Wypożyczona z biblioteki
"Kto mówi prawdę? Wszyscy. Tylko że każdy swoją.
Każdy ma tu swoją pamięć. Każdy ma swoją historię."
Książka wzruszająca, głęboko poruszająca, nie dająca o sobie zapomnieć. Czytałam ją na "jednym" wdechu, często ze łzami w oczach i mnóstwem pytań w głowie. To literatura obowiązkowa, żeby wiedzieć i pamiętać, żeby nie otwierać drogi do podobnych zdarzeń. Książka pokazująca, że po
każdej ze stron byli dobrzy i źli i że nie ważna jest przynależność, narodowość czy religia ale to jakim się jest człowiekiem. Zło tak samo jak dobro czyni tylko człowiek i to on ratuje, pomaga, wspiera albo katuje, niszczy i krzywdzi.
Autor zbierał materiały na Ukrainie, gdzie jeszcze żyją świadkowie lub dzieci świadków wydarzeń z lata 1943 roku. Ten rok okazał się apokalipsą dla Polaków zamieszkujących ziemie dzisiejszej Ukrainy. Wołyń to miejsce które było ojczyzną dla wielu różnych grup, min. Polaków, Ukraińców, Rosjan, Czechów i Żydów, ludzi różnej religii, kultury i obyczajów. To swoisty tygiel kulturowy, niestety też mieszanka wybuchowa, która eksplodowała podczas II Wojny Światowej.
Autor, reportażysta i baczny słuchacz i obserwator, oddaje głos zwykłym ludziom, unaocznionym na tle wydarzeń historycznych, którym dane było przeżyć koszmar ludobójstwa bliskich ludzi: rodzin, przyjaciół, sąsiadów,
Podziwiam autora, bo podjął się bardzo trudnego zadania odnalezienia ludzi - Ukraińców, którzy ratowali ludzi - Polaków podczas czystek wołyńskich. Niełatwe bo z jednej strony upłynęło wiele lat, więc i świadkowie tych wydarzeń odeszli z tego świata a z drugiej strony ratujący Polaków to zdrajcy Ukrainy, więc czasami trudno otworzyć się i przyznać.
Niemniej Witoldowi Szabłowskiemu udaje się odszukać postaci podtrzymujące pamięć o tych wydarzeniach. Oczywiście różni to ludzie, różne treści i zachowania przekazują, są wśród nich nacjonaliści i ludzie o wielkim kosmopolitycznym podejściu do innych (Pani Szura, pastor Jelinek).
Autor nie pominął też opisu działania niemieckich okupantów mającego na celu eksterminacje Żydów z tamtych terenów, co także wiązało się z różnymi zachowaniami pozostałych mieszkańców tego "skrawka ziemi". I także w tym przypadku byli to zarówno ciemiężyciele i oprawcy jak i ratownicy i wspomożyciele.
Witold Szabłowski zawarł tak wiele prawd, mądrości i przesłań w swojej książki, że można by cytować bez końca, ale lepiej przeczytać jego pracę, niemniej kończąc wspomnę tylko o prawdzie uniwersalnej i można by ją szerzyć dalej wobec różnych pytań i gromkich słów: "... czasów wojennych nie można mierzyć dzisiejszą miarą. (...) Trudno
wskazać, kto zaczął, kto kogo bardziej skrzywdził. Takie rachunki nie
mają dziś sensu.". Ta książka skłania do pochylenia głów, przemyślenia i refleksji o tym, co się stało i jak nie dopuścić do podobnych zdarzeń w przyszłości. Co ważne autor pokazuje całą paletę najgorszego i najwspanialszego człowieczeństwa: życzliwość, przyjaźń, szacunek dla inności, poświęcenie i bohaterstwo.
Czytając książkę cały czas miałam w pamięci Rwandę i tamtejsze wydarzenia z 1994 roku. To dla mnie zdarzenia mające podobne cechy wspólne: mniejszość została zmasakrowana przez większość, masakra była nadzwyczaj bestialska i nie oszczędzała nikogo, bo napastnicy chcieli przeprowadzić totalną czystkę etniczną, kierowali się głęboką nienawiścią, członkowie rodziny okazywali się mordercami.
Obejrzałam film Wojciecha Smarzowskiego "Wołyń" i choć jest on w "stylu Smarzowskiego" to poza niektórymi nadzwyczaj brutalnymi scenami, oglądałam z bijącym sercem i otwartymi oczami. Jest tak realistyczny, zwłaszcza w kontekście książki, że jest wart poświęconego czasu. To piękna historia wpisana w okrutne czasy i ukazana na tyle na ile jej one pozwoliły. Smarzowski nie oszczędza nikogo i myślę, że stara się być obiektywny, nie ma tam tylko dobrych i zwalczanych Polaków albo złych morderców Ukraińców. Po każdej stronie byli po prostu dobrzy albo źli ludzie. Wzruszający majstersztyk.
Książki to dla mnie marzenia, źródło wiedzy, pasja i moc. Książki to oczekiwanie na niewiadomą, na tajemnicę, na romans bez pokuty. Wierne, dostępne i otwarte na nowe doznania. To uzależnienie, bez skutków ubocznych, zbędnych emocji i pretensji. Książki to dla mnie ciągle napełniające się źródło, nie wysychające, wystarczy tylko chcieć czerpać, a na razie mam ogromną ochotę.......
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Temat bardzo trudny, na sama myśl nie wiem jak podejść. Ale może po prostu przeczytać książkę. Recenzja zobowiązująca!
OdpowiedzUsuń