodzenie się nowomowy Indusów i zanik pięknej mowy. Historia Defence Colony i jej mieszkańców, którzy stali się bogaci na siłę.
         Jedenasty to przypomnienie wielkiego podziału dokonanego przez Brytyjczyków w 1947 roku na cztery państwa, w tym zbitek ludności -Pakistan. Wstrząsający opis straszliwego exodus-u ludności (4 miliony) na inne ziemie. Towarzyszyły mu śmierć, choroby, brak żywności, zabójstwa, gwałty i uprowadzenia kobiet (75 tysięcy kobiet)!! Opisuje też sytuację tych samych kobiet po latach, kiedy to Indie się o nie upomniały i kolejną ich tragedię i niepotrzebne śmierci.
W rozdziale dwunastym bohater opowiada, że najważniejsza jest tradycja rodzinna, bo na niej można oprzeć pewność biznesu. Siła firm rodzinnych to podstawa silnych Indii i ich kultury. Ale po drugiej stronie lustra widzimy jak wali się stary porządek, w którym mężczyzna był wojownikiem, a obecna sytuacja przerosła go. Aby złagodzić skutki  transformacji i nieradzenie sobie z nowym porządkiem zaczyna pić, ucieka od rodziny, nie radzi sobie w związku i z dziećmi.
        Kolejny wstrząsający opis w rozdziale trzynastym traktuje o historii dzielnicy Bhalswa Colony. W 2000 roku władze zepchnęły dosłownie biedaków tam zamieszkujących w nicość, na swoiste wysypisko ludzkie gdzie pogłębiła się ich bieda, gdzie brak było jakichkolwiek środków do życia. Dodatkowo, wrzucone odpady ludzkie należały do różnych religii więc do tragedii doszły też konflikty. Historia obrończyni tych biedaków - Meenakshi.
Czternasty rozdział to opis krezusów, wyspy bogactwa w oceanie biedy i nędzy, gdzie wszystko sprzyja bogatym i niszczy biedaków: wszak "biedni są po to aby bogaci stawali się coraz bardziej bogaci". Dlatego rolnikom zabiera się ziemię, niszczy slumsy i z ludzi robi się niewolników, którym się nie płaci i o których się nie dba - wszak jest ich gigantyczny nadmiar. Na ich zgliszczach buduje się osiedla dla klasy średniej, która poczyna sobie z nimi arogancko i okrutnie. Wszystko ma jednak swoje konsekwencje - bogactwo przychodzi i odchodzi (piętnasty), zaś korupcja, despotyzm zbierają swoje wstydliwe żniwo (szesnasty). Jeden uczciwy urzędnik może raczej zaszkodzić sobie niż zmienić rzeczywistość - przypadek Meenu, niemniej nie jest osamotniony, bo tzw. eksentrycy też nie boją się mówić o nieuczciwości.
        Zachłanność prowadzi do upadku, ale czy do nauki i wyciągnięcia wniosków - skandal finansowy na szczytach władzy, ujawnione powiązania polityki i biznesu  to w rozdziale siedemnastym. Tutaj też historia niespożytego w swoich zapędach biznesowych Mickeya właściciela wielkich centrów handlowych, który panuje ekspansję swojej działalności do Etiopii. Wspomnienie o twórcy prywatnego miasta Gurgaon i braciach Gupta, którzy przenieśli swoje wpływy do RPA.
W osiemnastym słyszymy opowieść dilera narkotyków o rozpasaniu elit i uzależnieniu od kokainy. O roli guru w tym zakłóconym świecie, poszukiwaniu spokoju i radości, drugiego człowieka. Siedemnasty to skutki uboczne transformacji - duża śmiertelność dzieci. Niewyobrażalne skandale poprzedzające zorganizowanie Igrzysk Wspólnoty w 2010 roku. Kradzieże, bylejakość, tymczasowość i korupcja. Historia zmanierowanego handlarza pieniędzmi.
        I dobrnęłam do końca a tam najlepsze, ta zachłanna władza i elity zapomniały o najważniejszym - o naturze. Zakłócono system wodny, bo w pędzie do bogactwa zapomniano o podstawowych wartościach. Wyparto ze świadomości źródło życia - wodę - co może doprowadzić do wojny i zaniku cywilizacji. Elity zapomniały, że jeśli się bierze to też trzeba dawać, że warto zostawić coś po sobie tak jak czyniły to poprzednie pokolenia.
       Dokonało się Delhi to jaskrawy przejaw globalizmu naszego wieku. Ale czy nie warto spojrzeć na piękno natury oddać jej hołd, zwrócić się ku niej, zawierzyć?!


Delhi.... to arcyciekawie i porywająco namalowany portret jednego z najszybciej rozwijających się współcześnie miast, niemniej to także przypowieść o tym, jak człowiek w pędzie do nieograniczonej władzy i pieniędzy zapomniał o wszystkim wokół: innych ludziach, zwierzętach i naturze. Zapomniał, że jeśli się tylko bierze, to źródło może się wyczerpać. To wizja nie tylko Dehli i Indii, ale także przyszłości globalnego świata. Może warto pochylić się nad zagadnieniem, aby jakoś uchronić przyszłość natury, której jesteśmy częścią, my ludzie, tylko częścią....
Może warto odpowiedzieć sobie na jakim etapie rozwoju znalazło się to społeczeństwo, dokąd ich zaprowadzi taki rodzaj transformacji i gdzie jest koniec niszczenia wszystkiego wokół siebie? Czy natura zastopuje wreszcie ludzi, którzy tak bardzo o niej zapomnieli, którzy dewastują ją bez opamiętania i refleksji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)