Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 13 marca 2017

Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie - Jenny Nordberg

Wypożyczona w bibliotece.

To nie pierwsza książka o Afganistanie i jego mieszkańcach i zapewne nie ostatnia.
Interesują mnie zwyczaje, kultura i sytuacja ludzi w innych krajach dlatego reportaże są najbardziej ulubioną przeze mnie kategorią książek. Często odwiedzam witryny wydawnictw reportaży i czytam opisy książek potem szukam ich w bibliotece, czasami kupuję. Ponieważ autorzy szybciej piszą niż ja czytam, to staram się wybierać te najciekawsze dla mnie i zazwyczaj udaje się.

Książka Jenny Nordberg okazała się wciągająca, poruszająca i ukazująca kolejny interesujący wątek o Afganistanie. Autorka nie tylko opisuje sytuację ludzi w tym głównie kobiet, ale także przytacza fakty historyczne, stara się przeanalizować sytuację obecną powracając do źródła. Poruszyła w książce różne problemy z którymi boryka się Afganistan, ale przede wszystkim zawarła proste i logiczne a jednocześnie wyczerpujące wyjaśnienia dotyczące dramatycznej sytuacji kobiet. Główne czynniki mające wpływ na niedolę kobiet w Afganistanie to: kultura i religia, wojna, bieda, strach, przemoc, brak stabilizacji ekonomicznej, ale przede wszystkim silny patriarchat a co za tym idzie postawa mężczyzn. Autorka twierdzi, że to zachowanie mężczyzn może przyczynić się do zmiany sytuacji kobiet w kraju (z czym w zupełności się zgadzam). Myślę też, że mężczyźni mogą wprowadzić zmiany w przyjętych kanonach zachowań, ale tylko wtedy kiedy nie będą się bali i będą stali za swoimi kobietami murem. Zapewne pokój i stabilizacja ekonomiczna ułatwiłyby wprowadzanie zmian, co pokazał krótki okres względnego spokoju podczas "wsparcia radzieckiego", kiedy to kobiety mogły zdobywać wykształcenie i ogólnie swobodniej żyć a mężczyźni dostawali informację, że kobiety powinny być częścią społeczeństwa a nie siedzieć w czterech ścianach. Niestety, Afganistan to kraj, gdzie poza krótkimi okresami względnego spokoju, trwa wojna, gdzie jest bieda, korupcja, brak pracy, perspektyw, szkół, kwitnie fanatyzm religijny, nie istnieje prawo i żaden nam znany system wsparcia społecznego ze strony władz kraju. Gdzie strach mężczyzn przed utratą majątku i władzy każe im zamknąć kobiety w domu. Każe im rodzić dzieci od wczesno dziewczęcych lat aby nie zakłócić wskaźnika urodzeń! A wszystko to ponoć narzuca im BÓG!?

Afganistan, to według autorki wiersza zacytowanego przez Jenny Nordberg najgorszy kraj dla kobiety.
Zazwyczaj, jak to ujęła autorka kobieta jest częścią inwentarza. Wobec takiego określenia nie ma się co spodziewać, że odgrywa jakąś ważną rolę. Kobieta służy do jednego - rodzenia synów, jeśli nie jest do tego zdolna może być uznana za obciążenie dla rodziny i zastąpiona (w różny sposób) kimś innym. A nawet jeśli urodzi to mąż może szybko się z nią rozwieść, co stawia ją w niezwykle trudnej sytuacji (sama wśród wilków). W Afganistanie, jak wynika z tekstu, nikt nie posiadł wiedzy, że płeć dziecka zależy od mężczyzn, nawet lekarze zdają się tego nie przyjmować do wiadomości, a już edukować mężczyzn o tym byłoby naruszeniem wielowiekowej tradycji zrzucania winy na kobiety.

W Afganistanie najważniejsi są mężczyźni dlatego tylko urodzenie syna jest oczekiwane, urodziny dziewczynki, traktowane jest jako zbędne i niepotrzebne. To synowie zazwyczaj zostają z rodzicami, jako ich wsparcie i opieka na starość i stanowią o sile rodu. To i straszne i nieśmieszne, bo kto miałby im rodzić tych synów jeśli kobiety by wymarły? Świat zna takie kraje (Chiny, Indie), gdzie zabijano - w różnych fazach życia - córki, które teraz borykają się z brakiem kobiet, mężczyźni "sprowadzają" lub wręcz porywają je z innych krajów aby rodziły im dzieci. Hm, co za przewrotność, najpierw wyeliminować a potem się uganiać, skoro są takie nie potrzebne to po co się tak fatygować???
Natura lubi równowagę i prędzej czy później człowiek, który ją zaburzył poniesie konsekwencje.
 
