Szukaj na tym blogu

wtorek, 20 marca 2018

Niemiłość - Wizyta w kinie

To kolejny film Zwiagincewa, który pozostanie w mojej pamięci na dłużej. Jako wytrawny obserwator rzeczywistości, tym razem podaje widzowi obraz o współczesnym stylu życia, egoistycznym, próżnym i w pewnym sensie pustym. Życia bez refleksji, łatwego i szybkiego, głównie dla siebie i swoich przyjemności. Obraz, który ma coraz mniej barw, w którym dominuje kolor szary. Emocje służą tylko krótkiej chwili, bo poza nią nakładana jest maska. Z filmu wyłania się ilustracja malowana nienawiścią, niechęcią i obojętnością. To pesymistyczny wymiar współczesnego związku, rodziny, relacji rodzic-dziecko. Zwiagincew zarzuca widza toksycznymi relacjami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie i nie daje nadziei na poprawę. Reżyser prowadzi widza ciernistymi ścieżkami, w których łatwo o skaleczenie, nie pozwala na wygodne przyglądanie się i nie odczuwanie.

Główni bohaterowie Żenia i Borys, małżeństwo w rozsypce, kłócą się zaciekle o dziecko. To oczywiście nic nadzwyczajnego w przypadku rozwodu rodziców, niemniej tutaj reżyser odrzucił schematyzm. W Niemiłości syn Aleksiej to towar zbędny, zużyty, grat, który zawadza w nowej świetlanej przyszłości. Żadne z rodziców nie ukrywa swojej odrazy do niego, głośno wyrażają swoją obojętność i niechęć opieki nad nim. Dramat chłopca aż boli, kłuje w oczy, rani serce, ale tylko widza. Jego dojmująca i przenikająca rozpacz przygnębia i zasmuca. Dla rodziców jest on tylko balastem z przeszłości, z którym nie ma co zrobić w przyszłym, "ulepszonym" życiu. Nie pasuje do matki wiecznie zapatrzonej w siebie, swoje potrzeby i w swój telefon. Przeszkadza w wizytach u fryzjerek, kosmetyczek, masażystów, zawadza w nowym "związku", w którym najważniejszy jest seks i wygoda. Nie potrzebny jest ojcu, który żyje uwikłany w pozory życia rodzinnego, mającego już na drugim planie kolejną partnerkę i dziecko. Oboje nowe drogi chcą zacząć bez zbędnego obciążenia, chcą zresetować swoje konta.

Czy jest jakieś wyjście z takiej sytuacji, owszem reżyserowi udało się rozwiązać kłopot i nie jest to bajkowe rozwiązanie z happy endem, żaden banał, ale prawdziwie bolesny finał jak na wielkiego twórcę przystało.
Otóż dziecko pewnego dnia znika z życia rodziców i z oczu widza. Reżyser w tym momencie zaprasza widza na sekcję zwłok tych resztek relacji, które nie służą wspólnemu celowi odnalezienia dziecka, ale szukaniu okazji do wylania na siebie resztek pomyj, brudu i toksycznych odpadów. Może potrzebują zrzucić swoje poczucie winy na tą drugą osobę, może zrzucić skórę przed nową porą. Mocnym akordem dla obojga rodziców jest wizyta w kostnicy, oboje uderzeni możliwością i podejrzeniem, że zmasakrowane ciało może być odpadem po ich synu, zostają pozostawieni w niepewności.
Jak się poczuli rodzice można się tylko domyślać, czy wyrzucali sobie bezduszność,  wygodnictwo, czy ich myśli poszybowały w otchłań rozpaczy, tego nikt się nie dowie. To można sobie tylko dopowiedzieć, oczywiście jeśli jeszcze starczy na to siły.
Nie dowiemy się już niczego, nikt nie dozna oczyszczenia z poczucia winy, nie będzie rozgrzeszenia, nie odnajdziemy ukojenia, domysły będą rodzić się i nie zaznamy spokoju. Nie będzie ulgi, brak będzie stałym towarzyszem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)