Książka to dziecko autora, każdy autor to człowiek z własnym spojrzeniem na świat i w tej książce widać to bardzo wyraźnie.
Z książką Pauliny Wilk podróżowałam po świecie, odwiedziłam wiele miast, wielkich i mniejszych, niektórych trochę podobnych do siebie, ale głównie zróżnicowanych. Różne pod względem mieszkańców, zaawansowania kulturowo-technicznego, budowli, przeznaczenia i zapewne ich przyszłości.
Pojeździłam, przemieszczałam się z półkuli na półkulę, bez optymalizacji tras i cięcia kosztów. Bywałam w miejscach bogatych i biednych, samotna lub otoczona tłumem ludzi.
Niemniej nie poznałam tak naprawdę ani tych miast, ani wizji na ich przyszłość. Książka Pauliny Wilk to taki traktat "filozoficzno - poznawczy", może wizjonerstwo, ale mocno zawoalowane, może reportaż, ale bez konkretnego motywu, może to pamiętnik z podróży (czasem w głąb siebie), bo ogromnie dużo w nim wewnętrznych rozmyślań i spostrzeżeń, emocji i odczuć. "Może",... można mnożyć, ale na pewno nie wiadomo.
W książce są ogromne połacie wielowarstwowych porównań, górnolotnych tworów językowych, rozemocjonowanych opisów rozmytych spraw i rzeczy. Mnóstwo treści bez celu i związku, ale za to skomplikowanych i z roszczeniami do wielkiej literatury. Wiele można z nich wynieść, ale na pewno nie poczucia poznania miasta ani ważnych informacji o nim a tym bardziej jaka przyszłość je czeka (z niewielkimi wyjątkami).
Czytając książkę czasami wątpiłam, czasami miałam nadzieję, z wiarą śpieszyłam do kolejnych miast. Czasem rozczarowana, często przytępiona lub obojętna, momentami zadziwiona lub zainteresowana, ale zdeterminowana by dotrwać do końca.
Autorka podróżuje do dziewięciu miast w różnych częściach świata. Począwszy od Dubaju, poprzez Seul, Kampalę, Masdar, Bombaj, Singapur, Limę, Kopenhagę, na Songdo kończąc. Wybór tych miast nie jest oczywisty i do końca lektury tego w pełni nie pojęłam. Niektóre z nich to mocno zaawansowane technicznie i bogate miasta, inne biedne, dopiero budujące, często z nietrwałych materiałów swoje zręby. Kilka z nich to "raje na ziemi", niektóre to "piekła". Niektóre to mozaiki i zlepki przeplatającego się bogactwa i biedy, rozwoju i zacofania, myśli i bezmyślności, dbałości lub kompletnej indolencji.
Liderzy organizacji wysokiej jakości życia dla wszystkich to oczywiście Kopenhaga i Singapur choć każde na swój sposób. Masdar to trochę eksperyment, utopia i niewiadoma. Songdo to wielka wizja i nowoczesność, zimna i majestatyczna. Seul przerażający swoją zabieganą i stłoczoną automatyczną masą postaci i zautomatyzowanym trybem życia (czułam się trochę jak w Black Mirror - serial o przyszłości Netflixa). Dubaj to kraj dla bogatych, bo biedni są tylko posługaczami. Bombaj to zlepek bogactwa i biedy, która "współpracuje" ze sobą, Kampala i Lima to przerażające i odrzucające anty miasta, jeszcze biedne, brudne i brzydkie.
Autorka być może chciała, co wynika z krótkich opisów założeń i typów miast, pokazać wizje różnych form miasta w rzeczywistości. Założenie w porządku, ale nie zawsze udało jej się powiązać jedno z drugim. Być może moje założenie jest błędne, co wcale by mnie nie zdziwiło.
Niemniej, książka nie dawała mi spokoju i nie pozbawiła nadziei do końca. Ta przedostatnia wizja - Kopenhaga przemówiła do mnie najbardziej, połechtała marzenia i zmotywowała do dokładniejszego o niej poczytania. Nie odrzucam tej książki i nie spisuje na straty, ale nie jest dla każdego a już na pewno nie dla kogoś oczekującego konkretów czy oczywistych informacji.
Niemniej, książka nie dawała mi spokoju i nie pozbawiła nadziei do końca. Ta przedostatnia wizja - Kopenhaga przemówiła do mnie najbardziej, połechtała marzenia i zmotywowała do dokładniejszego o niej poczytania. Nie odrzucam tej książki i nie spisuje na straty, ale nie jest dla każdego a już na pewno nie dla kogoś oczekującego konkretów czy oczywistych informacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)