Okazuje się, że dziewczynki stanowią czasem jakieś dobro, bo to dzięki ich wymianie zawiera się sojusze i wzmacnia pozycję rodu a także pozyskuje poczucie bezpieczeństwa, pieniądze, ziemię lub inny inwentarz. Niemniej to i tak mało, bo jest ich tak dużo (płodzone bez opamiętania, w oczekiwaniu na syna), że ojciec najczęściej robi wszystko aby pozbyć się ich z domu. Muszą wyjść za mąż aby nie plamić honoru rodziny, muszą być dziewicami, muszą być aseksualne, obdarzać rodzinę męża synami. Muszą to dobre słowo, bo brakuje im jednego najważniejszego - wolności a co za tym idzie możliwości decydowania o sobie.

Tylko nieliczne mają szczęście mieć mądrego i światłego ojca, który pozwala im się kształcić, rozwijać intelektualnie, ale to rzadkość. Często światły ojciec zgadza się aby któraś z jego córek lub kilka mogły udawać chłopca, co jest kulturowo akceptowalne zwłaszcza do pewnego wieku dziewczynek. I właśnie temu zjawisku zwanym bacza pusz autorka przyjrzała się dokładniej. Tradycja dziewczynek wychowywanych, ubieranych i chwilowo odgrywających rolę chłopców sięga w Afganistanie VII wieku.

W książce zawarte zostały historie kobiet z różnych środowisk, niemniej zazwyczaj z domów gdzie ojciec był postępowym, czasami także wykształconym człowiekiem. To przebieranie to rodzaj cichego sprzeciwu kobiet wobec narzuconym im rolom. To jedyna możliwość spróbowania życia poza domem. Dzięki takiemu przebieraniu stają się bardziej energiczne, silniejsze i odważniejsze co popycha je do szukania dla siebie innej drogi i robienia innych rzeczy niż tylko tych narzuconych. Nawet jeśli nie uda im się uniknąć zamążpójścia i rodzenia kolejnych dzieci to i tak dostały więcej niż inne, choć przez jakiś czas mogły żyć w grupie uprzywilejowanej. Jedna z bohaterek książki uważa, że decyzja traktowania córki jak syna pozwoli stworzyć typ kobiety "zdolnej popychać społeczeństwo" w kierunku zmian. Niektóre mówią, że nawet po powrocie do kobiecości myślą jak bacza pusz co dodaje im wiary, że mogą więcej. Ale są też takie, które mimo że poznały smak wolności męskiej, hołdują konserwatywnym przekonaniom co do ubioru i roli.
Są też takie, które szczęśliwie weszły w wiek poza rozrodczy i mogą pod mianem mardoni chizlat - podobna mężczyźnie, żyć spokojniej.


Dla mnie najsmutniejsze i najboleśniejsze jest to że kobiety w swojej niedoli nie potrafią się wspierać, wręcz przeciwnie są swoimi zajadłymi wrogami. Autorka przytacza przykłady ogromnej nietolerancji kobiet zwłaszcza teściowych wobec nieposłusznych synowych a zwłaszcza przekraczających normy społeczne. Zawsze przemoc rodzi przemoc, bite jako synowe biją jako teściowe, pozbawione pewnej władzy nad synem odbijają to sobie na synowych. Zamknięte w domach odcięte od ważnych decyzji doprowadzają czasami drobiazgi do najwyższej rangi. W zamknięciu nawet zwierzętom udomowionym żyje się gorzej, a tym bardziej ludziom.

Historia i nauka pokazują, że kobiety rodzą dzieci - dają życie a mężczyźni sieją niepokoje i wojny. Im więcej mężczyzn  i im silniejsza ich pozycja tym kraj bardziej zaburzony. Dopóki mężczyźni zrzucają na kobiety wszelkie swoje problemy: nieokiełznaną żądzę, lenistwo, analfabetyzm, wygodnictwo, itd., dopóty będzie jak jest. Kraj w którym połowa społeczeństwa a tym samym połowa potencjału ludzkiego została zamknięta w domu bez prawa do egzystencji poza nim nie może być stabilny i zdrowy do życia.
Zawsze staram się wyobrazić siebie w jakieś sytuacji o której czytam w tym przypadku kobiet zamkniętych w domach, podporządkowanych woli i łaskawości ich właściciela, rodzące w osamotnieniu najczęściej wiele dzieci, to ciesze się że żyję w takim wolnym kraju. Oby tak zostało.

Jedyna pociecha, że kraje "zachodnie" dopiero w ubiegłym stuleciu dały na papierze równe prawa kobietom a i te nie gwarantują im równego traktowania w świadomości i codzienności... Może kiedyś i Afganistan osiągnie taki poziom?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)