Szukaj na tym blogu

sobota, 31 marca 2018

Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku - Beata Ostrowicka, Jola Richter-Magnuszewska


To wyjątkowa książka o wyjątkowym człowieku. Napisana dla dzieci, przystępnie, mądrze, zrozumiale i odpowiedzialnie. Nie ma w tekście infantylizmów, jest za to ciekawie zrekonstruowana historia wspaniałego pedagoga i wielbiciela dzieci Janusza Korczaka. Autorka bardzo umiejętnie oddaje jego podejście, zasady, wiarę i potrzebę pomocy dzieciom. Opisuje w ciekawej formie życie w domu dla sierot, metody wychowawcze, udzielaną pomoc, zrozumienie, ciepło i serdeczność.
Janusz Korczak i pani Stefa Wilczyńska to osoby, które poświęciły dla odrzuconych i porzuconych dzieci swoje życie z pełną świadomością, radością i oddaniem. Janusz Korczak pozostawił po sobie wiele książek i publikacji naukowych oraz książek dla dzieci. Ten nadzwyczajny człowiek, lekarz, pedagog, twórca systemu wychowawczego, pisarz, dziennikarz, społecznik był prawdziwym przyjacielem i orędownikiem równoprawnego traktowania dzieci i dorosłych. Jego podejście obierało kierunek na zapewnienie dzieciom szczęśliwego i bezpiecznego dzieciństwa, które da im podwaliny dobrego życia dorosłego. Wszystkie jego działania były skierowane na naukę odpowiedzialności i szacunku względem drugiego człowieka. Pomagał, pokazywał, ukierunkowywał, tłumaczył i dyskutował, poddawał się tym samym prawom. Był zagorzałym orędownikiem dawania dzieciom wolności i praw, sprawiedliwości i możliwości osądów, wypowiadania się, wyciągania wniosków, ponoszenia konsekwencji i dokonywania wyborów.

Ta książka urzekła nas od początku i tak pozostało do końcowych wyrazów. Oczywiście koniec jest poruszający, bo takie było życie Janusza Korczaka, oddane w pełni dzieciom. Do końca ich nie opuścił, bo kochał je najbardziej na świecie, były jego misją i darem. Piękna książka dla dzieci i dorosłych o dzieciach i dorosłych, którzy nie różnią się niczym, chyba, że wzrostem i patrzeniem na świat.

"Pandoktor lubił dzieci i je rozumiał"

 Historię opowiadają nam prababcia Frania i jej prawnuczek Jasiek, który z powodu choroby spędza czas w łóżku. Babcia spełnia prośbę wnuka i opowiada po raz kolejny historię swojego dzieciństwa, kiedy to straciła obydwoje rodziców i trafiła do sierocińca. To było niemiłe miejsce, a dzieci traktowano okrutnie i niesprawiedliwie, były zaniedbane, brudne, głodne i niekochane, mieszkały w byle jakich pomieszczeniach i spały po kilkoro w łóżkach.
Los Frani odmienił się pewnego dnia, kiedy do tegoż sierocińca przybyła elegancka pani w sukni i zabrała małą Franię oraz resztę dzieci na ulicę Krochmalną 92. Pod tym adresem stał wielki, biały i czysty "Dom sierot"a czekał uśmiechnięty i serdeczny Pandoktor - taki przydomek dostał Janusz Korczak od dzieci. Frani wszystko w tym domu się spodobało, a nade wszystko podejście panadoktora i pani Stefy do dzieci. Byli dla nich mamą i tatą. Z równą troską podchodzili do dzieci, oddając im swoją miłość i cierpliwość. Stworzyli dom dla setek dzieci, które wychodząc z niego mieli poczucie istotności swojej egzystencji. Czuli się ważni takimi jakimi są, bo dostawali od panadoktora i pani Stefy miłość, zrozumienie i bezpieczeństwo. Oni uczyli ich odpowiedzialności i samodzielności, poszanowania pracy i nauki.

Babcia Jasia opisała mu zasady panujące w domu prowadzonym przez panadoktora, możliwości samorozwoju i poznawania zasad panujących w świecie dorosłych. Mogły redagować czasopismo, głosować w Sejmie, rozstrzygać sprawy sporne w Sądzie, rywalizować z własnymi słabościami, dostawać nagrody. Dozwolone były uczciwe wymiany ciosów, ale tylko równych sobie. Ciekawym rozwiązaniem w domu była specjalna skrzynka na listy, do której dzieci wrzucały kartki z opisami różnych sytuacji, prośbami i skargami, na które pandoktor udzielał wyjaśnień. Szanował dzieci i ich godność, dawał wszystko co miał, ucząc i wymagając, bawiąc i rozśmieszając.

Uważał i wyraźnie to przekazywał innym, że "nie ma dzieci, tylko są ludzie"

Niestety wybuchła II Wojna Światowa a wraz z nią wprowadzono absolutne ograniczenie praw Żydom, w roku 1940 powołano getto, do którego trafili także wychowankowie "Domu sierot"oraz ich opiekunowie. Przeżyli w nim dwa trudne lata, po których zostali wraz z pandoktorem wywiezieni do obozu koncentracyjnego do Treblinki. Pandoktor nie opuścił dzieci do ich i swojego końca. Choć miał możliwość uratować się z pożogi nie zrobił tego wierny swoim ideom i wychowankom. 

I tu historia odbiera głos a z oczu wyciska łzy. To historia o tym jak zło zabrało dobro, ale tylko fizycznie. Pozostało przesłanie, nauki i opracowania propagowane w czasach powojennych. 
Polecam książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)