Szukaj na tym blogu

czwartek, 21 grudnia 2017

Wszystkie dzieci Louisa - Kamil Bałuk

Wyczekana w bibliotece.

Na tą książkę była i jest kolejka w bibliotece. To była ciekawa lektura dla mnie, choć nie wiem co myśleć ogólnie o tematyce, może to, że jeśli człowiek zbyt butnie ingeruje w naturę to wychodzą nadużycia i niebezpieczeństwa dla niego samego, jak nie w tym to w przyszłym pokoleniu. Człowiek jest ciekawy, ale czasami ta ciekawość może zaprowadzić go w niebezpieczne rejony a tam nawet unicestwić. I tego bym się obawiała tak w tym jak i innych obszarach, np. eksploatacji i złego traktowania wszelkich dóbr jakie z ziemi pochodzą. Niestety wielu ludziom brakuje szacunku dla drugiego człowieka i otoczenia. 

Kamil Bałuk opisuje w swojej książce tematykę stworzenia człowieka metodami innymi niż naturalne. Mamy więc banki spermy, kliniki inseminacyjne, dzieci z dawców i tych którzy tą spermą się "dzielili"- śpieszyli z pomocą. Oczywiście jak w wielu dziedzinach tak i tu człowiek zachwiał ideą, nadwerężył przekaz, zmienił tory i nadużył władzy. Opisuje tym samym realny i dotkliwy problem jakim jest niemożność spłodzenia potomka. To nie odległe czasy, w których za niemożność spłodzenia dziecka obwiniano kobietę, naukowcy dawno wykazali odpowiedzialności kobiety i mężczyzny w tym dziele. Teraz mamy czasy, kiedy coraz więcej kobiet i mężczyzn ma kłopoty z urodzeniem dziecka. W książce są akcentowane problemy mężczyzn. Mamy więc tych, którzy nie mogą i tych niewielu, którzy chcą wspomóc, tych drugich jest zdecydowanie mniej stąd też bój o nich.
I tu zaczyna się cała rzecz. W początkach lat osiemdziesiątych kiedy powstawały kliniki oferujące inseminacje nie było wytycznych, norm, regulacji i kontroli. Wszystko szło na żywioł i na "czuja".
Najważniejsze, żeby kobieta była zadowolona, czyli zapłodniona i urodziła dziecko. Niby dawcom gwarantowana była anonimowość i obowiązywały przepisy o ograniczonej liczbie inseminacji z nasienia konkretnego dawcy. Niby można było też wybrać sobie pożądane cechy typu wzrost, kolor oczy, wykształcenie, ale z drugiej strony nie badano szczegółowo dawców, nie znano wielu chorób i zespołów chorobowych. Nie przestrzegano limitów pobierania nasienia od jednego dawcy. Nie było bazy komputerowej, więc trudno było sprawdzić, gdzie dawca jest aktywny, itp. Nie zapisywano dokładnie dawców, więc ta sama kobieta rodziła dzieci z różnych dawców, czasem mieszano nasienie, itp.

Suma summarum wyszedł taki dopust, o którym pisze Kamil Bałuk. Mężczyzna Louis oddawał nasienie w trzech klinikach przez 20 lat. Przy prawdopodobieństwie zapłodnienia oszacowano, że mógł powołać do życia około 200 dzieci. Autor znalazł "bohatera" tego "wyczynu", opisał szczegółowo jego osobowość i motywy: zostawić po sobie kogoś, przekazać geny i nazwisko, nie umrzeć samotnie.
Udało się z nawiązką. W dobie komputerów i internetu te dzieci, dziś trzydziestu kilkulatkowie poszukują, spisują, potwierdzają, tworzą grupy pół sióstr i pół braci, spotykają się, chcą zrozumieć, szukają nitek i tworzą pajęczynę zwaną rodziną. Trywialne i pospolite okazuje się znowu najważniejsze - rodzina i tożsamość.

Autor skupił się na Holandii, ale czy podobne działania nie zdarzyły się w innych miejscach? Niemniej, moim zdaniem Kamil Bałuk napracował się przy tej książce. Rozmawiał z dziećmi, specjalistami i ojcem. Przyglądał się mechanizmom, motywacjom dawców, kobiet i lekarzy, starał się zrozumieć dorosłe dzieci poszukujące odpowiedzi na pytanie skąd pochodzą, dlaczego wyglądają tak a nie inaczej. Jeździł, szukał, czytał i pisał. Rzecz napisana przystępnie, zrozumiale, bez epatowania sensacjami, bez oceniania. Autor ocenę i przemyślenia pozostawił czytelnikom. Takie reportaże lubię czytać najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)