Szukaj na tym blogu

sobota, 25 listopada 2017

Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo - Grzegorz Gortat

Wypożyczona

Jak żyć w kraju, w którym od lat toczy się haniebna wojna, podyktowana chorym ego uzurpatora i interesami wąskiej grupki najgorszego rodzaju ludzi.
Jak żyć mimo ciągłego zagrożenia od  ludzi i maszyn, z powierza i lądu.
Jak żyć skoro tak niewiele zostało do życia.
Jak żyć, kiedy człowiek człowiekowi jest tylko zagrożeniem i to w imię ponoć tej "samej religii".
Jak podają media i literatura - ogromnie trudno i strasznie jest żyć tam gdzie jest woja a tak toczy się od kilku lat w Syrii a właściwie w jej zgliszczach.

Pomimo to dzieciństwo pozostaje dzieciństwem i ma swoje przywileje, nawet w tak ograniczonych okolicznościach. Dzieci chcą się bawić i śmiać, biegać, skakać, dokazywać, grać w piłkę, spacerować. Niestety rzadko mają ku temu okazję i niestety często te potrzeby dzieciństwa kończą się śmiercią. Smutne to przerażająco, bo to nie one wywołały wojnę i nie one są odpowiedzialne za brak spokojnego dzieciństwa. Niestety zwykłych obywateli nie pyta się o zdanie i bierze się pod uwagę zwłaszcza jeśli żyją w kraju rządzonym przez zachłannych despotów.

Książka jest poruszająca i smutna, bo jakaż mogłaby być w takich okolicznościach. Niemniej są krótkie fragmenty w których przebija nadzieja i radość z maleńkich rzeczy. I to one, chyba, są zarzewiem i nadzieją na lepszą  przyszłość. Ale czy te dzieci, których dzieciństwo przypadło na czas wojny, głodu i bezduszności będą umiały się odnaleźć w czasach spokoju? Zapewne tak, jak pokazują przykłady z historii, ale z jakim obciążeniem. Czy pozbawione podstawowych praw - wolności, bezpieczeństwa, możliwości nauki i rozwoju będą umiały zadbać o siebie i swój kraj - miejmy nadzieję.

W książce "Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo" bohaterka, ośmioletnia Jasmina opisuje czytelnikowi swoją codzienność. Jej życie mimo trudów wojny jest szczęśliwe, bo ma kochanych i mądrych rodziców i rodzeństwo. Pokazuje, że mimo braku całego szeregu rzeczy można się bawić i być radosnym, oczywiście często w ograniczonym obszarze i zakresie. Można się uczyć i wzajemnie motywować do pozytywnych działań. Można a nawet trzeba się wspierać, chronić i dzielić.
Dzieci adaptują się do takich warunków w jakich przyszło im żyć. Bawią się w chowanego w gruzach swojego miasta, budują domy gdzie chcą i z czego chcą, robią sobie piaskownice w resztkach budynków. Niestety ma to swoją straszną cenę, bo często podczas takich zabaw giną od miny albo zostają bez ręki lub nogi. Czasami giną, bo chcą bawić się w szkołę a ktoś dorosły niestety skonstruował minę długopis. Chcą się bawić w żołnierzy a dorosły daje im do ręki prawdziwy karabin i każe strzelać do innych.

Smutne i straszne, że są takie miejsca w których dzieci nie mają spokojnego dzieciństwa. Kiedy giną członkowie ich rodzin, nie mają dachu nad głową, brakuje im jedzenia i prądu, stykają się z podłością dorosłych nawet bez przyczyny. Jak pomóc? Można wesprzeć swoimi możliwościami, choćby nabyciem tej książki, bo oprócz treści zgodnej z aktualnymi wydarzeniami ma też konkretny cel - zebrany dochód ze sprzedaży PAH chce przekazać na pomoc Syrii.To kropla w morzu potrzeb, ale to może być ta kropla, która drąży skałę i przelewa czarę goryczy. Bo ile można?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)