Szukaj na tym blogu

piątek, 13 stycznia 2017

Tancerka - wizyta w kinie

Chciałam się podzielić emocjami po ostatnim wyjściu na film. Debiutantka Stéphanie Di Giusto, przypomina w nim legendarną postać Amerykanki Marie-Louise Fuller (1862–1928). To pionierka tańca nowoczesnego, zwanego serpentynowym. W swoich czasach była zjawiskiem inspirującym paryską bohemę: malarzy, poetów, rzeźbiarzy, choreografów i filmowców, m.in. Toulouse-Lautreca i braci Lumière.

Na czym polegało jej nowatorstwo, otóż wkładając długi drewniany drążek w ręce i nakładając na taką konstrukcję metry jedwabiu artystka przeobrażała się na scenie w abstrakcyjne esy-floresy. A kiedy spełniono jej dalsze wizje i dodano kolorowe oświetlenie a później i lustra robiło to euforyczne, energetyczne i zadziwiające wrażenie. Jej przedstawienia przyciągały tłumy i piorunowały swoim efektem.

Kiedy w filmie były sceny z tańcem siedziałam jak zahipnotyzowana, w jakimś uniesieniu i stanie ekstatyczności. Po 108 minutach filmu wyszłam z sali naładowana energią z chęcią tańca i niczym nieskrępowanego ruchu.

Dla mnie Loie to była wizjonerka, która w dążeniu do realizacji swojej wizji była nieugięta. Konsekwentna i wytrwała w działaniu, ale delikatna i empatyczna w stosunku do ludzi. Jej pomysł wymagał od niej ciężkiej fizycznej pracy i samozaparcia. Podziwiałam ją za to niepoddawanie się fizycznym cierpieniom, za ciągłe podnoszenie się po upadkach. Mimo wielu przeciwności miała w historii swój czas, swoje "pięć minut", stworzyła coś pięknego.

Znawcy orzekli, że przeoczyła nowy nurt, którego nawet próbowała, ale zarzuciła. Wykorzystała to kolejna wizjonerka Isadora Duncan, ale to już inna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)